Życie mieszkańców Judei nieustannie monitorowane było przez agentów tajnej policji politycznej. Do minimum ograniczono możliwość publicznego gromadzenia się

Galerię czarnych charakterów obecnych na kartach Ewangelii otwiera Herod, a zamyka Judasz. Pierwszy rozkazał odebrać Jezusowi życie, podczas gdy drugi wydał Go na śmierć. Rehabilitacji wiarołomnego apostoła usiłowano dokonywać wielokrotnie. Herod nigdy nie otrzymał podobnej szansy, choć w historiografii obdarzono go przydomkiem „Wielki”. Czy to nie dziwne? Kim był człowiek, którym po dziś dzień straszy się dzieci podczas jasełek?

Obcy

Głęboką niechęć do Heroda chrześcijanie dzielą z Żydami. Ci ostatni, choć był ich monarchą, nigdy go nie uznali. Trudno się dziwić. Przyszły król Judei przyszedł na świat około roku 72 p.n.e. w rodzinie Antypatra oraz Kypros. Jego ojciec pełnił wysokie funkcje na dworze Jana Hirkana, podczas gdy matka wywodziła się z wojowniczego plemienia Nabatejczyków. W istocie był więc Arabem, choć wychowano go w tradycji żydowskiej (również co do tego niejeden pobożny izraelita wyrażał uzasadnione wątpliwości).
Młody Herod nie zabiegał wszakże o miłość i szacunek narodu wybranego. Chciał nim rządzić. Dlatego bardziej interesował go polityczny mariaż z siłą, która bezapelacyjnie dominowała wówczas w basenie Morza Śródziemnego. Z Juliuszem Cezarem znakomite relacje utrzymywał już jego ojciec i to właśnie te koneksje przyniosły 25-letniemu Herodowi objęcie władzy nad Galileą w roku 47 p.n.e. Z punktu widzenia rzymskiej racji stanu ruch ten okazał się więcej niż trafny. Rzymianie szybko nabrali przekonania, że mimo młodego wieku Herod jest człowiekiem, na którego zawsze mogli liczyć. Doskonałe wrażenie robiła jego punktualność w odprowadzaniu podatków oraz oczyszczenie okolicy z uzbrojonych grup, których członków w retoryce ówczesnej władzy zwykło się określać mianem „bandytów”.

Król Judei

Wśród Żydów opozycja wobec Heroda rosła proporcjonalnie do poparcia udzielanego mu przez znienawidzonych przybyszy znad Tybru. Gardzono nim jako obcym przybłędą i konwertytą. Oburzenie budziło umiłowanie do przepychu, nadskakiwanie we wszystkim Rzymianom oraz hellenistyczny styl życia. Intrygi oraz otwarte wystąpienia na niewiele się jednak zdały. Próby wyeliminowania ambitnego konkurenta z życia politycznego spaliły na panewce. W roku 41 p.n.e. rzymski wielkorządca wschodu, Marek Antoniusz, nadał Herodowi tytuł tetrarchy, a w roku 40 lub 39 p.n.e. senat ogłosił go królem Judei. Powierzoną sobie przez Rzymian ziemią rządził przez następne 37 lat.
Szczęście nie opuszczało monarchy, choć zatarg z królową Egiptu, Kleopatrą VII nieomal kosztował go koronę. Niemniej, dzięki serii zakulisowych zbrodni oraz lisiej zręczności, udało mu się wyjść cało z opresji. W roku 37 p.n.e. Kleopatra „wyszła” za Marka Antoniusza, prowokując wybuch kolejnej wojny domowej wśród Rzymian. Herod przytomnie opowiedział się po stronie przebywającego bliżej Antoniusza. Niemniej po klęsce, jakiej ten ostatni doznał w bitwie pod Akcjum, ukorzył się przed jego pogromcą Oktawianem. Nowy imperator wiedział, jak cennym sojusznikiem Rzymian jest człowiek, za sprawą którego Judea stanowiła spokojne oraz bezpieczne zaplecze wojennych ekspedycji na wschód. Pozostawił go przy życiu i pozwolił nadal nosić koronę.

Tyran

Poddani nienawidzili Heroda z całego serca. On tymczasem reagował na ten stan rzeczy w sposób dla siebie właściwy. Życie mieszkańców Judei nieustannie monitorowane było przez agentów tajnej policji politycznej. Do minimum ograniczono możliwość publicznego gromadzenia się. Ochrona osobista władcy składała się z dwóch tysięcy uzbrojonych po zęby najemników. Jako że król nie mógł polegać na Żydach, najął do służby Greków, Traków, Celtów, a nawet Germanów. Najbardziej znienawidzeni byli jednak samarytańscy łucznicy wykorzystywani w stolicy do tłumienia buntów i rozpędzania tłumów.
Nie oglądając się na aprobatę tych, od których ściągał podatki, Herod zasłynął jako inicjator licznych spektakularnych inwestycji. Budował i modernizował porty, fortyfikował twierdze, kanalizował miasta oraz dbał o nawadnianie pól uprawnych. Dokonał olśniewającej przebudowy świątyni jerozolimskiej. Zależało mu na ściąganiu na swe tereny cudzoziemskich osadników. Starożytne miasto Shomron rozbudował, osadził w nim sześć tysięcy obcych przybyszy. Nową metropolię nazwał Sebaste na cześć Oktawiana Augusta. Nie licząc inwestycji, pieniądze wydawał na drogocenne podarunki, którymi raz na jakiś czas reanimował przychylność Rzymian.
Za wszystko płacili jego poddani. Chociaż u schyłku I wieku p.n.e. społeczność żydowska była mocno podzielona, wszystkich jednoczyła postawa wobec króla. Nawet bezwzględnie zwalczające się dwa ugrupowania jej duchowych liderów, jakimi byli faryzeusze i saduceusze, potrafiły połączyć się w głębokiej i nieprzejednanej nienawiść do Heroda. Władca wiedział o tym, więc zapewnił sobie poparcie kapłanów „z awansu” sprowadzonych z Aleksandrii i Babilonu. Kolejny policzek cynicznie wymierzony własnemu ludowi.

Paranoik i dzieciobójca

Herod nie był stały w uczuciach i nie ufał nikomu. Jedynie władzę obdarzał miłością bezgraniczną. Tylko dla niej był w stanie dręczyć i zabijać nawet najbliższych. Podejrzewaną o udział w spisku pierwszą żonę Mariamne rozkazał stracić wraz z licznymi powinowatymi. Ten sam los spotkał jego synów: Aleksandra, Arystobula oraz Antypatra. Pierwszych dwóch z rozkazu ojca uduszono w roku 7 p.n.e. Kiedy zaś w roku 4 p.n.e. stracono kolejnego, Oktawian August miał zażartować: „na dworze Heroda lepiej być świnią niż jego synem”. W Jerozolimie niekoszerne zwierzę, tłumaczył rozbawionemu otoczeniu, w mniejszym stopniu było narażone na utratę życia, niż członek herodiańskiej rodziny królewskiej.
W niczym nie dziwi więc ewangeliczna relacja opisująca przerażenie Heroda na wieść, że na jego ziemiach właśnie przyszedł na świat nowy „król żydowski”. Informację przekazaną przez przybyłych ze wschodu perskich magów natychmiast potwierdziły ekspertyzy nadwornych kapłanów i uczonych w piśmie. Władca postanowił rozwiązać problem w sposób tylekroć wypróbowany podczas różnorakich dworskich intryg i rozgrywek. Udawszy entuzjazm, poprosił magów, by podczas drogi powrotnej odwiedzili go raz jeszcze i wskazali dokładne miejsce narodzin króla. Deklarując głośno chęć złożenia mu hołdu, w duchu planował kolejne morderstwo. Dziwić może wprawdzie, że nie posłał za wędrowcami szpiegów, ale zaślepionemu przekonaniem o własnej wszechwładzy tyranowi nie przyszło najwyraźniej do głowy, że jego prośba (w swej istocie rozkaz) mogła zostać zlekceważona. A jednak wszystko potoczyło się inaczej. Dzięki anielskim interwencjom magowie powrócili do domu inną drogą, podczas gdy Święta Rodzina bezpiecznie uszła do Egiptu.
Polecenie wymordowania w Betlejem wszystkich pierworodnych synów w wieku do lat dwóch doskonale pasuje do charakteru Heroda. Liczba ofiar z pewnością nie była tak wielka, jak chciała to widzieć późniejsza tradycja (mówiono nawet o kilkudziesięciu tysiącach dzieci), skoro w czasach narodzenia Chrystusa Betlejem było maleńką, peryferyjną wioską. Niemniej, znając dotychczasowe „wyczyny” króla, do tragicznych zdarzeń zapewne doszło. Ponieważ magowie od miesięcy musieli znajdować się w drodze, a Herod nie był pewien, czy narodziny nowego króla przypadły na moment pierwszego pojawienia się gwiazdy czy też należy je lokować później, na wszelki wypadek postanowił odebrać życie nawet dwulatkom. „Zapobiegliwość” jakże typowa dla tego człowieka.

Epilog

Naród żydowski świętował, kiedy król Judei Herod Wielki, konał w męczarniach. Jego ciało gniło za życia, roztaczając wokół potworny fetor. Na ból nie pomagały żadne lekarstwa, a zapachu nie były w stanie zabić nawet najmocniejsze kadzidła. Cierpienia, jakich doznawał władca, były tak wielkie, że kilkakrotnie podejmował próbę odebrania sobie życia. Zawsze jednak zamiar ten udawało się udaremnić komuś z domowników lub dworzan. Wreszcie po wielotygodniowej agonii oddał ducha w roku 4 p.n.e. Jako prawdopodobną przyczynę cierpień, która przyczyniła się do zgonu, wskazuje się dziś nieleczony syfilis.
W popełnionych zbrodniach Herod nie przewyższył wielu mężów stanu sobie współczesnych (o potomnych nie wspominając). Przed sądem Historii poniósł jednak sromotną klęskę. W IV wieku n.e. imperium rzymskie, jego największy protektor i sprzymierzeniec, ukorzyło się przed Dziecięciem z Nazaretu. Dopiero wtedy reputacja Heroda została bezpowrotnie zniszczona przez pisarzy chrześcijańskich. Nikt nie oważył się później wystąpić w jego obronie. Wszak haniebny koniec mordercy niewiniątek sprzężony z tryumfem cudem uratowanego Dziecięcia był ważnym elementem Bożego planu Zbawienia. Z tym zaś argumentem wciąż trudno podjąć polemikę dziś, a co dopiero kilka czy kilkanaście wieków temu. ©℗