Można na drodze sądowej zmusić Facebooka, by nie blokował kont użytkowników. Sąd wyższej instancji utrzymał takie właśnie zabezpieczenie w procesie wytoczonym światowemu gigantowi przez Społeczną Inicjatywę Narkopolityki (SIN). Jednocześnie potwierdził jurysdykcję polskich sądów.
Można na drodze sądowej zmusić Facebooka, by nie blokował kont użytkowników. Sąd wyższej instancji utrzymał takie właśnie zabezpieczenie w procesie wytoczonym światowemu gigantowi przez Społeczną Inicjatywę Narkopolityki (SIN). Jednocześnie potwierdził jurysdykcję polskich sądów.
W bezprecedensowym pozwie SIN zarzuca Facebookowi naruszenie dóbr osobistych poprzez bezpodstawne zablokowanie kont i grup prowadzonych na tym portalu. Wyrok będzie miał olbrzymie znaczenie także dla innych użytkowników portali społecznościowych, którzy wielokrotnie sygnalizowali arbitalne usuwanie ich profili przez światowych gigantów.
SIN to organizacja prowadząca edukację narkotykową. Tam, gdzie jest to możliwe, próbuje zniechęcić ludzi do sięgania po środki odurzające. Zdając sobie sprawę, że nie zawsze jest to skuteczne, chce przynajmniej niwelować główne zagrożenia związane z zażywaniem narkotyków. Dlatego np. publikuje informacje o tym, jakich środków nie należy ze sobą łączyć czy też że na rynku pojawiły się szczególnie groźne substancje. Działalność prowadzi m.in. na Facebooku. W 2018 r. portal najpierw zablokował jedną z grup prowadzonych przez SIN, a następnie całe jej konto. Treści zaczęły też znikać z należącego do Facebooka Instagrama.
– Nikt nas nie poinformował, z jakiego powodu, nikt nie dał nam możliwości przedstawienia swych racji. Dopiero z odpowiedzi na pozew dowiedzieliśmy się, że nasza działalność została potraktowana jako promowanie narkotyków, m.in. dlatego, że na stronie pojawiały się zdjęcia tabletek ecstasy, które zdaniem pełnomocników Facebooka wyglądały zbyt atrakcyjnie. Pomijając absurdalność tej argumentacji, działamy w pełni zgodnie z prawem, a prowadzony przez nas program redukcji szkód jest propagowany przez takie organizacje jak ONZ czy WHO – mówi Małgorzata Małyszko, prezes SIN.
Organizacja założyła nowe konta i grupy, ale żyła ze świadomością, że w każdej chwili one też mogą zostać zablokowane. Dlatego też wniosła o zabezpieczenie powództwa m.in. w postaci zakazu usuwania stron, kont i grup prowadzonych przez nią na Facebooku i Instagramie. W 2019 r. sąd zaakceptował ten wniosek. Facebook został też zobowiązany do zachowania zablokowanych wcześniej treści, tak aby w razie wygrania procesu przez SIN mogły one zostać przywrócone w całości, z komentarzami i reakcjami użytkowników. W zażaleniu na to postanowienie koncern przekonywał, że polski sąd w ogóle nie powinien zajmować się tą sprawą, bo nie podlega ona jego jurysdykcji. Zgodnie z regulaminem portalu spory między nim a użytkownikami miały być rozstrzygane przez sąd irlandzki.
Sąd Okręgowy w Warszawie nie zgodził się z tą argumentacją. Za kluczowe uznał ustalenie miejsce zdarzenia wywołującego szkodę. To zaś, w przypadku internetu, który ma zasięg globalny, należy traktować szeroko. „Naruszenie dóbr osobistych w internecie jest tzw. deliktem rozproszonym, którego skutki powstają nie tylko w miejscu, gdzie znajduje się serwer zawierający dane lub gdzie siedzibę ma firma naruszająca dobra osobiste (…). Nie ulega wątpliwości, że debata publiczna dotycząca polskich spraw publicznych, która toczy się w internecie, mimo wirtualnego charakteru ma miejsce na terenie Polski” – podkreślił sąd w niedawno doręczonym uzasadnieniu (sygn. akt IV Cz 97/20 p-I).
Skład orzekający uznał jednocześnie, że usunięcie kont, a tym samym prezentowanych na nich treści naruszyło swobodę wypowiedzi, pozbawiło SIN możliwości wykonywania statutowych działań i znacząco ograniczyło krąg ich odbiorców.
Sąd nakazał portalowi zaprzestania blokowania lub usuwania stron, grup i kont zakładanych przez SIN do czasu zakończenia procesu. – Organizacja może odetchnąć i nie musi żyć w ciągłej obawie, że Facebook znów ją zablokuje oraz nagle i bez wyjaśnień pozbawi dostępu do kluczowego kanału dotarcia do odbiorców – komentuje Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon, która wspiera SIN przed sądem.
– Sprawa ta pokazuje, jak ważne jest, żeby nadzór nad działaniami platform sprawowały niezależne sądy, które mają kompetencje do rozstrzygania sporów dotyczących wolności słowa – dodaje.
Facebook nie odpowiedział na nasze pytania.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama