Internetowi giganci przekazali na ręce Komisji Europejskiej swoje szczegółowe plany zwalczania dezinformacji i nieprawdziwych informacji w sieci. Mają one stanowić gwarancję przestrzegania kodeksu dobrych praktyk podpisanego pod koniec września przez Facebooka, Google’a, Twittera i innych najważniejszych graczy w internecie.
Zawiera on przede wszystkim obietnicę ograniczenia reklam usług czy atrakcyjnego pozycjonowania sponsorowanych materiałów, które prezentują nieprawdziwe lub wprowadzające w błąd informacje – czy to dla zysku, czy to dla celów politycznych. Może to polegać m.in. na stosowaniu różnych metod weryfikacji, współpracy z serwisami fact-checkingowymi, pomoc reklamodawcom w weryfikowaniu sposobu pozycjonowaniu ich kampanii.
Platformy online zobowiązały się także przestrzegać krajowych przepisów wymagających wyraźnego oznaczania treści sponsorowanych tak, aby nie można było ich w żaden sposób pomylić z artykułami prasowymi.
W szczególności dotyczy to reklam politycznych i ogłoszeń wyborczych (w idealnym przypadku takie materiały będą opatrzone danymi sponsora oraz wysokością wydatków poniesionych na zamieszczoną reklamę). Portale społecznościowe mają też pomóc swoim użytkownikom lepiej zrozumieć, dlaczego wyświetla im się taka, a nie inna reklama. Na przykład Google w tym celu pozwala konsumentom kontrolować to, jakie widzą treści sponsorowane, oraz ogranicza możliwość dopasowywania ogłoszeń wyborczych pod konkretną grupę (np. o określonych poglądach i stylu życia).
Do tej listy obietnic dochodzi jeszcze nasilenie walki z fikcyjnymi kontami, automatycznie generowanymi i rejestrowanymi przez tzw. boty, które szerzą hasła wyborcze i kłamliwe przekazy o przeciwnikach politycznych na Facebooku czy Twitterze. Platformy społecznościowe obiecały, że szybciej będą likwidować takie konta oraz zapewnią, że każdą ich aktywność będzie można odróżnić od kont, za którymi stoją prawdziwi ludzie. Takie kwestie, jak rozprzestrzenianie spamu czy podszywanie się pod inną osobę, są już unormowane w wewnętrznych politykach, ale ich egzekwowanie pozostawia jeszcze sporo do życzenia.
Jeśli opcja samoregulacyjna nie zadziała na gigantów internetowych, wówczas Komisja Europejska nie wyklucza, że przedstawi projekt konkretnych regulacji unijnych.