Ministerstwo Sprawiedliwości chce, by po sprzedaży nieruchomości dłużnika na licytacji komornik w pierwszej kolejności nie tylko wypłacał pieniądze z tytułu zaległych alimentów, lecz także by zabezpieczał w depozycie kwotę w wysokości dwuletniej pensji minimalnej, czyli ponad 72 tys. na każde dziecko, na poczet przyszłych alimentów. Na wypadek, gdyby dłużnik dalej nie łożył na utrzymanie dzieci lub małżonka. Jak pan ocenia zaproponowane przepisy?
Sam pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości oceniam pozytywnie. Jestem głęboko przekonany, że im więcej będzie się pisać i mówić o tej kwestii, tym większe szanse na pozytywne zmiany. Jeśli chodzi o zapis mówiący, iż zabezpieczeniu miałaby podlegać kwota w wysokości stanowiącej równowartość minimalnego wynagrodzenia za pracę za okres dwóch lat, uważam ten okres za wystarczający, a nawet, być może, nieco zbyt długi. Około 72 tys. zł to przy średniej wysokości alimentów na poziomie 500 zł równowartość świadczenia za okres 12 lat. Być może warto raz jeszcze to przeliczyć, choć podkreślam, że sam mechanizm jest słuszny. Przy czym absolutnie słusznym wydaje się ograniczenie tego okresu do górnej granicy wieku, do którego dziecko miałoby otrzymywać alimenty.