Od kilku tygodni jesteśmy świadkami przerzucania się przez różne ośrodki decyzyjne władzy projektami ustaw mających zażegnać problemy wymiaru sprawiedliwości, w tym w szczególności problemy dotyczące obsady sędziowskiej w Sądzie Najwyższym i struktury organizacyjnej tego Sądu, wywołane nie przez kogo innego tylko przez autorów tychże projektów. Ich ocenę wypada zacząć od przypomnienia przyczyn kryzysu, których autorzy projektów ustaw naprawczych nie identyfikują prawidłowo, nie dostrzegają też wszystkich płaszczyzn, na których kryzys się objawia, a to daje pewność, że mu nie zaradzą.

Analiza projektów ustaw naprawczych utwierdza zresztą w przekonaniu, że wcale nie chcą im zaradzić, bo nie po to włożyli tyle wysiłku, żeby podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości, żeby teraz ustąpić. Tworzą zatem wyłącznie pozory ustępstw i liczą, że to wystarczy w trudnym czasie wojny w Ukrainie, by uzyskać odblokowanie środków z funduszy unijnych. Paradoks polega na tym, że wojnę na Ukrainie wywołał kraj, który za nic ma standardy praworządności, wśród swoich obywateli rozpowszechnia propagandę, jakoby był jedyną sprawiedliwą twierdzą, oblężoną i walczącą z siłami zła. W te same tony uderzają polscy rządzący, a ostatnio przywołują jeszcze i ten argument, że jeśli pieniędzy nie dostaną, to nie będą w stanie rozwiązać kryzysu uchodźczego.

Niektóre z faktów mających miejsce w trakcie „reformy” wymiaru sprawiedliwości i Sądu Najwyższego pamiętamy, bo odbiły się szerszym echem w przestrzeni publicznej, a inne rozgrywały się w cieniu murów instytucji. W ostatnich miesiącach miało jednak miejsce tyle ważniejszych zdarzeń, że zatarła się pamięć o systemowych naruszeniach praworządności przy okazji „reformowania” wymiaru sprawiedliwości. Faktów z tym związanych przybywa. Każde następne nagięcie albo ostentacyjne pogwałcenie reguł praworządności i przyzwoitości w działaniu władzy przykrywa poprzednie i sprawia, że o tym wcześniejszym się zapomina. Kolejno doprowadziły one wymiar sprawiedliwości i Sąd Najwyższy do obecnego stanu.

I jeszcze jeden wątek. Nawet jeżeli jesteśmy krajem bardzo bogatym, to przeciwko bezmyślnemu wyrzucaniu w błoto milionów złotych i niewyciąganiu konsekwencji wobec sprawców marnotrawstwa powinniśmy jednak protestować. Środki publiczne to nie jest studnia bez dna. Posunięcia, które składały się na reformę wymiaru sprawiedliwości także miały swoją cenę. Kosztowały setki, a niektóre miliony złotych i będą jeszcze kosztować. Kto za to płaci? Zacytuję klasyka: Pan płaci, pani płaci, my płacimy…

Trybunał Konstytucyjny a Sąd Najwyższy - chemii nie było nigdy; teraz nie ma też podstaw do wnioskowania, że Trybunał Konstytucyjny wykonuje przypisane mu kompetencje i że czyni to w dobrej wierze

Pierwsze kroki w kierunku, który ostatecznie doprowadził do kryzysu, miały miejsce w 2017 r. Wtedy politycy zaczęli kolejną reformę wymiaru sprawiedliwości. Ta realizowana obecnie jest znacznie bardziej przemyślana, metodycznie prowadzi do podporządkowania i uzależnienia wymiaru sprawiedliwości od władzy politycznej. Jej stosownie nie może zakończyć się inaczej, jak tylko jego destrukcją.

Na pierwszy ogień poszedł Trybunał Konstytucyjny. Jak prezentuje się ta instytucja po jej zreformowaniu, to widzimy. A jeżeli przyglądając się w ciągu kilku lat działaniom Prezeski TK, poszczególnych sędziów i całych składów orzekających, zakładamy, że gorzej już być nie może, to następnego dnia udowadniają, że owszem może, bo stać ich na wiele. Dzisiaj mam wrażenie, że kuriozalnego wyroku z 10 marca 2022 r., K 7/21, chyba nie uda się już przebić. Ale boję się, że i tym razem mnie zaskoczą.

Przeprowadzony w Konstytucji podział kompetencji pomiędzy Trybunałem Konstytucyjnym a sądami sprawującymi wymiar sprawiedliwości i nadzorującym je jurysdykcyjnie Sądem Najwyższym opiera się na założeniu, że każdy element tej złożonej struktury działa profesjonalnie, koncentrując się na własnych sukcesywnie wykonywanych zadaniach, a nie na doraźnym wykonywaniu politycznych zamówień. Trudno jednak wierzyć w profesjonalizm instytucji, której Szefowa na oczach opinii publicznej, w trakcie udzielania pouczeń występującym przed Trybunałem stronom, jest instruowana przez członków składu orzekającego, w jaki sposób odczytane przez nią orzeczenie stanie się elementem porządku prawnego. Czy można było przewidzieć, że w TK będą rozgrywać się tak żenujące spektakle i im zapobiec? Tak. Wystarczyło oddać kierowanie Trybunałem Konstytucyjnym przygotowanej do tego osobie.

A sędziowie tego Trybunału? Oni być może czują się dobrze w rolach, w które weszli, ale wykonują te role ze szkodą dla wymiaru sprawiedliwości, co potwierdził ETPCz w wyroku z 7 maja 2021 r., nr 4907/18, Xero Flor Sp. z o.o. w Polsce v. Polska. Trybunał ocenił, że Sejm RP VIII kadencji i Prezydent RP przy obsadzaniu urzędów sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym naruszyli fundamentalną zasadę wyborów sędziów TK, gdyż doprowadzili do obsadzenia urzędów, które były już obsadzone w poprzedniej kadencji Sejmu. Działanie TK w wadliwie obsadzonym składzie – nawet w warunkach ograniczonej kognicji tego Trybunału, sprowadzającej się do kontroli konstytucyjności norm prawnych, a nie sposobu ich zastosowania w konkretnym przypadku, co wyłącza możliwość skierowania skargi konstytucyjnej przeciwko orzeczeniu sądowemu – prowadzi do naruszenia prawa do sądu. Skarga konstytucyjna jest bowiem ważnym mechanizmem ochrony praw człowieka, a jej złożenie może umożliwić skarżącemu wystąpienie o wznowienie postępowania i odszkodowanie za szkody wyrządzone przez oparcie orzeczenia na niekonstytucyjnej normie.

Czy to ma znaczenie dla naszego budżetu? Oczywiste. W powołanym wyroku ETPCz zasądził od Polski (a zatem od nas wszystkich) na rzecz skarżącego kwotę 3418 EUR z odsetkami oraz kosztami postępowania. To samo pewnie uczyni, gdy inne osoby, znajdujące się w podobnej jak Xero Flor Sp. z o.o. sytuacji, wystąpią ze skargami.

Trybunał Konstytucyjny tych krytycznych wobec swoich członków ocen naturalnie nie pozostawił bez odpowiedzi. Najpierw 24 listopada 2021 r., K 6/21, orzekł o niekonstytucyjności art. 6 ust. 1 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka (EKOPCz) w zakresie, w jakim pojęcie „sądu” odnosi się do Trybunału Konstytucyjnego oraz w jakim umożliwia Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka (ETPCz) ocenę legalności wyboru sędziów TK, a 10 marca 2022 r., K. 7/21 odciął Polskę od podporządkowania się orzecznictwu ETPCz. Zadeklarowanie przez prawnika działającego w imieniu państwa, które podpisało i nie wypowiedziało Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, że państwo to nie czuje się związane orzeczeniami ETPCz, jest dla tego prawnika kompromitujące. No ale stało się. Wydany przez TK 10 marca 2022 r. wyrok jest biletem wstępu do klubu, w którym wcześniej znalazła się tylko Rosja. A rzecz dzieje się w czasie wojny w Ukrainie, gdy przedstawiciele władzy, którzy obsadzili TK osobami o poglądach ujawnionych w wyroku z 10 marca 2022 r., nazywają Rosję krajem rządzonym autorytarnie i nie przestrzegającym praw człowieka…

Może jednak sędziowie TK na czele z ich Szefową, przyjęli wprawdzie nominacje sędziowskie w wadliwej procedurze, ale wykonują swoje obowiązki sprawnie i tak, że trudno dopatrzyć się przykładów wykorzystywania instytucji, w której zasiadają do celów wyznaczanych przez polityków? Nic bardziej mylnego.

Gdy władza organizowała działający obecnie TK, Prezydent – wręczając nominacje jego Szefowej i kolejno powoływanym sędziom – wzywał do usprawnienia działań. Po kilku latach widzimy, że w TK dzieje się niewiele, ilość spraw załatwionych przez ten organ drastycznie spadła, kolejność wpływu spraw nie ma żadnego znaczenia przy ich wyznaczaniu, niektóre sprawy od wielu lat oczekują na rozstrzygnięcie, a inne, stosownie do politycznego zapotrzebowania, trafiają na wokandę TK z dnia na dzień. Przykłady? Oto one.

Na 23 stycznia 2020 r. Pierwsza Prezes SN zwołała posiedzenie połączonych Izb Sądu Najwyższego w celu podjęcia uchwały określającej sposób wykonania wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada 2019 r. w sprawach C-585/18, C-624/18 i C-625/18, a zatem w celu ustalenia wykładni art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k. i art. 379 pkt 4 k.p.c. Tego rodzaju kompetencja przysługuje tylko Sądowi Najwyższemu, nie ma mowy, by w jakiejkolwiek płaszczyźnie pokrywała się z kompetencjami Parlamentu lub Prezydenta. Jest to oczywiste dla wszystkich prawników, no prawie dla wszystkich...

Dzień przed wyznaczonym terminem posiedzenia połączonych Izb SN Marszałek Sejmu wystąpiła do TK o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między Sądem Najwyższym a Sejmem i Prezydentem. Przedmiot tego zdumiewającego sporu kompetencyjnego nie został jasno przedstawiony przez Marszałek Sejmu we wniosku o odroczenie posiedzenia i zawieszenie postępowania przed Sądem Najwyższym, ale nie w sporze kompetencyjnym była rzecz. Wniosek niewątpliwie zmierzał do tego, żeby Sąd Najwyższy nie podjął uchwały w wyznaczonym terminie, gdyż art. 86 ust. 1 ustawy o organizacji i trybie pracy TK stanowi, że wszczęcie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym zmierzającego do rozstrzygnięcia sporu kompetencyjnego powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny.

Marszałek Sejmu liczyła zatem na osiągnięcie tego samego efektu, jaki wywołał jej poprzednik składając wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między Prezydentem a Sądem Najwyższym w związku z rozpoznawaniem przez Sąd Najwyższy sprawy II KK 313/16. W sprawie tej Sąd Najwyższy miał wypowiedzieć się o skuteczności prezydenckiego ułaskawienia M.K., M.W., G.P. i K.B., zastosowanego jeszcze przed prawomocnym skazaniem za przypisywane tym osobom przestępstwa. Na przeszkodzie do wydania w tej sprawie orzeczenia stanął wniosek z 8 czerwca 2017 r., identyczny jak ten z 22 stycznia 2020 r. Marszałek Sejmu domagał się w nim stwierdzenia zawieszenia postępowania przed SN na podstawie art. 86 ust. 1 ustawy organizacji i trybie pracy Trybunału Konstytucyjnego w związku z tym, że wystąpił do TK o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między Prezydentem a Sądem Najwyższym. Postanowieniem z 1 sierpnia 2017 r. w sprawie II KK 313/16 Sąd Najwyższy uwzględnił ten wniosek. Jaki jest efekt? Trybunał Konstytucyjny milczy (Kpt 1/17).

Zaniechanie rozpoznania przez Trybunał Konstytucyjny od 8 czerwca 2017 r. zarówno przedstawionego mu wniosku o rozpatrzenie sporu kompetencyjnego, jak i wniosków o umorzenie tego postępowania ze względu na pozorność sporu kompetencyjnego, powoduje, że sprawa, w której miał zaistnieć spór kompetencyjny między SN a Prezydentem pozostaje zawieszona od 8 czerwca 2017 r. Ani nieprawomocnie skazani, ani oskarżyciele posiłkowi od blisko pięciu lat (!) nie mogą uzyskać rozstrzygnięcia wyjaśniającego skuteczność prezydenckiego ułaskawienia osób, na rzecz których w chwili ułaskawienia działało domniemanie niewinności. Czyżby Trybunał Konstytucyjny zapomniał o tej sprawie?

Po tych pięciu latach w kontekście ujawnionych ostatnio faktów zadaję sobie pytanie, czy dzisiaj musielibyśmy rozważać potrzebę powoływania komisji śledczej w związku z podejrzeniami inwigilowania obywateli przez system Pegasus, gdyby nie wykonanie prawa łaski, zainicjowanie wydumanego sporu kompetencyjnego i oczekiwanie w dobrej wierze na jego rozstrzygnięcie… Zarazem jednak, gdyby Sąd Najwyższy na posiedzeniu 23 stycznia 2020 r. z pobłażaniem podszedł do wniosku Marszałek Sejmu i postanowił powstrzymać się z rozpoznaniem zagadnienia przestawionego przez Pierwszą Prezes SN do czasu, aż konstytucyjny organ państwa zreflektuje się i wycofa z błędnej oceny sytuacji, jakoby między Sądem Najwyższym a Parlamentem lub Prezydentem doszło do jakiegoś sporu kompetencyjnego, to pewnie uchwała do dziś nie zostałaby podjęta.

Kolejny przykład. Na pozór znacznie dalszy od polityki. Ogromne kontrowersje w orzecznictwie Sądu Najwyższego i sądów powszechnych wiążą się z odpowiedzią na pytanie o tytuł prawny zakładów dostarczających wodę, prąd, gaz, odbierających ścieki itd. do korzystania z cudzych nieruchomości na potrzeby działalności prowadzonego przez nie przedsiębiorstwa. Ustalona przez Sąd Najwyższy wykładnia przepisów o służebnościach gruntowych, sprowadzająca się do przyjęcia, że przed 3 sierpnia 2008 r. w systemie prawnym mogła powstać (nieuregulowana wówczas) służebność o treści służebności przesyłu, wywoływała spore wątpliwości w orzecznictwie sądów powszechnych. Sądy te kierowały do TK pytania o zgodność tej wykładni z Konstytucją (np. P 7/17). Trybunał Konstytucyjny wątpliwości te podzielił, lecz źródła problemu odważnie dopatrzył się w postawie ustawodawcy. W postanowieniu z 17 października 2018 r., S 5/18, zasygnalizował „Sejmowi i Senatowi istnienie uchybień w prawie, których usunięcie jest niezbędne do zapewnienia spójności systemu prawnego Rzeczypospolitej Polskiej, polegających na nieunormowaniu w ustawie stanów faktycznych korzystania z urządzeń przesyłowych usytuowanych na cudzym gruncie przed wprowadzeniem do polskiego systemu prawa służebności przesyłu”. Mówiąc najprościej – stwierdził lukę, której wypełnienia ustawodawca unika od początku lat dziewięćdziesiątych. Jednocześnie TK zastrzegł, że „bezczynność władzy ustawodawczej może skutkować wydaniem w przyszłości orzeczenia merytorycznie rozstrzygającego sprawę”.

Od wydania zacytowanego postanowienia przez TK minęły ponad cztery lata. I co? I nic. Ustawodawca nie czuje się zobligowany do zastosowania się do postanowienia sygnalizacyjnego. W końcu nie po to parlamentarzyści starannie zadbali o obsadzenie Trybunału Konstytucyjnego, żeby ten im zakłócał spokój. A co na to Trybunał Konstytucyjny? Też nic. Jeszcze 18 kwietnia 2016 r. w Trybunale Konstytucyjnym zarejestrowane zostały pytania P 10/16 (i połączone: P 11/16, P 14/16, P 18/16) dotyczące służebności przesyłu. Te sprawy pozostają nierozstrzygnięte od sześciu lat.

Pytaniami i wnioskami złożonymi w 2020 r. przez reformatorów wymiaru sprawiedliwości, zmierzającymi do uzyskania legitymizacji działań zamykających możliwości weryfikowania wadliwych powołań sędziowskich, w tym do Sądu Najwyższego, Trybunał Konstytucyjny zajmował się natychmiast. Dla przypomnienia: wyrokiem z 4 marca 2020 r., P 22/19, TK uznał, że rozpoznanie wniosku o wyłączenie sędziego z powodu wadliwości powołania sędziego przez Prezydenta na wniosek KRS ukształtowanej ustawą z 2017 r. jest sprzeczne z art. 179 w zw. z art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji; wyrokiem z 20 kwietnia 2020 r., U 2/20, TK – na wniosek Prezesa Rady Ministrów – orzekł, że uchwała trzech Izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r., BSA 1-4110-1/20 jest niezgodna z: a) art. 179, art. 144 ust. 3 pkt 17, art. 183 ust. 1, art. 45 ust. 1, art. 8 ust. 1, art. 7 i art. 2 Konstytucji, b) art. 2 i art. 4 ust. 3 Traktatu o Unii Europejskiej, c) art. 6 ust. 1 EKOPCz. Z kolei wyrokiem z 2 czerwca 2020 r., P 13/19, TK orzekł, że art. 49 § 1 k.p.c. jest niezgodny z art. 179 Konstytucji w zakresie, w jakim dopuszcza rozpoznanie wniosku o wyłączenie sędziego z powodu podniesienia okoliczności wadliwości powołania sędziego przez Prezydenta na wniosek KRS. O wyrokach z 17 października 2018 r. i z 10 marca 2022 r. była już mowa. Także w innych sprawach, tak głośnych, że nie ma potrzeby w tym miejscu przytaczać orzeczeń, Trybunał Konstytucyjny zdecydował się bez jakichkolwiek oporów natychmiast zająć stanowisko, chociaż materia, w której uznał się za właściwy do orzekania była znacznie bardziej delikatna. Jakie były i są tego skutki społeczne, nie trzeba przypominać. Nie sposób ich było nie zauważyć.

Nie sposób też było nie zauważyć, że władza obsadzała nie tylko wolne, ale i zajęte stanowiska w TK, a Prezydent był w stanie wręczać niektóre nominacje sędziowskie o takich porach i w takich miejscach, w których zwykle tego rodzaju uroczystości się nie odbywają.

Obsada Sądu Najwyższego - im się to przecież należało, a wszelkie próby weryfikacji czy rzeczywiście, mają być dowodem na pychę stawiających pytania…

Uwagi o obsadzie Sądu Najwyższego zacznę od wniosków, żeby nie zgubiły się gdzieś w obszernym zestawieniu faktów, znanych i powtarzanych na różnych forach, w tym przed międzynarodowymi trybunałami. A wnioski są takie: na kondycji Sądu Najwyższego zaważyły nie tylko działania ustawodawcy, ale też postawy ludzi, którzy stworzone przez ustawodawcę wadliwe rozwiązania ochoczo wykorzystali, a teraz liczą na zapomnienie okoliczności, w jakich miało to miejsce. Napominają za to tych, którzy piętnują uchybienia towarzyszące obejmowaniu przez nich urzędów sędziowskich.

Jak inaczej rozumieć publiczne oświadczenie Pierwszej Prezes SN z 15 października 2021 r., w którym zawile wyjaśniała dlaczego odmawia sędziom możliwości badania, czy organy państwa przestrzegają Konstytucji. Tymczasem właśnie Konstytucja jest punktem odniesienia w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, a sędziowie nie mogą działać według założenia, że jeśli władza coś postanowiła, to musi to być słuszne. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że taka postawa sędziów byłaby zaprzeczeniem ich roli w demokratycznym społeczeństwie, zwłaszcza wtedy, gdyby mieli milczeć widząc, że niemająca większości konstytucyjnej władza ze spokojem łamie Konstytucję, po tym jak - także złamawszy zasady - zagwarantowała sobie przychylną obsadę w mogącym to stwierdzić Trybunale Konstytucyjnym. Strach występować przed sądem, który by działał według prezentowanych przez Pierwszą Prezes SN założeń.

Z radością stwierdziłam, że z jakąś częścią wystąpienia Pierwszej Prezes SN z 15 października 2021 r. jednak się zgadzam. Ja też uważam, że „Pycha jest wrogiem służby!” Okazuje się jednak, że mimo ustalenia pewnej wspólnej złotej myśli, poważnie różnimy się w postrzeganiu objawów pychy. Dla mnie o pysze świadczy wejście w struktury instytucji z naruszeniem reguł i konsekwentnie ich łamanie w celu niezwłocznego objęcia funkcji pozwalającej na zarządzanie instytucją (byli tacy, którzy z dwoma głosami poparcia zabiegali o powołanie na Pierwszego Prezesa SN), a dla Pierwszej Prezes SN o pysze świadczy ocenienie takiego postępowania.

Ostatnio w wywiadzie prasowym otwierającym drugą kadencję jej urzędowania Prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych słusznie zauważyła, że „nieprzejednane stanie na raz zajętych konfrontacyjnych pozycjach nikomu i niczemu nie służy”. Jednocześnie nazwała siebie „osobą dialogu a nie konfliktu”. Tak wysoka samoocena zobowiązuje. Dlatego sugeruję, aby Pani Prezes ustąpiła z zajętej w 2018 r. konfrontacyjnej pozycji i przyjęła do wiadomości, że objęcie w 2018 r. urzędu między innymi przez nią nastąpiło z takimi uchybieniami, że nie tylko polski Sąd Najwyższy w uchwale połączonych Izb z 23 stycznia 2020 r., BSA I-4110-1/2020, ale ETPCz w dwóch orzeczeniach (wyroki z 8 listopada 2021 r., Dolińska-Ficek i Ozimek v. Polska, skargi nr 49868/19 i 57511/19 i z 3 lutego 2022 r., Advance Pharma sp. z o.o. w Polsce v. Polska, nr 1469/20) uznał, iż sąd obsadzony przez te osoby nie spełnia standardów konwencyjnych. Równocześnie ETPCz przyznał skarżącym świadczenia kompensujące krzywdę wyrządzoną im w związku z naruszeniem prawa do sądu. Te świadczenia zostaną wypłacone z budżetu państwa, a w kolejce na rozpoznanie przez ETPCz oczekują sprawy, w których strony powołują się na ten sam zarzut. Nieprzejednane trwanie przez Panią Prezes i osoby, które uzyskały mianowania w wadliwie przeprowadzonym postępowaniu „na raz zajętej konfrontacyjnej pozycji” będzie nas wszystkich sporo kosztowało.

A teraz fakty. Obsadzanie stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym począwszy od 2018 r. jest skażone grzechem pierworodnym uczestniczenia w tej procedurze wadliwie ukonstytuowanej Krajowej Rady Sądownictwa. W art. 179 Konstytucji ustrojodawca założył, że sędziowie są powoływani przez Prezydenta, na wniosek KRS, na czas nieoznaczony. Wnioskująca o powołanie sędziego KRS to konstytucyjny, kolegialny organ państwa, o swoistych kompetencjach, samodzielny, centralny i bezpośrednio powiązany z władzą sądowniczą. Realizuje on funkcje gwarancyjne z zakresu ochrony niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Skład KRS został określony w art. 187 ust. 1 Konstytucji. Organ ten tworzą sędziowie i parlamentarzyści. Skoro przy tym w art. 187 ust. 1 pkt 3 Konstytucji wskazano, że posłowie są wybierani przez Sejm, a senatorowie przez Senat, to oczywiste jest, że sędziów wybierają sędziowie. Ustrój, zakres działania i tryb pracy KRS oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa. Do 17 stycznia 2018 r. art. 11 ustawy z 12 maja 2011 r. o Krajowej Radzie Sądownictwa (ustawa o KRS w brzmieniu sprzed 2018 r.) określał zasady powołania składu KRS, z zachowaniem mającego oparcie w art. 187 ust. 1 pkt 3 Konstytucji założenia, że piętnastu jej członków pochodzi z wyborów przeprowadzonych w różnych strukturach sądowych. Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN wybierało zatem spośród sędziów tego Sądu dwóch członków Rady, Zgromadzenie Ogólne Sędziów NSA wspólnie z przedstawicielami zgromadzeń ogólnych wojewódzkich sądów administracyjnych wybierało spośród sędziów sądów administracyjnych dwóch członków Rady, zebranie przedstawicieli zebrań sędziów sądów apelacyjnych wybierało spośród swego grona dwóch członków Rady, zaś zebranie przedstawicieli zgromadzeń ogólnych sędziów z różnych okręgów wybierało spośród swego grona ośmiu członków Rady i ponadto zgromadzenie Sędziów Sądów Wojskowych wybierało spośród swego grona jednego członka Rady.

Tak ukonstytuowana KRS uczestniczyła przed 2018 r. w postępowaniu zmierzającym do obsadzenia wolnego etatu sędziowskiego. Postępowanie to miało charakter konkursowy i rozpoczynało się w momencie ogłoszenia o wolnym stanowisku i rozpoczęciu naboru na to stanowisko, a kończyło, gdy stawała się ostateczna decyzja o wyłonieniu kandydata na stanowisko sędziego, którego kandydatura była przedstawiona Prezydentowi. Postępowanie zmierzające do obsadzenia wolnych stanowisk sędziowskich w SN otwierało obwieszczenie Pierwszego Prezesa SN o wolnym stanowisku sędziowskim (art. 24 ustawy o SN). Zgłoszona Pierwszemu Prezesowi SN kandydatura podlegała ocenie kwalifikacji kandydata w Izbie, o stanowisko w której zabiegał, po czym oceniało ją Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Pierwszy Prezes SN przekazywał KRS wyniki głosowania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN o wyborze nie więcej niż dwóch kandydatów na wolne stanowisko sędziowskie.

Według ustawy o KRS w brzmieniu sprzed 2018 r., jeżeli na stanowisko sędziowskie zgłosił się więcej niż jeden kandydat, zespół powołany przez Radę opracowywał listę rekomendowanych kandydatów, kierując się przede wszystkim oceną ich kwalifikacji, a ponadto uwzględniał doświadczenie zawodowe, w tym doświadczenie w stosowaniu przepisów prawa, dorobek naukowy, opinie przełożonych, rekomendacje, publikacje i inne dokumenty dołączone do karty zgłoszenia oraz opinię kolegium właściwego sądu oraz ocenę właściwego zgromadzenia ogólnego sędziów. W takim przypadku Rada rozpatrywała i oceniała wszystkie zgłoszone kandydatury łącznie oraz podejmowała uchwałę obejmującą rozstrzygnięcia w przedmiocie przedstawienia wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego w stosunku do wszystkich kandydatów. Uchwała Rady stawała się prawomocna, jeżeli nie przysługiwało od niej odwołanie. Uczestnik postępowania mógł odwołać się do Sądu Najwyższego z powodu sprzeczności uchwały Rady z prawem.

Ustawą z 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o KRS oraz niektórych innych ustaw ustawodawca wygasił mandaty członków KRS, o których mowa w art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji, wybranych na podstawie przepisów dotychczasowych. Skrócenie kadencji sędziów, którzy zasiadali w KRS w chwili wejścia w życie nowelizacji tłumaczono potrzebą zapewnienia wszystkim członkom KRS wspólnej kadencji, ale – sprzecznie z art. 187 ust. 3 Konstytucji – znowelizowana ustawa dopuszcza sytuację, w której mandat członka KRS wygaśnie przed upływem założonej czteroletniej kadencji. Argument tłumaczący zmianę został zatem przedstawiony fałszywie, a za skróceniem kadencji Rady stały inne okoliczności.

Nowych członków KRS – także sprzecznie z brzmieniem i ustaloną wykładnią art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji – wybrał Sejm na wspólną czteroletnią kadencję (art. 9a ust. 1 ustawy o KRS). Nie ma wśród nich przedstawicieli Sądu Najwyższego, chociaż wyraźnie wymaga tego art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji.

W 2018 r. KRS została zdominowana przez osoby pochodzące z wyboru politycznego, wybrane przez większość sejmową. Dotyczy to 21 spośród 25 osób wchodzących w skład Rady. Sędziowie zasiadający w tym organie przestali być grupą reprezentującą sędziów, jak o tym stanowi art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji. Skrócenie kadencji dotychczasowych członków KRS i obsadzenie jej nowymi członkami, zarówno w świetle okoliczności, które mu towarzyszyły, jak i w świetle faktów charakteryzujących sposób wykonywania mandatu przez osoby wybrane przez polityków do KRS w 2018 r., wywołuje zasadnicze zastrzeżenia co do legalności działania tego organu, co potwierdził ETPCz w wyroku Wielkiej Izby z 15 marca 2022 r., Grzęda v. Polska, nr 43572/18.

Ustawa o KRS określa podmioty uprawnione do zgłoszenia kandydata na członka KRS, jak i formę zgłoszenia, w tym sposób sporządzenia list poparcia. Weryfikacja podpisów na listach poparcia dla sędziów, którzy w 2018 r. zgłosili swoje kandydatury do KRS miała miejsce bez żadnej kontroli społecznej. Żądanie udzielenia informacji o osobach podpisanych na tych listach, zgłoszone w trybie przepisów o dostępie do informacji publicznej i potwierdzone co do jego zasadności prawomocnym wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z 28 czerwca 2019 r., I OSK 4282/18, którym oddalono skargę kasacyjną Szefa Kancelarii Sejmu RP od wyroku uchylającego decyzję w części odmawiającej udzielenia tych informacji, zostało zignorowane przez Szefa Kancelarii Sejmu RP i Marszałka Sejmu, którzy odmówili wykonania prawomocnego wyroku sądowego.

W toku przeprowadzanych w 2018 r. postępowań zmierzających do obsadzenia stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym ujawniane były kolejne nieprawidłowości przy tworzeniu list poparcia dla członków KRS. Pomijając inne kwestie, pewne jest, że członek KRS Maciej Nawacki sam podpisał swoją listę poparcia oraz wykorzystał wycofane mu poparcie w celu kandydowania do KRS. Wycofanie poparcia miało miejsce zanim uruchomiona została procedura weryfikacji listy i głosowania na jej podstawie, a o tej okoliczności został też powiadomiony ze stosownym wyprzedzeniem (25 stycznia 2018 r.) Marszałek Sejmu. Niezależnie od tego Maciej Nawacki został członkiem KRS i działał w tym organie, chociaż jeszcze przed głosowaniem nad jego kandydaturą ujawnione zostało, że nie spełnia kryteriów ustawowych. Sposób, w jaki wykonywał mandat, to osobna kwestia. Jak powiedziałby klasyk -kwestia smaku, w tym miejscu do pominięcia.

Od 2018 r. KRS wyznaczała posiedzenia, na których dochodziło do opiniowania osób kandydujących na stanowiska sędziów w różnych sądach. W okresie od 4 lipca 2018 r., kiedy to Pierwsza Prezes SN miała przejść w stan spoczynku zgodnie z art. 111 ustawy o SN, do 1 stycznia 2019 r., czyli od daty wejścia w życie ustawy z 21 listopada 2018 r. o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym (tzw. ustawa naprawcza), KRS odbyła m.in. posiedzenie w dniach 23-24 i 27-28 sierpnia 2018 r., po którym przedstawiono 40 wniosków o powołanie do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN.

Równolegle, w związku z nowelizacją ustawy o SN, władza ustawodawca i wykonawcza, a za nią także KRS, zakwestionowały status Małgorzaty Gersdorf jako Pierwszej Prezes SN. Od wejścia w życie ustawy o SN, tj. po 3 kwietnia 2018 r., Pierwsza Prezes SN nie była zawiadamiana o posiedzeniach KRS, a jej pomijanie w pracach KRS trwało do wejścia w życie ustawy naprawczej. Ustawodawca przyznał się w niej do wadliwego skrócenia kadencji Pierwszego Prezesa SN i przyjął w art. 2 ust. 4 rozwiązanie, że kadencję Pierwszego Prezesa SN, do którego ma zastosowanie ustawa naprawcza, uważa się za nieprzerwaną. Odwołanie się do tego rodzaju fikcji prawnej nie jest w stanie usunąć szeregu naruszeń prawa, jakie miały miejsce w okresie od wejścia w życie ustawy naruszającej prawo do czasu usunięcia tej wadliwości. Pomijania Pierwszej Prezes SN w obsadzie KRS nie usuwa ustawa naprawcza, gdyż stwierdzenie, że uważa się kadencję Pierwszej Prezes SN za nieprzerwaną, nie czyni Pierwszej Prezes SN prawidłowo zawiadomioną o posiedzeniu KRS i obecną na posiedzeniach, na których jej głos byłby uwzględniany przy podejmowaniu decyzji przez Radę.

Według art. 144 ust. 2 Konstytucji każdy akt urzędowy Prezydenta niebędący prerogatywą wymaga kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. W art. 31 § 1 ustawy o SN z 2017 r. ustawodawca zdecydował o odjęciu Pierwszemu Prezesowi SN kompetencji do obwieszczania o wolnych stanowiskach sędziowskich w Sądzie Najwyższym i przyznał tę kompetencję Prezydentowi. Ta nowa kompetencja nie została wymieniona w art. 144 ust. 3 Konstytucji wśród 30 prerogatyw. Prezydent obwieścił jednak 24 maja 2018 r. o wolnych stanowiskach sędziego w Sądzie Najwyższym (M.P. z 2018 r., poz. 633) bez kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Niezależnie od toczącej się w nauce dyskusji nad tym, czy kompetencji do ogłoszenia obwieszczenia o wolnych stanowiskach sędziowskich w SN przyznanej Prezydentowi w ustawie o SN z 2017 r. nie można uznać za prerogatywę na zasadzie aktu pochodnego względem prerogatywy dotyczącej powołania sędziów (art. 144 ust. 3 pkt 17 Konstytucji), Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 6 maja 2021 r., II GOK 2/18, ocenił, że obwieszczenia o wolnych stanowiskach sędziowskich w SN dokonane w 2018 r. wymagało kontrasygnaty, a ta nie została udzielona. W konsekwencji obwieszczenie Prezydenta z 24 maja 2018 r. trzeba uznać za dotknięte tak poważną wadliwością, że nie mogło spowodować uruchomienia niewadliwego postępowania zmierzającego do obsadzenia stanowisk sędziowskich w SN.

Ustawą z 20 lipca 2018 r. o zmianie ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw ustawodawca – w ust. 3 dodanym do art. 35 – wyłączył konieczność uwzględnienia opinii o kandydatach sporządzanych przez kolegia właściwych sądów oraz ocen właściwych zgromadzeń ogólnych sędziów przy ustaleniu przez KRS listy rekomendowanych kandydatów do ich powołania na urząd sędziego. Była to reakcja na postawę organów samorządu sędziowskiego, które odmawiały wykonywania powyższych kompetencji w dotkniętych wadliwością postępowaniach przed KRS. Ustawodawca nie zdecydował się wówczas na usunięcie dostrzeganych powszechnie wad stworzonego przez sienie systemu, lecz zadecydował o wyłączeniu w ramach jego stosowania ostatnich pozostawionych wcześniej samorządowi sędziowskiemu form współuczestniczenia w procedurze obsadzania stanowisk sędziowskich.

Jednocześnie art. 44 ustawy o KRS, przewidujący możliwość wniesienia odwołania od uchwał KRS w postępowaniu zmierzającym do wyłonienia listy kandydatów rekomendowanych Prezydentowi do ich powołania na urząd sędziego, został zmieniony ustawą z 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o KRS w ten sposób, że ustawodawca wyłączył w nim możliwość podniesienia zarzutu niewłaściwej oceny spełniania przez kandydatów kryteriów uwzględnianych przy podejmowaniu rozstrzygnięcia w przedmiocie przedstawienia wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego. Jako właściwy do rozpoznania odwołania ustawodawca wskazał Naczelny Sąd Administracyjny.

W art. 44 ust. 1b i 4 ustawy o KRS, w brzmieniu ustalonym ustawą z 20 lipca 2018 r. o zmianie ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw i obowiązującym od 27 lipca 2018 r., ustawodawca – nie wyłączając formalnie możliwości odwołania się przez uczestnika procedury konkursowej do Sądu Najwyższego z powodu sprzeczności uchwały Rady z prawem – postanowił, że jeżeli uchwały w sprawach indywidualnych dotyczących powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego nie zaskarżyli wszyscy uczestnicy postępowania, staje się ona prawomocna w części obejmującej rozstrzygnięcie o przedstawieniu wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego Sądu Najwyższego, a także w części obejmującej rozstrzygnięcie o nieprzedstawieniu wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego Sądu Najwyższego tych uczestników postępowania, którzy nie wnieśli odwołania. W sprawach indywidualnych dotyczących powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego uchylenie przez Naczelny Sąd Administracyjny uchwały KRS o nieprzedstawieniu wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego SN jest równoznaczne z przyjęciem zgłoszenia uczestnika postępowania, który wniósł odwołanie, kandydatury na wolne stanowisko sędziowskie w Sądzie Najwyższym, co do którego w dniu wydania orzeczenia przez Naczelny Sąd Administracyjny postępowanie przed KRS nie zostało zakończone, a w przypadku braku takiego postępowania, na kolejne wolne stanowisko sędziowskie w Sądzie Najwyższym objęte obwieszczeniem. Oznaczało to, że 28 sierpnia 2018 r., kiedy zapadły uchwały nr 330/18 i nr 331/18 dotyczące przedstawienia na stanowiska sędziów SN kandydatur osób, które objęły te urzędy w Izbach Cywilnej, Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, Dyscyplinarnej, zaskarżenie części uchwały obejmującej rozstrzygnięcie o przedstawieniu wniosku o powołanie do pełnienia urzędu sędziego Sądu Najwyższego było niedopuszczalne.

Od uchwał KRS w przedmiocie wskazania kandydatów na urzędy sędziów SN wpłynęły jednak odwołania. Nie zważając na to, KRS przedstawiła Prezydentowi wybranych kandydatów na stanowiska sędziowskie. Jej uchwały nie miały jednak charakteru ostatecznego i nie powinny być podstawą do wnioskowania o powołanie osób, których dotyczyły na wolne stanowiska sędziowskie.

Założenie konkursowego charakteru postępowania prowadzonego przed KRS, zmierzającego do wyłonienia osoby, której kandydatura na urząd sędziego zostanie przedstawiona Prezydentowi, służy nie tylko temu, by osobom zabiegającym o urząd publiczny stworzyć uczciwe warunki rywalizacji, ale w większym jeszcze stopniu temu, by urząd ten został powierzony osobie dającej najwyższe gwarancje jego prawidłowego wykonywania. Jest oczywiste, że powołanie na stanowiska sędziowskie osób, na korzyść których wydano nieostateczne decyzje, od których wniesiono odwołania sprawia, iż wolne stanowisko sędziowskie zostaje obsadzone, a kwestia najlepszej przydatności kandydata do pełnienia urzędu przestaje być weryfikowana. Wolne stanowisko zostaje obsadzone przez osobę, która przystaje na tego rodzaju formułę współpracy z decydującym o jej awansie, niezależnie od tego, czy rzeczywiście jest ona najlepszym kandydatem na konkretne stanowisko.

W celu zapobieżenia nieodwracalnym skutkom takich powołań, sąd administracyjny, do którego złożone zostały odwołania od uchwał odmawiających konkretnym osobom wnioskowania o ich powołanie na konkretne wolne stanowisko, wstrzymał wykonanie uchwały KRS z 24 sierpnia 2018 r., nr 318/2018, o wyborze kandydatów (postanowienia NSA z 25 września 2018 r., II GW 22/18 i II GW 23/18). NSA objaśnił przyczyny udzielenia skarżącym ochrony tymczasowej i zasięg tej ochrony. Postanowienia o udzieleniu skarżącym ochrony tymczasowej nie zostały doręczone kandydatom do objęcia urzędów sędziów SN wskazanym Prezydentowi przez KRS, gdyż – z uwagi na uregulowania przyjęte w ustawie o KRS, w brzmieniu ustalonym ustawą z 20 lipca 2018 r. – nie występowały one w tym postępowaniu. O wydanych zabezpieczeniach było jednak głośno w przestrzeni publicznej, szeroko informowały o nich media. Nie jest możliwe, by nie słyszały o nich osoby, których kandydatury zostały przedstawione przez KRS Prezydentowi, no chyba że zupełnie nie interesują się problemami społecznymi, nie czytają prasy, nie korzystają z innych mediów itp.

Osoby, które zgłosiły wnioski o powołanie ich na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego – jako prawnicy, od których wymaga się rozeznania w obowiązującym prawie i umiejętności jego wykładni – powinny wiedzieć o wątpliwościach, jakie wywołują ustalone przez ustawodawcę procedury objęcia urzędu sędziego Sądu Najwyższego oraz status i obsada KRS, jako organu uczestniczącego w procedurze obsady stanowisk sędziowskich. Powinny także wiedzieć zapewne także o zaskarżeniu uchwał KRS ich dotyczących i o wstrzymaniu wykonania tych uchwał, lecz nie bacząc na te zastrzeżenia i wątpliwości - przyjęły powołania na stanowisko sędziów Sądu Najwyższego. Prezydent, mimo niezakończenia procedur konkursowych i świadomości trudnych de lege lata do odwrócenia skutków jego decyzji, zdecydował o wręczeniu aktów powołania na stanowiska osobom wskazanym w decyzjach KRS.

Art. 44 ust. 1b oraz ust. 4 został uchylony ustawą z 26 kwietnia 2019 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz ustawy - Prawo o ustroju sądów administracyjnych, w art. 3 której ustawodawca przyjął, że postępowania w sprawach odwołań od uchwał KRS w sprawach indywidualnych dotyczących powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego, wszczęte i niezakończone przed dniem wejścia w życie tej ustawy, podlegają umorzeniu z mocy prawa. Naczelny Sąd Administracyjny, postanowieniem z 21 listopada 2018 r., II GOK 2/18, wydanym w sprawie z odwołań od uchwały KRS z 28 sierpnia 2018 r., nr 330/2018, w przedmiocie przedstawienia (nieprzedstawienia) wniosków o powołanie do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego, w związku z wnioskiem Prokuratora Generalnego o umorzenie tych postępowań, wystąpił jednak z pytaniem prejudycjalnym do TSUE, a ten rozstrzygnął zagadnienie przedstawione przez NSA w wyroku z 22 marca 2021 r. (C-824/18, A.B. i inni przeciwko Krajowej Radzie Sądownictwa). W powołanym wyroku TSUE stwierdził, że w dążeniach do osiągnięcia standardu obsadzenia sądu osobami niezależnymi, można pominąć przepisy, które zmierzają do ograniczenia możliwości wniesienia odwołania od uchwał KRS (C-824/18, A.B. i inni przeciwko Krajowej Radzie Sądownictwa, pkt 158).

Wyrokami z 6 maja 2021 r., II GOK 2/18 i z 21 września 2021 r., II GOK 10/21, NSA m.in. uchylił uchwałę KRS nr 330/18 w części, która obejmowała rekomendację kandydatur do Izby Cywilnej SN i uchwałę KRS nr 331/18 w części, która obejmowała rekomendację kandydatur do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Także i to orzeczenie nie wpłynęło na zmianę oglądu własnej sytuacji przez osoby, które w wadliwej procedurze uzyskały nominacje sędziowskie w 2018 r. Istotne jest przy tym, że w zdecydowanej większości nie czują się współodpowiedzialne za sytuację, w której się znalazły, prezentując się albo jako ofiary systemu działającego bez ich woli i współpracy, albo jako ci, którym awans się po prostu należał i nie ma potrzeby tłumaczyć, za jakie zasługi i dlaczego. Osoby z tego grona, które wykazały się refleksją i oczekują działań sanacyjnych ustawodawcy (na to wskazują postawy Jacka Widło, Grzegorza Żmija) są narażone na – oględnie mówiąc – brak zrozumienia ich postawy i nieprzychylne komentarze.

W okresie od wejścia w życie ustawy z 2017 r. nowelizującej ustawę o KRS oraz ustawy z 2017 r. nowelizującej ustawę o SN, KRS nie był obsadzony w sposób wymagany przepisami Konstytucji, nie mógł zatem wykonywać przypisanych mu kompetencji, co Prezydent powinien był stwierdzić zanim wręczył nominacje sędziowskie wskazanym mu kandydatom. Odpowiedź na pytanie, czy osoby, które objęły urzędy sędziowskie w przytoczonych okolicznościach mogą wykonywać czynności jurysdykcyjne, wymaga stwierdzenia, że nie dochodzi przez to do naruszenia standardu bezstronności i niezależności sądu. Takiej oceny dokonał ETPCz w wyroku z 8 listopada 2021 r., Dolińska-Ficek i Ozimek v. Polska (skargi nr 49868/19 i 57511/19), w którym stwierdził, że sąd obsadzony przez osoby, które uzyskały nominacje w takim postępowaniu i okolicznościach, jak opisane wyżej, nie stanowi „sądu ustanowionego ustawą” w rozumieniu art. 6 ETPCz i na tym oparł wniosek, że przed Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego doszło do naruszenia prawa skarżących do sądu. W wyroku z 3 lutego 2022 r., Advance Pharma sp. z o.o. w Polsce v. Polska, nr 1469/20, ETPCz potwierdził to stanowisko w odniesieniu się do sędziów Sądu Najwyższego w Izbie Cywilnej.

Jak do tych orzeczeń odniosła się władza? Ostentacyjnie je zignorowała, a najczytelniejszym tego przykładem jest wręczanie przez Prezydenta kolejnych nominacji sędziowskich do Sądu Najwyższego 30 stycznia 2019 r., 4 maja 2020 r. i wreszcie 8 marca 2022 r. osobom przedstawionym mu we wnioskach wadliwie obsadzonej KRS. Żaden ośrodek mający inicjatywę ustawodawczą nie dążył i nie dąży do usunięcia sprzeczności z Konstytucją, jaką dotknięta jest procedura obsadzania KRS, tak samo jak nie zwraca uwagi na to, że owa sprzeczność prowadzi też do naruszenia standardów unijnych i konwencyjnych oraz że będzie wiązać się z wypłacaniem świadczeń, które stronom skarżącym Polskę za naruszenie art. 6 EKOPCz przyzna ETPCz.

Nawet koniec kadencji obsadzonej w 2017 r. KRS nie został wykorzystany do sanowania wad, w sposobie obsadzenia tego organu. Przeciwnie, 4 stycznia 2021 r. Marszałek Sejmu otwarła tak samo wadliwą jak w 2017 r. procedurę obsadzania KRS. Wolę kandydowania na miejsca w tym organie zgłosili w większości ci sami co w 2017 r. sędziowie. Możemy mieć zatem pewność, że wskazania kandydatów na urząd sędziów będą dotknięte tymi samymi co poprzednio wadliwościami, a kolejne posiedzenia KRS zwoływane w celu wyłonienia tych kandydatów będą spektaklami o takiej samej jakości, jak te mające miejsce przez ostatnie pięć lat. KRS stała się organem zapewniającym spektakularne awanse z sądów rejonowych na najwyższe stanowiska w strukturze organizacyjnej wymiaru sprawiedliwości, w wielu przypadkach okazuje się, że awanse dotyczą osób z tego samego kręgu krewnych i znajomych, jeśli nie samego Ministra Sprawiedliwości, to osób z jego otoczenia albo wspierających formację polityczną, z której się wywodzi. Środowisko potrafi ocenić kompetencje, jakimi te osoby się wykazują, ale już niekoniecznie potrafią je ocenić obywatele, którzy stykają się z nominatami ze wskazania KRS. Na szkodę całej formacji zawodowej działają skandale z udziałem członków KRS, przy okazji których opinia publiczna dowiaduje się o ich przeszłych albo i obecnych związkach z Ministrem Sprawiedliwości.

Przykłady? Działanie słynnej farmy trolli. Znamienne, że członkowie KRS i pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości, będący bohaterami ujawnionych opinii publicznej faktów dotyczących – moim zdaniem – obrzydliwego organizowania hejtu na sędziów, których uważali za przeciwników, najpierw stanowo faktom tym zaprzeczali, a teraz, po wielu miesiącach, gdy jeden z grupy (Arkadiusz Cichocki) zdobył się na przyznanie i skruchę, milczą. Gorzej, że na ten temat milczą też zobowiązane do wyjaśnienia tych zdarzeń organy prokuratury nadzorowanej przez Ministra Sprawiedliwości.

Średniej wielkości państwo w Europie a obsada Sądu Najwyższego jedna z największych na świecie - kto bogatemu zabroni?

Refleksja nad decyzjami ustawodawcy nie powinna pomijać uwarunkowań historycznych, które zaważyły na kształcie poszczególnych instytucji, zmianach, którym były poddawane w reakcji na potrzeby społeczne, ale i stosownie do celów, które za ich pomocą ustawodawca w danym momencie chciał zrealizować oraz możliwych do sformułowania w pewnej perspektywie czasowej wniosków co do tego, jak działały i jakie wywoływały skutki. Dotyczy to też Sądu Najwyższego, który w 2017 r. obchodził stulecie istnienia, rozpoczął bowiem działalność 1 września 1917 r., zorganizowany przez Departament Sprawiedliwości Tymczasowej Rady Stanu. Stanowiło to jeden z wielu wówczas czynników, które przybliżyły moment odzyskania przez Polskę niepodległości. Charakterystyczne, że w organizowanych z okazji jubileuszu Sądu Najwyższego wydarzeniach w 2017 r. przedstawiciele władzy właściwie nie uczestniczyli.

Arkadiusz Bereza w przygotowanym z okazji jubileuszu opracowaniu „Sąd Najwyższy 1917-2017. Prezesi, Sędziowie, Prokuratorzy Sądu Najwyższego” (Warszawa 2017) przedstawił historię tego organu, jego problemy organizacyjne oraz kolejne wyzwania i zadania, które stały przed Sądem Najwyższym w ciągu minionych stu lat, jak i sylwetki osób, które go tworzyły i wpisały się w jego historię, nie tylko jako sędziowie. Jest to opracowanie niezwykle dokładne i rzetelne, a poniższe dane zostały podane na jego podstawie.

W zorganizowanym w 1917 r. Sądzie Najwyższym działały dwie Izby – Cywilna i Karna, lecz szybko stworzona została Izba III, zajmująca się rozpoznawaniem spraw z byłego zaboru austriackiego, a zatem powstałych na gruncie odmiennego niż w d. Królestwie Polskim stanu prawnego i wymagających specjalnej o nim wiedzy. Na obsadę kadrową Sądu Najwyższego od 1 lipca 1918 r. składały się etaty Pierwszego Prezesa, Drugiego Prezesa i 10 sędziów. Na początku 1920 r. poza Pierwszym Prezesem i trzema Prezesami Izb, tworzyło go 32 sędziów. Kolejną utworzoną w Sądzie Najwyższym była Izba dla spraw z byłego zaboru pruskiego oraz spraw administracyjnych z byłego zaboru austriackiego. Skład osobowy sędziów powiększył się wówczas do 38, potem do 4 prezesów i 48 sędziów, a później jeszcze o 10 sędziów. Po unifikacji prawa Sąd Najwyższy dzielił się wyłącznie na Izby Cywilną i Karną, a inne sprawy (nie cywilne i karne) przekazane do jego kognicji należały do Izby oznaczonej w regulaminie tego Sądu (np. sprawy wyborcze – według § 54 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z 1 grudnia 1932 r. - Regulamin Sądu Najwyższego – należały do Izby Cywilnej, a według § 62 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z 5 maja 1947 r. - Regulamin Sądu Najwyższego – należały do Izby Karnej, przy czym „na okres trwania tych spraw kolegium administracyjne wyznaczało do pomocy odpowiednią ilość sędziów” z Izby Cywilnej lub z Izby Karnej).

W 1934 r. w Sądzie Najwyższym działał Pierwszy Prezes i dwóch wiceprezesów oraz 63 sędziów, w Izbie Cywilnej - 35 i w Izbie Karnej – 28, w 1939 r. - Pierwszy Prezes, dwóch wiceprezesów oraz 69 sędziów, w tym w Izbie Cywilnej - 39, w Izbie Karnej - 30.

Po wojnie struktura organizacyjna Sądu Najwyższego została stopniowo odbudowana. W 1943 r. składał się na nią Pierwszy Prezes, prezesi Izby Cywilnej i Karnej oraz sędziowie w Izbie Cywilnej – 23, a w 1947 r. – 24 oraz Izbie Karnej – 11, a w 1947 r. – 17. Pod koniec 1950 r. w Sądzie Najwyższym orzekało 40 sędziów, na początku 1953 r. w Izbie Cywilnej – prezes i 29 sędziów, w Izbie Karnej – prezes i 16 sędziów, na początku 1959 r. w Izbie Cywilnej – prezes i 39 sędziów, w Izbie Karnej – prezes i 43 sędziów.

Na mocy Konstytucji PRL z 1952 r. obsadzanie stanowisk sędziów w Sądzie Najwyższym zostało oparte na zasadzie kadencyjności. Sędziów wybierała Rada Państwa na 5 lat, co w szczegółach regulowała ustawa z 15 lutego 1962 r. o Sądzie Najwyższym. Na mocy tej ustawy zorganizowane zostały kolejne – poza Cywilną i Karną – Izby w Sądzie Najwyższym, a mianowicie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych (III) oraz Wojskowa (IV), a do czasu powołania z dniem 1 września 1980 r. odrębnego pionu sądownictwa administracyjnego, Izba Cywilna stała się Izbą Cywilną i Administracyjną. Ta sama ustawa wprowadziła podział wszystkich Izb w Sądzie Najwyższym na wydziały. Podział na Izby i zasady obsadzania stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym zostały utrzymane w ustawie z 20 września 1984 r. o Sądzie Najwyższym do czasu jej nowelizacji w związku z transformacją ustrojową w 1990 r.

Obsada kadrowa w poszczególnych Izbach Sądu Najwyższego przez całe lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte systematycznie się powiększała, w kadencji 1982-1987 tworzyli ją – Pierwszy Prezes, prezesi Izb oraz w Izbach Cywilnej – 25 sędziów, w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – 18 sędziów, w Izbie Karnej – 47 sędziów, w Izbie Wojskowej – 14 sędziów (łącznie 115 sędziów), w kadencji 1987-1990 – Pierwszy Prezes, w Izbach Cywilnej i Administracyjnej – 28 sędziów, w Izbie Pracy Ubezpieczeń Społecznych – 16 sędziów, w Izbie Karnej – 51 sędziów, w Izbie Wojskowej – 17 sędziów (łącznie 118 sędziów). Kadencja sędziów Sądu Najwyższego rozpoczęta w 1987 r., została zakończona 30 czerwca 1990 r. ustawą z 20 grudnia 1989 r. Wówczas, wraz ze zmianą ustrojową, dokonała się przebudowa Sądu Najwyższego w celu zracjonalizowania jego struktury organizacyjnej i obsady sędziowskiej. Wbrew powszechnemu obecnie przekazowi, w odbudowanym w 1990 r. Sądzie Najwyższym nie znalazło miejsca 80% sędziów zasiadających w nim w kadencji rozpoczętej w 1987 r.

W 1990 r. przyjęto podział na Izby oraz określono taką ich obsadę kadrową, która zapewniłaby możliwość opanowania – stosownie do ówczesnych rozwiązań proceduralnych – prognozowanego wpływu spraw ale też jednolitość orzecznictwa, o którą niezwykle trudno w nadmiernie rozbudowanych strukturach organizacyjnych. Sąd Najwyższy miał liczyć 5 Prezesów, w tym Pierwszego, oraz w Izbach Cywilnej – 24 sędziów, w Administracyjnej Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – 16 sędziów, w Izbie Karnej – 20 sędziów, w Izbie Wojskowej – 13 sędziów (faktycznie obsadzono w IC – 23 stanowiska, w IAPUS – 13 stanowisk, w IK- 13 stanowisk, w IW – 10 stanowisk, gdyż tylko tylu kandydatów na urząd sędziego z dawnego składu Sądu i nowych przeszło pozytywnie przez procedury weryfikacyjne).

Zarządzeniem Prezydenta RP z 13 lutego 1996 r. ustalono liczbę sędziów i Prezesów SN na 85, ale 17 października 1997 r., w chwili wejścia w życie Konstytucji, poza Pierwszym Prezesem i 4 Prezesami Izb w SN orzekało łącznie 79 sędziów. Według ustawy z 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym liczbę stanowisk sędziowskich ustalał rozporządzeniem Prezydent. Obejmowała ona Pierwszego Prezesa, 4 prezesów Izb i 80 sędziów (w Izbach Cywilnej – 28, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych – 17, Karnej – 24, Wojskowej – 11). Według rozporządzenia Prezydenta RP z 18 marca 2005 r. – skład Sądu Najwyższego tworzyło 90 osób, w tym 5 prezesów, a w 2013 r. – 87 osób.

Analiza obsady stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym pokazała, że przez całe lata, aż do 1990 r. i dokonanej wówczas zmiany ustrojowej, liczba sędziów w poszczególnych Izbach Sądu Najwyższego stopniowo się zwiększała. W 1990 r. zauważono jednak, że trzeba temu procesowi postawić tamę i zracjonalizować obsadę stanowisk sędziowskich w SN, tak z uwagi na koszty jego funkcjonowania, jak i dlatego, że w nadmiernie rozbudowanej strukturze trudno właściwą komunikację i o jednolitość orzecznictwa, a i prestiż organów nadmiernie obsadzonych spada.

Maksymalna obsada sędziowska Sądu Najwyższego tuż przed transformacją ustrojową z 1990 r. to 118 sędziów. W 1990 r. liczbę tę zmniejszono do 73 osób łącznie z prezesami. W ustawie o SN z 2017 r. obsada sędziów określona została na liczbę nie mniejszą niż 120 (art. 4). Jednocześnie ustawodawca (art. 4 ustawy o SN) postanowił, że to Prezydent RP, po zasięgnięciu opinii Kolegium Sądu Najwyższego, określi, w drodze rozporządzenia, regulamin Sądu Najwyższego, w którym ustali liczbę stanowisk sędziego Sądu Najwyższego nie mniejszą niż 120, w tym ich liczbę w poszczególnych izbach, wewnętrzną organizację Sądu Najwyższego, biorąc pod uwagę konieczność zapewnienia sprawnego funkcjonowania Sądu Najwyższego, jego izb i organów, specyfikę postępowań prowadzonych przed Sądem Najwyższym, w tym postępowań dyscyplinarnych, oraz liczbę i rodzaj rozpoznawanych spraw.

Prezydent wykonał tę delegację i w rozporządzeniu z 29 marca 2018 r. – Regulamin Sądu Najwyższego ustalił liczę stanowisk sędziowskich na 120, jednak już po kilkunastu miesiącach obowiązywania regulaminu postanowił zwiększyć liczbę stanowisk, co tłumaczył dążeniem do usprawnienia pracy Sądu Najwyższego w związku ze stwierdzeniem znacznego obciążenia sprawami. Przed znowelizowaniem regulaminu, zgodnie z § 4 ustawy o SN z 2017 r., Prezydent zwrócił się do Kolegium SN o zaopiniowanie propozycji zwiększenia liczby etatów sędziowskich w SN. Na posiedzeniu 21 maja 2019 r. Kolegium SN zaopiniowało ten wniosek negatywnie, zauważając, że Sądzie Najwyższym faktycznie nieobsadzonych pozostaje 12 stanowisk sędziowskich, a na zaprzysiężenie oczekuje pięciu kandydatów na urząd sędziego Sądu Najwyższego przedstawionych Prezydentowi przez KRS (uchwały nr 312/2017 z 30 listopada 2017 r., nr 1112/2017 r. z 27 listopada 2017 r, nr 1111/2017 r. z 27 listopada 2017 r., nr 58/2018 z 26 lutego 2018 r.). Deklarowana potrzeba usprawnienia postępowania przed Sądem Najwyższym może być zatem zaspokojona bez zmiany liczby stanowisk sędziowskich.

Kolegium SN podkreśliło w uzasadnieniu uchwały, że rola Sądu Najwyższego oraz charakter rozpoznawanych przezeń spraw przemawia za utrzymaniem liczby sędziów na stosunkowo niewysokim poziomie ze względu na konieczność dbałości o jednolitość orzecznictwa. Wraz ze wzrostem liczby sędziów, wzrasta ryzyko rozbieżności. To z kolei prowadzi do destabilizacji stosunków prawnych oraz zmniejszania zaufania do wymiaru sprawiedliwości. Z odwołaniem się do wyników analiz przeprowadzonych w Biurze Studiów i Analiz, Kolegium SN wskazało, że proponowane zwiększenie liczby sędziów Sądu Najwyższego do 125 sprawi, że polski Sąd Najwyższy stanie się jednym z największych na świecie, że nadmierne rozbudowanie najwyższych instancji sądowych jest krytytkowane, gdyż wprost wskazuje się, iż prowadzi nieuchronnie do istotnych rozbieżności w orzecznictwie. Liczba sędziów sądów najwyższych w znacznie większych od Polski krajach wyjątkowo przekracza 100, a zwykle jest o połowę mniejsza.

Niezależnie od negatywnej opinii Kolegium SN, Prezydent rozporządzeniem z 3 czerwca 2019 r. (poz. 1049) zmienił regulamin SN i ustalił liczbę stanowisk sędziego w Sądzie Najwyższym na 125, w tym w Izbach Cywilnej – 36, w Karnej – 31, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – 22, w Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – 20, Dyscyplinarnej – 16 (§ 39). Taki jest stan obecny. Nieobsadzone od kilku lat pozostają jednak stanowiska sędziowskie w Izbie Cywilnej, podczas gdy w Izbie Dyscyplinarnej wzmocnienie kadrowe o 6 osób miało miejsce pomiędzy kolejnymi terminami posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN wyznaczonego w celu wyboru Pierwszego Prezesa SN. Pozwoliło to sędziom Izby Dyscyplinarnej na następny dzień po odebraniu powołań wziąć udział w wyborach Pierwszego Prezesa SN… Ile polski podatnik wydał i wydaje na osiągnięcie celów wyborczych w Sądzie Najwyższym?

Prezydent postrzega uprawnienie do mianowania sędziów jako akt, którego wykonanie nie tylko nie wymaga kontrasygnaty Prezesa RM, ale nadto jeszcze jako akt pozostający poza jakąkolwiek kontrolą. O takim podejściu świadczy to, że przez cztery lata ani pozytywnie, ani negatywnie nie odniósł się do wniosku Krajowej Rady Sądownictwa działającej w składzie sprzed 2018 r. o mianowanie czterech kandydatów na sędziów Izby Cywilnej SN, którzy pomyślnie przeszli procedurę konkursową. Dopiero zaskarżenie przez te osoby milczenia w ich sprawach do ETPCz skłoniło Prezydenta do doręczenia tym kandydatom oświadczeń, że nie zostaną mianowani na urzędy sędziów Sądu Najwyższego, bez wyjaśnienia im jednak przyczyn takiej decyzji. Nie wiadomo czym kieruje się Prezydent RP odmawiając nominacji sędziowskich osobom, które pomyślnie przeszły procedury weryfikacji ich kandydatur do pełnienia urzędu sędziów SN, czy decyzja ta zależy od humoru Prezydenta, a jeśli nie, to kto i w jakim trybie zbiera dla Prezydenta RP informacje niezbędne mu do podjęcia decyzji o mianowaniu konkretnej osoby sędzią Sądu Najwyższego.

Organizacja Sądu Najwyższego - może problem nie byłyby tak bulwersujący, gdyby Prezydent 8 marca 2022 r. nie powołał kolejnego sędziego do Izby, która między wyborami nie ma co robić…

W ustawie o Sądzie Najwyższym z 2017 r. ustawodawca zdecydował o jego podziale na pięć Izb. To nowość w historii Sądu Najwyższego.

Konieczność wyodrębnienia w Sądzie Najwyższym Izby Cywilnej i Karnej nie budzi wątpliwości ze względów merytorycznych (materialnoprawne i proceduralne różnice między sprawami cywilnymi i karnymi) oraz historycznych.

Od lat najczęstszym zmianom podlegała właściwość Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, za czym szły także zmiany nazwy tej Izby. Na gruncie ustawy z 20 września 1984 r. znowelizowanej w 1990 r. i wydanego w oparciu o jej nowe brzmienie rozporządzenia Prezydenta z 29 marca 1991 r. w sprawie organizacji i wewnętrznego postępowania SN, w zakresie właściwości Izby Administracyjnej, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych pozostawały sprawy ze stosunku pracy i ubezpieczeń społecznych, w tym sprawy poddane orzecznictwu na podstawie przepisów ustaw o związkach zawodowych, społeczno-zawodowych organizacjach rolników, prawo o adwokaturze, o stowarzyszeniach oraz przepisów prawa wyborczego. W okresie obowiązywania ustawy o SN z 2002 r. do właściwości Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych – zgodnie z regulaminem SN uchwalonym 1 grudnia 2003 r. przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego – należały sprawy z zakresu prawa pracy, ubezpieczeń społecznych i sprawy publiczne, w tym sprawy z zakresu ochrony konkurencji, regulacji energetyki, telekomunikacji i transportu kolejowego oraz sprawy, w których złożono odwołanie od decyzji Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także sprawy o roszczenia twórców wynalazków, wzorów użytkowych i przemysłowych oraz topografii układów scalonych o wynagrodzenie, jak również sprawy rejestrowe, z wyłączeniem rejestracji przedsiębiorców i rejestracji zastawów oraz także skargi dotyczące przewlekłości postępowania w tych sprawach przed sądem apelacyjnym oraz skargi dotyczące przewlekłości postępowania przed sądem apelacyjnym i przed Sądem Najwyższym. W strukturze wpływu do Izby przeważały sprawy z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, a pozostałe sprawy pozostające we właściwości tej Izby stanowiły w nim tylko margines. Izba doskonale radziła sobie z opanowaniem wpływu, chociaż okresowo - w czasie wyborczym - był on większy.

Ustawa o Sądzie Najwyższym z 2017 r. w zasadzie nie wpłynęła na zakres właściwości Izby Cywilnej i Karnej Sądu Najwyższego (art. 23 i 24). Izba Administracyjna, Pracy i Spraw Publicznych na mocy tej ustawy została przekształcona w Izbę Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych, w zakresie właściwości której pozostają sprawy z zakresu prawa pracy, ubezpieczeń społecznych, sprawy o roszczenia twórców wynalazków, wzorów użytkowych i przemysłowych oraz topografii układów scalonych o wynagrodzenie, sprawy rejestrowe, z wyłączeniem spraw dotyczących rejestracji przedsiębiorców i rejestracji zastawów (art. 25).

Do zakresu właściwości utworzonej ustawą o SN z 2017 r. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych włączone zostało rozpatrywanie skarg nadzwyczajnych, rozpoznawanie protestów wyborczych i protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego oraz stwierdzanie ważności wyborów i referendum, inne sprawy z zakresu prawa publicznego, w tym sprawy z zakresu ochrony konkurencji, regulacji energetyki, telekomunikacji i transportu kolejowego oraz sprawy, w których złożono odwołanie od decyzji Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także skargi dotyczące przewlekłości postępowania przed sądami powszechnymi i wojskowymi oraz Sądem Najwyższym.

Wyłączenie z zakresu właściwości Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych pewnych kategorii spraw budzi wątpliwości, tak samo jak cele, które przyświecały ustawodawcy, gdy dokonał tej zmiany w organizacji SN.

Przed reorganizacją wpływ przekazanych do właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych spraw regulacyjnych i innych publicznych był niewielki. Ich przekazanie nie odciążyło Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Liczniejsze sprawy ze skarg na przewlekłość postępowania są proste pod względem faktycznym i prawnym. Ich przekazanie Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie odciążyło Izby Pracy. W zakresie właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych znalazło się za to rozpoznawanie skarg nadzwyczajnych, czyli nowego środka prawnego wprowadzonego ustawą o SN z 2017 r., którym zaskarżalne są orzeczenia wydane w sprawach cywilnych, karnych oraz pracy i ubezpieczeń społecznych. Okazuje się zatem, że­ w zakres właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych wchodzą sprawy cywilne, karne, pracy i ubezpieczeń społecznych, a zatem jej właściwość dubluje się w istotnym zakresie z właściwością tych Izb, ale nadto jeszcze obejmuje – wyłączone z zakresu właściwości Izby Administracyjnej, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – sprawy dotyczące ważności wyborów i sprawy administracyjne.

Różne kategorie spraw we właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych wskazywałyby na jej znaczne obciążenie. Tak samo jak duża liczba sędziów, którzy według rozporządzenia Prezydenta RP - regulamin Sądu Najwyższego mają tworzyć obsadę kadrową tej Izby (22 stanowiska). Nic bardziej mylnego. W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w zasadzie nie ma co robić. Sędziowie tej Izby mogą się natomiast wykazać w czasie wyborów. Już zresztą przeszli chrzest bojowy po wyborach prezydenckich przeprowadzonych w sposób, który jeszcze mamy w pamięci, o czym dumnie donosi Pani Prezes tej Izby w wywiadzie z otwierającym jej drugą kadencję. Pani Prezes może tego nie pamiętać, bo sędzią SN i Prezesem Izby jest od 2018 r., i dlatego przypomnę, że sędziowie Izby Pracy, Ubezpieczeń i Spraw Publicznych załatwiali sprawy wyborcze w toku bieżącej pracy, nie czyniąc z tego żadnej sensacji i nie twierdząc, że te akurat sprawy stanowią ich rację bytu w Sądzie Najwyższym. Załatwiali zresztą także wszystkie inne sprawy, które wydzielone zostały dla Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. To, że po wyborach prezydenckich przeprowadzonych w 2020 r. do Sądu Najwyższego wpłynęło dużo protestów jest zasługą tych, którzy w ten a nie inny sposób wybory te przeprowadzili. Nie był to jednak rekord. Rekord pobiła kilkanaście lat temu Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Różnica polega na tym, że po rozpoznaniu protestów wyborczych sędziowie tej Izby wracali do odsuniętych na chwilę pozostałych spraw, a nie udawali się na w swoim mniemaniu zasłużony odpoczynek w oczekiwaniu na kolejne wybory.

Referaty sędziów w Izbie kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych znacząco odbiegają od referatów sędziów w Izbach Cywilnej, Karnej, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, liczą bowiem po kilka, kilkanaście spraw, gdy referat sędziego w Izbie Cywilnej to obecnie około 170-190 spraw. Rzucające się oczy problemy z nierównym obciążeniem pracą w Izbach Sądu Najwyższego sprawiły, że od jakiegoś czasu w tej sprawie korespondowałam z Panią Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego. W odpowiedziach powracał wątek wyborów oraz skądinąd prawdziwa konstatacja, że o liczbie stanowisk sędziowskich w Izbach decyduje w rozporządzeniu Prezydent, a nie Pierwszy Prezes SN. Wydaje się jednak, że jakiś przepływ informacji między tymi osobami powinien istnieć. Stanowiska sędziowskie kosztują i powinno się je tworzyć w miarę rzeczywistych potrzeb.

Pani Pierwsza Prezes SN, jak deklaruje, na te nierówne obciążenia próbuje reagować delegowaniem sędziów z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych do Izby Cywilnej SN. Takie (nieliczne) delegacje miały miejsce. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy okazało się, że Prezydent 8 marca 2022 r. wręczył nominację sędziowską do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych pani Elżbiecie Karskiej. Wpływ spraw do tej Izby wcale się nie zwiększył, ale przed nami kolejne wybory, na które można poczekać…

Od zorganizowania Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ustawodawca poszerzył zakres kognicji tej Izby tylko o jedną kategorię spraw. Na mocy ustawy z 20 grudnia 2019 r., zwanej powszechnie kagańcową, zakresem właściwości tej Izby objęte zostało rozpoznawanie wniosków lub oświadczeń dotyczących wyłączenia sędziego albo o oznaczenie sądu, przed którym ma się toczyć postępowanie, obejmujących zarzut braku niezależności sądu lub braku niezawisłości sędziego. Paradoks polega na tym, że zarzut powyższy z odwołaniem się do uchwały trzech połączonych Izb Sądu Najwyższego, TSUE i ETPCz postawić można każdemu sędziemu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, gdyż wszyscy sędziowie tej Izby objęli urzędy po przeprowadzeniu tak samo wadliwego postępowania, co potwierdził ETPCz w wyroku z 8 listopada 2021 r. w sprawie Dolińska-Ficek i Ozimek v. Polska (skargi nr 49868/19 i 57511/19).

Widocznie Prezydent, wzmacniając etatowo Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, przewiduje gwałtowny wzrost wpływu wniosków zarzucających brak niezależności sądu orzekającego w sprawie, które trzeba będzie – na mocy ustawy kagańcowej – masowo pozostawiać bez rozpoznania.

Zadania Izby Dyscyplinarnej - kto policzy zmarnowane na ten cel środki publiczne?

Ustawa o SN z 2017 r. nie jest – wbrew przekazowi towarzyszącemu jej uchwaleniu – pierwszym aktem normatywnym przewidującym odpowiedzialność dyscyplinarną osób wykonujących zawody prawnicze, a w szczególności sędziów. Jest natomiast aktem, który niezwykle podniósł społeczne koszty rozpoznawania spraw dyscyplinarnych.

Sprawy dyscyplinarne to sprawy dotyczące odpowiedzialności za naruszenie obowiązków ciążących na osobach wykonujących niektóre zawody. Ich rozpoznanie wymaga podjęcia przez sąd pierwszej i drugiej instancji czynności dowodowych zmierzających do ustalenia stanu faktycznego podlegającego ocenie w świetle pragmatyk zawodowych, jednak rodzaj czynu, ze względu na zarzucenie którego obwinionemu sprawy te się toczą, czyni je sprawami nie bardziej skomplikowanymi prawnie i faktycznie niż sprawy o wykroczenia lub występki zagrożone najniższymi karami, których rozpoznawanie leży w gestii sądów rejonowych. Z rzeczywistymi problemami prawymi w tych sprawach sądy mają do czynienia niezwykle rzadko.

Przedstawiciele wszystkich zawodów prawniczych podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej od momentu uchwalenia ustaw regulujących zasady wykonywania tych zawodów. Gdy chodzi o odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów, w tym sędziów Sądu Najwyższego, to przewidywały ją już dekret z 18 lipca 1917 r. i następnie dekret z 1919 r. Na mocy tych dekretów Sąd Najwyższy rozpoznawał sprawy dyscyplinarne sędziów. Regulację tę rozwinął prawodawca w art. 137 Prawa o ustroju sądów powszechnych z 1928 r., w którym określił, które sądy są właściwe w poszczególnych kategoriach spraw dyscyplinarnych. Sędziowie Sądu Najwyższego na mocy tej ustawy tworzyli sąd dyscyplinarny wyższy, orzekający w pierwszej instancji w trójkowym składzie w sprawach przeciw sędziom, zajmującym stanowiska w sądach apelacyjnych i Sądzie Najwyższym, tudzież w drugiej instancji w sprawach rozpoznanych przez sąd dyscyplinarny okręgu apelacyjnego oraz Najwyższy Sąd Dyscyplinarny, orzekający w drugiej instancji w składzie pięciu sędziów w sprawach rozpoznanych w pierwszej instancji przez sąd dyscyplinarny wyższy.

Po zmianie Prawa o ustroju sądów powszechnych z 1928 r. dokonanej po wojnie, sędziowie Sądu Najwyższego tworzyli Sąd Dyscyplinarny Wyższy, orzekający w pierwszej instancji w składzie trzech w sprawach przeciw sędziom zajmującym stanowiska w sądach wojewódzkich, tudzież w drugiej instancji w sprawach rozpoznanych przez sąd dyscyplinarny okręgu wojewódzkiego oraz Najwyższy Sąd Dyscyplinarny, orzekający w drugiej instancji w składzie pięciu w sprawach rozpoznanych w pierwszej instancji przez Sąd Dyscyplinarny Wyższy. W ustawie o SN z 1962 r. ustawodawca postanowił, że do orzekania w sprawach dyscyplinarnych sędziów Sądu Najwyższego powołane są w pierwszej instancji Sąd Dyscyplinarny Wyższy, który orzeka w składzie trzech sędziów Sądu Najwyższego, w drugiej instancji Najwyższy Sąd Dyscyplinarny, który orzeka w składzie pięciu sędziów Sądu Najwyższego.

W ustawie o SN z 1984 r. ustawodawca postanowił, że do orzekania w sprawach dyscyplinarnych sędziów Sądu Najwyższego powołane są w pierwszej instancji - Wyższy Sąd Dyscyplinarny, który orzeka w składzie trzech sędziów Sądu Najwyższego, a w drugiej instancji - Najwyższy Sąd Dyscyplinarny, który orzeka w składzie pięciu sędziów Sądu Najwyższego. Tak samo w ustawie o SN z 2002 r.

Żadna z obowiązujących do 2017 r. ustaw o SN nie przewidywała osobnego korpusu sędziów Sądu Najwyższego powołanego do rozpoznawania spraw dyscyplinarnych. Przedmiot postępowania w tych sprawach i ich nieskomplikowany prawnie charakter sprawiają, że jest w stanie je rozpoznać sędzia o każdej specjalizacji, jednak konieczność stosowania procedury karnej w toku postępowania w sprawie w naturalny sposób predestynuje do kierowania postępowaniem sędziów orzekających w Izbie Karnej. Te właściwości spraw dyscyplinarnych pozostających we właściwości Sądu Najwyższego uwzględniały kolejne regulacje obowiązujące przed 2017 r. Przed wejściem w życie ustawy o SN z 2017 r. na początku każdego roku losowane były składy sędziów Sądu Najwyższego, działające pod przewodnictwem sędziego z Izby Karnej i tym składom przypadały kolejno wpływające sprawy dyscyplinarne. Orzekanie w tych sprawach odbywało się w ramach zakresu obowiązków sędziego. Postępowanie w sprawach dyscyplinarnych było jawne, transparentne. Podatników nie kosztowało ono ani złotówki więcej. Orzecznictwo dyscyplinarne Sądu Najwyższego jest publicznie dostępne, gdyż ogłaszano je w ukazujących się cyklicznie zbiorach orzeczeń.

Według ustawy o SN z 2017 r. (art. 27) do właściwości Izby Dyscyplinarnej należą sprawy: 1) dyscyplinarne: a) sędziów Sądu Najwyższego, b) rozpatrywane przez Sąd Najwyższy w związku z postępowaniami dyscyplinarnymi prowadzonymi na podstawie ustaw: - Prawo o adwokaturze, o radcach prawnych, - Prawo o notariacie, - Prawo o ustroju sądów wojskowych, - o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, - Prawo o ustroju sądów powszechnych, - Prawo o prokuraturze, - o komornikach sądowych; 1a) o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej lub tymczasowe aresztowanie sędziów, asesorów sądowych, prokuratorów i asesorów prokuratury; 2) z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych dotyczące sędziów Sądu Najwyższego; 3) z zakresu przeniesienia sędziego Sądu Najwyższego w stan spoczynku.

Nie sposób znaleźć racjonalne argumenty tłumaczące rozwiązania przyjęte w ustawie o SN z 2017 r., zarówno jeżeli chodzi o miejsce Izby Dyscyplinarnej w strukturze Sądu Najwyższego, jak i zakres zadań oraz jej obsadę. Według rozporządzenia Prezydenta - regulamin Sądu Najwyższego w Izbie Dyscyplinarnej ma orzekać 16 sędziów. Jako retoryczne proszę potraktować pytanie, czy racjonalne jest utrzymywanie Izby SN, której sędziowie za wynagrodzeniem wynoszącym 140% wynagrodzenia pozostałych sędziów SN, w swoich referatach mają po parę spraw, o nieznacznym stopniu skomplikowania faktycznego i prawnego, spraw, które przed utworzeniem Izby Dyscyplinarnej z powodzeniem i sprawnie załatwiały składy losowane spośród wszystkich sędziów Sądu Najwyższego.

O tym, że sędziowie w Izbie Dyscyplinarnej nie przepracowują się świadczy najlepiej to, że bez szkody dla wyników pracy tej Izby można ich przenieść do pracy w innych Izbach Sądu Najwyższego. Sędzia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego Mariusz Łodko, został przez Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego wyznaczony do orzekania w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego, w której objął funkcję Przewodniczącego Wydziału III. Sędzia Marusz Łodko jest cywilistą, ale swoją kandydaturę zgłosił w konkursie na stanowisko w Izbie Dyscyplinarnej. Konkurował zatem nie z cywilistami, lecz z osobami deklarującymi, że mają predyspozycje do rozpoznawania takich spraw, jakimi zajmuje się Izba Dyscyplinarna. Znalazł się jednak w Izbie Cywilnej na mocy decyzji Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego.

Art. 35 § 3 ustawy o SN z 2017 r. przewiduje podstawę do tego, by Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego wyznaczyła sędziego za jego zgodą do orzekania na czas oznaczony w innej Izbie niż ta, do której uzyskał mianowanie. Czas takiego wyznaczenia następującego za zgodą sędziego nie jest oznaczony. Stosownie tego przepisu pozwala nie tylko ominąć procedurę konkursową przy naborze na etaty w izbach Sądu Najwyższego, ale też znaleźć poza konkursami „bezpieczny port” dla sędziów z Izby Dyscyplinarnej, której status jest kwestionowany.

Trzeba jednak zauważyć, że przedstawione obecnie projekty ustaw naprawczych dotyczących Sądu Najwyższego zmierzają nie do czego innego, lecz do znalezienia „bezpiecznego portu” dla osób, które objęły urzędy sędziów Sądu Najwyższego w wadliwej procedurze, zakładają bowiem, że będą czynne w Sądzie Najwyższym, a co najwyżej zmieni się szyld, pod którym działają. Z drugiej strony bulwersuje alternatywny pomysł przeniesienia sędziów tej Izby w stan spoczynku, czy choćby otwarcia ku temu drogi, gdyż zwykle deklarują, że nie zawinili temu, iż zostali powołani w wadliwej procedurze. Przyzwoitość wymaga zatem, by umożliwić im zgłoszenie się do konkursu przeprowadzonego przez KRS obsadzoną zgodnie z Konstytucją i do tej Izby (poza zniesioną dyscyplinarną), w której chcieliby wykonywać obowiązki.

Żaden organ państwa nie może działać bez zaplecza osobowego i rzeczowego. Sąd Najwyższy długi czas miał problemy z siedzibą. Ostatecznie powstała w Kompleksie Urbanistycznym Wymiaru Sprawiedliwości w Warszawie przy Pl. Krasińskich 2/4/6, ale przewidziana została na taką na nie inną, uzasadnioną ze względu na charakter spraw, liczbę Izb i sędziów stanowiących ich obsadę. Podjęciu przez ustawodawcę decyzji o zmianach w strukturze organizacyjnej Sąd Najwyższego nie towarzyszyła żadna refleksja, gdzie fizycznie mają pomieścić się stworzone przez niego dodatkowe Izby i ludzie, którzy znajdą w nich zatrudnienie. Reorganizacja Sądu Najwyższego przeprowadzona w 2017 r. miała swoją liczoną w milionach cenę.

Decyzje o wzmocnieniach kadrowych znacząco wpływają na koszty działania Sądu Najwyższego, a racjonalność tych wydatków jest wątpliwa, gdy chodzi o Izby mające najmniejsze obciążenie pracą. Trzeba zwrócić uwagę, że Izbie Dyscyplinarnej, liczącej obecnie 11 osób (wcześniej - 13), których obciążenie sprawami jest wręcz symboliczne, została przyznana taka autonomia w strukturze Sądu Najwyższego, że dla obsługi tychże 11 osób działa, można powiedzieć, równoległy do obsługujących wszystkie pozostałe Izby Sądu Najwyższego zespół urzędników i pracowników technicznych. Nie jest to kwestia przyjęcia złej praktyki w działaniu, lecz wykonania postanowień ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 r. i ustalonego przez Prezydenta regulaminu Sądu Najwyższego. Te akty normatywne przewidują, że obok Kancelarii Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, w skład której wchodzi Biuro Administracyjne, Biuro Finansowe, Biuro Gospodarcze, Biuro Informatyki, Biuro Kadr, Biuro Organizacyjne, Biblioteka Sądu Najwyższego i komórka do spraw ochrony informacji niejawnych (§ 42, 44, 45-53), działa Kancelaria Prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą Izby Dyscyplinarnej, w skład której wchodzi Biuro Finansowe, Biuro Gospodarcze, Biuro Kadr, Biuro Organizacyjne (§ 56), a Biura te mogą dzielić się na zespoły. Pracami Biura kieruje dyrektor (§ 61). Dyrektor jest w stanie zrealizować się w tej funkcji, jeśli ma choćby jednego podwładnego. W efekcie 11 sędziów Izby Dyscyplinarnej (docelowo – 16) obsługuje 35 osób zatrudnionych w Kancelarii tej Izby, z tendencją wzrostową. Budżet Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego na 2021 r., przy zaplanowanej na ten rok liczbie spraw rozpoznanych przez tę Izbę wynoszącej 200 (!), zamykał się kwotą 23 mln. Jest to kwota wyższa o 2% od przewidzianej na działanie tej Izby w 2020 r., ale jej zorganizowanie kosztowało budżet 30 mln.

Pomijając omówione wyżej kwestie zbędności utworzenia Izby Dyscyplinarnej jako wyodrębnionej w strukturze organizacyjnej Sądu Najwyższego komórki organizacyjnej, gdyż jej stworzenia nie uzasadniała ani liczba, ani stopień skomplikowania spraw przekazanych do właściwości tej Izby, a wcześniej rozpoznawanych przez sędziów Izby Cywilnej, Karnej, Administracyjnej Pracy i Spraw Publicznych w zakresie ich obowiązków służbowych, za absolutnie niezasadne i powodujące ogromne i zbędne koszty społeczne trzeba uznać stworzenie dla 11 (czy choćby 16) sędziów osobnej Kancelarii, wymagającej miejsca (pomieszczenia w budynku), obsady kadrowej (liczniejszej niż obsada Izby) i generującej niebagatelne koszty funkcjonowania.

Z § 6a regulaminu SN z 2018 r. wynika, że Prezes Izby Dyscyplinarnej może powołać Rzecznika Prasowego tej Izby, który będzie mu bezpośrednio podlegał. Do powołania Rzecznika Prasowego izby Dyscyplinarnej oczywiście doszło, przy czym o ile potrzebę zatrudnienia na tym stanowisku innej osoby niż Rzecznik Prasowy SN można było tłumaczyć odmienną wizją realizacji zadań rzecznika prasowego, o tyle po wyborze Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i zmianie na stanowisku Rzecznika tego Sądu bardzo wątpliwe jest zatrudnianie Rzecznika Prasowego Izby z najmniejszym wpływem spraw i o najmniejszym stopniu skomplikowania prawnego.

Te miliony wydatkowane na zorganizowanie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym to jednak nic w porównaniu z karami, które Polsce przyjdzie zapłacić w związku z ignorowaniem orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczącego tej Izby. Niedługo po rozpoczęciu przez nią działalności, bo postanowieniem z 8 kwietnia 2020 r., C-791/19 R, Komisja Europejska przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, TSUE (Wielka Izba) orzekł o zastosowaniu środków tymczasowych i zakazał rozpoznawania spraw przez Izbę Dyscyplinarną SN. W celu wykonania tego postanowienia Pierwsza Prezes SN Małgorzata Gersdorf wydała 20 kwietnia 2020 r. zarządzenie Nr 48/2020 zawieszające prawa Sądu Najwyższego - Izby Dyscyplinarnej w zakresie przyjmowania oraz do rozpoznawania wszystkich spraw należących do właściwości tej Izby. 5 maja 2020 r. pełniący obowiązki Pierwszego Prezesa SN Kamil Zaradkiewicz wydał zarządzenie Nr 55/2020, którym uchylił zarządzenie Nr 48/2020. Z powołaniem się na zarządzenie Nr 55/2020 Izba Dyscyplinarna SN przez wiele miesięcy nie orzekała wprawdzie w sprawach dyscyplinarnych sędziów, ale orzekała w sprawach o uchylenie sędziowskich immunitetów. Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska oraz Prezes Izby Dyscyplinarnej, mimo zwracania uwagi na nieprawidłowość tej praktyki, deklarowali, że mieści się ona w granicach postanowienia TSUE z 8 kwietnia 2020 r. i jest wyrazem podporządkowania się mu oraz jego wykonaniem.

W postanowieniu z 14 lipca 2021 r., C-204/21 R, Wiceprezes TSUE zobowiązała Rzeczpospolitą Polską, natychmiast i do czasu wydania wyroku kończącego postępowanie, (między innymi) do zawieszenia stosowania przepisów, na podstawie których Izba Dyscyplinarna SN jest właściwa do orzekania w sprawach o uchylenie immunitetów sędziów i asesorów sądowych oraz do zawieszenia skutków uchwał wydanych już na podstawie tych przepisów.

Wyrokiem z dnia 15 lipca 2021 r. w sprawie C-791/19, Komisja Europej­ska przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej (EU:C:2021:596) TSUE (Wielka Izba) orzekł o niezgodności z prawem unijnym polskich przepisów o sądownictwie dyscyplinarnym, w tym art. 3 pkt 5, art. 27 i art. 73 § 1 ustawy o SN z 2017 r., czyli przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej SN.

W reakcji na powołane orzeczenia TSUE Pierwsza Prezes SN oznajmiła publicznie, że jest głęboko przekonana, iż Izba Dyscyplinarna jest w pełni niezależna w sprawowaniu ustawowo jej przypisanej jurysdykcji, a sędziowie tej Izby są w pełni niezawiśli w orzekaniu. Równocześnie Pierwsza Prezes SN uchyliła zarządzenie z 8 kwietnia 2020 r., przez co usunęła przeszkody w orzekaniu przez Izbę Dyscyplinarną w całym, określonym w art. 27 ustawy o SN z 2017 r. zakresie właściwości tej Izby.

Powyższe oświadczenie i zarządzenia Pierwszej Prezes SN nie stanowią przejawu prawidłowego stosowania prawa, z Konstytucji RP (art. 91 ust. 2) wynika bowiem obowiązek bezpośredniego stosowania, z pierwszeństwem w przypadku kolizji z ustawami, prawa pierwotnego (traktatowego) Unii Europejskiej w brzmieniu ustalonym w orzecznictwie TSUE. W taki też sposób podlega wykonaniu wyrok TSUE z 15 lipca 2021 r. w sprawie C-791/19. Izba Dyscyplinarna nie jest niezależnym i bezstronnym sądem ustanowionym na mocy ustawy, a więc niedopuszczalne jest orzekanie przez tę Izbę w całym zakresie jej właściwości określonym w art. 27 ustawy o SN z 2017 r.

Niewiele się tym jednak przejmują zarówno Pierwsza Prezes SN, jak i sędziowie Izby Dyscyplinarnej, którzy w oczekiwaniu na uchwalenie ustawy naprawczej i w cieniu tragedii dziejącej się na Ukrainie, zintensyfikowali działalność orzeczniczą. W tej postawie wspiera ich Trybunał Konstytucyjny i politycy, którzy Izbę stworzyli i zadbali o jej obsadzenie, a którzy argumentują teraz, że skoro przyjmujemy uchodźców, to musimy dostać pieniądze, a nieco ten argument parafrazując - skoro przyjmujemy uchodźców, to możemy być państwem niepraworządnym.

Organy Sądu Najwyższego – czy istnieją jeszcze jakieś poza Prezesami?

Sąd Najwyższy to nie tylko sędziowie i Pierwszy (teraz Pierwsza) Prezes, ale i inne orany, których zadania są różne, lecz w założeniu komplementarne.

Już na mocy dekretu Rady Ministrów z 8 lutego 1919 r. w przedmiocie ustroju Sądu Najwyższego zaczął działać organ wewnętrzny Sądu Najwyższego - Zgromadzenie prezesów i sędziów, oceniający kandydatów na urząd sędziego Sądu Najwyższego i przekazujący swoje w tej kwestii opinie Ministrowi Sprawiedliwości. Prawo o ustroju sądów powszechnych z 1928 r. utrwaliło miejsce zgromadzenia ogólnego i kolegium Sądu Najwyższego, jako jego organów obok prezesów oraz przypisany tym organom zakres kompetencji. Te same organy Sądu Najwyższego działały na podstawie uregulowań powojennych. Ustawodawca wymienił je także w ustawie o SN z 2017 r. Mają one zakotwiczenie w tradycji normatywnej. Ich pominięcie w nowej ustawie o SN byłoby jej ostentacyjnym zlekceważeniem. Takie ostentacyjne zlekceważenie w tekście normatywnym rzuciłoby się w oczy badaczom prawa, a powołanie na prezesów Sądu Najwyższego osób, które mają swobodne podejście do podziału kompetencji w Sądzie Najwyższym, to inna taktyka objęcia demokratycznych rozwiązań.

Wybory Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego na podstawie ustawy o SN z 2017 r. będą pewnie w jakiejś przyszłości przedmiotem analizy nie tylko przez historyków. Poszczególnym przyjętym w tej ustawie rozwiązaniom określającym przebieg procedury wyborczej ustawodawca starał się nadać taki kształt, by umożliwiały obsadzenie urzędu Pierwszego Prezesa SN przez osobę, za którą nie stoi poparcie większości sędziów Sądu Najwyższego, spośród których ma pochodzić, lecz której zagwarantowane zostało stosowne poparcie polityczne. Przebieg wyborów Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego był szeroko relacjonowany, nie ma zatem potrzeby, by przypominać szczegóły. Na długo przed rozpoczęciem tych wyborów w kręgach prawniczych, a z pewnością w Sądzie Najwyższym, mówiło się o tym, kto już je wygrał, bo po pierwsze - bardzo chce, a po drugie - jest w stosownych relacjach z osobą decyzyjną, czyli Prezydentem. Gdyby jednak wątpiący w nieprawidłowości chcieli o nie zapytać i prosić o przypomnienie, to wystarczyłoby zacytować wystąpienie sędziów Sądu Najwyższego uczestniczących w Zgromadzeniu wyborczym, skierowane do Prezydenta, a przekazane do jego Kancelarii 12 maja 2020 r.

W pewnym momencie zresztą nawet komisarz wyznaczony do przeprowadzenia wyborów Sędzia SN Kamil Zaradkiewicz pojął, że ustawa, na podstawie której miałby je przeprowadzić, nie pozwala na osiągnięcie celu, co zgłosił Prezydentowi. Osiągnął tyle, że jego miejsce zajął Sędzia SN Aleksander Stępkowski, znacznie skuteczniejszy w realizowaniu wyznaczonych mu celów. Już w pierwszym dniu po objęciu urzędu wykazał się bowiem zapałem do orzekania, gdy Prezes Izby wydała stosowne zarządzenie, i nie przeszkadzało mu, że wydaje orzeczenie nie mając dostępu do akt sprawy dotyczącej sędziego Waldemara Żurka, w której powiększony skład Sądu Najwyższego, uzupełniony o nowych sędziów po usunięciu z niego sędziego Dariusza Zawistowskiego nie może do dzisiaj wydać orzeczenia uwzględniającego stanowisko TSUE. Sędzia Aleksander Stępkowski dopełnił zatem dzieła i przedstawił Prezydentowi kandydatów na urząd Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.

Wybory Pierwszego Prezesa SN przeprowadzone zostały w czasie najdalej idących ograniczeń w związku z trwającą od połowy marca 2020 r. pandemią. Wnioski uczestniczących w tych wyborach sędziów powołanych przed 2018 r., a powszechnie już zwanych starymi, wprawiały nowych sędziów w wesoły nastrój. O odroczeniu czynności z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne nie było mowy.

W związku z odmową ustalenia porządku obrad Zgromadzenia wyborczego, odmową wprowadzenia do niego jakichkolwiek zagadnień, o które racjonalnie wnioskowali starzy sędziowie, wystąpili oni z wnioskiem o zwołanie przez Pierwszą Prezes SN, mianowaną już na ten urząd przez Prezydenta, zwykłego Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN. W świetle § 25 ust. 2 regulaminu SN, Pierwszy Prezes SN ma obowiązek zwołania takiego Zgromadzenia w terminie do 30 dni od złożenia wniosku. Pierwsza Prezes SN zwołała takie Zgromadzenie na 12 czerwca 2020 r., w ostatnim dniu terminu (w 2021 r. wydłużonym do 45 dni), w piątek po Bożym Ciele. Obowiązkiem służbowym sędziego jest uczestniczyć w zwołanym Zgromadzeniu. Wszyscy starzy sędziowie stawili się na Zgromadzeniu, a nowi sędziowie byli na nim nieobecni. Obrady były niemożliwe z uwagi na brak kworum w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i w Izbie Dyscyplinarnej.

W tej sytuacji Kolegium SN niezwłocznie zażądało podjęcia przez Rzecznika Dyscyplinarnego Sądu Najwyższego czynności wyjaśniających przyczyny nieobecności w Izbie Dyscyplinarnej oraz Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych sędziów w liczbie wymaganej do podjęcia uchwał, co spowodowało odroczenie Zgromadzenia Ogólnego w 12 czerwca 2020 r.

Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN zwołane w celu przeprowadzenia wyborów Pierwszej Prezes SN było ostatnim, jakie przeprowadzono w Sądzie Najwyższym. Od dwóch lat ten organ nie działa. Wniosków, które w tej sprawie zgłaszało Kolegium SN trudno już policzyć. Na początku można było to tłumaczyć - i tę argumentację wykorzystywała Pierwsza Prezes SN - działaniem „ustaw covidowych”. Znacznie większe zgromadzenia niż Zgromadzenie Ogólne SN odbywają się on-line i nikogo już chyba nie przekona retoryka covidowa, do której odwoływanie się zapewniało i zapewnia Pierwszej Prezes SN możliwość spokojnego urzędowania do czasu, aż liczba nowych sędziów nie przekroczy liczby starych, co pozwoli większościowo uznać za nieistotne wszelkie ich zarzuty i stawiane pytania.

Po wielu miesiącach oczekiwania na jakieś wiadomości, w jaki sposób zakończyły się czynności wyjaśniające grupową nieobecność nowych sędziów na Zgromadzeniu zwołanym na 12 czerwca 2020 r., wystąpiłam do Pierwszej Prezes o informację w tej sprawie. Z wyjaśnienia Pierwszej Prezes SN wynika, że 15 października 2020 r. wystąpiła do Prezydenta o wyznaczenie Nadzwyczajnego Rzecznika Dyscyplinarnego, uznając, że Rzecznik Dyscyplinarny SN był świadkiem zdarzenia, co do którego miałby prowadzić czynności wyjaśniające. I co? I nic. Prezydent milczy. Na sugestię, że może akta zginęły w Kancelarii Prezydenta, a sprawie grozi już przedawnienie, Pierwsza Prezes SN odpowiedziała, że niczego więcej w tej sprawie nie zrobi. Na marginesie, nie jest to jedyna sprawa, w której Pierwsza Prezes SN, przez wystąpienie do Prezydenta o powołanie Nadzwyczajnego Rzecznika Dyscyplinarnego, opóźniła wyjaśnienie zdarzeń, co do których rozważana była odpowiedzialność dyscyplinarna nowych sędziów. Także te wnioski (z 16 października 2020 r., 13 stycznia 2021 r.), jak wynika z udzielonych mi informacji, przepadały gdzieś w Kancelarii Prezydenta, a wystąpienia Pierwszej Prezes miały miejsce wiele miesięcy po zdarzeniach uzasadniających wszczęcie postępowań wyjaśniających, co już zagrażało przedawnieniami.

Przez pewien czas po objęciu urzędu przez Pierwszą Prezes w SN działało jeszcze Kolegium tego Sądu i wypowiadało się o sprawach dla Sądu Najwyższego najważniejszych, a wielokrotnie o tym, że obowiązkiem Pierwszej Prezes jest wydanie zarządzeń uniemożliwiających naruszanie zabezpieczenia ustanowionego przez TSUE. Bez efektu. W formie protestu przeciwko tej postawie Pierwszej Prezes SN członkowie Kolegium SN - starzy sędziowie, bezsilni wobec postawy Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego oświadczyli o powstrzymaniu się od uczestniczenia w pracach Kolegium SN zwoływanego z udziałem Prezesa Izby Dyscyplinarnej SN i Przedstawicieli tej Izby. W związku z tym nie odbyło się zwołane na 30 września 2021 r. Kolegium SN, mające obradować na wideo-konferencji. 7 października 2021 r. Pierwsza Prezes SN wystosowała do członków Kolegium SN pismo, w którym poinformowała, że poddaje pod głosowanie członków Kolegium SN w trybie obiegowym przy użyciu środków komunikacji elektronicznej projekty uchwał w trzech sprawach. Jednocześnie wyznaczyła termin oddania głosów na 14 października 2021 r., na g. 12 i zastrzegła, że „nieoddanie głosu w powyższym terminie będzie traktowane jak oddanie głosu wstrzymującego się”. Kilkakrotne tłumaczenie kwestii, zdawać by się mogło oczywistej, a mianowicie tego, że nieuczestniczenie w obradach organu kolegialnego nie jest wstrzymaniem się od głosu, nie przekonuje Pierwszej Prezes SN. Do końca 2021 r., gdy posiedzenia Kolegium SN w formule on-line były jeszcze wyznaczane, Pierwsza Prezes komunikowała o decyzjach, które miały zapadać przy braku kworum i fikcyjnym założeniu, że ci, którzy nie oddali głosu, wstrzymują się od niego, nie zaś, że nie biorą udziału w głosowaniu. Od początku 2022 r. także Kolegium SN nie jest zwoływane, działa zatem Pierwsza Prezes SN i prezesi Izb.

Wybory Prezesa kierującego pracą Izby Cywilnej miały także swoją dramaturgię. Dzień przed zwołanym w tej sprawie posiedzeniem Izby Cywilnej w mediach publicznych ujawniona została korespondencja mająca pochodzić ze skrzynki Ministra Michała Dworczyka, dotycząca dyskusji między politykami nad tym, jak obsadzona ma być funkcja Prezesa SN kierującego Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Rzecz bulwersująca, w warunkach, gdy to zgromadzenie sędziów Izby miało wyłonić trzech kandydatów, spośród których Prezydent wskaże Prezesa. Na zadane na zgromadzeniu sędziów Izby Cywilnej pytanie, czy władze Sądu Najwyższego podejmą jakieś kroki w celu zweryfikowania tych wiadomości, usłyszałam od Pierwszej Prezes, że już podjęła kroki w celu wyjaśnienia sprawy, a moje pytanie to udział w rozpowszechnianiu fake news’ów.

Po paru tygodniach, gdy niektórzy korespondenci Ministra Michała Dworczyka zaczęli w mediach potwierdzać, że od nich pochodzą ujawnione maile, postanowiłam dowiedzieć się od Pierwszej Prezes SN, jak przedstawiają się wyniki podjętych przez nią czynności wyjaśniających, co do uzgodnień między politykami, kto ma być obsadzony w roli Prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W świetle tej korespondencji zadanie, które zebrani na zgromadzeniu wyborczym mieli odegrać, było chyba rolą statystów. No i znowu zaskoczenie. Pierwsza Prezes poinformowała mnie, że nie czyniła żadnych kroków w celu wyjaśnienia sprawy i nie będzie tego robić. Pani Prezes, ale Pani oświadczenie, że „już podjęła kroki” się nagrało. Odsłuchałam udostępnione mi nagranie.

Zgadzam się Panią Prezes, że „autentyczność tych maili nie została potwierdzona”, ale tylko dlatego, iż niektórzy (nie wszyscy) bohaterowie tej wymiany korespondencji na proste zdawać by się mogło pytanie: napisał pan to, czy pan tego nie napisał, odpowiadają, że to wrogie służby odpowiedzialne są za przekazywanie tych informacji opinii publicznej. Nie liczyłam na to, że Pierwsza Prezes zapyta bohaterów maili odnoszących się do obsadzenia stanowiska Prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych o to, jakie służby odpowiedzialne są za ujawnienie tej informacji tuż przed wyborami Prezesa Izby Cywilnej SN, gdyż niewiele mnie to obchodzi (może rosyjscy trolle, a może Anonimus). Liczyłam na to, że Pierwsza Prezes SN zainteresuje się tym, czy politycy zamierzają wpływać na obsadzanie stanowisk prezesów w poszczególnych Izbach SN, do czego w żaden sposób nie są uprawnieni. Moje prośby o wyjaśnienie nie dotyczyły - nieco parafrazując - komentowania treści jakichkolwiek niezweryfikowanych materiałów medialnych, co rzeczywiście nie jest ani zadaniem, ani obowiązkiem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Dotyczyły informacji wskazujących na to, że politycy mogą ingerować w taką sferę działań SN, w jaką mieszać się nie powinni. A to już chyba powinno interesować Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.

Wracając jednak do wyborów Prezesa kierującego pracami Izby Cywilnej - nowi sędziowie w Izbie Cywilnej wybrali spośród siebie kandydatów na Prezesa Izby, nie bacząc na wnioski, by poczekać z czynnościami wyborczymi do zakończenia postępowań przed TSUE i ETPCz, w których ocenione zostanie, czy wadliwa procedura ich powołania ma znaczenie z punktu widzenia realizowania przez nich obowiązków orzeczniczych. Wyniki tej oceny wyrażone w wyroku ETPCz z 3 lutego 2022 r., w sprawie Advance Pharma sp. z o.o. w Polsce v. Polska, nr 1469/20, nie są dla nowych sędziów optymistyczne. Prezeska kierująca pracą Izby Cywilnej została, zgodnie z oczekiwaniami, powołana.