- Konsekwencje niezrozumiale łagodnego wyroku z 2009 r. ponoszą teraz rodzice zamordowanego Sebastiana z Katowic. Mają prawo zastanawiać się, dlaczego sąd wcześniej tak łagodnie potraktował oprawcę ich syna - mówi Marcin Romanowski, wiceminister w resorcie sprawiedliwości.
- Konsekwencje niezrozumiale łagodnego wyroku z 2009 r. ponoszą teraz rodzice zamordowanego Sebastiana z Katowic. Mają prawo zastanawiać się, dlaczego sąd wcześniej tak łagodnie potraktował oprawcę ich syna - mówi Marcin Romanowski, wiceminister w resorcie sprawiedliwości.
Tomasz M., który przyznał się do zabicia 11-letniego chłopca, 13 lat temu porwał w Siemianowicach Śląskich inne dziecko. Czy to prawda, że choć postawiono mu poważne zarzuty, prokuratura wnioskowała wtedy o karę w zawieszeniu? Jak pan to ocenia?
Uprowadzenie małoletniego, posiadanie treści pornograficznych z udziałem małoletnich oraz paserstwo programów komputerowych – takie wówczas usłyszał zarzuty Tomasz M. Wyrok zapadł w kwietniu 2009 r., a do zdarzenia doszło rok wcześniej. Wtedy to Tomasz M. zaciągnął małoletniego Dawida do auta, a następnie do swojego mieszkania w Sosnowcu. Działania sądu i prokuratury w tamtym okresie są potrójnym skandalem. Przede wszystkim fakt, że tak niski wyrok zapadł za każdy z czynów. Sprawca za uprowadzenie nieletniego dostał rok pozbawienia wolności. Za posiadanie pornografii dziecięcej podobnie. Tamto dziecko było fotografowane, a jego wizerunek posłużył do tworzenia pornografii. Tomaszowi M. w ówczesnych realiach prawnych za dwa najpoważniejsze czyny groziło do 3 lat za uprowadzenie dziecka (art. 211 k.k.) i do 8 lat (art. 202 par. 3 k.k.) za posiadanie i rozpowszechnianie treści pornograficznych z udziałem nieletnich. Analizując tamten wyrok, można odnieść wrażenie, że sąd skoncentrował się na ukaraniu Tomasza M. za paserstwo. W wyroku znajduje się długa lista programów komputerowych i gier, które oskarżony kopiował bez uprawień, i za to sąd wymierzył mu karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Kolejna bulwersująca rzecz to zastosowanie w sprawie przez sąd kary łącznej. Można powiedzieć, że Tomasz M. dostał nagrodę w postaci niższego wyroku za większą liczbę popełnionych przestępstw. Jako Ministerstwo Sprawiedliwości postulowaliśmy zasadniczą zmianę przepisów w zakresie wymierzania kary łącznej, bo dziś wielokrotni przestępcy dostają premię za to, że popełniają wiele różnych czynów. Wracając do wyroku z 2009 r.: skandalem jest nie tylko to, że sąd operował w dolnych granicach paragrafów, obniżając karę jeszcze w ramach kary łącznej (do 2 lat – red.). Dodatkowo postanowił warunkowo zawiesić jej wykonanie tytułem próby na okres pięciu lat. Nawiasem mówiąc, dziś już mamy regulację, która uniemożliwia zawieszenie wykonania kary wyższej niż rok (m.in. wprowadzone w tarczy 4.0).
Nie ma pisemnego uzasadnienia tamtego wyroku?
Nie, gdyż prokuratura go nie zaskarżyła. Dla mnie to jest przykład patologicznych działań środowiska prokuratorskiego i sędziowskiego prowadzących do bezkarności sprawców i społecznej niesprawiedliwości. Konsekwencje niezrozumiale łagodnego wyroku z 2009 r. ponoszą teraz rodzice zamordowanego Sebastiana z Katowic. Mają prawo zastanawiać się, dlaczego sąd wcześniej tak łagodnie potraktował oprawcę ich syna.
Proszę wybaczyć, ale nie chciałabym, żeby po tej rozmowie powstało wrażenie, że za czasów poprzedniej politycznej zmiany sądy i prokuratura działały źle, a obecna ekipa w cudowny sposób naprawia błędy poprzedników.
Patrząc na działania sądów i prokuratury ponad dekadę temu, nie mam na myśli polityki w wąskim tego słowa znaczeniu. Chodzi mi o obecną również i dziś ideologię stosowania prawa karnego. Wystarczy spojrzeć na statystyki. W resorcie przeprowadziliśmy analizę orzekanych kar pozbawienia wolności za przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Okazuje się, że również w ostatnich latach teza o nadmiernie łagodnych wyrokach jest uzasadniona. Od 2018 r. statystyki są podobne. Na przykład w przypadku obcowania płciowego z dzieckiem poniżej 15. roku życia, czyli art. 200 par. 1 k.k., mamy średnią karę orzekaną przez sądy na poziomie 2 lat i 4 miesięcy pozbawienia wolności, podczas kiedy dolna granica za ten czyn to 2 lata, a górna 12 lat. I to w sytuacji, gdy z roku na rok prokuratura wszczyna z tego paragrafu coraz więcej postępowań. Jeśli chodzi o art. 202 par. 3, czyli produkcja, posiadanie i rozpowszechnianie pornografii dziecięcej – średnia wyroków to 2 lata i półtora miesiąca (dolna granica za ten czyn to, znów, 2 lata, a górna – 12 lat). I tu również liczba wszczętych postępowań karnych rośnie.
Jak to pan tłumaczy?
Sądy są niezależne, sędziowie niezawiśli. Moi koledzy prokuratorzy często przyznają, że wolą dogadać się z podejrzanym, bo są przekonani, że kara w ramach dobrowolnego poddania się przez sprawcę, niejako z nim wynegocjowana, będzie wyższa od tej, jaką orzeknie sąd. Wróćmy do statystyk – przestępstwo gwałtu, czyli art. 197 k.k., który brzmi: „Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego…”, stanowi, że sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12. Jeżeli sprawca dopuszcza się zgwałcenia wobec małoletniego poniżej lat 15 – dolna granica kary to 3 lata. Tymczasem średnio wyroki nie przekraczają 2 lat i 10 miesięcy.
Czy to są kary bezwzględnego pozbawienia wolności?
W omawianym 2018 r. spośród skazanych na pozbawienie wolności wyrok w zawieszeniu dotyczył 35 proc. spraw toczących się z art. 200 par. 1 k.k. (obcowanie płciowe z nieletnim), 30 proc. z art. 202 par. 3 (pornografia z udziałem małoletniego) oraz 16,5 proc. z art. 197 par. 1 k.k. (gwałt). To pokazuje, że wśród sędziów mamy do czynienia nie tylko z niechęcią do sięgania po wyższy wymiar kary, która skutkowałaby dłuższą izolacją sprawcy najokrutniejszych, najgroźniejszych przestępstw, ale wręcz z tendencją pozostawiania go na wolności.
Niechęć to mało precyzyjne pojęcie. Z czego ona wynika?
Wracam do wspomnianej ideologii stosowania prawa – liberalnego podejścia do kary, która koncentruje się tylko na funkcji indywidualno-prewencyjnej i dodatkowo opacznie ją rozumie. Opiera się na nieprawdziwym założeniu, że surowe kary zakłócają proces resocjalizacji. Tymczasem liberalna, zbyt łagodna kara za najcięższe przestępstwa może być z punktu widzenia procesu resocjalizacji niewystarczająca, bo jest przez skazanego zignorowana. Liberalne podejście do niej pomija też aspekt kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, zapomina o pokrzywdzonym. Liberalna ideologia krytykuje surowość kar, wskazując, że w racjonalnym systemie prawnym rzekomo nie ma dla nie miejsca. A krytykującym takie podejście zarzuca się populizm penalny. Jednocześnie liberałowie nie wskazują przekonujących obiektywnych kryteriów uznania, czym jest kara zbyt surowa. Krytykuje się zresztą coś niestety nieistniejącego: trudno w świetle przytoczonych danych uznać za surowe kary, które oscylują wokół dolnej granicy zagrożenia.
A może prościej: prokuratura nie dostarcza dostatecznie mocnych dowodów? W przypadku Tomasza M. powołała się, jak słyszymy, na opinie biegłych, którzy stwierdzili, że wiedział, co robi, uprowadzając dziecko. Nie zdiagnozowali jednak u niego cech dewiacji seksualnej.
Przytoczony przypadek z pewnością powinien posłużyć dziś jako modelowy przykład tego, jakich błędów proceduralnych nie udało się ustrzec. Gdy idzie o przestępstwa na tle seksualnym wobec nieletnich, a precyzyjniej – zgwałcenia, prokuratura kierowała w ostatnim roku ok. 1,2 tys. aktów oskarżenia. W poprzednich latach, przed 2016 r., było to na poziomie ok. 700. Nasza analiza tych spraw pokazuje, że prokuratorzy nie żądają najniższych wymiarów kar.
Minister sprawiedliwości mówi teraz, że w walce z pedofilią liczy się surowość kary, i zapowiada zmiany kodeksowe. Tylko jaki to ma sens, poza wizerunkowym, skoro nawet analizy resortu mówią o tym, że kary rzadko osiągają obecne górne limity?
Proponujemy zaostrzenie przepisów z myślą o pewnych kategoriach spraw, obejmujących te najcięższe i najbardziej bulwersujące przestępstwa, zwłaszcza na tle seksualnym. Chodzi też o przestępców, co do których istnieje uzasadnione ryzyko, że po wyjściu na wolność wrócą do przestępczej działalności. Z myślą o nich – jeśli następstwem gwałtu będzie śmierć dziecka – jedyną słuszną karą jest dożywocie. Również po to, by po kilku latach nie pojawił się problem, jak traktować tych ludzi po ukończeniu odsiadki. Wysyłanie ich do zamkniętego ośrodka dla osób z najgroźniejszymi zaburzeniami psychicznymi w rodzaju Gostynina jest często rozwiązaniem połowicznym. Niejednokrotnie ich miejscem jest więzienie do końca życia, a skoro nie ma kary śmierci, występujemy z propozycją bezwzględnego dożywocia.
A resocjalizacja? Chce pan powiedzieć, że nie działa?
Trzeba rozróżnić przestępców na tych, którzy są podatni na resocjalizację, i tych, wobec których nigdy nie przyniesie ona efektów. A wcześniej oczywiście – sprawców drobnych przestępstw od tych cięższych. Resocjalizacja wobec sprawców najohydniejszych zbrodni powinna być długotrwała. Wymierzanie im nadmiernie łagodnych wyroków jest sprzeczne z ideą resocjalizacji oraz prewencji indywidualnej, bo Tomasz M. nie czuł dostatecznie silnych obaw przed popełnieniem kilkanaście lat później makabrycznej zbrodni. Jest sprzeczna również z funkcją prewencji generalnej, bo nie odstrasza innych. Liberalne podejście sędziów do sprawców najcięższych przestępstw musi się zmienić, ale to jest zadanie samych sędziów. To, co dziś można z punktu widzenia ministerstwa robić, oprócz propozycji zmian legislacyjnych co do zagrożenia karą, to np. podnosić ich świadomość. I dlatego, jako swoiste lex specialis do ogólnego obowiązku podnoszenia kwalifikacji sędziów, w odniesieniu do tych z wydziałów karnych przygotowaliśmy propozycję regulacji, by co cztery lata szkolili się z zasad przesłuchiwania małoletnich pokrzywdzonych. W szczególności właśnie pokrzywdzonych przestępstwami na tle seksualnym. Z naszych badań aktowych wynika, że sędziowie nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że molestowanie seksualne dziecka ma konsekwencje w postaci dramatycznego spadku jego zaufania do dorosłych.
Tylko dlaczego o zaostrzaniu przepisów prawa karnego mówi się dopiero przy okazji tragicznych wydarzeń?
Kodeks karny to ustawa. Ustawy są uchwalane przez Sejm. Temat zmian procedury karnej pojawił się od razu w 2015 r., a kompleksowego zaostrzenia prawa karnego za najcięższe przestępstwa jest obecny w MS od ponad trzech lat. Co z nimi dalej – to pytanie do parlamentarzystów. Dziś za zgwałcenie dziecka grozi od 3 do 15 lat pozbawienia wolności, a jeżeli sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem – od 5 do 15 lat. My proponujemy od 5 do 30 lat więzienia. Oraz to, by zbrodnie pedofilskie nigdy się nie przedawniały. Koncentrujemy się na podwyższeniu górnej granicy, by karać największych oprawców. Jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że ewentualne radykalne podniesienie dolnej granicy kary mogłoby wypaczyć przepis. Chodzi np. o potencjalne wyroki w sprawach, gdzie różnica wieku między sprawcą a ofiarą jest niewielka, i art. 200 k.k. (doprowadzenie do obcowania płciowego z osobą poniżej lat 15). Wracając do sprawy Tomasza M. z 2008 r.: tu bulwersujący jest kalendarz. Od wpłynięcia aktu oskarżenia do wyroku upłynęły trzy miesiące. Nieco ponad rok od samego zdarzenia. W tym czasie w prokuraturze toczyło się postępowanie przygotowawcze, biegli wystawili opinię, sporządzono akt oskarżenia, trwało postępowanie sądowe… Tempo zaiste imponujące! Zapadł wyrok, który się uprawomocnił i przyniósł efekt przeciwny do zamierzonego. Sprawca był bezkarny od początku, bo w 2008 r. nie trafił nawet do aresztu. Skandalicznie niski wyrok skutkował dodatkowo tym, że Tomasz M. został usunięty z Krajowego Rejestru Karnego i ostatnie lata funkcjonował jako prawowity obywatel. To kpina z wymiaru sprawiedliwości.
Rozmawiała Paulina Nowosielska
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama