Trwają prace nad rozległą tematycznie nowelizacją k.p.c., którą można roboczo nazwać ustawą naprawczą reformy procedury cywilnej z 2019 r. Wśród licznych zmian dość dużo miejsca poświecono posiedzeniu przygotowawczemu, na którym sąd zachęca strony do polubownego zakończenia sprawy, a gdy nie jest to możliwe, wraz ze stronami sporządza plan rozprawy, który zawiera m.in. ustalenie kwestii spornych, terminy posiedzeń i kolejność przeprowadzania dowodów. W teorii to świetne narzędzie. Dlaczego w praktyce przyjmuje się z takim trudem?
Rzeczywiście, posiedzenia przygotowawcze są wyznaczane rzadko. Głównie dlatego, że przepisy dotyczące ich przebiegu zostały przeregulowane. W dodatku bardzo sztywno traktują zatwierdzony plan rozprawy, co powoduje, że trudno później go zmienić. Wymaga to z reguły przeprowadzenia kolejnego posiedzenia przygotowawczego. Dlatego projektowana korekta art. 205[11] k.p.c., zgodnie z którą będzie można będzie zmienić plan rozprawy w szerszym niż teraz zakresie postanowieniem sądu, bez wyznaczania posiedzenia przygotowawczego, to krok w dobrym kierunku. Nie jestem jednak pewien, czy to wystarczy. Myślę, że można by się pokusić o dalej idące rozluźnienie rygorów. Pozwoliłoby to w szerszym zakresie wykorzystać posiedzenie przygotowawcze, które ma duży potencjał i przy bardziej praktycznym podejściu mogłoby się przyczyniać do usprawnienia postępowania.