O tym, kto trafi do sądów regionalnych, a więc tych, które będą sądami odwoławczymi, ma decydować MS. To może zagrażać sędziowskiej niezawisłości.
O tym, kto trafi do sądów regionalnych, a więc tych, które będą sądami odwoławczymi, ma decydować MS. To może zagrażać sędziowskiej niezawisłości.
Wprowadzenie jednolitego stanowiska sędziego sądu powszechnego - to jeden z głównych celów przedstawionego przez ministra sprawiedliwości w ostatni poniedziałek projektu nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych. W założeniu ma to zwiększyć niezawisłość i niezależność sędziów.
- Sędzia będzie powołany raz i będzie mógł orzekać w obu instancjach. Wprowadzone zmiany wzmocnią jego niezależność zarówno od korporacji sędziowskiej, od Krajowej Rady Sądownictwa i polityków - podkreślała na poniedziałkowej konferencji Katarzyna Frydrych, wiceminister sprawiedliwości.
Rzeczywiście, z lektury projektu wynika, że sędziowie, którzy będą chcieli orzekać w instancji odwoławczej, nie będą już musieli przejmować się opiniami takich gremiów jak kolegia sądów czy KRS. Problem jednak może być z tą niezależnością od czynników politycznych. Jak bowiem wynika z projektowanych przepisów, decyzje w przedmiocie wniosku sędziego o przeniesienie na inne miejsce służbowe, w tym do sądu regionalnego, podejmował będzie jednoosobowo minister sprawiedliwości.
Upolitycznienie sądownictwa
Chodzi o art. 135 projektu, który reguluje procedurę obsadzania stanowiska sędziowskiego w danym sądzie (patrz grafika). Zgodnie z nim to sędzia będzie wnioskował o przeniesienie go na takie stanowiska, a to, czy jego wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, będzie zależało od woli ministra sprawiedliwości. Innymi słowy to minister będzie decydował o awansie sędziego. Bo nawet przy tej samej pensji tym w praktyce byłoby przejście do sądu odwoławczego, gdzie co do zasady orzeka się zdecydowanie mniej, a warunki pracy są dużo lepsze, niż w sądach pierwszoinstancyjnych. Pojawiają się wątpliwości, czy taka sytuacja nie będzie negatywnie wpływać na sędziowską niezawisłość i czy przejdzie test konstytucyjności. Dziś bowiem o tym, czy sędzia przejdzie z sądu do sądu, decyduje prezydent na wniosek KRS.
- Takie rozwiązanie z całą pewnością będzie pozostawać w kolizji z sędziowską niezawisłością i bezstronnością. Sędzia nigdy nie powinien być ani zmuszony, ani zachęcony do zabiegania o zmianę miejsca służbowego u ministra sprawiedliwości. W ten sposób bowiem powstaje przekonanie społeczne, że sędzia ten musi się w jakiś sposób, i to być może pozamerytoryczny, zasłużyć ministrowi, który jest przecież organem władzy politycznej. A to nie powinno mieć miejsca w sądownictwie - uważa dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje, że efektem wejścia w życie omawianego rozwiązania będzie jeszcze większe niż obecnie upolitycznienie sądownictwa i zatracanie zdolności do wykonywania powierzonych zadań.
Podobnego zdania jest Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
- To propozycja skrajnie niezgodna z konstytucją. A to dlatego, że po zmianach wpływu na awans sędziego nie będą miały ani organy samorządu sędziowskiego, ani KRS, ani sam prezydent - zauważa prezes Markiewicz. Jego zdaniem po wprowadzeniu kontrowersyjnego rozwiązania w życie sędziowie staną się całkowicie zależni od woli przedstawiciela władzy wykonawczej, co jest oczywiście sprzeczne także z linią orzeczniczą europejskich trybunałów.
Z kolei Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie, członek poprzedniej KRS, przypomina, że podczas badań nad poziomem niezawisłości sędziowskiej jednym z branych pod uwagę kryteriów jest właśnie to, z jaką łatwością można przenieść sędziego z jednego miejsca służbowego na inne. Im jest to łatwiejsze, tym gorzej dla niezawisłości.
- Jak to działa, już nieraz mogliśmy się przekonać, obserwując, w jaki sposób minister sprawiedliwości korzysta ze swoich uprawnień w zakresie delegowania sędziów. W tej kwestii przepisy również pozostawiają mu swobodę i nieraz widzieliśmy przypadki, kiedy to delegacje do sądów wyższego rzędu nie miały nic wspólnego z kompetencjami danego sędziego czy z racjonalnym rozporządzaniem kadrami, a były po prostu swego rodzaju nagrodami dla konkretnych osób - przypomina oławski sędzia.
Ryzyko manipulacji
W projekcie przewidziano, że minister sprawiedliwości, rozpatrując wniosek sędziego o przeniesienie na inne stanowisko, będzie brał pod uwagę racjonalne wykorzystanie kadr sądownictwa, potrzeby wynikające z obciążenia sądów pracą, okoliczności wynikające z uzasadnienia wniosku sędziego, a w przypadku, gdy będzie chodziło o przeniesienie do sądu regionalnego, także doświadczenie zawodowe i przebieg służby wszystkich sędziów, którzy złożyli wniosek o przeniesienie.
- To są bardzo ogólne kryteria, którymi bardzo łatwo jest manipulować - uważa sędzia Pałka. Jego zdaniem każde z tych pojęć jest tak pojemne, tak niedookreślone, że powołując się na nie, minister będzie w stanie uzasadnić każdy swój wybór.
- Wszyscy pamiętamy, co się działo w 2017 r., kiedy to masowo odwoływano prezesów sądów. Wówczas za każdym razem słyszeliśmy, że było to podyktowane dobrem wymiaru sprawiedliwości. To było jednak tylko puste hasło i tylko sam minister tak naprawdę wiedział, czym się kierował, podejmując tego typu decyzje personalne. W przypadku przeniesienia na inne stanowisko służbowe może być podobnie - przypuszcza były członek KRS.
Prawo do sądu
Zdaniem naszych rozmówców opisywane rozwiązanie może być niezgodne również z konstytucyjnym prawem obywateli sądu. O składzie personalnym sądów regionalnych decydować będzie bowiem przedstawiciel władzy wykonawczej.
- To całkowity zamach na prawo do rozpatrzenia sprawy przez sąd prawidłowo powołany na podstawie ustawy - uważa sędzia Markiewicz.
A warszawski konstytucjonalista podkreśla, że powstanie mechanizm, który będzie podważał zaufanie obywateli do sędziowskiej bezstronności.
- Obywatele będą widzieć, że sędziowie awansują dzięki uprzejmości ministra, że z jakichś sobie tylko znanych powodów pan minister docenił akurat tych, a nie innych sędziów. Nie ma przy tym znaczenia, jakie to powody. Znaczenie ma to, że dzięki władzy politycznej jedni sędziowie zostali nagrodzeni, a inni nie. Przy czym należy podkreślić, że już sama możliwość myślenia w ten sposób godzi w sędziowską niezawisłość - mówi dr hab. Jacek Zaleśny.
DGP zapytał drogą oficjalną Ministerstwo Sprawiedliwości o ratio legis projektowanego rozwiązania oraz o wątpliwości, jakie ono wywołuje. Nadal czekamy na odpowiedź. Nieoficjalnie natomiast usłyszeliśmy w resorcie, że jest to propozycja, nad którą można jeszcze popracować.
- Naszym zdaniem to najbardziej racjonalne rozwiązanie, ale jak ktoś znajdzie lepsze, to nie będziemy stawiać sprawy na ostrzu noża - mówi nasz rozmówca.
Tymczasem sędziowie, z którymi rozmawialiśmy, mówią o potrzebie włączenia do tego procesu organów samorządu sędziowskiego.
- Mogłyby to być np. zgromadzenia sędziów czy też nowa, ukształtowana w zgodzie z konstytucyjną Krajowa Rada Sądownictwa. To pozwoliłoby zobiektywizować procedurę awansową - poddaje pomysł sędzia Pałka.
Sejm o sędziach pokoju
Tymczasem już dziś w Sejmie ma się odbyć pierwsze czytanie złożonych przez prezydenta projektów wprowadzających instytucję sędziów pokoju. Jest to część szerszej reformy wymiaru sprawiedliwości, na którą składać się ma również opisywany projekt zmian w u.s.p. Prezydent proponuje, aby sędziowie pokoju rozpatrywali najprostsze sprawy, które dziś należą do kognicji sądów rejonowych. Sędziowie pokoju będą wybierani przez lokalną społeczność, będą musieli legitymować się wykształceniem prawniczym oraz co najmniej trzyletnim doświadczeniem w wykonywaniu czynności wymagających wiedzy prawniczej bezpośrednio związanych ze świadczeniem pomocy prawnej, stosowaniem lub tworzeniem prawa.©℗
/>
Współpraca Grzegorz Osiecki
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama