Aplikacje wykorzystujące modele sztucznej inteligencji to jeden z najgorętszych trendów w internecie. Są proste w użyciu, a rezultaty ich działania mogą wydawać się magiczne. Wystarczy kilka minut, by zamienić swoje zdjęcia w astronautów na Marsie czy potwory z przeszłości. Dorośli, nawet obeznani z tematyką zagrożeń w internecie, rzucili się do generowania zdjęć i chwalenia się wynikami w portalach społecznościowych. Nie mam wątpliwości, że – tak jak wszystkie nowinki – trafią one w ręce najmłodszych. Tymczasem to fatalny pomysł.
Przygotowując tekst o AI do ostatniego wydania Magazynu DGP, sporo czasu spędziłam na testowanie różnych narzędzi wykorzystujących tę technologię. Przez ramię zajrzała mi córka, więc powiedziałam jej: Patrz, tu możesz wpisać to, co chcesz, a komputer zmieni to w obrazek. Super, co?
Zażyczyła sobie jednorożca. Jak to pięciolatka – różowego, z brokatowymi skrzydłami i tęczą w tle. Co mogło pójść nie tak? Wszystko. Nasze jednorożce miały eksplodujące czaszki z wylewającym się mózgiem (przyznaję, różowym) albo były pozbawione głowy w ogóle, za to posiadały wydłużające się w nieskończoność nogi. Wyglądały jak zapakowane próżniowo wieprzowe półtusze z piórami. Słowem: zamiast bajecznego stwora otrzymałyśmy zdeformowane istoty rodem z horrorów. Bardzo nie chciałabym, żeby córka była sama przy komputerze, kiedy zobaczyła wynik.
Pozostało
76%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama