Obywatelka Gabriela Zalewska-Radzik uzyskała nominację do Naczelnego Sądu Administracyjnego – Izby Finansowej, rozpoznającej sprawy podatkowe obywateli i ich firm. W konkursie, mimo braku doświadczenia orzeczniczego, dorobku naukowego i wyróżniającej wiedzy - pokonała kandydatów z wieloletnim doświadczeniem orzeczniczym i dorobkiem naukowym. Można to tłumaczyć zamiarem wpuszczenia do NSA świeżego powietrza, gdyby nie fakt, że kandydatka Razik jest prywatnie żoną sędziego Radzika, znanego nie z działalności orzeczniczej w sądzie tylko ze ścigania dyscyplinarnego sędziów broniących praworządności. Drugą wybraną do nominacji kandydatką, która miała stanowić „świeżą krew” była zresztą również niedoświadczona w sprawach podatkowych, ale za to doświadczona w reformowaniu ze Zbigniewem Ziobro (jako jego zastępczyni a wcześniej dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości) – sędzia Anna Dalkowska - obecnie także … zastępczyni przewodniczącej neo KRS.

Zatem obywatelka Radzik od kilku lat pełni zaszczytną funkcję sędziego NSA i za to poświęcenie pobiera należne z tego tytułu uposażenie. Słowo poświęcenie jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ sędzia Radzik od prawie 2 lat nie rozpoznała żadnej z kilkuset spraw przydzielonych jej do rozpoznania. Zawsze, gdy zbliża się termin rozprawy – zdrowie nie pozwala Obywatelce Radzik na udział w sesji. Wiadomo - ciężar odpowiedzialności i ogrom pracy w służbie służby sędziowskiej nie jest dla każdego do udźwignięcia. Sprawy spadają, ale brać sędziowska solidarnie i bez słowa skargi pisze za nią uzasadnienia zaległych sprzed ponad 2 lat spraw.

Byłoby to wzruszające, gdyby nie było gorszące. Osoba, która ze względu na brak kwalifikacji, jedynie z powodów środowiskowych uzyskała nominację do NSA jest sędzią jedynie na liście płac i zajmuje miejsce osobie, która mogłaby i powinna rozpatrywać ważne dla obywateli sprawy.

Zgodnie z art. 45 ust. 1 Konstytucji każdy ma prawo do rozpatrzenia jego sprawy bez zbędnej zwłoki przez niezależny sąd i niezawisłych sędziów.

W sądownictwie administracyjnym co do zasady rozpatrzenie sprawy to jedynie analiza stanu faktycznego na podstawie dokumentów załączonych do zaskarżonej decyzji i zastosowanych przepisów prawa. Rozpatrzenie sprawy następuje więc na jednej rozprawie.

Jeśli więc dana sprawa odczekała w kolejce do wyznaczenia na rozprawę aż sprawy, które wpłynęły przed nią zostały rozpoznane to po skierowaniu jej na wokandę w danym dniu ma być rozpoznana. Zachowane jest w ten sposób równe dla wszystkich prawo do sądu.

Jeśli bez ważnych powodów nie jest rozpoznana i zostaje zdjęta z wokandy, to obywatel pozbawiony zostaje prawa do sądu. Tym ważnym powodem może być w szczególności nagła choroba sędziego wyznaczonego do rozpoznania tej sprawy.

Mamy w NSA przypadek szczególny. Obywatelka Radzik od prawie 2 lat pozbawia obywateli prawa do sądu w ten sposób, że zawsze, gdy ma wyznaczoną wokandę to udaje się na zwolnienie lekarskie. Co powoduje, że obywatele, których sprawy mają zostać rozpatrzone spadają, czyli nie są rozpatrzone. Czyli obywatele ci pozbawieni zostali prawa do sądu

Nikt nikomu nie zabrania chorować, ale jeśli rzeczywiście sędzia ma kłopoty ze zdrowiem, które przez tak długi czas uniemożliwiają mu wykonywanie w imieniu RP obowiązków, to sam powinien zrezygnować z orzekania. Skoro tak się nie stało i rzeczona nie zrezygnowała z orzekania to takie zachowanie, które spowodowało, że kolejnych kilkadziesiąt(!) wokand się nie odbyło, to co najmniej naruszanie godności sędziego. A także, przy braku adekwatnej reakcji organów NSA, uchybienie powagi tego sądu. Tyle że to drobiazgi, wobec tego, że swoim zachowaniem pozbawiła setki obywateli prawa do sądu. A to jest fundamentalne prawo każdego obywatela.

Nie można tłumaczyć, że nie pozbawiono tych obywateli prawa do sądu, tym, że kiedyś ich sprawy będą rozpoznane. Bowiem prawo do sądu to ci obywatele mieli właśnie tego dnia na jaki była wyznaczona rozprawa. I jedynie ważny powód mógł spowodować, że została zdjęta z wokandy i wyznaczona na inny, konkretnie wskazany przez sąd termin. Jedynie w sytuacji, gdy z powodu działań obywatela, doszło do zdjęcia sprawy z wokandy nowy termin nie musi być wyznaczany. Ponadto „kiedyś” to może będziemy mieli prawo do sądu ostatecznego, kiedy i czy na pewno, tego nie wiadomo.

Liczba osób pozbawionych przez Obywatelkę prawa do sądu byłaby mniejsza, gdyby na jej zachowanie zareagowało kierownictwo sądu. Jednak można odnieść wrażenie, że sprawa zamiatana jest pod dywan. Albo ze strachu, bo Obywatelka Radzik jest przecież blisko elit, które mogą mieć ponownie ogromne wpływy na wymiar sprawiedliwości. Albo z braku wyraźnie w prawie zapisanych procedur na „takie” sytuacje, bo funkcja sędziego każdemu kojarzy się z powagą, odpowiedzialnością, godnością. Widać, z publicznie dostępnych wokand, że kierownictwo podejmuje jakieś działania, ale są one i spóźnione, i nieadekwatne do problemu.