Taka jest konkluzja niedawnego spotkania pionu dyscyplinarnego samorządu radców prawnych. Przyczynkiem do dyskusji były wyroki europejskich trybunałów w polskich sprawach.

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego budzi kontrowersje już od momentu utworzenia. Kwestionowana jest zarówno legalność samej instytucji jako zbyt odrębnej od SN, by mieścić się w konstytucyjnych ramach wymiaru sprawiedliwości, jak i wybór sędziów (z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa oskarżanej o upolitycznienie). 23 stycznia 2020 r. trzy połączone Izby SN (cywilna, karna i pracy, w których dominowali „starzy” sędziowie) wydały uchwałę stwierdzającą, że Izba Dyscyplinarna została nieprawidłowo powołana. Wydaje jednak orzeczenia, choć dotknięte wadliwością.
- Także uzasadnienie uchwały, które wielokrotnie analizowałem, nie daje podstaw do przyjęcia, że orzeczenia izby można uznać za nieistniejące - mówi prof. Jarosław Zagrodnik z Uniwersytetu Śląskiego, radca prawny. Jak dodaje, w polskiej procedurze karnej nie ma trybu umożliwiającego unieważnienie rozstrzygnięcia wydanego przez izbę SN.
- Czym innym jest orzeczenie dotknięte wadą, ale istniejące w obrocie prawnym, a czym innym w ogóle nieistniejące. A tu mamy właśnie orzeczenie wadliwe, więc musimy mieć tryb jego uchylenia. W procedurze karnej sąd odwoławczy nie może uznać, że skład SN rozpatrujący odwołanie od jego orzeczenia był niewłaściwie powołany, więc jego orzeczenie nie obowiązuje. Tak samo jest z sądami dyscyplinarnymi - podkreśla ekspert.
Brak odpowiedniego trybu
Stwierdzenie m.in. przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, że ID SN nie jest sądem spełniającym standardy niezależności, a jej członkowie nie są sędziami niezawisłymi (sprawa C-791/19) sprawiło, że samorząd radcowski dostrzegł potrzebę przemyślenia swojego stanowiska. Burza mózgów miała miejsca podczas październikowego spotkania rzeczników dyscyplinarnych i prezesów sądów dyscyplinarnych - zarówno izbowych, jak i centralnych.
- Dyskutowaliśmy, czy sytuacja zmieniła się po wyrokach sądów europejskich, ale doszliśmy do konkluzji, że nie - relacjonuje Krzysztof Górecki, przewodniczący radcowskiego Wyższego Sądu Dyscyplinarnego. - Uwzględniając całą złożoność tematu i jego wielowątkowość, drogi do usunięcia takich orzeczeń z obrotu prawnego nie ma - dodaje.
- Nie przeprowadzono formalnego głosowania, ale sędziowie byli zgodni, że uwzględniając taki brak proceduralnych możliwości usunięcia orzeczeń ID z obrotu prawnego, także w kontekście orzecznictwa TSUE i trybunału w Strasburgu, odstąpienie od wykonywania kar dyscyplinarnych w sprawach, w których orzekała ID SN, doprowadziłoby do paraliżu sądownictwa dyscyplinarnego samorządu radcowskiego - wskazuje natomiast Gerard Dźwigała, główny rzecznik dyscyplinarny Krajowej Izby Radców Prawnych.
Zwalczyć czarne owce
Krzysztof Górecki przyznaje, że na spotkaniu dyskutowano też o ewentualnej odpowiedzialności samorządu za ograniczenie prawa do sądu przez dopuszczenie do rozpatrzenia sprawy w składzie podlegającym wątpliwościom co do prawidłowości jego obsadzenia. I choć pojawiły się głosy, że taka odpowiedzialność jest możliwa, to w jego ocenie nie wydaje się, by samorząd był najlepszym adresatem tego typu roszczeń.
- To państwo odpowiada za to, co się dzieje wokół SN. My robimy to, co do nas należy: przyjmujemy kasację lub nie, jeśli nie spełnia ona wymogów formalnych, i przesyłamy ją do Sądu Najwyższego. Bo ustawa o radcach prawnych mówi, że adresatem takiej kasacji jest właśnie SN. I to tam decydują, czy rozpoznaje ją ta izba, czy inna. To się dzieje poza nami i nie mamy na to wpływu - tłumaczy mec. Górecki.
Prezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego podkreśla również, że radcowie mają świadomość wątpliwości do co statusu Izby Dyscyplinarnej i jej sędziów.
- Ale mamy obowiązek chronić naszych klientów przed czarnymi owcami w naszym zawodzie. A niestety takich też trochę jest. Musimy też dbać o wizerunek samorządu. Jeśli nie będziemy wykonywać orzeczeń, to w krótkim czasie doprowadzimy do anarchii. Na to nie możemy sobie pozwolić - wskazuje Krzysztof Górecki
Od początku funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej zapadło już, według danych samorządu, ok. 50 orzeczeń dotyczących spraw zakończonych zawieszeniem albo pozbawieniem prawa do wykonywania zawodu.
Problemy z wykonywaniem wyroków
Odmienną od radców postawę prezentował od początku samorząd adwokacki. Kasacje kierowane do SN są opatrywane pismem przewodnim z prośbą o skierowanie do Izby Karnej (w uzasadnieniu przywoływana jest m.in. wspomniana uchwała SN). Jeśli zaś sprawa trafia do Izby Dyscyplinarnej, Wyższy Sąd Adwokacki traktował ją, jakby wciąż była w toku. W przypadku spraw, w których kasację oddalono, sytuacja była nieco prostsza - to dwie instancje sądów adwokackich stwierdzały bowiem winę, a ID jedynie utrzymywała to rozstrzygnięcie w mocy.
Znany jest co najmniej jeden przypadek z izby warszawskiej, gdy adwokat został skreślony z listy, mimo że w jego sprawie orzekała Izba Dyscyplinarna (oddaliła kasację). Dziekan stołecznej ORA wykonał orzeczenie, motywując to troską o dobro klientów oraz wskazując na wykonanie orzeczenia sądów adwokackich. Decyzja o wykreśleniu z listy została zaskarżona do NRA, która po trzykrotnym omówieniu sprawy utrzymała ją w mocy.
Ale nawet takie sytuacje rodzą problemy i prowadzą do absurdalnych sytuacji, jak słynna sprawa Reczkowicz przeciw Polsce, w której Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał adwokatce usuniętej z zawodu 15 tys. euro odszkodowania za sam fakt, że w jej sprawie orzekała ID (również oddaliła kasację). ETPC uznał, że izba nie spełnia konwencyjnych wymogów dla sądu, a przez to narusza prawo do sprawiedliwego procesu. Trybunał nie badał, czy rozstrzygnięcia sądów adwokackich i samej Izby Dyscyplinarnej były uzasadnione. Pod koniec października polski rząd odwołał się od tego rozstrzygnięcia do Wielkiej Izby.
Znacznie bardziej kłopotliwe są jednak sytuacje, gdy ID uchyli wyrok i przekaże sprawę do ponownego rozpoznania. Adwokatura w takich sytuacjach do tej pory stała na stanowisku, że sprawa dalej jest w toku, więc WSD nie będzie jej ponownie rozpatrywał. To potencjalnie prowadziło do przedawnień karalności często poważnych przewinień dyscyplinarnych. Dlatego dyskusja nad znalezieniem wyjścia z takich sytuacji zostanie przeprowadzona także w samorządzie adwokackim, być może jeszcze w listopadzie.
OPINIA
Inicjatywa należy do obwinionego
Niestety, w uchwale trzech izb SN, mimo wszystkich wątpliwości, uznano, że Izba Dyscyplinarna wydaje orzeczenia. Jeśli takie orzeczenie przesyłane jest do dziekana do wykonania, to ma ono stwierdzoną prawomocność. A to teoretycznie zamyka postępowanie dyscyplinarne. W konsekwencji wydaje się, że orzeczenie funkcjonuje w obrocie, bo jego prawomocność stwierdził też samorząd zawodowy, gdyż dokonuje tego prezes izbowego sądu dyscyplinarnego. Patrząc od strony czysto prawnej, jest przewidziany tryb wznowienia postępowania w takich sprawach. Inicjatywa należy do obwinionego -może próbować wyeliminować orzeczenie zobrotu. Dopóki tego nie robi, ono niestety funkcjonuje. Trzeba oddzielić od tego emocje oraz fakt, że Izba Dyscyplinarna nie spełnia standardu sądu wrozumieniu Konstytucji RP. Bo to, że nie spełnia, to nie ulega wątpliwości.
Orzeczenie TSUE wymaga od Polski nie tylko wstrzymania działalności Izby Dyscyplinarnej, ale także usunięcia jej skutków. Ustawodawca nie zrobił zaś do tej pory nic, by te skutki usunąć. Wogóle nie uwzględniono tego wnajnowszych planach reformy Sądu Najwyższego, które wiązałyby się także zlikwidacją tej izby.