Osoby administrujące serwisem używanym do popełnienia przestępstwa mogą być uznane za współwinne. Istotny jest jednak ich stopień zaangażowania w nielegalny proceder
Osoby administrujące serwisem używanym do popełnienia przestępstwa mogą być uznane za współwinne. Istotny jest jednak ich stopień zaangażowania w nielegalny proceder
Przedstawiciele Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku poinformowali niedawno o zatrzymaniu 11 osób biorących udział w zorganizowanej grupie przestępczej (naruszenie art. 258 kodeksu karnego). Czerpała ona korzyści z kuplerstwa (ułatwiania prostytucji, art. 204 par. 1 k.k.), a dokładniej z tytułu prowadzenia serwisu Roksa.pl, na którym można było zamieszczać - mówiąc oględnie - ogłoszenia towarzyskie.
Co ważne zarzuty udziału w grupie usłyszały również osoby zatrudnione do obsługi strony internetowej. Choć niewiele wiadomo o faktycznym stopniu zaangażowania administratorów i programistów w prowadzenie serwisu, wśród karnistów i prawników zajmujących się obsługą podmiotów z branży IT zawrzało. Generalnie bowiem administratorzy serwisów i programiści nie odpowiadają za to, w jaki sposób są wykorzystywane stworzone przez nich narzędzia. Trudno ich zatem - co do zasady - uznać za współwinnych przestępstwa.
Konkretna osoba
Profesor Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor bloga Dogmaty Karnisty, przyznaje, że kwestia odpowiedzialności za zarządzanie portalem z anonsami towarzyskimi i jego obsługę techniczną jest skomplikowana. Przepisy dotyczące kuplerstwa opisywane są bowiem jako ułatwianie innej osobie uprawiania prostytucji w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Wspomniana „inna osoba” rozumiana jest jako ktoś skonkretyzowany, a nie bliżej niesprecyzowana grupa osób, które potencjalnie mogą założyć sobie konto na portalu internetowym. Sprawca musi więc wejść w relację z konkretnym człowiekiem, któremu ma ułatwić czyn. Tymczasem opisywany portal działał od wielu lat i nie był skierowany do konkretnej osoby.
- Można byłoby twierdzić, że ułatwienie prostytucji zaczynało się w momencie uzależnienia publikacji konkretnego ogłoszenia od wniesienia opłaty (jednorazowej lub miesięcznej) za publikację oferty. Wymagałoby to jednak wykazania, na czym polegało wejście sprawców w relację z konkretną osobą, aby spełnić warunek ułatwienia prostytucji właśnie tej konkretnej osobie, a nie anonimowej grupie zmieniających się użytkowników - wskazuje Mikołaj Małecki.
Trzeba byłoby zatem ustalić, czy pobieranie opłaty polegało na tym, że pracownicy osobiście kontaktowali się bezpośrednio z każdą osobą i uzyskiwali od niej wskazaną kwotę, czy też płatność wymuszał automatycznie system informatyczny.
Ekspert zwraca uwagę, że przepis dotyczący kuplerstwa odnosi się do sytuacji, w której istnieje ścisły związek finansowy zachowania sprawcy z prostytucją uprawianą przez inną osobę, czyli cel czerpania korzyści wynika z konkretnej usługi seksualnej. Sprawca w zamian za udzielenie pomocy musiałby otrzymywać prowizję za tę usługę. - Samo stworzenie portalu i administrowanie nim nie spełnia tych warunków - uważa prof. Małecki.
Ważne okoliczności
A co gdyby uznać, że osoby odpowiadające za administrowanie portalem nie ułatwiały prostytucji, lecz aktywnie działały w grupie, która się tym zajmowała? - Taka konstrukcja prawna jest możliwa na gruncie kodeksu karnego. Przestępstwo brania udziału w grupie przestępczej zakłada penalizację bardzo wielu zachowań, od własnoręcznego popełniania przestępstw w ramach grupy po wynajęcie grupie mieszkania, by miała się ona gdzie spotykać - wskazuje prof. Małecki.
Podobnego zdania jest Michał Nosowski, radca prawny w kancelarii ByteLaw specjalizujący się w tematyce prawa nowych technologii. Przyznaje, że w tego typu sprawach wiele zależy od okoliczności współpracy podejrzanych o popełnienia przestępstwa. Mogło być np. tak, że administratorzy strony jedynie odpowiadali za jej techniczne funkcjonowanie, byli zatrudnieni w ramach legalnie działającej spółki i nie mieli poczucia, że ich praca jest elementem działań skutkujących popełnieniem przestępstwa.
- Kluczowe jest zatem ustalenie, jakie były faktyczne związki administratorów serwisu z właścicielami spółki, np. czy partycypowali w jej zyskach albo mieli świadomość udziału w grupie przestępczej - mówi mec. Nosowski.
Prawnik jak taksówkarz
A co z innymi usługami świadczonymi na rzecz portali takich jak Roksa.pl? Strona ta miała przecież własny regulamin i politykę prywatności napisane prawdopodobnie przez prawnika. Czy będąc osobą świadomą przepisów prawa, mógłby on odpowiadać za współudział z grupą przestępczą zajmującą się kuplerstwem?
Michał Nosowski wyjaśnia, że świadczenie indywidualnej usługi przedsiębiorcy trudno uznać za bezpośrednio związane z udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej. - Podobnie byłoby z taksówkarzem, który dowoziłby prostytutkę do miejsca świadczenia usługi. Teoretycznie ułatwiałby on jej pracę, ale pod katem prawnym nie można byłoby mówić o tym, że uzyskuje korzyści w związku z ułatwianiem prostytucji - argumentuje ekspert.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama