Incydentalność czynu nie może być powodem uznania jego znikomej szkodliwości społecznej – uznała wczoraj Izba Dyscyplinarna SN.

Sprawa dotyczyła notariusz obwinionej o to, że wbrew ustawowemu obowiązkowi nie zgłosiła ministrowi spraw wewnętrznych odpisu aktu notarialnego, w którym cudzoziemiec nabył nieruchomość. Rejent powinien przesłać odpis w ciągu siedmiu dni, w tym wypadku zajęło to ponad pół roku i potrzebny był monit.
Przed sądem izbowym prawniczka tłumaczyła się problemami rodzinnymi. Postępowanie zostało więc umorzone. Sąd wskazał też, że szkodliwość społeczna czynu była znikoma ze względu na okoliczności jego popełnienia, nieumyślność oraz jednorazowość zaniedbania. Minister sprawiedliwości wniósł w tej sprawie odwołanie, jednak korporacyjny Wyższy Sąd Dyscyplinarny podtrzymał orzeczenie I instancji. Minister wywiódł więc kasację. Tym razem, oprócz zarzutu błędnego zastosowania prawa materialnego, podniósł też błąd proceduralny poprzez niewłaściwe i niewystarczające odniesienie się do zarzutów odwołania.
Z kolei rzecznik dyscyplinarny notariuszy bronił wczoraj w SN orzeczenia WSD, argumentując, że zarówno sytuacja rodzinna obwinionej, jak i to, iż zaniedbania dopuściła się tylko raz, należą do okoliczności popełnienia czynu, które zgodnie z prawem powinny być brane pod uwagę przy ocenie jego społecznej szkodliwości. Nie zgadzał się też z podejściem ministra, że każdy pojedynczy błąd, choćby nieumyślny, powinien być oceniany jako delikt dyscyplinarny.
Skład orzekający uwzględnił kasację (sygn. akt II DK 28/21), uchylając wyroki obu sądów korporacyjnych i przekazując sprawę do ponownego rozpoznania w I instancji. Sędzia sprawozdawca Jan Majchrowski w ustnych motywach wskazał, że doszło tu do typowego błędu przeniesienia nieprawidłowości orzeczenia I instancji na to wydane w drugiej. Słusznie bowiem sąd dyscyplinarny uznał sytuację rodzinną za okoliczność ważną dla sprawy, niezasadnie zaś stwierdził znikomą szkodliwość społeczną w oparciu o to, że czyn miał charakter incydentalny. Sąd odwoławczy zaś to zapatrywanie podzielił. Dlatego też zarzut naruszenia prawa materialnego, choć w istocie odnosi się do rozstrzygnięcia w I instancji, zasługuje na uwzględnienie w tym wypadku.