Prowadzenie zajęć językowych metodą projektu kwalifikuje się jako wykonywanie umowy-zlecenia, nawet jeżeli ich końcowym efektem ma być inscenizacja teatralna – orzekł Sąd Najwyższy.

Sprawa dotyczyła odwołania Agnieszki H., właścicielki szkoły językowej, od decyzji ZUS nakazującej jej – jako płatnikowi składek – objęcie ubezpieczeniami społecznymi zatrudnionych przez nią lektorów języka angielskiego (i opłacenie zaległych należności). Jej szkoła prowadziła w przedszkolach naukę angielskiego, stosując tzw. metodę projektu. Końcowym efektem nauczania w danym roku szkolnym miała być autorska inscenizacja adaptacji wybranej bajki, wykonana po angielsku przez uczące się dzieci. W umowach z lektorami i nauczycielami zaznaczono, że obok nauki języka, ich przedmiotem jest także zrealizowanie inscenizacji. Dlatego też szkoła określiła wszystkie te umowy jako umowy o dzieło, które – zgodnie z przepisami ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych – nie są oskładkowane.
Inaczej odniósł się do tego ZUS, który uznał, że dotyczą one w istocie nauki języka angielskiego i – opierając się na dominującej obecnie wykładni – uznał je za umowy o świadczenie usług edukacyjnych, do których stosuje się przepisy o zleceniu. Stwierdził, że wynagrodzenia z tytułu tych umów podlegają ubezpieczeniom społecznym i zdrowotnym oraz zobowiązał szkołę do dokonania stosownych korekt dokumentów ubezpieczeniowych i opłacenia składek.
Z decyzją nie zgodziła się właścicielka szkoły, ale nie udało jej się przekonać sądów do swoich racji. Odwołanie, apelacja, a także skarga kasacyjna zostały kolejno oddalone.
Sąd Najwyższy, uzasadniając zamykający sprawę wyrok, wskazał przede wszystkim na zasadniczą różnicę pomiędzy umową o dzieło a umową-zleceniem (lub o świadczenie usług).
– Aby można było zakwalifikować daną umowę jako umowę o dzieło, dzieło musi być wyraźnie oznaczone. Tu mniej chodzi o efekt – wszak każde działanie jakiś efekt może przynieść – ale o oznaczenie. Ono musi mieć miejsce zarówno na etapie zawierania umowy, jak i jej realizacji. Dzieło musi być tak oznaczone, by można było je zweryfikować. Trzeba zatem w umowie wyznaczyć jakieś parametry oceny, podać, co można uznać za dzieło zgodnie z umową, a co nie jest tym dziełem – powiedział sędzia Piotr Prusinowski.
Tymczasem, zdaniem SN, strony nie były konsekwentne w oznaczeniu przedmiotu umowy. Inscenizacja była jej przedmiotem jako wykonanie dzieła, ale zarazem umowa przewidywała przeprowadzenie określonych zajęć z języka angielskiego według ustalonego planu. W efekcie powstała rozbieżność co do przedmiotu dzieła, które zresztą nie było – zdaniem sądu – konkretnie ustalone.
Generalnie w orzecznictwie przyjmuje się, że – co do zasady – do umów, których przedmiotem jest także proces edukacyjny, zdecydowanie bardziej pasują wzorce normatywne określone w art. 750 k.c. – czyli umowy o świadczenie usług. Tak było również w przypadku umów zawieranych przez odwołującą z nauczycielami – uznał w konkluzji SN.

Orzecznictwo

Wyrok Sądu Najwyższego z 7 czerwca 2018 r., sygn. akt II UK 293/17.