Twórcy facebookowych „farm fanów” nie cofną się przed niczym, aby zarobić. Nawet jeśli oznacza to żerowanie na czyjejś chorobie. Czy można zatrzymać ten proceder? Tak, wystarczy odrobina zdrowego rozsądku.

Łukasz Berezak to młody mieszkaniec Szczecina, który w ostatnich dniach spotyka się z ogromnym zainteresowaniem ze strony mediów i zwykłych Polaków. 10-latek uczestniczył w niedzielnym XXI Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zbierając pieniądze na wyposażenie dziecięcych oddziałów ratunkowych. Historia nieuleczalnie chorego chłopca, który pomaga innym dzieciom poruszyła całą Polskę, a z Łukaszem spotkał się sam Jurek Owsiak.

Jednocześnie swoją szansę zwietrzyli jednak ludzie, dla których historia młodego mieszkańca Szczecina stała się jedynie pretekstem do tego, aby dobrze zarobić. Zaledwie w ciągu kilku dni od niedzielnego finału na Facebooku zaczęły pojawiać się strony „dedykowane” Łukaszowi. Najpopularniejsza z nich ma obecnie ponad 760 tysięcy fanów.

Problem w tym, że zarówno ta strona, jak i kilkadziesiąt innych z Łukaszem nic wspólnego nie ma, o czym świadczy chociażby wpis na stronie szczecińskiego oddziału WOŚP:

„Wczorajszy dzień był bardzo ważny i kluczowy dla naszego małego przyjaciela. Ale dziś zwracamy się do wszystkich - pójdźcie po rozum do głowy! To nie jest oficjalny Fun Page Łukasza, a ilość lajków nie pomoże w jego leczeniu!” – czytamy na facebookowym profilu SzczecinWOSP.pl.

Jaki jest więc prawdziwy powód powstania takich fanpage’ów, jak „Łukasz Berezak – bijemy rekord polubień”? Najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z kolejnymi „farmami fanów”, których autorzy liczą na spore pieniądze. Jak duże?

Wystarczy zajrzeć na najpopularniejszy polski serwis aukcyjny Allegro.pl, aby dowiedzieć się, że facebookowy fanpage z 10 tysiącami „fanów” kosztuje ok. 200 zł. Za 50 tysięcy „fanów” zapłacimy już ok. 1000 zł, a 100 tysięcy „fanów” to wydatek rzędu 2000 - 2500 zł. Najpopularniejszy fanpage poświęcony Łukaszowi już wkrótce przekroczy 1 mln fanów. Możemy się tylko domyślać, jakie będą dalsze losy tej „szczytnej” akcji.

Facebookowe „farmy fanów” nie są żadną nowością. Internetowi naciągacze już od kilku lat żerują na naiwności użytkowników tego serwisu. Strony z „atrakcyjnymi” nagrodami czy też te poświęcone „bohaterom chwili”, to najlepszy sposób na zdobycie setek, a nawet tysięcy „fanów”.