- Nie chodzi o bezwzględne prowadzenie twardych postępowań dyscyplinarnych. Dla skarżącego często ważniejsze od stwierdzenia przez sąd dyscyplinarny, że adwokat popełnił delikt, jest to, że ten adwokat zawrze z nim porozumienie, być może przeprosi i naprawi szkodę - mówi dr Łukasz Chojniak
- Nie chodzi o bezwzględne prowadzenie twardych postępowań dyscyplinarnych. Dla skarżącego często ważniejsze od stwierdzenia przez sąd dyscyplinarny, że adwokat popełnił delikt, jest to, że ten adwokat zawrze z nim porozumienie, być może przeprosi i naprawi szkodę - mówi dr Łukasz Chojniak
fot. Materiały prasowe
dr Łukasz Chojniak, adwokat, w latach 2013–2016 rzecznik dyscyplinarny izby warszawskiej, kandydat na rzecznika dyscyplinarnego
Jakie dostrzega pan największe problemy w działalności rzeczników dyscyplinarnych?
Rzeczników izbowych z całą pewnością najbardziej dotyka bardzo duży i widoczny przyrost kierowanych do nich spraw. Rzecznicy izbowi muszą więc mieć zapewnione odpowiednie wsparcie i stworzone warunki do sprawnej, efektywnej pracy. Chodzi o wsparcie i świadomość, że razem z rzecznikiem dyscyplinarnym adwokatury mogą wspólnie ustalać działania, które trzeba wdrożyć, aby ta praca, którą wykonują, była jak najbardziej efektywna. Kandyduję, bo chcę, żeby rzecznik dyscyplinarny adwokatury nie był wyłącznie osobą, która zajmuje się administrowaniem referatem dyscyplinarnym, opracowywaniem statystyk i wydawaniem postanowień związanych z przekazywaniem spraw dyscyplinarnych w kraju. To jest oczywiście istotny element jego pracy i ja też to będę robił, ale przede wszystkim – a tego mi dziś brakuje – wyjdę naprzeciw potrzebom rzeczników izbowych, zaoferuję im pewnego rodzaju forum służące do tego, by wspólnie wypracowywać najlepsze rozwiązania, i będę ich wspierał w ich problemach, z którymi się mierzą w codziennej pracy. Chciałbym też, abyśmy razem zastanowili się nad istotą postępowań dyscyplinarnych i zredefiniowali nasze spojrzenie na te postępowania.
Co to znaczy?
Chodzi o to, aby rzecznicy izbowi mogli łatwiej szukać porozumienia między adwokatem a skarżącym, jeśli sprawa na to pozwala. Same postępowania dyscyplinarne, które muszą się czasami toczyć, powinny być zarezerwowane tylko dla spraw najpoważniejszych, czyli takich, kiedy reakcja dyscyplinarna jest absolutnie konieczna. I wreszcie – informatyzacja i digitalizacja. Szkoda, że przez tyle lat nie wykorzystaliśmy szansy i nie stworzyliśmy takich rozwiązań. Chodzi o to, byśmy w końcu mieli prawdziwie elektroniczny obieg informacji w postępowaniu dyscyplinarnym i w tej formule prowadzili dokumentację. Ale nie to jest samo w sobie najistotniejsze. Chciałbym, aby rzecznicy dyscyplinarni byli ze sobą skomunikowani i mogli się szybko porozumiewać. To nie jest więc kwestia tylko technicznego rozwiązania, które cieszy, lecz także narzędzie do efektywnej komunikacji i obiegu informacji, co w konsekwencji przyspiesza i ułatwia prowadzenie postępowań.
Czy postępowanie dyscyplinarne w ogóle nadaje się do mediacji?
Oczywiście, i to nawet bardzo. Proszę zwrócić uwagę, że rzecznik dyscyplinarny nie jest prokuratorem, a postępowanie dyscyplinarne to nie postępowanie karne. W związku z tym postępowania dyscyplinarne mają inny charakter – ich główną rolą jest rozwiązanie konfliktu, który się pojawił. Bardzo dużo spraw może być w ten sposób rozwiązywanych. Ważne, by mieć tego świadomość i zmienić spojrzenie na postępowania dyscyplinarne. Nie chodzi więc o bezwzględne prowadzenie twardych postępowań dyscyplinarnych, przedstawianie zarzutów itd. Także dla skarżącego bardzo często ważniejsze od stwierdzenia przez sąd dyscyplinarny, że adwokat popełnił delikt, jest to, że ten adwokat zawrze z nim porozumienie, być może przeprosi i naprawi szkodę, która powstała (oczywiście nie każde zastrzeżenie skarżącego oznacza automatycznie, że adwokat popełnił błąd). Tak naprawdę to jest więc dla skarżącego najważniejsze. I jeśli uda nam się tak spojrzeć na te postępowania, to wszyscy wygrają – skarżący, bo ma rozwiązaną sprawę, adwokat, bo wyszedł z tego w takich standardach, jakich oczekujemy, i wreszcie adwokatura, bo w ten sposób pokazujemy, że zależy nam na tym, by rzeczywiście rozwiązywać problemy, a nie w jakiś sposób ukrywać czy pozostawać biernym.
Jakie narzędzia ma rzecznik dyscyplinarny adwokatury, by wpływać na ujednolicenie działań i postanowień rzeczników izbowych, a jednocześnie szanować ich niezależność?
Przede wszystkim musi tę niezależność szanować. To bardzo ważne, by podkreślić, że rzecznik dyscyplinarny adwokatury nie jest „nadrzecznikiem”, który ingeruje w postępowania i nakazuje postąpić tak albo inaczej. To by zaprzeczało istocie tego, że rzecznicy izbowi są wybierani przez izby. Rzecznik dyscyplinarny adwokatury ma zapewnić forum do koordynacji działań i współpracy. Ujednolicenie praktyki rzeczników izbowych jest możliwe poprzez nieustanny z nimi kontakt, rozmowę, współpracę, szkolenia. Nie chodzi o twarde nakazy, które są niezrozumiałe i mogą być odbierane jako próba ingerowania w postępowania, a przez to nie być respektowane. To by zaprzeczało idei postępowań dyscyplinarnych, bo każda sprawa jest inna. Chodzi o to, by wychodzić ze wspólnego punktu. Ale to, jak konkretną sprawę rozstrzygnie rzecznik izbowy, to już kwestia jego autonomii.
Postuluje pan też wydłużenie terminu na czynności sprawdzające do 60 dni. Czy to nie rozciągnie za bardzo postępowania w czasie?
Ależ skąd! Proszę pamiętać, że czynności sprawdzające nie zamykają sprawy. To jest tylko etap w postępowaniu, gdy, mówiąc kolokwialnie, rzecznik ma za mało informacji, żeby wszcząć postępowanie, ale za dużo, żeby odmówić. Mówiąc krótko, jest w sytuacji, gdy nie za bardzo wie, w którym kierunku pójść. Więc to jest tylko ten czas na podjęcie decyzji, co zrobimy dalej. Czy prowadzimy postępowanie, czy nie prowadzimy.
Dlaczego więc postuluje pan jego wydłużenie?
Po pierwsze, bo jest on nierealny. Został przepisany z kodeksu postępowania karnego, ale nasze postępowania to nie są postępowania karne. Opierają się na odpowiednim stosowaniu przepisów k.p.k., ale to odpowiednie stosowanie wymaga korekt i dostosowania do naszych realiów. Rzecznik izbowy w większej lub średniej izbie nie jest w stanie w ciągu 30 dni uzyskać od adwokata stanowiska i skonfrontować go z materiałem dowodowym przedstawionym przez skarżącego. Mówimy więc o sytuacji trudnej, bo albo mamy problem z respektowaniem regulaminu – choć jako rzecznicy nie powinniśmy tego robić, albo spieszymy się z decyzją, co też nie jest rozsądne. Wydłużenie terminów jest więc potrzebne, zwłaszcza że postuluję też mediacje i inne formy polubownego rozwiązywania sporów przed przedstawieniem zarzutu. Rozmowa skarżącego i adwokata może się odbywać nawet u rzecznika, dlaczegóż by nie. Jeżeli jednak mamy to w ten sposób rozstrzygać, a wydaje mi się, że zgoda zawsze jest lepszym rozwiązaniem niż spór, to lepiej mieć trochę więcej czasu, by móc taką mediację czy rozmowy przeprowadzić. Nie chodzi przecież o to, by za wszelką cenę spieszyć się ze wszczęciem postępowania, tylko by rozwiązać problem.
Jest też jednak znana prawidłowość, że zadanie zajmuje dokładnie tyle czasu, ile jest na jego wykonanie. Jeśli więc jest na coś 30 dni, to zajmie 30, a jeśli 60 dni, to 60.
To działa tylko wtedy, gdy czas na wykonanie zadania respektuje realia, w jakich funkcjonujemy. A problem polega na tym, że jeśli rzecznik wyśle do adwokata skargę, która do niego wpłynęła (a zrobi to najszybciej po około tygodniu od jej otrzymania), to jest ona awizowana na poczcie przez 14 dni, po czym adwokat ma siedem dni na odpowiedź. Jakby nie liczyć, to przekracza 30 dni. Nie chcę wydłużać terminów, by było wolniej, wręcz przeciwnie – aby było szybciej. Obecny termin na zakończenie czynności sprawdzających jest nierealny. Potwierdzają to w większości rzecznicy w całej Polsce, z którymi się teraz spotykam. Nie słyszałem głosu, że ktoś jest w stanie bez problemu dochować tego terminu. Niestety, albo termin jest nagminnie przedłużany, albo to, co powinno być zbadane w postępowaniu sprawdzającym, jest badane już po wszczęciu postępowania. Ale to niestety kwestia wadliwości regulaminu, która wymusza złą praktykę.
Spotkałem się z opiniami, że sądy korporacyjne to miejsca, gdzie koledzy nie pozwolą zrobić kolegom krzywdy. Jak walczyć z takim postrzeganiem pionu dyscyplinarnego?
Poprzez transparentne prowadzenie postępowań, czyli tłumaczenie, czemu one służą, jakie mogą przynieść rozstrzygnięcia, jakie opcje ma skarżący. Nie jest rolą rzecznika – i chcę, żeby to wybrzmiało – uginanie się i schlebianie wszelkim oczekiwaniom pojawiającym się w skargach, bo nieraz są one krzywdzące dla adwokatów. W tym momencie rzecznik musi być obrońcą adwokata. Ma obowiązek być obiektywny. Jeżeli skarga jest całkowicie bezzasadna, to rolą rzecznika jest uznać, że nie ma deliktu, i od razu odmówić prowadzenia postępowania. Natomiast jeżeli problem się pojawił i rzecznik musi reagować, ważne jest, by robił to w sposób transparentny i poinformował skarżącego, jakie są opcje. Wydaje mi się, że właśnie ten brak informacji, z którego rodzi się niezrozumienie istoty postępowań, jest głównym problemem. Często skarżący ma też inne oczekiwania – np. sądzi, że adwokat, który jego zdaniem źle prowadził sprawę, odda mu pieniądze albo sąd dyscyplinarny mu to nakaże. Tymczasem ustawa na to nie pozwala i to nie jest kwestia złych intencji. W mediacji czy ugodzie są możliwe różne rozwiązania zależnie od woli stron. Więc może warto porozmawiać i poszukać jakiegoś kompromisu, który wszyscy zaakceptują. Stawiam na transparentność, ale też na jasne wskazywanie, co jest deliktem, a co nie. I równie jasną reakcję rzecznika.
Mówił pan o niedotrzymywanych terminach i wzroście obciążenia sprawami. Czy przedawnienia są w postępowaniu dyscyplinarnym częstym i poważnym problemem?
Każde przedawnienie jest problemem, a rolą rzecznika jest takie organizowanie pracy i stosowanie takich rozwiązań, żeby do nich nie dochodziło. Oczywiście, czasami to się zdarzy nie z winy rzeczników. Po prostu nie dostajemy odpowiednio szybko materiału dowodowego. I tego nie przeskoczymy, nie jesteśmy w stanie wymusić, by nam te materiały przekazano. Czasami jesteśmy zależni od sądów lub innych organów i kiedy one nie chcą z nami współpracować, to nie bardzo mamy pole działania. Ale moją rolą, jeśli zostanę wybrany, będzie czuwanie na bieżąco nad rozwiązaniami usprawniającymi pracę rzeczników izbowych. Chodzi o to, by sprawy maksymalnie sprawnie wychodziły z referatu rzecznika. Potrzebny jest bowiem czas na rozstrzygnięcie przez sądy dyscyplinarne. I na tym powinien się skupiać rzecznik, a nie na pisaniu na okładce akt, kiedy upływa termin przedawnienia. Bo to nie zagwarantuje, że ci, którzy te postępowania prowadzą, będą mieli narzędzia, aby uniknąć przedawnienia. Moją rolą będzie te narzędzia zapewniać.
Jeden z kandydatów na prezesa NRA proponuje, by adwokat odpowiadał przed sądem dyscyplinarnym w innej izbie niż ta, do której sam należy. Co pan sądzi o tym pomyśle?
Nie chcę oceniać postulatów kandydatów na prezesa, bo rzecznik dyscyplinarny powinien zachować daleko idącą niezależność, zwłaszcza że trwa debata wyborcza. Mogę tylko powiedzieć, że bliskie jest mi przekonanie, że sprawy najlepiej i najsprawniej rozpoznają adwokaci, którzy znają realia pracy w tej izbie, a często także tych adwokatów, których postępowania dotyczą. Ale dyskusja na temat tego rozwiązania powinna się toczyć już po zakończonych wyborach.
Czy różnice między izbami w realiach wykonywania zawodu są aż tak duże?
Są spore, choć nie ogromne. Częściowo borykamy się z innymi problemami, częściowo z tymi samymi. Natomiast rolą rzecznika dyscyplinarnego adwokatury jest prawidłowe odnajdywanie tych różnic i opracowywanie rozwiązań możliwych do zastosowania w każdej z izb. Może nie będą one idealne, ale będą lepsze niż obecnie i będą służyły zarówno izbom mniejszym, średnim, jak i dużym. To jest rola rzecznika dyscyplinarnego adwokatury, bo rzecznicy izbowi skoncentrowani są głównie na prowadzeniu wpływających do nich spraw. Dlatego właśnie zaznaczam, że chciałbym, by osoba pełniąca tę funkcję była bardziej proaktywna w tym wymiarze.
Opisując jedną ze spraw rozpatrywaną przez Izbę Dyscyplinarną SN, dowiedziałem się, że rzecznicy dyscyplinarni adwokatury regularnie nie przychodzą na rozprawy przed tą izbą. Czy taki bojkot ma sens, czy raczej szkodzi samorządowi, bo nie pozwala bronić wyroków sądów dyscyplinarnych, przez co są one częściej uchylane?
Nie mam żadnych wątpliwości, że funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej SN – zwłaszcza w świetle zabezpieczenia, które wydało TSUE – budzi daleko idące wątpliwości i obawy. To zaś oznacza, że te orzeczenia będą mogły być – moim zdaniem – kwestionowane przez osoby, których dotyczą. Ale pamiętajmy też, że są tu dwa problemy. Jednym jest wadliwość takich orzeczeń, która może być w przyszłości podnoszona. Inną rzeczą jest to, że na dziś te orzeczenia wchodzą do obrotu prawnego. Naszą rolą jako rzeczników nie jest ich akceptowanie, ale też nie możemy się od nich odwracać. To prowadzi do braku wiedzy o tym, co dzieje się w sprawie naszej koleżanki czy naszego kolegi. A zatem obecność rzecznika dyscyplinarnego w ID SN uznaję za sposób zasięgania informacji o przebiegu postępowania, a w żadnym razie nie za afirmację i akceptację bieżącej działalności Izby Dyscyplinarnej. Jeśli przyjmiemy to rozróżnienie, to wydaje mi się, że problem zostanie rozwiązany. ©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama