Podpowiada, jakie filmy się nam spodobają, analizuje podejrzane transakcje i pomaga dostarczać paczki. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak sztuczna inteligencja już wpływa na nasze życie.

Dzień dobry, mam na imię Marek i jestem botem mBanku – mówi przyjemny, choć nieco sztuczny głos. Po czym informuje, że wszystkie rozmowy są nagrywane. Z Markiem poznają się wszyscy klienci korzystający z telefonicznej obsługi. Jest cierpliwy, uprzejmy i nastawiony na pozytywne załatwienie sprawy. A kiedy potrzeby klienta wykraczają poza jego kompetencje, łączy z odpowiednim konsultantem. Na razie ma ograniczone możliwości – aktywuje kartę czy pomoże ustawić tymczasowe hasło. Ale jak zapewniają jego twórcy, to i tak wielka pomoc. Asystent głosowy ma odciążyć „ludzkich” konsultantów od drobnych spraw, dzięki czemu zyskają czas na rozwiązywanie bardziej złożonych problemów. mBank liczy na to, że Marek docelowo będzie w stanie obsłużyć co piątego klienta.

A to nie koniec. Instytucja zatrudnia AI również jako policjanta: – Jednym z przykładów może być monitorowanie zachowania klienta w systemie transakcyjnym. Celem jest tu wykrycie przypadku nieuprawnionego użycia konta klienta przez przestępcę – wyjaśnia Piotr Gawrysiak, starszy ekspert IT ds. rozwoju oprogramowania w mBanku.

Także inne instytucje mają swoich elektronicznych asystentów. W Alior Banku możemy porozmawiać z Niną, czyli bardziej rozbudowaną – i „naturalną” – wersją menu, w którym wybiera się temat rozmowy. Podobny robot działa w PKO Banku Polskim. Przez 273 tys. godzin rozmawiało z nim ponad 8 mln klientów. Łącznie pracuje tam 17 botów konwersacyjnych, które przypominają o zaległościach, robią ankiety i badają satysfakcję klienta.

Popularność sztucznej inteligencji wystrzeliła pół roku temu, kiedy amerykański start-up OpenAI odsłonił ChatGPT, czyli program, z którym można porozumiewać się naturalnym językiem. Jednak rozwiązania oparte na AI już na dobre zagościły pod strzechami. Często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Presja na pompę

Kiedy pytamy, jak sztuczną inteligencję wykorzystuje Google, dostajemy z biura prasowego odpowiedź: „temat rzeka”. I kilka stron maszynopisu. Potentat na rynku wyszukiwarek internetowych pracuje nad rozwojem rozwiązań AI od 20 lat i dziś są one częścią większości produktów firmy. – Niezależnie od tego, czy chodzi o pytania o godziny seansów filmowych, szukanie najbliższej przychodni czy wygodnej trasy do domu, nasze prace nad AI skupiają się na ułatwianiu i usprawnianiu codziennych czynności – słyszymy.

Sztuczna inteligencja zintegrowana z mapami na bieżąco analizuje więc dane o natężeniu ruchu, pozwalając kierowcom omijać korki. Automatycznie aktualizuje też godziny otwarcia obiektów, dzięki czemu może ostrzec, że nie zdążymy dojechać przed zamknięciem. W poczcie Gmail pomaga pisać wiadomości dzięki funkcjom autouzupełniania i sprawdzania pisowni. Czuwa również nad bezpieczeństwem użytkowników – blokuje prawie cały spam wysyłany na skrzynki. Tłumacz Google AI przekłada teksty, a przy okazji interakcji z ludźmi uczy się, jak robić to lepiej.

Sztuczna inteligencja powoli zmienia także sposób, w jaki szukamy informacji. Już teraz z wyszukiwarki można skorzystać przy pomocy aparatu fotograficznego. Wystarczy zdjęcie, by rozpoznać napotykany po drodze rzadki gatunek kwiatów czy odczytać napisy. – Twój aparat może „widzieć”. Możesz mówić do swojego telefonu i uzyskać odpowiedzi – mowa i widzenie stają się tak samo ważne jak klawiatury czy ekrany dotykowe – chwalił się już kilka lat temu Sundar Pichai, dyrektor zarządzający Google’a.

Spółka używa AI również w reklamie. Nie dość, że pomaga analizować dane o użytkownikach i dobierać do nich celowane treści, to jeszcze wspiera firmy w tworzeniu kampanii. Gdy zamawiający udostępni materiały i określi cele, AI automatycznie stworzy i przeprowadzi kampanię reklamową we wszystkich usługach koncernu – a w dodatku zmieści się w budżecie.

Amerykański gigant dotychczas wdrażał nowe rozwiązania bez fanfar. Użytkownicy mogli nawet nie orientować się, że na ich komputerach działa AI. Stolik wywrócił konkurent – Microsoft pod koniec ubiegłego roku ogłosił, że zamierza dodać syntetycznego asystenta, z którym można rozmawiać jak z człowiekiem, do wszystkich produktów biurowych. Skłonił tym samym Google, by z taką samą pompą obwieszczać uruchomienie swoich rozwiązań.

Produktowa wojna pomogła nakręcić zainteresowanie technologiami AI. Jak pokazuje Google Trends, czyli narzędzie badające popularność haseł szukanych przez internautów, sztuczna inteligencja cieszy się obecnie niemal takim samym zainteresowaniem jak bitcoin w czasie swoich rekordowych wycen. Przekłada się to na zyski firm, które korzystają z technologii – dziś AI w portfolio start-upu to niemal gwarancja uzyskania finansowania. Specjaliści od funduszy venture capital ostrzegają, że właśnie rośnie kolejna spekulacyjna bańka.

Odrzuceni przez robota

Nie wszyscy jednak chwalą się AI. Zwłaszcza większe spółki po prostu wdrażają ją powoli w swoje produkty. Dla przykładu: InPost zatrudnia zespół specjalistów od AI liczący ok. 30 osób. Projektowana przez nich sztuczna inteligencja pomaga m.in. wskazywać miejsca na nowe paczkomaty. Prezes Rafał Brzoska ogłosił niedawno, że to nie koniec – firma szuka właśnie ekspertów od wykorzystania ChatGPT i innych narzędzi bazujących na wielkich modelach językowych.

Z kolei Uber stosuje AI do weryfikacji swoich kierowców. – Przechodzi ją każdy kierowca już podczas pierwszego logowania do aplikacji – wyjaśnia Marcin Moczyróg, dyrektor regionalny Uber CEE. I przypomina, że rozwiązania biometryczne są już stosowane powszechnie – choćby do odblokowywania smartfona za pomocą rozpoznawania twarzy. – W branży przewozów aplikacyjnych zdecydowanie poprawiają bezpieczeństwo, dlatego wykorzystujemy je już od 2019 r. Innym przykładem jest uczenie maszynowe, które wykorzystuje algorytmy stosowane do wstępnej analizy dokumentów dołączanych przez kierowców. Dzięki temu, jeszcze zanim pracownik firmy sprawdzi ich wiarygodność, eliminowane są pliki niespełniające określonych standardów – mówi Moczyróg.

Kiedy rozmawiamy o technologii z przedstawicielami biznesu, często słyszymy, że temat jest delikatny. – Jesteśmy świadomi, że wykorzystanie danych i sztucznej inteligencji wiąże się z potencjalnym ryzykiem, takim jak stronniczość, obawy o prywatność i niezamierzone konsekwencje prawne – przyznaje Mehdi Hosseini, wiceprezes Allegro, zajmujący się w spółce AI i zarządzaniem danymi. – Aby złagodzić te zagrożenia, mamy centralny zespół ds. zarządzania danymi, który zapewnia, że nasza technologia danych i rozwiązania AI są bezpieczne, przejrzyste i etyczne, z poszanowaniem prywatności i praw naszych klientów – przekonuje.

Roboty na platformie zakupowej pomagają m.in. w obsłudze klienta, katalogowaniu produktów i dopasowaniu ich do potrzeb użytkowników, a także tworzą rekomendacje. Jak zapewnia Hosseini, Allegro monitoruje i ocenia przypadki użycia sztucznej inteligencji, aby mieć gwarancję, że są zgodne z wartościami spółki. Wdrożenia przygotowuje samodzielnie, ale też we współpracy z partnerami – Google’em i Microsoftem.

I rzeczywiście, co prawda AI jest w stanie analizować wielkie zbiory danych czy sprawdzać się w rozmowie z człowiekiem, ale źle zaprojektowany system może przynieść więcej szkody niż pożytku. Dwa lata temu naukowcy z Harvard Business School opublikowali raport, z którego wynika, że sztuczna inteligencja stosowana w amerykańskich, niemieckich i brytyjskich systemach rekrutacyjnych (tych krajów dotyczyło badanie) prowadzi do stworzenia całej grupy niezatrudnialnych pracowników. Algorytmy do selekcjonowania aplikacji robią dokładnie to, do czego zostały zaprojektowane, czyli oszczędzają czas rekruterów. Ale przy okazji z jakiegoś powodu odrzucają część osób, które „ludzki” dział HR z powodzeniem dopuściłby do naboru. Dlaczego? Kryteria nie są do końca jasne, ale naukowcy ustalili, że z góry są odrzucani ci, którzy mieli kilkumiesięczną przerwę w zatrudnieniu, których ścieżka kariery nie była usłana awansami, którzy mają imigranckie pochodzenie. Problem widzą sami rekruterzy. Jak wynika z raportu, 9 na 10 firm szuka pracowników na wysokie stanowiska poza oficjalnym, zautomatyzowanym procesem.

Słudzy AI

Ze sztuczną inteligencją spotyka się już każdy, kto zwyczajnie przegląda internet, zwłaszcza media społecznościowe. Dla przykładu: YouTube wykorzystuje AI do automatycznego generowania napisów do filmów, dzięki czemu materiały stają się łatwiej dostępne dla osób niesłyszących i niedosłyszących. Podpowiada też widzom, co warto obejrzeć w następnej kolejności.

Jedne z najbardziej zaawansowanych systemów tego typu ma TikTok – jego algorytm rekomendacyjny nie tylko uczy się preferencji użytkownika, lecz także porównuje je z preferencjami podobnych osób. Dzięki temu każdy otrzymuje dopasowane do swoich potrzeb treści. Nawet takie, o których użytkownik sam by nie pomyślał.

Przedstawiciele platformy chwalą się, że osiągają dzięki temu niespotykane gdzie indziej wskaźniki satysfakcji. Czasem jednak coś idzie nie tak – Amerykańskie Centrum Przeciwdziałania Nienawiści w Sieci (Center for the Prevention of Hate Violence) przeprowadziło eksperyment, w którym jego pracownicy założyli na TikToku profile podszywające się pod 13-latków (według regulaminu młodsze osoby nie mogą korzystać z serwisu, a jeśli spróbują się zalogować, zablokuje je – a jakże – sztuczna inteligencja). Wystarczyło pół godziny, by TikTok zaczął wyświetlać badaczom klipy związane z zaburzeniami odżywiania czy samobójstwami.

Algorytmy rekomendujące treści są też podstawą działania platform oferujących wideo na żądanie – podobnie jak TikTok znajdują potencjalnie najbardziej interesujące użytkownika filmy. Z kolei Netflix nie ukrywa, że AI pomaga mu w projektowaniu całych historii. Analiza wielkich zbiorów danych pozwoliła spółce wyprodukować np. hitowy serial „House of Cards” – roboty podpowiedziały, że warto kupić scenariusz, oddać produkcję Davidowi Fincherowi, a w głównej roli obsadzić Kevina Spacey’ego.

Użycie sztucznej inteligencji do produkcji filmowej to dziś jedno z największych zmartwień artystów. W Hollywood trwa właśnie strajk scenarzystów, którzy obawiają się, że AI odbierze im pracę. Narzekają, że już teraz pracują na zleceniach w dużych zespołach, a ich wkład jest marginalizowany. Z przerażeniem prognozują, że w przyszłości scenariusze będzie generować ChatGPT, a oni będą służyć tylko jako ludzka superwizja. Od producentów domagają się gwarancji, że żadne treści stworzone przez sztuczną inteligencję nie zostaną uznane za utwór, a także zakazu używania napisanych już scenariuszy do trenowania AI.

Nieakceptowalne błędy

Wraz z popularnością rozwiązań opartych na AI przybywa też krytycznych głosów. Część ekspertów przekonuje, że żadnych systemów nie można jeszcze nazwać sztuczną inteligencją, a przechwałki biznesu są mocno na wyrost. O prawdziwym AI będzie można mówić, kiedy zacznie działać niezależnie od człowieka (to tzw. silna sztuczna inteligencja).

Podczas wtorkowego przesłuchania przed Kongresem USA w sprawie AI prof. Gary Marcuse przekonywał, że na technologię trzeba patrzyć liniowo. Rozwój sztucznej inteligencji porównał do postępów w telefonii komórkowej. – Jeśli spojrzymy na telefony, których używaliśmy 20 lat temu, wydadzą się nam śmieszne – mówił senatorom. Jego zdaniem być może dokładnie w ten sam sposób spojrzymy kiedyś na ChatGPT, który z jednej strony robi piorunujące wrażenie, ale z drugiej – popełnia nieakceptowalne błędy.

Niewykluczone, że rozwój doskonalszych narzędzi jest bliżej, niż myślimy. W kwietniu 2022 r. Adam Jakubowski z polskiego start-upu Synerise opowiadał w podkaście „Zrozumieć AI” o tym, jak zachwyciła go technologia łącząca modele językowe (podstawa działania np. ChatGPT) z obrazem. W tamtym czasie były one w stanie wygenerować tylko niewyraźne wizualizacje, niczym z wczesnych gier komputerowych. Uczestnicy dyskusji snuli jednak wizje, jak to w przyszłości syntetyczne grafiki będą upodabniać się do zdjęć.

Nie minął rok, a rozmowa już trąci myszką. Grafik wytworzonych przy użyciu AI właściwie nie da się odróżnić od prawdziwej fotografii. Do tego stopnia, że taki obraz zwyciężył w jednej z kategorii prestiżowego konkursu Sony World Photography Awards. Niemiecki artysta Boris Eldagsen odmówił jednak przyjęcia nagrody, tłumacząc, że była to prowokacja, która miała zwrócić uwagę na problemy z syntetycznie stworzonymi dziełami.

Kłopot dotyczy zresztą całej branży kreatywnej. W kwietniu wytwórnia Universal Music Group zaapelowała do platform streamingowych, takich jak Spotify czy Apple Music, o blokadę utworów wytworzonych za pomocą AI. Oficjalny powód to potencjalne łamanie praw twórców. Silna czy nie, sztuczna inteligencja na nowo mebluje już przemysł kreatywny. A stare spory o autorstwo piosenek będą niczym w porównaniu ze spektakularnymi bataliami, które czekają go niedługo. ©℗

Roboty na platformie zakupowej pomagają m.in. w obsłudze klienta, katalogowaniu produktów i dopasowaniu ich do potrzeb użytkowników, a także tworzą rekomendacje