Poszła po męża do domu teściowej. Mileli się pogodzić: wieczór w mieszkaniu, alkohol, zbliżenie intymne. Nic nie zapowiadało tragedii. Dopóki kobieta nie wpadła na pomysł, który doprowadził ją za więzienne kraty: postanowiła sprawdzić, czy mąż ją kocha.
Anna i Piotr (tak ich nazwiemy na potrzeby opisania tej sprawy) byli małżeństwem od 2 lat. O ich związku można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że był usłany różami. Był delikatnie to ujmując skomplikowany i dramatycznie się zakończył: ciosem nożem 2 cm od tętnicy szyjnej. Anna często powtarzała, że nie ma szczęścia do mężczyzn. Ale to z szyi Piotra leciała krew.
Sprawdzić, czy kocha
Wszystko działo się 26 czerwca 2013 r. około godz. 18:30 w mieszkaniu małżonków w Piotrkowie Trybunalskim. To nie był pierwszy raz kiedy się ostro pokłócili. No i w grę wchodził alkohol. Dużo alkoholu. Niejednokrotnie pijana Anna wyganiała, też pijanego męża z domu. Taka sytuacja zaistniała również w czerwcu 2013 r. Piotr przebywał więc u swojej matki. Tego dnia, 26 czerwca Anna poszła do teściowej. Pogodziła się z mężem i razem z nim wypiła zakupioną wcześniej przez siebie wódkę. Ok. 10 rano udali się do swojego mieszkania. W mieszkaniu wypili alkohol, po czym odbyli stosunek seksualny. Po tym Anna wpadła na pomysł: postanowiła sprawdzić, czy mąż rzeczywiście ją kocha. Powiedziała mu zatem, że ma innego mężczyznę, po czym wykonała połączenie do kolegi, żeby wzbudzić zazdrość męża. Wywołała tym wielką awanturę. W jej trakcie Anna uderzyła męża lusterkiem w twarz. Mąż wyszedł wówczas z mieszkania i usiadł na schodach, na klatce schodowej. Kobieta nie ustąpiła i podeszła do męża od tyłu i złapała go za głowę. Wulgarnymi słowami powiedziała do niego, że go zabije, po czym przejechała mu nożem po szyi. Później weszła do mieszkania i zamknęła za sobą drzwi. Mąż dobijał się do domu, mówił, że leci mu krew z szyi i że potrzebuje pomocy. W końcu Anna otworzyła mężowi drzwi do mieszkania. W porę też przyjechała wezwana przez Annę policja. Kiedy funkcjonariusze weszli do środka Piotr siedział na wersalce. Opowiedział jak było, ale kobieta zaprzeczała tej wersji, twierdząc, że podczas awantury wyrzuciła męża z mieszkania, a kiedy ten powrócił, miał już ranę ciętą szyi. Jej wersja nie przeszła. Została oskarżona za usiłowanie zabójstwa, czyli z art. 13 par. 1 k.k. i art. 148 par. 1 k.k. No i był też art. 64 par. 2 – recydywa, bo już kiedyś zabiła. Sąd uznał ją za winną. Dostała 15 lat pozbawienia wolności, choć przekonywała sąd, że jedynie drasnęła męża. I to było w nerwach. „Nieprawdopodobne jest szczęście, jakie mam, że przez takich mężczyzn siedzę w więzieniu” - mówiła w sądzie.
Blisko tętnicy szyjnej
Sąd okręgowy uznał, że kobieta działała z zamiarem bezpośrednim zabójstwa swojego męża. Został zaatakowany, kiedy siedział na klatce schodowej, a zatem wówczas, kiedy ataku tego się nie spodziewał. Anna podeszła od tyłu i spowodowała u niego ranę długości 10 cm na szyi. Użyła do tego tak niebezpiecznego narzędzia, jakim jest nóż. „Nie trzeba nikogo przekonywać, że szyja jest ważną dla życia człowieka okolicą ciała. Przeciętny dorosły człowiek doskonale zdaje sobie sprawę choćby z tego, że znajduje się tam tętnica szyjna, a jej uszkodzenie wiąże się często z wykrwawieniem organizmu” - tłumaczył sąd w uzasadnieniu wyroku.
Dodatkowo kobieta, kiedy atakowała swojego męża, powiedziała do niego, że go zabije, a zatem trudno uznawać, że były to słowa mające jedynie wystraszyć męża.
Sąd dostrzegł oczywiście, że rana cięta szyi i tkanki podskórnej szyi była raną płytką. Nie miało to jednak znaczenia dla przyjętej kwalifikacji prawnej, choćby w powiązaniu z bezpośrednią bliskością (2 cm) do tętnicy szyjnej. Piotr tamował krwawienie, a po przyjeździe policji została mu udzielona pomoc lekarska. Skutek w postaci jego śmierci nie nastąpił. Możemy zatem mówić o usiłowaniu zabójstwa. Przy wymiarze kary sąd na korzyść Anny zaliczył początkowe przyznanie się do zarzucanego czynu. Na niekorzyść zaś: uprzednią karalność, w tym w warunkach recydywy, negatywną opinię w miejscu zamieszkania, działanie pod wpływem alkoholu oraz bez żadnej racjonalnej przyczyny. Wręcz przeciwnie: zdaniem sądu całe zdarzenie powstało na skutek prowokacyjnego zachowania Anny. Przed zdarzeniem małżonkowie zgodnie spożywali wspólnie alkohol, doszło też między nimi do zbliżenia intymnego. To jednak kobieta postanowiła sprawdzić, czy mąż ją rzeczywiście kocha, dzwoniąc w jego obecności do swojego kolegi. Sąd nie mógł się powstrzymać od stwierdzenia, że takie zachowanie bardziej jest charakterystyczne dla nastoletnich dziewcząt, aniżeli dojrzałej kobiety. Nic zatem dziwnego, że pomiędzy małżonkami doszło do awantury. I znów agresywne zachowanie podjęła Anna rzucając w męża lusterkiem. To nie kobieta, a jej mąż wyszedł z mieszkania, a zatem zwykłe doświadczenie życiowe wskazuje, że nie chciał dalszej kłótni. Jednocześnie, kiedy kobieta pociągnęła nożem po szyi męża, spokojnie powróciła do mieszkania, zamykając przed nim drzwi i nie otwierając ich przez jakiś czas, mimo, że ten informował, że leci mu krew i potrzebuje pomocy. Takiej pomocy nie udzieliła mu również, kiedy znalazł się już w środku mieszkania. Anna w swoich wyjaśnieniach podała, że nie ma szczęścia do mężczyzn i to przez nich otrzymywała kary pozbawienia wolności. Tymczasem – jak podkreślił sąd - lektura akt sprawy, a zwłaszcza analiza danych o karalności wskazuje, że jest zupełnie odwrotnie: to mężczyźni nie mają i nie mieli szczęścia do Anny.
Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z 12 maja 2014 r., sygn. akt III K 16/14