Na 27 listopada br. wyznaczony został w Trybunale Konstytucyjnym pierwszy termin rozprawy w sprawie zainicjowanej przez I prezes Sądu Najwyższego. Prof. Małgorzata Manowska chce zbadania zgodności z ustawą zasadniczą przepisów o jawności oświadczeń majątkowych sędziów. Do rozpoznania tego wniosku wyznaczony został skład pięcioosobowy, co do bezstronności którego prawnicy mają poważne wątpliwości.

Utajnione oświadczenia

Krystyna Pawłowicz, Rafał Wojciechowski, Jarosław Wyrembak, Bartłomiej Sochański, Stanisław Piotrowicz – to sędziowie, którzy mają badać konstytucyjność przepisów o jawności oświadczeń majątkowych sędziów. Tymczasem, jeśli chodzi o pierwszą czwórkę, to ze strony TK nie dowiemy się o tym, jaki jest ich stan posiadania. Ich oświadczenia zostały bowiem utajnione.

- Nie ma cienia wątpliwości, że osoby te powinny zostać wyłączone z postępowania mającego na celu ocenę konstytucyjności przepisów wprowadzających jawność oświadczeń majątkowych sędziów. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia ze złamaniem zasady, zgodnie z którą nikt nie może być sędzią we własnej sprawie – uważa dr hab. Mariusz Bidziński, prof. Uniwersytetu SWPS, wspólnik w Kancelarii Chmaj i Wspólnicy.

Sprawa budzi tym większe kontrowersje, gdy weźmie się pod uwagę, że niedawno okazało się, że decyzja ówczesnej prezes TK Julii Przyłębskiej o nieudostępnieniu oświadczeń majątkowych pięciu sędziów trybunału była nieuzasadniona. Tak orzekł w czerwcu br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (wyrok WSA z 12 czerwca 2025 r., sygn. akt II SA/Wa 1806/24; patrz: grafika). Chodziło o dokumenty złożone w 2022 r. przez Krystynę Pawłowicz, Michała Warcińskiego, Jarosława Wyrembaka, Bartłomieja Sochańskiego i Justyna Piskorskiego.

Co ciekawe, nawet jeden z członków składu orzekającego sam miał wątpliwości, czy powinien się w nim znaleźć. Mowa o Bartłomieju Sochańskim, który próbował wyłączyć się od orzekania w tej sprawie. Doszedł bowiem do wniosku, że fakt, iż on sam wnioskował o „utajnienie” swojego oświadczenia, mógłby wywołać wątpliwości co do jego bezstronności w tym postępowaniu. TK nie zgodził się na wyłączenie Sochańskiego. Decyzję tę podjął skład trzyosobowy złożony w całości z osób, które również korzystałyz prawa do złożenia wniosku o wyłączenie jawności ich oświadczeń majątkowych (Krystyna Pawłowicz, Marcin Warciński i Justyn Piskorski).

Poseł Stanisław Piotrowicz i publicysta Jarosław Wyrembak

Ale nie tylko z powodu utajnienia oświadczeń są wątpliwości co do bezstronności składu, który ma orzekać w sprawie wniosku I prezes SN. Otóż Jarosław Wyrembak, po tym, jak w mediach rozgorzała dyskusja na temat utajniania oświadczeń majątkowych przez sędziów TK, pozwolił sobie w 2022 r. na upublicznienie tego, co myśli na ten temat. W opublikowanym na stronie sądu konstytucyjnego dokumencie pisał m.in., że „cele, jakim służyć ma praktyka składania oświadczeń majątkowych przez sędziów (także sądów powszechnych), mogą być całkowicie realizowane bez upubliczniania tychże oświadczeń - bez wyzuwania sędziów Trybunału i sądów powszechnych, oraz ich bliskich, z ich prywatności, ich osobistego bezpieczeństwa (...)".

- W ten sposób pan Wyrembak wyraził już swoje stanowisko co do konstytucyjności przepisów, zanim zapadło w tej kwestii orzeczenie. A skoro tak, to nie powinien brać udziału w wyrokowaniu na temat ich zgodności z ustawą zasadniczą – uważa Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku.

Osobnym problemem jest udział w składzie Stanisława Piotrowicza, byłego posła PiS. To właśnie w tej roli Piotrowicz brał czynny udział w pracach nad przepisami, których konstytucyjność ma teraz oceniać jako sędzia TK. Był bowiem posłem sprawozdawcą projektu ustawy o statusie sędziów TK, która wprowadziła jawność oświadczeń majątkowych członków sądu konstytucyjnego. To w treści uzasadnienia tego projektu możemy przeczytać, że jawność oświadczeń ma „zapewniać zgodne z prawem i interesem państwa działania sędziów TK, którzy są osobami pełniącymi funkcje publiczne” a konstytucja gwarantuje obywatelom „prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne”.

Rola posła PiS Stanisława Piotrowicza nie ograniczyła się jednak jedynie do przedstawienia parlamentarzystom treści i uzasadnienia wskazanego projektu. Pełnił on bowiem również funkcję przewodniczącego sejmowej komisji pracującej nad tymi rozwiązaniami. A tymczasem ustawa o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2393) stanowi wprost, że jest to podstawa do wyłączenia sędziego z udziału w rozpoznawaniu sprawy.

- Trybunał w przeszłości zajmował się już problemem udziału w orzekaniu sędziów, którzy – zanim znaleźli się w TK – zasiadali w ławach poselskich. I zazwyczaj dochodził do wniosku, że sam fakt bycia posłem w czasie, gdy oceniany akt był uchwalany, nie wpływa w takim stopniu na bezstronność takiego sędziego, żeby należało odsuwać go od orzekania – przypomina Hermeliński.

Tak było np. w sprawie sygn. akt SK 53/03, w której zapadł wyrok w dniu 2 marca 2004 r. Z treści jego uzasadnienia dowiadujemy się, że skarżący złożył wniosek o wyłączenie od rozpatrywania jego sprawy jednego z członków składu orzekającego. Chodziło o Janusza Niemcewicza, który pełnił funkcję przewodniczącego składu. Zarzutem było to, że jako poseł brał on udział w głosowaniu nad ustawą wprowadzającą do porządku prawnego przepis mający podlegać ocenie sądu konstytucyjnego. Mimo to TK postanowił nie uwzględnić wniosku o wyłączenie. Uzasadnieniem było zaś to, że „nie dopatrzył się takich działań sędziego Janusza Niemcewicza, które wiązałyby się z aktywnym oddziaływaniem na treść i kształty ustawy, która wprowadziła zaskarżony przepis”.

- Z inną sytuacją mamy natomiast do czynienia, gdy aktywność sędziego, w czasach, gdy był posłem, nie ograniczała się jedynie do wzięcia udziału w głosowaniu nad danym rozwiązaniem. Jeżeli w tym czasie pełnił jakieś funkcje, które pozwalały mu wywierać realny wpływ na kształt uchwalonych przepisów, to powinien on podlegać wyłączeniu – tłumaczy Wojciech Hermeliński. Jego zdaniem do tego typu funkcji z całą pewnością można zaliczyć posła sprawozdawcę oraz przewodniczącego komisji, w której toczyły się prace nad projektem, który ma być poddany ocenie TK.