Jeśli w postępowaniu dyscyplinarnym pojawią się wątpliwości co do poczytalności obwinionego, musi on mieć wyznaczonego obrońcę.

Radca prawny stanął przed sądem korporacyjnym pod zarzutem przeciągania postępowania i niewyznaczania substytuta mimo wezwania ze strony sądu (który po pół roku sam wyznaczył substytuta z urzędu, a sprawę zgłosił organom samorządu zawodowego). Powodem niemożności prowadzenia sprawy przez obwinionego była choroba afektywna dwubiegunowa. Polega ona na naprzemiennym występowaniu faz depresyjnych i maniakalnych.
W pierwszym orzeczeniu sąd izbowy nałożył na radcę karę finansową w wysokości 5 tys. zł. Wyrok ten uchylił Wyższy Sąd Dyscyplinarny (po osobistej kasacji obwinionego) i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania w I instancji. Za drugim razem kara finansowa wyniosła 3 tys. zł. WSD zamienił jednak ją na naganę. Od tego rozstrzygnięcia kasację wywiódł obrońca (ustanowiony dopiero w drugim postępowaniu odwoławczym), wnosząc o uniewinnienie ze względu na niepoczytalność klienta w chwili popełnienia czynu.
Na ubiegłotygodniowej rozprawie przed Izbą Dyscyplinarną przedstawił opinię wskazującą na duże prawdopodobieństwo, że świadomość rozpoznania konsekwencji własnych działań przez obwinionego była w tej sytuacji wyłączona. Wskazał też, że sąd izbowy nie zbadał tego w żaden sposób, nie powołał biegłych do zbadania tej kwestii. Już z tego powodu, zdaniem obrońcy, wydany wyrok był błędny i powinien zostać uchylony. Z kolei obwiniony wskazał, że nie wyznaczył substytuta, gdyż żaden pełnomocnik, któremu to proponował, nie zgodził się pracować za tak niską stawkę (75 zł).
Obecny na sali rzecznik dyscyplinarny stwierdził, że zwracał uwagę na wątpliwość co do poczytalności już na etapie postępowania przed WSD, który rozważył tę kwestię. Stwierdzono wówczas, że odraczanie terminów wynikało nie tylko z choroby obwinionego, ale też np. z kolizji terminów czy jednoczesnego świadczenia innych usług. Nie było więc uzasadnione uznanie niepoczytalności, gdyż czynności podejmowane przez radcę były świadome. Dlatego też sąd nie podjął działań w celu ustalenia tej poczytalności. Rzecznik wskazał też, że przedstawiona opinia dotyczy innego okresu niż ten objęty zarzutami – dlatego jest w tej sprawie bezprzedmiotowa. Stanowi jedynie konsekwentny element linii obrony obwinionego.
Skład orzekający uznał jednak kasację za zasadną i uchylił wyroki obu instancji, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania sądowi izbowemu (sygn. akt II DK 38/21). Zdaniem sędziów Izby Dyscyplinarnej zbadanie stanu poczytalności obwinionego w chwili czynu było niezbędne, a nie można było tego zrobić na podstawie zebranego materiału dowodowego. Potrzebne były opinie biegłych. Zwrócono też uwagę, że obwiniony w postępowaniu przed sądem I instancji nie miał wyznaczonego obrońcy. Tymczasem, jeśli zachodzą wątpliwości co do jego poczytalności (a takie pojawiły się już w I instancji), obecność obrońcy jest obowiązkowa. ©℗