To najszybciej sprzedająca się konsola do gier w historii firmy. Do końca marca ma ich pójść 47 mln.
ikona lupy />
Globalny rynek gier w latach 2014-2018 / Dziennik Gazeta Prawna
Ponad 30 mln egzemplarzy sprzedało Sony w ciągu dwóch lat od premiery PlayStation 4. I mowa tu o urządzeniach, które trafiły nie tyle na sklepowe półki, ile do swoich docelowych odbiorców. To rekord. Kultowa PlayStation 2, by zdobyć taki wynik, potrzebowała kilku miesięcy więcej (ale po piętnastu latach od premiery rozeszła się w ponad 150 mln egzemplarzy).
Sony zakłada sprzedaż kolejnych 17 mln konsol PS4 do końca marca przyszłego roku. Plan odważny, ale realny. We wrześniu koncern obniżył ceny na kluczowych rynkach, w tym polskim (o ok. 200 zł). Ponadto zbliżają się święta – tradycyjnie najlepszy okres w roku dla producentów elektroniki.
Główny rywalem dla Sony jest Microsoft. Bezpośrednia konkurencja dla PlayStation 4 to Xbox One, zaprezentowany w tym samym czasie. Ale ostatnie dane sprzedażowe pochodzą z listopada zeszłego roku – wówczas sprzedano ok. 10 mln Xbox One. Od tego czasu Microsoft nie chwali się osiągnięciami.
Na sukces odniesiony przez Sony składa się kilka czynników. Pierwszy to fakt, że przed dwoma laty Chińczycy zdjęli obowiązujący od dekady zakaz sprzedaży konsol zagranicznych producentów. – To oznaczało dostęp do milionów nowych graczy. Tych zainteresowanych najnowszym sprzętem, jak i tych mniej zamożnych, którym można sprzedać poprzednią generację konsol – wyjaśnia Piotr Gnyp, menedżer w Kinguin, platformie do kupna i sprzedaży gier, założyciel serwisu Polygamia.pl.
Popularność konsol napędzają też same gry, bardzo atrakcyjne. – Są tytuły skazane na sukces. Ich tworzenie trwa zwykle kilka lat, ale to one napędzają sprzedaż – dodaje Gnyp. Dla Sony takim tytułem jest popularna seria gier przygodowych „Uncharted”. Dla Microsoftu – seria strzelanek „Halo”.
Gry na konsole są zazwyczaj droższe niż ich odpowiedniki na komputery. Czasem różnice sięgają kilkudziesięciu złotych. Dlaczego? – Procent z zysku firmy wydającej grę na konsolę idzie do kieszeni właściciela platformy – wyjaśnia Piotr Gnyp. Bo konsole sprzedawane są po kosztach, więc ich twórcy muszą mieć zarobek na grach. No i jest jeszcze jedna sprawa: gry na konsolę nie ściągnie się z sieci, a tę na komputer z łatwością. Więc gdyby ta miała zaporową cenę, nikt by nie kupował, a wszyscy by piracili.
Jednak konsole zbliżają się do kresu złotej ery. Biznes będzie jeszcze rósł, ale nie tak dynamicznie. Firma analityczna Newzoo szacuje, że wartość globalnej branży gier wideo i sprzętu do ich obsługi przekroczyła w zeszłym roku 83 mld dol. Konsole stanowią po grach na PC drugą siłę (24,5 mld dol.). Ale przepaść pomiędzy nimi będzie nadal rosła. Według Newzoo w 2018 r. segmenty te wygenerują odpowiednio 26,8 mld dol. przychodów w przypadku konsol i 41,2 mld dol. w przypadku PC. Im obu zagraża jednak najmłodszy przeciwnik. Szacunki wskazują, że najbardziej dochodowe będą gry mobilne – na tablety, smartfony i przenośne konsole. W zeszłym roku branża ta osiągnęła 24,5 mld dol. przychodu. Do 2018 r. ma to być ponad 44,2 mld dol – najwięcej ze wszystkich kategorii sprzętowych.
Producenci konsol przekonują, że nie powiedzieli ostatniego słowa. Sony na 2016 r. zapowiedział premierę PlayStation VR, hełmu do wirtualnej rzeczywistości stanowiącego rozszerzenie tradycyjnej konsoli. Technologia VR polega na tym, że gracz ma poczucie, jakby świat z gier go otaczał. To całkiem nowy poziom rozrywki. Cen jeszcze nie ujawniono, ale mogą być zaporowe.
Choć zmienia się wewnętrzny układ sił, branża ma przed sobą tłuste lata. – Gry mają coraz ciekawsze rozwiązania technologiczne, zmieniające sposób interakcji, więc zainteresowanie nimi nie ginie. No i są naturalnym medium młodych. Jeśli ci będą szukać rozrywki, to w tym segmencie – podsumowuje Piotr Gnyp.

Konsole są na wznoszącej fali. Jeszcze. Za chwilę utopią je smartfony