Przez ostatnie kilkanaście miesięcy rosnące ceny energii dobiły kopalnie kryptowalut w Polsce. Nieuniknione podwyżki w 2020 r. mogą być gwoździem do trumny branży - czytamy w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolitej".

W wypowiedzi dla "Rz" Filip Pawczyński z Polskiego Stowarzyszenia Bitcoin ostrzegł, że jeżeli będą podwyżki cen prądu rzędu 40–70 proc., to opłacalność kopania kryptowalut w Polsce definitywnie się skończy. "To poziom kwot, który skutecznie blokuje opłacalność takiej działalności" - powiedział.

Jak wyjaśniono w dzienniku, podczas "wykopywania" kryptowalut komputery korzystają ze specjalnego oprogramowania, które zużywa bardzo dużo energii. "Choć w sierpniu kurs bitcoina ponownie wzniósł się na pułap ponad 11 tys. dol., niewidziany od pierwszych tygodni 2018 roku, to branża ledwo zipie. Ostatnich kilkanaście miesięcy to była droga przez mękę: kurs najsłynniejszej z kryptowalut spadał na łeb na szyję, za to ceny prądu rosły" - czytamy.

Według dziennika BTC jeszcze w styczniu b.r. wart był około 3,4 tys. dolarów, czyli daleko poniżej progu opłacalności przy rachunkach za energię w Polsce. "Teraz odżył, ale to nie uratuje polskich miłośników BTC" - podaje "Rz".

W związku z tym - czytamy - środowisko kryptowalutowe szuka "dróg ucieczki". "Bitcoina już mało kto w Polsce kopie. Największe kopalnie funkcjonują poza naszym krajem. Działają jeszcze kopacze koncentrujący się na innych kryptowalutach: altcoinie, ethereum czy innych" - powiedział dziennikowi Krzysztof Piech, ekspert SGH.

"Kto może, salwuje się ucieczką – na Białoruś i Ukrainę, do Chin i na Bliski Wschód, a nawet do Iranu i Wenezueli. W zeszłym roku firmy z branży kryptowalut odprowadziły do budżetu państwa 100 mln zł" - podaje "Rz".