W ciągu ostatnich sześciu miesięcy wartość akcji giganta z Cupertino spadła prawie o połowę. Po odejściu swojego wielkiego lidera i wizjonera – Steve’a Jobsa, Apple wciąż nie może odzyskać zaufania inwestorów. Przybywa również sceptyków, którzy nie wierzą w umiejętności nowego sternika firmy – Tima Cooka.

O ewentualnym odejściu Cooka ze stanowiska CEO Apple napisał portal Forbes.com, powołując się na źródło zbliżone do Wall Street. W ten sposób sternik giganta z Cupertino miałby zapłacić za fatalne wyniki giełdowe firmy w ostatnich miesiącach. Jeszcze w październiku 2012 roku, akcje Apple oscylowały wokół rekordowej wartości 702$. Od tego momentu, firma rozpoczęła wędrówkę po równi pochyłej, by 19 kwietnia br. osiągnąć wynik 390$ za akcję – najniższą wartość od 52 tygodni.

W całej sprawie najciekawszy jest fakt, że trudno znaleźć jednoznaczną przyczynę giełdowego kryzysu, w którym znalazło się Apple. Produkty z „nadgryzionym jabłkiem” wciąż sprzedają się świetnie, media zasypywane są informacjami o nowych gadżetach firmy (iWatch, Apple TV), a wkrótce czekają nas premiery nowego iPada i iPhone’a.

Poza „kryzysem chińskim” firma nie zanotowała również w ostatnich miesiącach większych wizerunkowych wpadek. Dla wielu Apple wciąż stanowi uosobienie jakości i innowacyjności. Dlaczego więc inwestorzy przestali wierzyć w „wartość dodaną” firmy. Dlaczego magii Apple coraz rzadziej ulegają dziennikarze, analitycy i eksperci?

Odpowiedź jest prosta i składa się z dwóch słów – Steve Jobs. To właśnie on przez lata stanowił o „wartości dodanej” giganta z Cupertino. Ojciec sukcesu Apple był dla wielu gwarantem innowacyjności i wizjonerstwa produktów tej firmy. Odejście Jobsa zmieniło wszystko.

Jak zatem wytłumaczyć fakt, że akcje Apple osiągnęły swoją rekordową wartość dokładnie rok po śmierci Steve’a Jobsa? Być może to zabrzmi okrutnie, ale to tragiczne wydarzenie i towarzyszący mu medialny rozgłos, jeszcze bardziej zwiększyły zainteresowanie produktami Apple.

Przez prawie rok zdjęcia Jobsa nie schodziły z pierwszych stron gazet i portali internetowych. Firma na każdym kroku podkreślała również, że Jobs osobiście czuwał nad projektem iPhone’a 5, który pojawił się na rynku rok po jego śmierci. To wszystko przełożyło się zarówno na wyniki sprzedaży, jak i na nastroje inwestorów.

Teraz kurz opadł, a cały świat zdał sobie sprawę, że Apple straciło lidera, którego nigdy już nie odzyska. Tim Cook może być (i zapewne jest) sprawny biznesmenem, ale nigdy nie będzie dla firmy tym, kim był dla niej Steve Jobs. Marzenia o powrocie na giełdowe szczyty Apple może więc odłożyć na bok. Dla Tima Cooka najważniejszym zadaniem powinno być teraz utrzymanie stabilnego poziomu sprzedaży i jak najszybsza premiera nowego gadżetu firmy – zegarka iWatch. Czy iWatch okaże się dla Cooka tym, czym dla Jobsa stał się iPod? Oby. To jego jedyna szansa na utrzymanie swojej posady.