W przyszłym roku projekty przepisów dotyczących platform cyfrowych wejdą w etap negocjacji z rządami państw Unii
W przyszłym roku projekty przepisów dotyczących platform cyfrowych wejdą w etap negocjacji z rządami państw Unii
W tym tygodniu nad kodeksem usług cyfrowych (DSA) i aktem o rynkach cyfrowych (DMA) pracowali europosłowie. Pierwsza regulacja zwiększa przejrzystość działania platform cyfrowych i nakłada na nie obowiązki związane z ochroną użytkowników. Druga jest wymierzona przeciwko gigantom – tzw. strażnikom dostępu (gatekeepers) – którzy nadużywają swojej pozycji do dławienia konkurencji. Pierwsze projekty obu rozporządzeń Komisja Europejska przedstawiła w grudniu ub.r.
– Algorytmy rzucają wyzwanie naszym demokracjom, szerząc nienawiść i podziały; giganci technologiczni rzucają wyzwanie naszej zasadzie równych szans, a internetowe platformy sprzedażowe – naszym standardom ochrony konsumentów i bezpieczeństwa produktów – wylicza duńska europosłanka Christel Schaldemose, sprawozdawczyni DSA, podkreślając, że „to się musi skończyć”.
We wtorek Komitet Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO) przyjął zmodyfikowaną wersję kodeksu usług cyfrowych. W styczniu 2022 r. regulacja będzie omawiana i głosowana na plenarnej sesji PE.
– Ta wersja nadal nie jest wystarczającą odpowiedzią na problemy wielkich platform, jakie ujawniła choćby ta ostatnia afera z Frances Haugen w roli głównej. Batalia dotycząca kluczowych aspektów ich funkcjonowania – reklam targetowanych m.in. w oparciu o nasze słabości i systemów rekomendacyjnych, które mają za zadanie angażować nas za wszelką cenę – przenosi się na styczeń – mówi Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon.
Na etapie IMCO w projekcie pojawił się wprawdzie zakaz targetowania osób niepełnoletnich. – Obawiam się, że w praktyce nie będzie skuteczny – ocenia jednak Szymielewicz. – Doświadczenie pokazuje, że platformy internetowe nie mają zamiaru rezygnować z niepełnoletnich użytkowników, bo to ich styl konsumpcji gwarantuje zysk z reklamy. Osobnym problemem jest to, czy w ogóle da się weryfikować wiek użytkowników w sieci, nie popadając w totalną kontrolę – dodaje.
Krzysztof Izdebski z Forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego też czuje niedosyt, ale ocenia DSA przychylniej. – Propozycja IMCO jest lepsza od wyjściowej wersji projektu. Biorąc pod uwagę, jak silny był lobbing big techów, które chciały odwrócić prokonsumencki trend DSA, można to uznać za dobry rezultat – dodaje.
Obawy o skutki pełnego zakazu targetowania wyrażali też mali i średni europejscy przedsiębiorcy.
Ale i ta regulacja budziła obawy firm niebędących amerykańskimi big techami. Stąd m.in. poprawka przyjęta we wtorek na sesji plenarnej PE, stanowiąca, że przy ustalaniu statusu strażnika dostępu będzie uwzględniana liczba użytkowników biznesowych danej platformy na świecie, a nie – jak poprzednio – tylko w Europejskim Obszarze Gospodarczym.
Jak trudno dobrać przepisy do intencji, pokazuje kwestia wykorzystania danych wrażliwych. Nawet jeśli PE zakaże tego w DSA, egzekucja takich przepisów nie będzie łatwa.
– O wyświetleniu konkretnej reklamy nie decyduje pracownik platformy internetowej, który rozumie, co to są wrażliwe dane i jest w stanie zastosować RODO. Takie decyzje w milisekundach podejmują uczące się naszych zachowań algorytmy, zoptymalizowane na jeden cel: zaangażowanie użytkownika. One nie rozróżniają, czy ja się angażuję w treści dotyczące zdrowia, bo sama jestem na coś chora, czy np. dlatego, że ta tematyka interesuje mnie zawodowo – wyjaśnia Katarzyna Szymielewicz. – To, że zareaguję na reklamę związaną z leczeniem raka, samo w sobie nie zdradza tego, czy sama cierpię na raka – co uznalibyśmy za informację wrażliwą. Jeśli jednak algorytm wykryje, że takie treści konsekwentnie mnie angażują, będzie mi je pokazywał i analizował informację zwrotną. Z czasem, w oparciu o różne ślady cyfrowe, z perspektywy platformy takiej jak Facebook czy Google stanie się oczywiste, jaki był i jest kontekst mojego zainteresowania chorobą. A więc może dojść do faktycznego wykorzystania moich danych wrażliwych i głębokiego naruszenia prywatności, mimo że nikt wprost nie przylepił mi reklamowej etykietki „chora na raka” – stwierdza. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama