„Dobrozmianowy” prezes sądu, wbrew przepisom, wskazał siebie na przewodniczącego składu orzekającego. Efekt? Sprawa o zabójstwo z 2019 r. musi toczyć się od nowa.

Chodzi o Dariusza Klisia, sędziego Sądu Rejonowego w Lubaniu, delegowanego do Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze. Kliś stanął na czele tego sądu okręgowego w 2017 r., kiedy to obecny minister sprawiedliwości odwołał kilkudziesięciu prezesów i wiceprezesów sądów w całej Polsce i zastąpił ich zaufanymi ludźmi. Nazwisko Klisia przewijało się także w kontekście opisanej przez portal Onet.pl tzw. afery hejterskiej, choć sam zainteresowany zdecydowanie zaprzeczał, aby miał cokolwiek wspólnego z działającą w Ministerstwie Sprawiedliwości grupą mającą zajmować się kompromitowaniem sędziów sprzeciwiających się zmianom w sądownictwie. Faktem natomiast jest to, że dziś sędzia Kliś w wyborach do Krajowej Rady Sądownictwa popiera kandydaturę byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka.
Pomyłka czy wygoda
Sprawa ma swój początek w 2019 r., kiedy to w pewnym hotelu mężczyzna dusił sznurem od żelazka kobietę, czym doprowadził do jej śmierci. Za czyn ten zostaje skazany przez SO w Jeleniej Górze na karę 25 lat pozbawienia wolności (wyrok z 21 kwietnia 2021 r., sygn. akt III K 11/20). Jego pełnomocnik składa jednak apelację, w której powołuje się m.in. na wystąpienie w sprawie bezwzględnej przyczyny odwoławczej. Twierdzi, że sąd, który skazał jego klienta, był sądem nieprawidłowo obsadzonym.
Rozpoznający odwołanie Sąd Apelacyjny we Wrocławiu przyznaje mu rację i uchyla wyrok jeleniogórskiego sądu, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania. Wszystko to jest efektem decyzji podjętej przez prezesa SO w Jeleniej Górze. Jak bowiem można przeczytać w niedawno opublikowanym uzasadnieniu wyroku SA, to właśnie sędzia Kliś wydał zarządzenie o wyznaczeniu rozprawy w sprawie o zabójstwo, w którym wskazał siebie jako przewodniczącego pięcioosobowego składu orzekającego. Problem w tym, że art. 46 par. 1 prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2072 ze zm.) mówi wprost, że co do zasady sędzia sądu niższego rzędu nie może być przewodniczącym składu sądu. Przy czym nie dotyczy to tylko dwóch sytuacji - gdy sprawa rozpoznawana jest w składzie jednego sędziego i dwóch ławników albo w składzie jednego sędziego (patrz: grafika).
- Taka sytuacja z całą pewnością nie powinna mieć miejsca - komentuje Beata Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”, sędzia karna z wieloletnim stażem orzeczniczym. Jej zdaniem to, co się stało, wcale nie musiało być efektem niedopatrzenia czy też pomyłki ze strony prezesa jeleniogórskiego sądu.
- Sprawy o zabójstwo, wbrew pozorom, są zazwyczaj sprawami stosunkowo prostymi do sądzenia. W ich przypadku mamy bowiem najczęściej do czynienia z czynem jednego człowieka, co do zasady są one również dobrze przygotowane dowodowo. To nie są wielotomowe postępowania vatowskie czy narkotykowe, gdzie występują skomplikowane stany prawne, a na ławie oskarżonych zasiada wiele osób, które działały w ramach zorganizowanej grupy przestępczej - zaznacza sędzia. Dlatego też jej zdaniem, gdy ktoś wyznacza sam siebie do prostej sprawy i robi to wbrew przepisom, to w ten sposób po prostu ułatwia sobie życie.
Z uzasadnienia wyroku wrocławskiego SA wynika, że orzekając w charakterze przewodniczącego składu pięcioosobowego w sądzie wyższego rzędu, Dariusz Kliś, będąc sędzią sądu niższego rzędu, czynił to „poza zakresem przedmiotowym delegacji, a więc poza granicami władzy sądowniczej udzielonej mu aktem Prezydenta RP i decyzją o delegowaniu”. Z tego powodu SA doszedł do wniosku, że „jego udział w składzie sądu jest nieprawidłowy, czyniąc nieprawidłowym sąd, w którym zasiada”.
Poważna sprawa
SA w uzasadnieniu swojego wyroku podkreślił, jak ważną kwestią jest prawidłowa obsada sądu. Dlatego też jego zdaniem problem zaistniały w rozpoznawanej sprawie nie polega na naruszeniu przepisów procesowych o mniej istotnym charakterze, a na uchybieniu warunkom minimalnym, podstawowym zasadom procesowym gwarantującym stronie rozpoznanie jej sprawy przez właściwy sąd, co przewiduje konstytucja. Musi to być sąd ustanowiony ustawą, o czym przesądza z kolei m.in. Europejska konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Wrocławski sąd przypomina, że przedmiotowy i terytorialny zakres jurysdykcji sędziego wyznacza prezydencki akt powołania na urząd sędziego. Natomiast odstępstwa od niego mają charakter wyjątkowy i muszą wynikać z ustawy. Takim odstępstwem jest np. delegowanie sędziego do orzekania w innym sądzie. A delegacji takiej, która stanowi przecież ingerencję we władzę sądowniczą, udziela będący organem władzy wykonawczej minister sprawiedliwości. Dlatego też zdaniem SA przepisy dotyczące delegacji muszą być interpretowane ściśle, „a orzekanie na podstawie nieskutecznej delegacji (…) lub poza jej ramami (…) oznacza, że taki sędzia jest «niewłaściwy». W konsekwencji «niewłaściwy» jest też sąd, w składzie którego zasiada ów sędzia”.
- Nie pozostaje nic innego, jak tylko w całej rozciągłości zgodzić się z wrocławskim sądem. Delegacje powinny być stosowane w wyjątkowych sytuacjach i być udzielane na jasnych zasadach. Tymczasem stały się obecnie nagrodą dla dobrozmianowych sędziów, którzy dodatkowo jeszcze otrzymują od ministra sprawiedliwości kierownicze stanowiska w sądach, do których są delegowani - uważa Beata Morawiec.
Nie pierwszy raz
To nie pierwszy raz, kiedy uchylane są wyroki wydawane przez sędziów delegowanych do sądów wyższego rzędu. Wcześniej, o czym pisaliśmy na łamach DGP, z powodu nieprawidłowej delegacji Sąd Najwyższy uchylił wyroki wydane przez członków obecnej KRS. Chodziło o Rafała Puchalskiego, Dariusza Drajewicza oraz Jarosława Dudzicza. Cała trójka została delegowana przez obecnego ministra sprawiedliwości do sądów wyższego rządu i jednocześnie zostały im powierzone stanowiska funkcyjne. SN, rozpoznając kasacje od wydanych przez tych sędziów wyroków, uznał, że składy orzekające były niezgodne z prawem. A wszystko dlatego, że sędziowie zostali delegowani na czas pełnienia funkcji prezesa lub wiceprezesa. SN uznał, że taki sposób określenia czasu delegacji jest niezgodny z przepisami, gdyż te mówią, że można sędziego delegować na czas nieokreślony lub czas określony, nie dłuższy niż dwa lata.
Sami zainteresowani oraz resort sprawiedliwości nie kryli zaskoczenia decyzjami SN i podkreślali, że tego typu delegacje były praktykowane już w przeszłości i SN nigdy z tego powodu nie uchylał wyroków.
- Dla mnie te wszystkie sprawy to dowód na to, że obecni decydenci nie przejmują się ani dobrem wymiaru sprawiedliwości, ani dobrem obywateli, którzy z tym wymiarem sprawiedliwości muszą mieć do czynienia. Przecież taka przedłużająca się niepewność co do wyroku wywołana koniecznością powtórzenia całego przewodu sądowego jest często gorsza od samej sankcji - kwituje sędzia Morawiec.
DGP zapytał rzecznika prasowego SO w Jeleniej Górze, czy prezes Kliś zechciałby odnieść się do całej sytuacji i wyjaśnić, dlaczego doszło do takiego niedopatrzenia z jego strony. Do czasu zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
ikona lupy />
Zasady dotyczące składów orzekających / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 2 września 2021 r., sygn. akt II AKa 235/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia