Postępowanie przeciw Jakubowi Żulczykowi o znieważenie głowy państwa zostało umorzone ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.

Pisarz został oskarżony o czyn z art. 135 par. 2 kodeksu karnego, czyli publiczne znieważenie prezydenta RP. Miał się go dopuścić 7 listopada 2020 r. w facebookowym wpisie po wyborach prezydenckich w USA. Krytycznie ocenił wówczas zachowanie głowy państwa po zwycięstwie Joego Bidena – Andrzej Duda stwierdził, że czeka na nominację prezydenta elekta przez kolegium elektorskie, co mogło zostać odebrane jako kwestionowanie wyniku amerykańskich wyborów. Żulczyk na końcu wpisu określił polskiego prezydenta „debilem” – co było właśnie podstawą postawienia powyższego zarzutu.
Oskarżony nie przyznał się do winy, ale też nie kwestionował, że jest autorem wpisu. Tłumaczył, że kierował się troską o kraj, a jego zamiarem była tylko krytyka działań prezydenta, choć ostra i emocjonalna. W toku postępowania przesłuchano m.in. językoznawcę, który wskazał, że użyte przez pisarza słowo może mieć charakter obelżywy, bo oznacza kogoś niekompetentnego, głupiego lub upośledzonego umysłowo. Choć nie ulegało wątpliwości, że zniewaga została dokonana publicznie, sąd uznał, że nie stanowi ona przestępstwa.
Jej szkodliwość społeczna jest bowiem znikoma. Zdaniem sądu obelżywego słowa na końcu wpisu nie można oceniać w oderwaniu od całej wypowiedzi, która była merytoryczną krytyką (nie bez znaczenia było to, że oskarżony jest z wykształcenia amerykanistą) zachowania uznanego za nierozsądne i nieodpowiedzialne. Sędzia Tomasz Grochowicz uzasadnił, że w sprawie przedmiotem ochrony nie była cześć Andrzeja Dudy jako osoby fizycznej (byłoby to przestępstwo z art. 216 k.k.) ani też jako funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych (art. 226 k.k.), ale właśnie jako prezydenta RP. A jak wynika z ustnych motywów orzeczenia, przepis art. 135 par. 2 k.k. jest swego rodzaju reliktem z czasów monarchii, nawiązującym do zbrodni obrazy majestatu.
Tymczasem w demokracji osoby publiczne sprawujące najwyższe funkcje korzystają z niższego poziomu ochrony czci. Potwierdza to orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który wolność wypowiedzi uznaje za jeden z fundamentów społeczeństwa demokratycznego i warunków jego rozwoju. Odnosi się to nie tylko do informacji i poglądów przychylnych czy obojętnych, ale także do wypowiedzi, które obrażają, szokują lub wywołują niepokój. Takie są bowiem wymogi pluralizmu i tolerancji, a wyjątki od zasady wolności słowa muszą być wykładane ściśle – tłumaczył sędzia.
Powołał się też na zdanie odrębne do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 6 lipca 2011 r. (sygn. akt P12/09), w którym wskazano, że nadmierna ochrona prezydenta kosztem wolności wypowiedzi może prowadzić do sztucznego podtrzymywania autorytetu tej instytucji i sprzyjać tłumieniu uzasadnionej krytyki. Ponadto nawet bardzo ostre wypowiedzi, wręcz znieważające, nie wpływają na skuteczność jej działania. Znieważenie prezydenta nie zagraża bezpieczeństwu państwa, a sama ochrona go nie uzasadnia pociągania kogoś do odpowiedzialności karnej, nawet jeśli wypowiedź przekroczyła standardy debaty.
Prokuratura zapowiedziała, że zawnioskuje o pisemne uzasadnienie i dopiero po jego otrzymaniu podejmie decyzję w sprawie złożenia ewentualnej apelacji – wyrok jest bowiem nieprawomocny.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 10 stycznia 2021 r., sygn. akt VIII K 100/21. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia