Rodzinne postępowanie informacyjne ma być sposobem na jeden z największych problemów społecznych, jakim jest obecnie rozpad rodziny spowodowany separacją lub rozwodem. W przypadku małżonków mających dzieci byłby to obowiązkowy etap postępowania rozwodowego. Odbywałby się przed złożeniem pozwu na wniosek jednej lub obu stron. Takie rozwiązanie zawiera konsultowany właśnie projekt nowelizacji ustawy – Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych innych ustaw, który przygotował resort sprawiedliwości. W założeniu ustawodawcy nowelizacja ma usprawnić postępowania rozwodowe. Wiele jednak wskazuje, że będzie odwrotnie.

Agata Koschel-Sturzbecher, adwokat, członek Instytutu Legislacji i Prac Parlamentarnych Naczelnej Rady Adwokackiej
Dłużej, a nie krócej
Podczas postępowania informacyjnego odbywałoby się spotkanie, na którym małżonkowie pouczani byliby przez sąd, urzędnika sądowego, asystenta sędziego lub mediatora m.in. o społecznych i indywidualnych skutkach rozpadu małżeństwa. Sprawa byłaby kierowana do dobrowolnej mediacji, której celem byłoby pojednanie małżonków. Jeśli nie byłoby ono możliwe, efektem miałoby być uzgodnienie kwestii związanych z władzą rodzicielską nad dziećmi, kontaktami i alimentami.
Zgodnie z proponowaną regulacją sąd niezwłocznie po złożeniu wniosku wyznaczałby termin spotkania informacyjnego, a także kierował sprawę na mediację, która trwałaby miesiąc z możliwością wydłużenia. W praktyce jednak wskazane w projekcie terminy są instrukcyjne, a znając realia ich stosowania, należy uznać, że skutkiem byłoby znaczne wydłużenie czasu oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy, do tego niekoniecznie wpływające pozytywnie na jej wynik.
Wątpliwość budzi kwestia pouczania małżonków, którzy chcą się rozwieść, o skutkach ich decyzji. Można założyć, że społeczeństwo ma wiedzę o tym, z czym wiąże się rozwód. Złożenie pozwu jest zwykle dla małżonków ostatecznością, wcześniej często udają się oni do psychologa albo adwokata. Nie sposób więc zgodzić się z tym, aby dodatkowe pouczenie miało wpłynąć na ich decyzję. Jeśli są widoki na porozumienie między stronami, to w obecnym stanie prawnych już istnieje możliwość skierowania ich do mediacji na każdym etapie sprawy. Wprowadzenie posiedzenia informacyjnego zmusza strony do przejścia kolejnego formalnego etapu, który jedynie przedłużyłby czas oczekiwania na rozstrzygnięcie.
Bez zabezpieczenia
Projekt przewiduje, że do rodzinnego postępowania informacyjnego nie byłyby stosowane przepisy o zabezpieczeniu. Oznacza to, że w praktyce postępowanie takie mogłoby trwać nawet wiele miesięcy, a w tym czasie nie byłoby możliwości zabezpieczenia kontaktów ani alimentów. Mogłoby to prowadzić do braku pieniędzy potrzebnych do utrzymania dziecka albo do alienowania go od jednego z rodziców. Jak wskazuje się w doktrynie, „celem postępowań opiekuńczych jest w pierwszej kolejności niesienie szybkiej, adekwatnej i skutecznej pomocy dzieciom” (M. J. Łukasiewicz [red.], I. Ramus [red.], Prawo alimentacyjne. Zagadnienia materialne). Tymczasem zmiana proponowana przez ustawodawcę skutkowałaby brakiem możliwości zdecydowanej reakcji w najtrudniejszych przypadkach.
Wprowadzenie rodzinnego postępowania informacyjnego może więc doprowadzić do eskalowania konfliktu między stronami, m.in. na tle tego, że jedno z małżonków będzie domagać się płacenia alimentów albo uregulowania kontaktów, a drugie nie będzie się chciało na to zgodzić. Jest to argument za tym, że rodzinne postępowanie informacyjne nie służy dobru dzieci, ponieważ będą one bardziej narażone na odczuwanie konfliktu między rodzicami, który w czasie trwania postępowania zwykle rośnie.
Wyważanie otwartych drzwi
Kolejnym problemem, na jaki zwraca uwagę ustawodawca w uzasadnieniu projektu ustawy, jest to, że postępowania alimentacyjne bywają długie i żmudne, a przecież chodzi o jak najszybsze zapewnienie dostępu do świadczeń należnych dziecku. W związku z tym proponuje wprowadzenie natychmiastowych świadczeń alimentacyjnych. Byłyby one zasądzane w postępowaniu nakazowym, po złożeniu pozwu na formularzu. Kwota zasądzonych w tym trybie alimentów byłaby sztywno określona, zależna od liczby dzieci i obliczana na podstawie określonego procentu minimalnego wynagrodzenia za pracę. Sąd byłby obowiązany do wyznaczenia pierwszego posiedzenia w taki sposób, aby odbyło się ono nie później niż w dwa tygodnie od wniesienia pozwu.
Pierwsza z wątpliwości pojawiających się na tle konstrukcji prawnej natychmiastowych świadczeń alimentacyjnych dotyczy tego, czy nie można było skorzystać z istniejących regulacji. Wprawdzie sprawy o alimenty nierzadko trwają długo, ale istnieje możliwość złożenia wniosku o zabezpieczenie, co pozwala na uzyskanie alimentów już na czas trwania postępowania. Wniosek o zabezpieczenie powinien zostać rozpoznany bezzwłocznie, nie później niż w terminie tygodnia od dnia jego wpływu do sądu. W praktyce z uwagi na przeciążenie sądów bardzo rzadko postanowienie o zabezpieczeniu jest wydawane tak szybko. Również w przypadku bardzo krótkiego terminu dwóch tygodni przewidzianego na wyznaczenie przez sąd posiedzenia w sprawie alimentów natychmiastowych termin instrukcyjny może w praktyce zostać negatywnie zweryfikowany.
Zbyt niskie alimenty
Kwoty zaproponowane przez ustawodawcę w ramach natychmiastowych świadczeń alimentacyjnych są niskie (21 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę względem jednego dziecka, a z każdym kolejnym ten procent jest obniżany). Wielu rodzicom nie będzie więc się opłacało skorzystać z tej instytucji, ponieważ w toku zwykłego postępowania alimentacyjnego będą mogli uzyskać oni wyższe kwoty.
Należy przy tym zwrócić uwagę, że sztywne ustalenie kwoty alimentów pozostaje w sprzeczności z art. 135 par. 1 k.r.o. Zgodnie z nim zakres świadczeń alimentacyjnych zależy od usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego oraz od zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego. Wysokość świadczenia pozostaje przy tym zawsze „w ścisłej zależności od wagi potrzeb uprawnionego oraz możliwości płatniczych zobowiązanego. Ta współzależność obu czynników może np. sprawić, iż dwie osoby pozostające w niedostatku i w równym stopniu nim dotknięte, mające przy tym bardzo zbliżone potrzeby, będą w różnej wysokości wspomagane alimentami, jeżeli te będą pochodziły od dwóch różnych zobowiązanych o diametralnie odmiennych zarobkach i stanie majątkowym” (K. Piasecki [red.], Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Komentarz; komentarz do art. 135 k.r.o.).
Podsumowując, to, że w Polsce postępowania sądowe trwają zbyt długo, nie budzi wątpliwości. Jednak tworzenie przez ustawodawcę nowych terminów instrukcyjnych i konstrukcji (zwłaszcza niepotrzebnie zwiększających formalizm postępowania) nie jest remedium na taki stan rzeczy. Pozostaje mieć nadzieję, że ustawodawca wsłucha się w krytyczne głosy prawników, w szczególności sędziów i adwokatów, i rozważy, czy jest rzeczywista potrzeba wprowadzenia omawianych regulacji, a przynajmniej dokona w nich postulowanych korekt.