Twórcy czasopism prawniczych stoją przed dylematem: czy artykuły powinny powstawać w języku polskim, czy angielskim? W pierwszym przypadku szansa na dotarcie do zagranicznych czytelników jest znikoma.

Przed polskimi czasopismami prawniczymi i ich współtwórcami stoją wyzwania związane zarówno z kwestiami merytorycznymi, jak i światowymi przemianami i koniecznością dostosowania się do trendów. O aktualnych problemach dyskutowano w czasie zeszłotygodniowej konferencji naukowej „Nowe kierunki i wyzwania w prawniczej komunikacji naukowej”, zorganizowanej przez Akademię Leona Koźmińskiego. Wydarzeniu patronował DGP.
Spotkanie bez precedensu
Jak podkreślali organizatorzy, to prawdopodobnie pierwsze tego typu wydarzenie, w którym wzięli udział nie tylko naukowcy, ale przede wszystkim praktycy: redaktorzy naczelni i sekretarze redakcji kilkudziesięciu czasopism prawniczych, a także przedstawiciele wydawnictw. Na konferencji pojawili się reprezentanci m.in.: „Ruchu Prawniczego, Ekonomicznego i Socjologicznego” (który obchodził właśnie stulecie swojego istnienia), „Białostockich Studiów Prawniczych” czy „Krytyki Prawa. Niezależnego Studium nad Prawem”. Według pierwotnych założeń, konferencja miała odbyć się stacjonarnie, gdyż przymiarki do niej rozpoczęły się już dwa lata temu. Plany organizatorów pokrzyżowała jednak pandemia. Jak podkreślała podczas otwarcia wydarzenia główna organizatorka, prof. Jolanta Jabłońska-Bonca, konferencja powinna być jedynie początkiem cyklu spotkań dotyczących problemów komunikacji prawniczej i czasopism. Obszarów do dyskusji jest bowiem tyle, że zdecydowanie nie uda się wyczerpać wszystkich palących zagadnień w ciągu kilku godzin.
Organizatorzy postanowili tym razem skupić się na kilku szczególnie istotnych kwestiach, obejmujących zwłaszcza: tworzenie rankingów czasopism i kontrowersje związane z przyznawaniem punktacji, komunikację między naukami prawnymi a innymi dziedzinami naukowymi, politykę naukową państwa czy otwarte dostępy do artykułów (tzw. open access). Konferencję podzielono na trzy sesje referatów – każda z nich kończyła się dyskusją między uczestnikami.
Wyjść poza własne podwórko
Jednym z istotnych dylematów, z którymi mierzą się twórcy czasopism prawniczych, jest jakość publikowanych tekstów i rozstrzyganie, czy artykuły powinno pisać się raczej w języku polskim, czy angielskim. W pierwszym przypadku szansa na dotarcie do zagranicznych czytelników i wyjście poza granice Polski jest znikoma. Z drugiej strony, jak wskazywali również prelegenci podczas swoich wystąpień, artykuły przygotowywane przez krajowych prawników dotyczą często bardzo aktualnych problemów, związanych ze stanem polskiej legislacji i szybkim tempem wprowadzania kolejnych nowelizacji w niemal wszystkich dziedzinach prawnych. Takie teksty często trudno wiernie przetłumaczyć na język angielski ze względu na różnice w terminologii i brak odpowiedników polskich instytucji prawnych za granicą. Wiąże się z tym jeszcze jedna wątpliwość: skoro artykuł dotyczy zagadnień ściśle związanych z polskim prawem, czy w ogóle zainteresowałby zagranicznego czytelnika, nawet po przetłumaczeniu?
Między innymi takie kwestie poruszał w swoim wystąpieniu prof. dr hab. Marek Smolak, redaktor naczelny „Ruchu Prawniczego, Ekonomicznego i Socjologicznego”. Postawił on istotną tezę, wskazującą, że jakość polskich czasopism prawniczych zależy od jakości prac przysyłanych do redakcji. Z drugiej strony, kryteria wyboru dobrej publikacji nie są wcale oczywiste. Zdaniem profesora, szczególnie ważne jest to, by zwracać uwagę, czy tekst wnosi coś nowego do rzeczywistości, czy przyczynia się do zmiany zastanego stanu rzeczy. Wszystko powinno zmierzać w kierunku budowania prestiżu polskiej nauki w świecie, a tego nie uda nam się osiągnąć bez publikowania artykułów w języku angielskim – nie tylko polskich, ale również zagranicznych autorów.
Profesor Smolak w podsumowaniu swojego wystąpienia wskazał dwa kryteria, którymi powinni kierować się redaktorzy czasopism przy doborze prac. Po pierwsze, dobry tekst prawniczy powinien być reakcją na zmiany, na przykład w funkcjonowaniu prawa czy zmiany systemowe. Po drugie, niezwykle istotne jest to, by badacze dążyli do prawdy, a nie realizowali doraźne polityczne cele.
O tym, że w kontekście jakości bardzo istotne jest „niepopadanie w lokalność”, mówił również podczas ożywionej dyskusji Marek Zirk-Sadowski, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego. Podkreślał, że z jego doświadczenia wynika, że kontakt z nauką europejską jest bardzo ważny, dlatego powinno się dbać także o przywiązywanie należytej wagi do tłumaczeń tekstów, które obecnie jest mocno niedofinansowane.
Polska (aspirującym) średniakiem Europy
Na jakim poziomie naukowym znajdujemy się w porównaniu do innych krajów i czy w ogóle można to obiektywnie zmierzyć? Z pomocą przychodzą międzynarodowe naukowe bazy danych, takie jak Scopus czy Web of Science. Aby jednak czasopisma (nie tylko prawnicze) mogły się w nich w ogóle znaleźć, trzeba spełnić wiele wyśrubowanych kryteriów podczas kwalifikacji wstępnej. Miejsce w bazie nie jest również dane raz na zawsze – utrzymywanie wysokiej jakości publikowanych materiałów jest stale kontrolowane.
Czemu obecność w międzynarodowych bazach naukowych jest ważna? Przede wszystkim zwiększa się szansa na zauważenie publikacji naukowych i liczba cytowań. Nie zawsze miejsce w rankingach czy obecność bazach daje jednak prawdziwy obraz stanu polskiej nauki. Jak wskazywał dr hab. Piotr Stec, prof. Uniwersytetu Opolskiego, najlepsze polskie czasopismo w rankingu „SCIMAGO” „Journal Rank” znajduje się na 20. miejscu (generalnie obecnych jest ich 7). Na tle Unii Europejskiej prezentujemy się jako „aspirujący średniak”, jednak na tę pozycję wpłynęła nie tylko jakość publikacji, ale też wiele innych czynników. Chodzi zwłaszcza o kryteria parametryzacji przeprowadzanej na polskich uczelniach, w której kiedyś w ogóle nie liczyły się publikacje obecne w bazie Scopus – nikt więc w niej nie publikował. Z kolei zgodnie z międzynarodowymi kryteriami w obszarze nauk prawnych wypadamy obecnie podobnie, jak reszta krajów europejskich.
O tym, czy baza Scopus w ogóle miarodajnie ukazuje jakość czasopism, mówił w swoim wystąpieniu także dr hab. Grzegorz Wierczyński, prof. UG i przewodniczący Zespołu do spraw Punktacji Czasopism Naukowych Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem, liczbę cytowań wydań europejskich zdecydowanie lepiej widać w bazie Google Scholar. Moglibyśmy więc bardziej realnie widzieć poziom reprezentacji czasopism, chociaż wymagałoby to większego nakładu pracy ze strony osób dokonujących wpisów na listy wykazu czasopism prawniczych. Dlaczego? Powód jest prosty: baza powstaje automatycznie i często sztucznie zwiększa liczbę cytowań (doliczając do limitu na przykład recenzje danej publikacji).
Ranking do poprawki
Istotnym problemem, dotykającym również czasopism prawniczych, jest brak dostatecznie jasnych i obiektywnych kryteriów dotyczących przyznawania punktów w ramach wykazu czasopism punktowanych, przygotowywanego przez resort nauki. Teoretycznie zasady punktowania są w dużej części regulowane w ustawie i w ramach rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie sporządzania wykazów wydawnictw monografii naukowych oraz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji naukowych (Dz.U. z 2018 r. poz. 2152). W praktyce, jak wskazywał w swoim referacie prof. Grzegorz Wierczyński, interpretacja przepisów przysporzyła wielu problemów.
– Prawnicy wiedzą, że przepisy trzeba odczytywać łącznie z art. 7 konstytucji, który mówi, że organy władzy publicznej – a więc także minister nauki– działają na podstawie i w granicach prawa. Skoro rozporządzenie nie przewiduje żadnego innego trybu przedstawienia wniosku w sprawie wykazu czasopism niż ten, który opracowała komisja ewaluacji i nauki, to znaczy, że minister wydaje po prostu to, co przygotowała komisja – mówi.
Jednak w lutym 2021 r., kiedy minister Przemysław Czarnek przedstawił ranking czasopism punktowanych, komisja oświadczyła, że części czasopism albo nie procedowała w ogóle, albo zdecydowała się im przyznać zupełnie inną liczbę punktów niż tę, która ostatecznie została przyznana w rankingu. Uchwałę wyrażającą zdecydowany sprzeciw w tej sprawie podjął m.in. Komitet Nauk Prawnych PAN.
Jak uniknąć tego typu sytuacji w przyszłości? W swoim referacie prof. Wierczyński przedstawił wiele propozycji, które mogłyby przyczynić się do zwiększenia transparentności rankingów. Przede wszystkim, jego zdaniem powinniśmy wyjść poza struktury polityczne i przyznać kompetencje w tym zakresie niezależnemu podmiotowi – po to, by uniknąć sytuacji, w której listy układa polityk. Można byłoby więc znowelizować obecne przepisy i powierzyć tworzenie rankingu na przykład jedynie Komisji Ewaluacji i Nauki. Profesor Wierczyński podkreślił jednak, że jedynym prawdziwym gwarantem niezależności byłoby poddanie wykazu niezależnej kontroli sądowoadministracyjnej. Takie rozwiązanie funkcjonuje na przykład we Włoszech. Redakcje miałyby wówczas prawo do bycia stroną postępowania w momencie, gdy w procesie punktowania zaistniałyby konieczne do wyjaśnienia wątpliwości.
Problemy pojawiają się również na drugim etapie procedury oceniania czasopism, czyli tzw. etapie eksperckim. Powołano w tym celu specjalne zespoły ekspertów, problem polega jednak na tym, że wybór członków był całkowicie uznaniowy. Przepisy nie przewidują bowiem żadnych procedur w tym zakresie. Zespoły obradują tajnie, a ich członkowie są zobowiązani do zachowania poufności. Jak ocenia prof. Wierczyński, takie działanie jest niezgodne z ustawą o dostępie do informacji publicznej. Jednym z jego postulatów jest więc przywrócenie transparentności zespołów eksperckich i wyłanianie ich członków w porozumieniu z komitetami naukowymi poszczególnych dyscyplin.