Nie ma wątpliwości, że afera PRISM związana z masową inwigilacją użytkowników najpopularniejszych serwisów internetowych zaważyła na reputacji takich firm jak Facebook, Google, czy też Microsoft. Mark Zuckerberg i spółka postanowili więc wykonać krok w stronę użytkowników i pokazać im, że udostępnianie naszych danych instytucjom państwowym odbywa się na przejrzystych zasadach i w zgodzie z prawem obowiązującym w danym kraju.
„Przejrzystość i zaufanie są kluczowymi wartościami serwisu Facebook i dążymy do przestrzegania ich we wszystkich aspektach naszych usług, w tym w przypadku nakazów ujawnienia danych od instytucji państwowych. Chcemy mieć pewność, że osoby korzystające z naszego serwisu rozumieją naturę i zakres nakazów, które otrzymujemy, oraz rygorystyczne zasady i procedury, według których je rozpatrujemy” – podkreślił Colin Stretch, radca prawny firmy.
W specjalnym raporcie Facebooka, który objął pierwsze 5 miesięcy 2013 roku, zawarte zostały następujące informacje:
• Jakie kraje zwracały się do serwisu Facebook o informacje na temat jego użytkowników
• Liczba nakazów otrzymanych z wymienionych krajów
• Liczba użytkowników / kont użytkowników wskazanych w nakazach
• Odsetek nakazów, przy których byliśmy prawnie zobowiązani do ujawnienia przynajmniej części danych
Okazuje się, że absolutnym przodownikiem w naruszaniu prywatności swoich obywateli są Stany Zjednoczone. Służby tego kraju złożyły od 11 do nawet 12 tysięcy wniosków o udostepnienie części lub całości danych dotyczących 20-21 tysięcy użytkowników. W tym wypadku aż 79% z wszystkich złożonych wniosków skutkowało ujawnieniem danych przez administrację serwisu. Na tym tle Polska wypada dość słabo. Nasze władze złożyły „zaledwie” 233 wnioski, dotyczące 158 użytkowników portalu. Tylko 9% z nich Facebook uznał za zasadne i udostępnił dane.
Twórcy serwisu podkreślają, że raporty dotyczące otrzymanych nakazów od instytucji państwowych będą publikowane regularnie.