TSUE zawiesił wczoraj Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Trybunał Konstytucyjny swoim orzeczeniem zakwestionował tę decyzję.

Dalsze orzekanie przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego może „spowodować poważną i nieodwracalną szkodę dla porządku prawnego Unii”.

Tak uznał wczoraj wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. TSUE wydał postanowienie zabezpieczające polegające na całkowitym zawieszeniu ID SN. Do tej pory obecne władze Sądu Najwyższego, w związku z treścią poprzedniego postanowienia trybunału o zawieszeniu izby, uznawały, że nie może ona orzekać tylko i wyłącznie w sprawach dyscyplinarnych sędziów.

To pozwoliło jej wydać wiele budzących kontrowersje orzeczeń, w tym ostatnie o uchyleniu immunitetu Józefowi Iwulskiemu, jednemu z prezesów SN. Teraz Luksemburg zdecydował, że izba powinna wstrzymać się od orzekania także w pozostałych sprawach należących do jej kognicji, a więc m.in. również w sprawach immunitetowych sędziów.

Nie ma szans, aby decyzja TSUE została wykonana. Wczoraj Trybunał Konstytucyjny orzekł bowiem, że… przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązuje państwa członkowskie do stosowania środków tymczasowych ws. sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją. Na dziś planowane jest ogłoszenie orzeczenia TSUE w sprawie skargi Komisji Europejskiej dotyczącej wprowadzonego w Polsce nowego modelu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów.

Posiedzenie TK i decyzja TSUE sprawiają wrażenie wyścigu w tworzeniu faktów dokonanych.

Postanowienie Luksemburga krytycznie przyjął obóz rządowy. – Gra idzie o to, czy będziemy suwerenni – komentuje Michał Wójcik, wiceszef Solidarnej Polski. Z kolei opozycja nie jest zaskoczona. – Orzeczenie potwierdza to, co mówiliśmy od początku: Izba Dyscyplinarna nie jest sądem ani w rozumieniu polskiej konstytucji, ani prawa europejskiego. Izba nie może działać – podkreśla wiceszef PO Borys Budka. – Młyny europejskie mielą powoli, ale skutecznie. Doczekali się nasi panowie i panie rządzący – komentuje z kolei Gabriela Morawska-Stanecka (Nowa Lewica), wicemarszałek Senatu. Według konstytucjonalisty dr hab Jacka Zaleśnego ustrój Izby Dyscyplinarnej rzeczywiście „nie ma racji bytu”. Ale jak przekonuje w rozmowie z gazetaprawna.pl, również TSUE nie ma kompetencji, aby ingerować w to, jak on się kształtuje.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie mógł zawiesić Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, bo państwo polskie nie przekazało mu kompetencji pozwalających badać tego typu kwestie – twierdzi TK.
Taki wniosek płynie z wczorajszego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem także wczoraj, tuż przed planowanym ogłoszeniem wyroku przez TK, pojawił się komunikat TSUE o wydaniu przez wiceprezesa luksemburskiego trybunału zabezpieczenia polegającego na całkowitym zawieszeniu ID SN. Do tej pory bowiem obecne władze SN, w związku z treścią poprzedniego postanowienia o zawieszeniu izby, uznawały, że nie może ona orzekać tylko i wyłącznie w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Teraz zdecydowano, że izba powinna wstrzymać się od orzekania także w pozostałych sprawach należących do jej kognicji, a więc m.in. w sprawach immunitetowych sędziów. Jak podano w komunikacie, dalsze orzekanie przez ID SN może bowiem „spowodować poważną i nieodwracalną szkodę dla porządku prawnego Unii”. Jednak biorąc pod uwagę stanowisko, jakie wczoraj zajął w kwestii kompetencji TSUE nasz TK, wykonanie nowej decyzji luksemburskiego trybunału jest nierealne.
TK zajmował się wczoraj pytaniem prawnym, jakie skierowała do niego sama zainteresowana, czyli ID SN. Chciała ona, aby sąd konstytucyjny wypowiedział się co do tego, czy Polska zobowiązana jest wykonać pierwsze postanowienie zabezpieczające Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zawieszające działalność ID SN. Jak wskazywała izba, TSUE nakazał Polsce wykonać środek tymczasowy odnoszący się do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej, choć sprawy te w ogóle nie powinny Luksemburga obchodzić. A to dlatego, że państwo polskie nie przekazało UE czy też jej organom kompetencji do decydowania w tym zakresie. Dlatego też – twierdziła ID SN – nakładanie na nasz kraj takiego środka zabezpieczającego narusza zapisane w konstytucji zasady przekazywania przez Polskę uprawnień organizacji lub organowi międzynarodowemu, a skutkiem tego jest działanie państwa z naruszeniem zasady demokratycznego państwa prawnego oraz zasady legalizmu.
TK co do zasady zgodził się z twierdzeniami sądu pytającego. Uznał bowiem, że przepisy traktatów europejskich, których skutkiem jest powstanie po stronie państwa członkowskiego obowiązku wykonania odnoszących się do kształtu i funkcjonowania organów władzy sądowniczej środków tymczasowych, są niezgodne z polską konstytucją.
Jak tłumaczył Bartłomiej Sochański, sędzia sprawozdawca, środki orzekane przez TSUE muszą mieścić się w granicach kompetencji, jakie państwa członkowskie przekazały organom unijnym. Tymczasem do tego katalogu nie należy podejmowanie decyzji co do kształtu czy też ustroju konstytucyjnych organów władzy sądowniczej.
– Nikt nie może narzucać narodom, w jaki sposób mają kształtować ustrój, w jakim chcą żyć – mówił Sochański.
Wczorajsza rozprawa przed TK obfitowała w wiele emocjonalnych momentów. Tak było np. wówczas, gdy przedstawiciel rzecznika praw obywatelskich próbował uzasadnić swój pogląd, zgodnie z którym TK w obecnym kształcie nie jest organem, który byłby w stanie zapewnić rzeczywistą ochronę ustawy zasadniczej i dlatego nie powinien orzekać w tej sprawie. A to dlatego, że TK stracił przymiot niezależności. Zdaniem RPO to efekt zmian, jakie przeprowadziła obecna ekipa rządząca. Chodzi m.in. o wprowadzenie do TK tzw. sędziów dublerów. Na te twierdzenia ostro zareagował Stanisław Piotrowicz, przewodniczący składu orzekającego, który stwierdził, że przedstawiciel RPO mówi nie na temat i jeżeli to się nie zmieni, odbierze mu głos. Tak się zresztą po chwili stało, a przewodniczący Piotrowicz zarządził przerwę w rozprawie.
Po wznowieniu przewodu doszło do wymiany poglądów między uczestnikami postępowania. Zarówno przedstawiciele prezydenta, Sejmu, prokuratora generalnego, jak i Ministerstwa Spraw Zagranicznych byli zgodni co do tego, że TSUE, wydając zabezpieczenie w sprawie ID SN, przekroczył swoje uprawnienia, a o tym, że tak jest, zdecydować władny jest polski TK. Jak podkreślała m.in. Anna Surówka-Pasek, reprezentująca głowę państwa, trybunał już we wcześniejszych swoich orzeczeniach stwierdził, że jest on sądem ostatniego słowa, jeżeli chodzi o wyznaczanie granic przekazywania przez państwo swoich kompetencji na rzecz organów międzynarodowych. Z kolei Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS, stwierdził, że przekazanie UE kompetencji polegającej na kształtowaniu ustroju wymiaru sprawiedliwości skutkowałoby utratą suwerenności przez nasz kraj.
Inaczej tę kwestię starał się przedstawić Adam Bodnar i jego współpracownicy. Wielokrotnie powtarzali oni, że rozwiązania zaistniałego problemu należałoby szukać na drodze dialogu zarówno z TSUE, jak i innymi organami UE. Podkreślano również, że TK zajmuje się sprawą dzień przed tym, jak luksemburski trybunał ma ostatecznie orzec w sprawie, w której wydał badane zabezpieczenie (a więc ocenić, czy ID SN jest sądem w rozumieniu przepisów UE). Bodnar zauważał ponadto, że problemu by nie było, gdyby przeprowadzane przez obecny obóz rządzący zmiany w zakresie wymiaru sprawiedliwości były zgodne z unijnymi standardami. Wskazywał również, że jedynym skutkiem przeprowadzonej reformy, która stała się zarzewiem konfliktu z UE, są zmiany personalne, czy to w TK, czy w SN.