Zgodnie z obowiązującą procedurą asesorów sądowych, na wniosek KRS, powołuje prezydent na czas nieoznaczony. Rada, po otrzymaniu listy z nazwiskami aplikantów, którzy zdali egzamin sędziowski, może w ciągu dwóch miesięcy sprzeciwić się mianowaniu ich na stanowiska asesorskie. Wczoraj KRS nie skorzystała z tego uprawnienia wobec ani jednej z przedstawionych osób. A to oznacza, że już niedługo do sądów trafi mocne wsparcie kadrowe. O ile oczywiście prezydent wręczy im akty powołania.

Najwięcej asesorów, bo aż 27, trafić ma do sądów apelacji katowickiej. Niewiele mniej osób zacznie orzekać w apelacjach wrocławskiej i warszawskiej (odpowiednio – 22 i 20). Najmniej, bo zaledwie trzech nowych asesorów, pojawi się w sądach należących do apelacji rzeszowskiej.
Ponadto, jak poinformował na wczorajszym posiedzeniu KRS przewodniczący tego organu Paweł Styrna, rada w pierwszym półroczu tego roku przedstawiła prezydentowi już 395 wniosków o powołanie na urząd sędziego. To bardzo dużo, jeśli weźmie się pod uwagę, że w ciągu całego poprzedniego roku tego typu wniosków skierowano 489.
To dobre informacje, gdyż, jak pisaliśmy wielokrotnie na łamach DGP, w sądach nadal brakuje rąk do pracy. Najgorzej jest w apelacji warszawskiej, gdzie, jak informuje Ministerstwo Sprawiedliwości w odpowiedzi na interpelację posłanki Barbary Dolniak, liczba wakatów sędziowskich stanowi 19 proc. sumy wszystkich wakatów sędziowskich i asesorskich w kraju. Jeśli zaś chodzi o braki asesorskie, to odsetek ten wynosi 4 proc. Niewiele lepiej jest w sądach katowickich, gdzie wartości te wynoszą odpowiednio 11 i 4 proc.
Nadal formułowane są wątpliwości co do tego, czy to, że nowi orzekający cały czas trafiają do sądów za pośrednictwem obecnej KRS, ostatecznie nie spowoduje więcej szkody niż pożytku. Zdaniem części prawników bowiem ich nominacje będą mogły być w przyszłości podważane.©℗
141 tylu aplikantów uzyskało wczoraj rekomendację Krajowej Rady Sądownictwa do objęcia stanowiska asesora sądowego