Instytucja zajmująca się rozstrzyganiem sporów przetargowych może mieć po raz pierwszy prezesa spoza grona swoich członków. Prezes UZP rekomenduje otwarty konkurs.

Jeszcze do końca 2020 r. prezes KIO musiał być powołany spośród członków tej izby. Ponadto, choć przepisy nie wprowadzały takiego obowiązku, prezes UZP co najmniej dwukrotnie konsultował z członkami KIO kandydatów. Nowa ustawa – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1129 ze zm.) również przewiduje możliwość wyboru prezesa z wewnątrz. Po raz pierwszy jednak dopuszcza także inną opcję – zewnętrzny konkurs (patrz grafika). Po dymisji dotychczasowej prezes Małgorzaty Rakowskiej, UZP postanowił skorzystać właśnie z tej nowej możliwości.
– Rezygnacja pani prezes stanowiła dla nas wszystkich zaskoczenie. Była to jej osobista decyzja, którą szanujemy. Wobec takiej sytuacji jest kilka formalnych możliwości procedowania powołania prezesa KIO. Prezes UZP podjął decyzję o zawnioskowaniu do ministra rozwoju i technologii o przeprowadzenie konkursu, który umożliwia wyłonienie prezesa KIO z najszerszego kręgu kandydatów. Ta formuła otwartego konkursu nie wyklucza nikogo i pozwala zaprezentować swoje kandydatury zarówno członkom KIO, jak i osobom spoza izby, ale z odpowiednimi kwalifikacjami – wyjaśnia Michał Trybusz, rzecznik prasowy UZP.
Do czasu wyboru nowego szefa izby jej pracami będzie kierował wiceprezes Jan Kuzawiński.
Naturalny wybór
Członkowie KIO w nieoficjalnych rozmowach mówią, że wybór prezesa z ich grona byłby najbardziej naturalny. Chodzi nie tylko o znajomość KIO i specyfiki jej działania. Członkowie chcieliby, żeby nowy prezes reprezentował ich interesy, a to będzie trudne, jeśli zostanie nim ktoś z zewnątrz. Pojawia się też niepokój, że procedura konkursowa może zakończyć się wyborem według politycznych, a nie merytorycznych kryteriów. To zaś mogłoby wpływać jeśli nie na niezależność izby i jej orzecznictwa, to przynajmniej na jej postrzeganie.
Eksperci, których poprosiliśmy o komentarz, za najbardziej naturalne rozwiązanie uważają wybór prezesa spośród członków KIO.
– Trudno z góry zakładać, że inna osoba nie spełni oczekiwań, jakie stawiane są przed prezesem tego organu, niemniej jednak nowe przepisy dotyczące powołania prezesa spoza członków KIO oceniam jako mocno niefortunne. Abstrahując od realnego ryzyka, że na to stanowisko może zostać powołany ktoś, kto nie spełnia najwyższych standardów, to już sama taka możliwość może odbijać się na wizerunku KIO, która dotychczas była postrzegana jako w pełni niezależna i niepodlegająca zewnętrznym naciskom – mówi Tomasz Czajkowski, były wieloletni prezes UZP, a dzisiaj redaktor naczelny miesięcznika „Zamówienia Publiczne Doradca”. Jego zdaniem wybór prezesa spoza grona członków KIO to rozwiązanie ekstraordynaryjne, które miałoby sens jedynie w kryzysowej sytuacji. Dziś taka, mimo niespodziewanej dymisji, nie występuje.
– Prezes z konkursu przez pewien czas musiałby się wdrażać w arkana pracy izby, bo ustawa – oprócz obowiązków reprezentacyjnych – przyznaje mu szereg istotnych kompetencji związanych z rozpoznawaniem na co dzień wnoszonych odwołań, począwszy od wyznaczania składów orzekających i ich przewodniczących. Dlatego chyba w praktyce lepiej by było, gdyby powoływanie prezesa spoza członków KIO stanowiło raczej wentyl bezpieczeństwa niż standardową procedurę – zgadza się Tomasz Zalewski, radca prawny i partner w kancelarii Bird & Bird. Otwarty konkurs traktuje jako swego rodzaju plan awaryjny, na wypadek gdyby żaden z członków izby nie posiadał poświadczenia bezpieczeństwa upoważniającego do dostępu do informacji niejawnych o klauzuli „ściśle tajne” i nie chciał się poddać postępowaniu sprawdzającemu.
Mecenas Zalewski zaznacza jednak, że taki konkurs nie jest niczym nadzwyczajnym. Ostatecznie bowiem prezes z zewnątrz i tak musi spełnić wszystkie wymagania, jakie stawiane są zwykłym członkom izby. Poza warunkami formalnymi, takimi jak nieposzlakowana opinia czy niekaralność za umyślne przestępstwo, ustawa wymaga posiadania wyższego wykształcenia prawniczego, złożonego egzaminu sędziowskiego, prokuratorskiego, notarialnego, adwokackiego lub radcowskiego (lub wykonywania któregoś z tych zawodów), wyróżniania się wiedzą z zakresu zamówień oraz prawa cywilnego i legitymowania się minimum pięcioletnim doświadczeniem zawodowym w tym zakresie.
Powody zmian
Niektórzy dostrzegają jednak także plusy powołania kogoś z zewnątrz.
– Naturalnym rozwiązaniem jest powołanie prezesa i wiceprezesa spośród członków KIO. Osoby na co dzień orzekające znają specyfikę działania izby, trudności z sali rozpraw. Będąc członkiem KIO, łatwiej prowadzić obrady zgromadzenia ogólnego, ale także wnosić postulaty legislacyjne – uważa Piotr Trębicki, starszy partner, radca prawny z Kancelarii CZUBLUN TRĘBICKI.
– Alternatywny sposób ma też jednak pewne zalety. To jak postulat, aby zwierzchnik rządu w terenie, czyli wojewoda, w przeciwieństwie do marszałka i innych samorządowców, pochodził spoza lokalnej elity politycznej, spoza danego terenu. Żeby był wolny od brzemienia lokalnych spraw, nawyków. To samo, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, postuluje się wobec sędziów czy prokuratorów. Ostatecznie uważam, że najistotniejsze są cechy konkretnych osób, nie zaś ich umiejscowienie w systemie zamówień publicznych – zaznacza prawnik.
Co ciekawe, w pierwotnym projekcie nowego prawa zamówień publicznych zakładano pozostawienie dotychczasowego rozwiązania, a więc powoływanie prezesa spośród członków KIO. Gdyby nie uzyskał on poświadczenia bezpieczeństwa, to byłby odwoływany. W trakcie prac legislacyjnych w ramach rządu pojawił się pomysł dodatkowego przepisu. Zapytaliśmy MRiT, czym było to spowodowane. Z uzyskanej odpowiedzi wynika, że chodziło o zwiększenie elastyczności procedur wyboru.
„W ocenie resortu przedmiotowe rozwiązanie, dopuszczając powołanie prezesa spoza dotychczasowego składu Izby, daje dodatkową gwarancję wyłaniania kandydatów, którzy w najwyższym stopniu będą spełniać stawiane im oczekiwania” – wyjaśnia Biuro Komunikacji MRiT.
Bez zgromadzenia ogólnego
Nowego prezesa KIO czekają duże wyzwania. Od dłuższego czasu słychać o pogarszającej się atmosferze pracy i pojawiających się napięciach. Co najmniej trzy osoby odeszły z izby. Wydłuża się natomiast czas oczekiwania na wyrok. Zgodnie z ustawą odwołanie powinno być rozpoznane w ciągu 15 dni. Przez wiele lat KIO mieściła się w tym terminie. W 2020 r. średni czas na rozpoznanie odwołań wydłużył się do 30 dni. Główny powód to czasowy brak rozpraw, co było związane z pandemią. Kolejny to wzrost liczby wnoszonych odwołań. W minionym roku było ich o 851 więcej niż w poprzednim. Dzisiaj na rozpoznanie niektórych spraw czeka się nawet dwa miesiące. Opóźnienia skłoniły MRiT do ogłoszenia naboru 16 nowych członków. Wczoraj odbyły się egzaminy pisemne. Nieoficjalnie członkowie KIO mówią jednak, że znaczący wpływ na opóźnienia ma zmiana sposobu wyznaczania terminów. Wcześniej konsultowano je z osobami orzekającymi, dziś są one narzucane przez prezesa izby.
Drugi rok z rzędu nie zwołano zgromadzenia ogólnego KIO, choć ustawa wymaga, by odbywało się ono co najmniej dwa razy w roku. Z tego powodu nie można było przygotować i przyjąć rocznej informacji o działalności izby, której sporządzania również wymagają przepisy. W tym roku nie przyznano też członkom premii rocznych. Jak twierdzą osoby, z którymi rozmawialiśmy, sytuacja taka zdarzyła się po raz pierwszy od powołania KIO.
Co mówią przepisy