Zziębnięta, głodna, wystraszona – nie tak gracze zapamiętali Larę Croft. Seria „Tomb Raider” zalicza nowy start

Przez ostatnich kilkanaście lat nie mogliśmy narzekać na brak atrakcji. Razem z panną Croft szukaliśmy Excalibura, natknęliśmy się na młot boga Thora i dzierżyliśmy w dłoniach atlantydzkie artefakty. Przemierzyliśmy przy tym kawał świata i nasza nieustraszona towarzyszka nigdy nie zlękła się skoku w nieznane, morderczej wspinaczki czy nurkowania w mrocznej toni górskiego stawu. Dla niej wszak nie była to pierwszyzna, ale rutyna. Lara Croft pokazała się światu w roku 1996 jako doświadczona, wysportowana, władająca paroma językami, ponadprzeciętnie inteligentna archeolożka, która nie boi się pociągnąć za spust i spojrzeć niebezpieczeństwu w oczy w imię nauki.

Choć jeszcze kanciasta i nieoszlifowana przez specjalistów od komputerowej grafiki, śniła się miłośnikom elektronicznej rozrywki po nocach, króciutkie szorty zaś i turkusowy top opinający wydatny biust na stałe weszły do modowego kanonu popkultury. Dzisiaj Lara znowu ma dwadzieścia jeden lat i jest nieopierzoną studentką archeologii. Po raz pierwszy może odetchnąć pełną piersią z dala od dusznej sali wykładowej i zakurzonych podręczników akademickich. Nowa gra z udziałem młodziutkiej Croftówny to nic innego jak świadectwo jej bojowego chrztu, a zarazem śmiały reboot serii.

Rytuał przejścia

Rejs statkiem Endurance wewnątrz Smoczego Trójkąta – przy którym, jak zapewniają Larę koledzy z pokładu, ten bermudzki to betka – w poszukiwaniu zaginionej krainy ludu Yamatai kończy się dla załogi i pasażerów tragicznie. Statek rozbija się u wybrzeża bezimiennej wyspy. Przetrwanie nie będzie dla naszej bohaterki sprawą łatwą, wszak jeszcze nie ma bladego pojęcia o survivalu. Będziemy więc przy niej, gdy drżącymi dłońmi rozpali ognisko ostatnią zapałką, spędzimy noc, chowając się przed burzą przycupnięci pod skalnym nawisem i poślemy strzałę w kierunku pędzącego jelenia. Pociągająca nosem, zziębnięta, głodna i wystraszona Lara Croft dopiero stanie się kobietą, którą zapamiętaliśmy z poprzednich odsłon serii.

Towarzysząc bohaterce w chwilach dla niej formacyjnych, budujemy unikalną więź z postacią, jakiej próżno szukać w większości gier wideo. Zwłaszcza że narrację poprowadzono w stylu hollywoodzkiego kina przygodowego i poszczególne sekwencje mają nie mniej dramatyzmu niż wybornie skonstruowany blockbuster. Tych kilka sekund szamotaniny, w trakcie której Lara, nie mając innego wyjścia, posyła kulkę prosto w twarz próbującemu udusić ją rosyjskiemu najemnikowi, zostaje z nami do końca gry. Tej sceny nie wieńczy poczucie tryumfu, ale naznaczona goryczą ulga. Nie bez kozery jest to pierwszy tytuł w serii przeznaczony dla graczy dorosłych.

Teoretycznie do przemierzenia mamy w grze całą wyspę, lecz wrażenie otwartości i dostępności wirtualnego świata jest tylko pozorne. „Tomb Raider” podzielono na wyraźne etapy, w których z punktu A musimy dojść do punktu B i nie ma mowy o zapuszczeniu się gdzieś w głąb leśnych ostępów. Nigdy nie jest to jednak bezstresowy spacerek, bo po drodze czekają dobrze znane fanom serii zagadki logiczno-sprawnościowe. Jeśli utkwimy w martwym punkcie, drogę wskażą nam uaktywniane jednym z przycisków podpowiedzi, nazwane w grze instynktem przetrwania. Poza tym poruszać się możemy w pełnych trzech wymiarach, i w pionie, i w poziomie, eksplorując podziemne jaskinie, grobowce, a także dachy rozpadających się budynków i górskie szczyty. Nasze wysiłki nagradzane są punktami doświadczenia, które wymieniamy na nowe umiejętności, ucząc Larę sypnięcia wrogowi piaskiem po oczach czy efektywniejszego wykorzystania dostępnych kieszeni, żeby móc upchnąć w nie więcej przedmiotów. Za pomocą znalezionych części możemy też usprawnić dostępną broń w zaimprowizowanych obozowiskach, gdzie wolno też chwilę odsapnąć.

Tajemnicą poliszynela jest, że nowy „Tomb Raider” hojnie czerpie z dobrodziejstw innych topowych produkcji ostatnich lat, choćby cyklu „Uncharted” oraz dylogii z Batmanem – „Arkham Asylum” i „Arkham City” – zapożyczając od nich różne pomysły i rozwiązania, ale od czasu premiery owych tytułów stały się już one standardem i gra z panną Croft znakomicie je syntetyzuje. Ponadto jest to pozycja odważna konceptualnie, szczególnie zważywszy na rangę popkulturowego mitu, z którym obcuje, rozwijanego przecież nie tylko przez kolejne odcinki serii, lecz także komiksy oraz filmy. Nareszcie tchnięto w seksbombę gier wideo ducha, obdarzono ją wrażliwością, dopisano interesujący życiorys oraz – co nie pozostaje bez znaczenia – postarano się o proporcjonalność szczegółów anatomicznych.

Rozdział drugi?

Ikoniczna postać zapewne powróci jeszcze nieraz – gra zbiera znakomite recenzje, zaś kampania promocyjna robi wrażenie. Prócz zalewu profesjonalnie zrealizowanych zwiastunów, które można obejrzeć zarówno w telewizji, jak i w internecie, graczy za oceanem kusi się edycjami specjalnymi z różnorakimi gadżetami, w niektórych krajach można też było, składając zamówienie w przedsprzedaży, otrzymać prezent w postaci okolicznościowego komiksu z Larą.

Nie lada atrakcją są też rozmaite wersje językowe; o polską zadbał rodzimy dystrybutor, rolę panny Croft powierzając aktorce Karolinie Gorczycy. Zaledwie przed paroma dniami świat obiegła informacja o rozmowach prowadzonych przez dewelopera gry „Tomb Raider” z wytwórnią GK Films, która jeszcze w tym roku ma rozpocząć prace nad odświeżoną filmową wersją słynnej serii; nadchodząca produkcja nawiązywać ma właśnie do rebootu i rozwinąć historię młodziutkiej Lary Croft, która stawia pierwsze kroki w brutalnym świecie pulpowej archeologii. Zapewne jeszcze zdążymy się z nią zestarzeć.