– W pierwszym tygodniu kandydowania głosy wsparcia pojawiły się od przedstawicieli trzech klubów i kół parlamentarnych spoza Zjednoczonej Prawicy. Jak na dzisiejsze plemienne relacje społeczno-polityczne, to chyba nie najgorsze referencje – ocenia swoje szanse na zostanie RPO Bartłomiej Wróblewski, kandydat PiS na to stanowisko

W czym jest pan lepszym typem PiS na RPO od Piotra Wawrzyka, poprzedniego kandydata, który przepadł?

Cenię ministra prof. Piotra Wawrzyka. Niepodobna jednak, abym odnosił się do tego, kto jest lepszym kandydatem. Każdy z nas ma inne doświadczenia zawodowe i społeczne. Są też rzeczy, które mamy wspólne. Wywodzimy się ze świata akademickiego i nie jesteśmy obojętni na ludzką krzywdę.
Co się panu nie podobało w piątce dla zwierząt? Głosował pan przeciw i został zawieszony na dwa miesiące w prawach członka partii.
Zgadzałem się i z pomysłem na tę ustawę, i z większością regulacji. Kilka z nich szło jednak za daleko. Chodziło o ograniczenie uboju rytualnego, ale także możliwość ingerencji organizacji ekologicznych w produkcję rolniczą, długości okresów przejściowych i wysokości rekompensat. Tego rodzaju zmiany, nawet jeśli zgadzamy się z celem, muszą uwzględniać konstytucyjne prawa i wolności: wolność wyznania, a także prawo własności, swobodę prowadzenia działalności gospodarczej, prawo do prywatności. Zabrakło czasu na dyskusję. Gdyby trwała dłużej, pewnie w większości spraw można by znaleźć rozwiązanie.
Prezes PiS wybranego RPO nie będzie w stanie zawiesić, ale czy pan byłby w stanie popaść w niełaskę, gdyby chodziło o inne kwestie, nie po myśli Jarosława Kaczyńskiego?
Z natury i przekonania mam nastawienie koncyliacyjne. Ale nie mam też problemu sygnalizować wątpliwości, innego punktu widzenia, a gdy to konieczne, jestem gotów iść pod prąd. Nie jest to jednak podstawowy sposób działania, raczej ostateczność. Wiem, jaka jest pozycja ustrojowa rzecznika praw obywatelskich i jaka wiąże się z tym odpowiedzialność. Gdybym sądził, że nie jestem w stanie sprostać, nie podjąłbym się kandydowania.
Wyobraża pan sobie takie potencjalne punkty sporne?
W każdym z obszarów, które wskazałem jako priorytety RPO, mogą, ale nie muszą pojawiać się różnice zdań. Przypomnę: chodzi m.in. o pomoc najsłabszym, w tym niepełnosprawnym i chorym, dzieciom i seniorom, osobom borykającym się z problemami mieszkaniowymi, kobietom dyskryminowanym płacowo bądź w zakresie świadczeń emerytalnych, czy ojcom pozbawionym kontaktu z dziećmi. Także w zakresie ich praw i wolności, wsparcie rolników oraz mieszkańców terenów wiejskich, w związku z rozmaitymi wykluczeniami. I wreszcie chodzi o obronę z jednej strony konstytucyjnych praw i wolności w obszarze życia, rodziny, praw rodziców i wyznania, a z drugiej – klasycznych wolności liberalnych: słowa, sumienia, własności czy działalności gospodarczej.
Kto pana ostatecznie przekonał do kandydowania?
Sugestie dotyczące kandydowania pojawiały się od około dwóch lat.
To dlaczego pana kandydatura została wystawiona jako druga, po wspomnianym Piotrze Wawrzyku?
Zwykle uzasadnieniem było moje wykształcenie, przebieg pracy zawodowej oraz społecznej, a więc połączenie przygotowania teoretycznego z doświadczeniem praktycznym. Często bezpośrednie zaangażowanie w sprawy, które dziś wskazuję jako priorytety dla nowego rzecznika.
Artykuł 1 ustawy o RPO mówi, że rzecznik bada, czy wskutek działania lub zaniechania organów, organizacji i instytucji, obowiązanych do przestrzegania i realizacji wolności i praw obywatela, nie nastąpiło naruszenie prawa, a także zasad współżycia i sprawiedliwości społecznej. To oznacza patrzenie na ręce władzy. Obecna nie do końca wchodziła w dyskusje z odchodzącym RPO. Z panem rozmawiać będzie?
RPO musi patrzeć na ręce każdej władzy: europejskiej, centralnej i samorządowej, obecnej i przyszłej. Nie może też tracić z pola widzenia zagrożeń dla jednostki, które pochodzą z innych stron, np. od międzynarodowych koncernów. Nie od dziś, ale dziś w bardziej namacalny sposób, widzimy, jak wielkie zagrożenia mogą się pojawiać w związku z ograniczeniami wolności słowa w mediach społecznościowych czy rozdziałem szczepionek. Od dawna również wiemy, jaką zmorą są problemy z czyścicielami kamienic czy z lichwą.
Pozostając przy ustawie o RPO. Mówi, że rzecznik musi wyróżniać się wiedzą prawniczą, doświadczeniem zawodowym oraz wysokim autorytetem ze względu na swe walory moralne. Co jest pana „walorem moralnym”?
Jestem doktorem nauk prawnych. Studiowałem prawo europejskie w Bambergu, ukończyłem studia podyplomowe w Bonn, byłem na stażach naukowych w Strasburgu i Berlinie. Mam dyplomy z czterech języków obcych: angielskiego, niemieckiego, francuskiego i rosyjskiego. Pracowałem w Instytucie Zachodnim w Poznaniu, gdzie zajmowałem się polskim i niemieckim prawem konstytucyjnym oraz prawem europejskim. Byłem ekspertem w Kancelarii Prezydenta RP, a później dyrektorem Instytutu Prawa na Uniwersytecie SWPS w Poznaniu. Od niemal 20 lat wykładam prawo konstytucyjne i prawa człowieka. Jestem autorem kilkudziesięciu publikacji, w tym trzech monografii. W pracy naukowej zajmowałem się m.in. problematyką odpowiedzialności odszkodowawczej państwa za akty normatywne, orzecznictwem ETPC, uproszczeniem prawa podatkowego, mediacją czy pomocą prawną. O kwalifikacjach moralnych – proszę wybaczyć – nie wypada mi mówić. Niech oceniają inni.
Rzecznik może żądać wszczęcia postępowania w sprawach cywilnych albo wziąć udział w każdym toczącym się już postępowaniu – na prawach przysługujących prokuratorowi. Może wnieść rewizję nadzwyczajną od prawomocnego orzeczenia. Widzi pan już dla siebie konkretne działania na początek?
Ustawa o rzeczniku praw obywatelskich daje szerokie możliwości procesowe. Należy działać szczególnie tam, gdzie doszło do rażącego pokrzywdzenia strony, gdzie obywatel sam nie jest sobie w stanie poradzić, gdy chodzi o elementarne dobra, jakimi są np. mieszkanie czy wolność osobista. Tak jest w przypadku ofiar lichwy, windykacji czy innej formy wykorzystania. Innym przypadkiem są sytuacje nadużyć w praktyce stosowania tymczasowego aresztowania.
Czy jest dziś grupa obywateli, nad którą trzeba się szczególnie pochylić w kontekście ochrony ich praw i wolności?
Tak, to sprawy osób niepełnosprawnych, ich matek i rodzin oraz opiekunów. Jako Parlamentarny Zespół na rzecz Życia i Rodziny postawiliśmy szereg oczekiwań wobec rządu. Dotyczą wzmocnienia wsparcia dla matek w trudnych ciążach, najlepszej medycznie możliwej opieki okołoporodowej, hospicyjnej, paliatywnej, psychologicznej, większego wsparcia finansowego dla rodzin dzieci niepełnosprawnych, ale i dla samych dorosłych niepełnosprawnych i ich opiekunów, możliwości pracy dla opiekunów pobierających świadczenie pielęgnacyjne, wreszcie systemowego wsparcia po śmierci rodziców i opiekunów. Nad tymi sprawami trwają prace w Ministerstwie Rodziny. Mam nadzieję, że pierwsze projekty wkrótce zostaną przedstawione.
RPO może też występować do właściwych organów z wnioskami o podjęcie inicjatywy ustawodawczej bądź o wydanie lub zmianę aktów prawnych. Może występować do SN czy TK. Jak pan ocenia dziś funkcjonowanie trybunału? Przypomnijmy: wyrok ws. aborcji, nierozstrzygnięta od lat kwestia tzw. ustawy dezubekizacyjnej, nieustanne przekładanie rozpatrzenia kwestii pełnienia obowiązków przez RPO po upływie kadencji...
Preambuła do konstytucji wzywa do „współdziałania władz” i „dialogu społecznego”. Bez wątpienia współpraca z parlamentem może pomóc w systemowym rozwiązywaniu problemów. Przez ostatnie trzy lata zabiegałem, ostatecznie skutecznie, bo projekt właśnie przeszedł przez Sejm, o likwidację barier administracyjnych w postaci rejonizacji i wymogu opinii psychologiczno-pedagogicznej oraz dodatkowo o 30 proc. większe wsparcie finansowe dla edukacji domowej. To konkretyzacja konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Ile problemów udałoby się rozwiązać, gdyby przyjęto ustawę reprywatyzacyjną? Będę składał i skargi nadzwyczajne, ale także wnioski do TK. Niestety, przewlekłość postępowań sądowych to wciąż jeden z większych problemów władzy sądowniczej, także sądów najwyższych. Częściowym wyjściem jest rozwój alternatywnych metod rozwiązywania sporów: ugód, mediacji, arbitrażu czy instytucji sędziów pokoju. W moim biurze niemal zawsze najpierw prosiłem o rozważenie zawarcia ugody i podjęcia mediacji, a postępowania sądowe prosiłem traktować jako ostateczność.
Jak ocenia pan kadencję odchodzącego RPO, Adama Bodnara?
Adamowi Bodnarowi należy podziękować za wszystko dobre, co było jego i urzędu udziałem w ostatnich latach. Dotyczy to m.in. przeciwdziałania niealimentacji, interwencji w obronie praw lokatorów czy przeciwdziałania bezdomności.
A co zmieniłby pan w schedzie po nim?
Każdy rzecznik inaczej stawia akcenty. Jeśli zostałbym wybrany, chciałbym sferę polityki i ideologii zostawić poza urzędem. Chciałbym, aby rzecznik za pośrednictwem pełnomocników zamiejscowych, ale i osobiście był mocniej obecny w Polsce lokalnej, a więc nie tylko w stolicy i nie tylko w metropoliach. Bo tam potrzeby są często inne. Planuję stworzenie trzech nowych ośrodków zamiejscowych dla terenów północno-wschodnich, być może z siedzibą w Olsztynie, południowo-wschodniej oraz północno-zachodniej Polski. Konieczne jest wzmocnienie finansowe i organizacyjne Biura Rzecznika.
Zdobył pan Koronę Ziemi, ale czy jest pan w stanie wznieść się rzeczywiście ponad polityczne podziały?
Korona Ziemi była wielką i piękna przygodą, dała ogląd wielu miejsc na świecie, np. biedy, ale i radości w Afryce, blasków i cieni sukcesu gospodarczego Chile, dążeń do wolności w Tybecie czy na Papui. Korona nie przyszła łatwo. Jestem wolnościowym konserwatystą, a od dwóch dekad nauczycielem akademickim. Nauczyłem się żyć w środowisku historycznie raczej lewicowym, dziś liberalnym. Ludzie o konserwatywnym światopoglądzie byli tu zawsze dużo bardziej pilnowani. Choć nie ma na to przepisów, a czasami było nawet niezgodne z przepisami, mniej nam było wolno. Z pozytywnych rzeczy nauczyło mnie to powściągliwości. Z pomocy w moim biurze poselskim skorzystało kilka tysięcy osób. Nigdy nie pytałem o światopogląd, preferencje polityczne i inne. W pierwszym tygodniu mojego kandydowania głosy wsparcia pojawiły się od przedstawicieli trzech klubów i kół parlamentarnych spoza Zjednoczonej Prawicy. Jak na dzisiejsze plemienne relacje społeczno-polityczne, to chyba nie najgorsze referencje. ©℗
Rozmawiała Paulina Nowosielska
Trybunał o RPO – 12 kwietnia
Bartłomiej Wróblewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, jest kolejnym kandydatem tej partii na rzecznika praw obywatelskich po tym, jak poprzedni przepadł w Senacie. W styczniu Sejm powołał na RPO Piotra Wawrzyka, jednak Senat nie zgodził się, by został nim wiceminister spraw zagranicznych.
W Sejmie kilkukrotnie przepadła też Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, wystawiona przez Lewicę i Koalicję Obywatelską, z poparciem kilkuset organizacji pożytku publicznego. Teraz oprócz Wróblewskiego kandydatami są Piotr Ikonowicz, rekomendowany przez Lewicę, i Sławomir Patyra – przez Koalicję Polską, czyli PSL i Koalicję Obywatelską.
Rzecznikiem wciąż jest Adam Bodnar, którego kadencja upłynęła 9 września 2020 r. Niedługo po tym grupa posłów PiS (reprezentowanych przed TK przez Marka Asta i Przemysława Czarnka) złożyła do trybunału wniosek o zbadanie konstytucyjności art. 3 ust. 6 ustawy o RPO, który mówi, że pełni on kadencję do czasu objęcia stanowiska przez następcę. Ale tak, jak parlament nie jest w stanie od miesięcy go wyłonić, tak samo TK przekłada kolejne posiedzenia w tej sprawie. Obecny termin to 12 kwietnia. Również parlament będzie pochylał się nad tymi kandydaturami najprawdopodobniej na posiedzeniach zaczynających się 14 kwietnia. Ciekawe może okazać się głosowanie w Senacie, gdzie opozycja ma minimalną większość. Jednak senator PSL Jan Filip Libicki mówił publicznie, że zastanawia się nad poparciem kandydata PiS. ©℗
PN