Choć SMS liczy sobie już ponad dwie dekady, wciąż jest dominującą formą mobilnej komunikacji. Ale idzie nowe – Polacy powoli przestawiają się na internetowe komunikatory
Dziennik Gazeta Prawna
Ponad 26,5 mln osób w naszym kraju ma komórkę, z czego prawie połowa to smartfony – szacuje e-Marketer. Urządzenie to, choć naszpikowane wieloma funkcjami, mimo przedrostka „smart” służy głównie do komunikacji w archaicznej formie. Najczęściej do nawiązywania połączeń telefonicznych, SMS-ów i MMS-ów, robienia zdjęć, słuchania muzyki. Ale także bardziej nowoczesnych form komunikacji, czyli korzystania z portali społecznościowych.
W grudniu miną 23 lata, odkąd pewien Brytyjczyk wysłał pierwszego w historii SMS-a z krótkim „Wesołych Świąt” koledze pracującemu w Vodafone. W 2013 r. po raz pierwszy liczba wysłanych SMS-ów na świecie przekroczyła 8 bln. W Polsce szczyt popularności SMS-a przypadł na 2012 r., kiedy wysłaliśmy 52,7 mld SMS-ów. W 2014 r. – 51,9 mld. Jak wyliczył UKE, statystyczny Polak wysłał w zeszłym roku 918 wiadomości. – Od 2012 r. panuje tendencja spadkowa. Zyskują za to komunikatory – mówi Agata Dondajewska z Agencji Marketingowej Płodni.com.
SMS w założeniu miał służyć do informowania klientów przez operatorów o awariach, zmianach w cennikach itp. Został skomercjalizowany i szybko zdobył sobie ogromną popularność wśród młodzieży. Młode pokolenie napędza również komunikację przez media społecznościowe i komunikatory. Z badania Mobience autorstwa firmy Spicy Mobile wynika, że zasięg komunikatora Messenger w maju wyniósł 51 proc., a to oznacza, że szacunkowo w Polsce skorzystało z niego ponad 6,73 mln osób. Później długo, długo nic, następnie Skype (2,43 mln użytkowników), Instagram (1,60 mln), WhatsApp (1,48 mln), wspominane z sentymentem Gadu-Gadu (1,19 mln). Jedne są portalami społecznościowymi z opcją wysyłania wiadomości, inne to tylko aplikacje pozwalające użytkownikom wymieniać się informacjami. Wszystkie mają wspólny mianownik – konieczność posiadania nowoczesnego telefonu i dostępu do sieci.
Zdaniem Małgorzaty Wołejko ze Spicy Mobile rosnąca popularność komunikatorów mobilnych to naturalne następstwo naszego przyzwyczajenia do korzystania z tych technik komputerowych. – Komunikatory to duża siła. Korzystanie z nich jest bardziej ekonomiczne i wygodniejsze. Nie towarzyszy im świadomość opłaty za każdy wysłany SMS, choćby treść miała zawierać tylko „cześć” – tłumaczy Małgorzata Wołejko. I nie trzeba się martwić o polskie znaki, jak w SMS-ach, gdzie każda litera z rodzimego alfabetu skraca domyślną (160 znaków) długość wiadomości, przez co płacimy więcej. Zalet jest więcej. – Komunikatory są wygodniejsze przez swoją uniwersalność. Rozmowę można prowadzić, przenosząc się swobodnie z komputera na telefon i na odwrót bez utraty ciągłości rozmowy – dodaje Małgorzata Wołejko.
Jednak komunikatory mają swoje minusy. – Największym jest wymóg bycia podłączonym do sieci. Mimo że spory obszar kraju objęty jest dostępem do internetu, wciąż mamy większą pewność, że to treść wysłana SMS-em dotrze do adresata – tłumaczy Agata Dondajewska. Ponadto żeby odbiorca mógł przeczytać wiadomość wysłaną komunikatorem, musi też być jego użytkownikiem. A z tym bywa różnie.
Na razie mobilną komunikacją rządzi Facebook. Do niego oprócz Messengera należą też serwisy Instagram i WhatsApp.
Jednak Facebook zdążył się już „zestarzeć”. Młodzi użytkownicy szukają alternatywnych rozwiązań, bo konta na Facebooku mają tam rodzice, wujek, a zdarza się, że i babcia, która poczuła cyfrowy zew – w kwietniu z Facebooka korzystało ponad 1,41 mln polskich użytkowników w wieku od 55 do 64 lat i ponad 392 tys. w wieku 65+.
I na taką alternatywę dla młodzieży wyrósł serwis Snapchat. – To absolutny fenomen w kwestii rozwoju aplikacji mobilnych – nie ma wątpliwości Agata Dondajewska. Zamysł Snapchata polega głównie na wysyłaniu zdjęć znajomym, sęk w tym, że po kilku sekundach zdjęcie znika. Młodzi bardzo go lubią, bo mogą pochwalić się koledze np. zdjęciem z zakrapianej imprezy, a więc budować swój wizerunek, nie ryzykując, że kolega użyje zdjęcia do szantażu lub na Facebooku natknie się na nie rodzic.
Spicy Mobile szacuje, że w maju miał w Polsce ok. 819,9 tys. użytkowników. To wciąż niewielki zasięg w porównaniu z Messengerem, jednak reklamodawcy już próbują jakoś „skolonizować” tę przestrzeń i dotrzeć do młodego odbiorcy. Co ciekawe, jego wycena sięga astronomicznych 15 mld dol., przy braku przychodów przez pierwsze cztery lata funkcjonowania i dopiero szuka modelu biznesowego. Dla jednych to współczesny przykład bańki internetowej, dla innych serwis z ogromnym potencjałem.
Ciekawić może dość dobry wynik Gadu-Gadu. – To hasło wzbudzające gigantyczny sentyment. Wielu użytkowników, choć od dawna go nie używa, wciąż pamięta swój numer GG, czyli login – uśmiecha się Agata Dondajewska. Dodaje, że taki wynik Gadu-Gadu to kwestia przywiązania do marki.
W przyszłości sposoby porozumiewania się nadal będą się zmieniać. Małgorzata Wołejko zwraca uwagę, że komunikacja zdjęciem przejęła część komunikacji tekstem, czego dowodem jest popularność Instagramu i Snapchatu. Facebook dodał w tym roku do Messengera funkcję rozmów wideo, która również może okazać się atrakcyjniejsza od tekstu. Jednak SMS-y, choć archaiczne, dalekie są od przejścia do lamusa. Mimo rosnącej popularności komunikatorów to wciąż pewna forma komunikacji. Dodatkowo silna w krajach Azji czy Afryki, gdzie ciężko o dostęp do internetu. ©?
Statystyczny Kowalski wysłał w zeszłym roku 918 wiadomości
Kilka kliknięć z dostawą do domu
Skoro użytkownik i tak opłaca przez internet rachunki czy surfuje po wypełnionych reklamami stronach WWW, dlaczego miałby czegoś nie kupić? Polacy pokochali e-handel, ale w większości kupują za pośrednictwem laptopów lub komputerów stacjonarnych. Choć coraz więcej osób robi to bezpośrednio ze smartfonu lub z tabletu.
Zazwyczaj w sieci jest taniej, można porównywać do woli, zamówienie złożyć w dowolnym momencie, a kurier doręczy paczkę do rąk własnych. To wygodne, dlatego rynek e-handlu rośnie. Firma Gemius szacuje, że jego wartość w tym roku wyniesie ok. 27 mld zł, o 2 mld zł więcej niż w 2014 r. 9,4 mln gospodarstw domowych jest podpiętych do sieci, a co drugi internauta kupił coś przez internet w kraju. Jedynie 13 proc. pokusiło się o zakup z zagranicy.
Zakupy robimy najczęściej za pomocą laptopa (78 proc. kupujących). Ale dynamicznie rozwija się segment zakupów przez urządzenia mobilne – m-commerce. Już teraz 13 proc. światowego e-handlu odbywa się przez urządzenia przenośne. Dla porównania w 2010 r. był to niespełna 1,5 proc.
W Polsce do kupowania z użyciem smartfonu przyznaje się 37 proc. respondentów, co czwarty zakupu dokonuje przez tablet. Jak wskazują autorzy raportu, m-commerce mógłby grać istotniejszą rolę, gdyby e-sklepy przystosowały swoje strony WWW do urządzeń mobilnych. Niewygoda to najczęściej wskazywany powód kupowania z poziomu komputera, a nie smartfonu.
Co najchętniej kupujemy? Ubrania (73 proc. kupujących), na które wydajemy średnio 75 zł miesięcznie, książki, filmy i płyty (67 proc.), co kosztuje nas 42 zł w miesiącu, i sprzęt RTV i AGD (57 proc.) kosztem 101 zł w ciągu półrocza. Elektronika to grupa towarów, które najczęściej oglądamy w tradycyjnych sklepach, by potem dokonać zakupu przez sieć.
Choć utarło się przekonanie, że elektronika tańsza jest w zagranicznych sklepach, kupujący stawiają raczej na odzież (37 proc.), książki, płyty i filmy (33 proc.) oraz multimedia, w tym aplikacje czy e-booki (23 proc.).