Aby Google mógł uniknąć kary, Komisja Europejska dała firmie 90 dni na wprowadzenie zmian i rezygnację z monopolistycznych zdaniem regulatorów UE praktyk.
Zdaniem ekspertów sektora IT wprowadzenie zmian, jakich żąda KE może być prawdziwym "trzęsieniem ziemi" na rynku urządzeń mobilnych i olbrzymim wyzwaniem dla samego Google, jednak jest mało prawdopodobne.
Wpływy Alphabet Inc., spółki matki, która jest właścicielem Google, z reklam pojawiających się na ekranach laptopów, tabletów i smartfonów, jak szacuje firma marketingowa eMarketer, tylko w tym roku wyniosą ok. 60 mld USD
Kwota ta stanowi prawie połowę (ok. 44 proc.) ogólnych wpływów Alphabet sięgających 136 mld USD, które - jak przewiduje firma analityczna S&P Global Market Intelligence - koncern osiągnie w bieżącym roku.
Do złotej żyły, jaką są dochody z reklamy na urządzeniach mobilnych, Google dotarł w prosty sposób: oferując producentom smartfonów i tabletów za darmo system operacyjny Android pod warunkiem, że łącznie z tym systemem operacyjnym, producenci zainstalują inne aplikacje Google, jak np. YouTube, Gmail i Google Maps. Android razem z pakietem 11 innych aplikacji mobilnych w 2013 roku był zainstalowany w 78 proc. wszystkich smartfonów i 62 proc. tabletów. Pozostałe mobilne urządzenia są oparte na systemie operacyjnym iOS produkcji firmy Apple.
Stosowanie przez użytkowników smartfonów i tabletów aplikacji Google instalowanych łącznie z Androidem pozwala firmie na zbieranie olbrzymiej bazy danych o użytkownikach tych urządzeń i dostosowanie reklam do ich potrzeb, gustów i przyzwyczajeń.
W przypadku spełnienia przez Google żądań Komisji Europejskiej producenci smartfonów przed zainstalowaniem Androida razem z pakietem innych aplikacji Google będą mogli stawiać warunki Google LLC, a nawet domagać się od tego giganta opłat za zainstalowanie aplikacji tej firmy.
"Spełnienie tych warunków dałoby producentom urządzeń mobilnych, a nawet firmom telefonii komórkowej, narzędzie nacisku na Google w celu domagania się opłat czy też dzielenia się zyskami przez Google zyskami z reklam" - powiedział w rozmowie z "The Wall Street Journal" Mark Mahoney, analityk rynku reklamy na urządzeniach mobilnych z firmy RBC Capital Market.
Zdaniem Mohoneya i innych analityków szanse, że Google dostosuje się do żądań KE są nieznaczne.
Eksperci wskazują, że Google nie jest bezbronny w konfrontacji z UE, ponieważ w reakcji na żądania producentów, aby firma zaczęła się dzielić zyskami, Google może zażądać od producentów smartfonów opłat za instalowanie Androida. System operacyjny Android w pierwotnej wersji został stworzony przez niewielką firmę, startup, o tej samej nazwie; Google kupił firmę Android w 2005 r. za 50 mln USD.
Dodatkowo, mimo historycznie rekordowej wysokości kary KE, jest to kwota zaledwie równa wpływom osiąganym przez Alphabet w ciągu 60 dni.
Sundar Pichai, dyrektor wykonawczy Google, odrzucił w środę argumenty KE, która motywowała nałożenie rekordowej kary narzucaniem przez Google producentom urządzeń mobilnych nielegalnych ograniczeń dotyczących wykorzystywania systemu Android.
Przedstawiciele firmy utrzymują, że zarzuty KE, która oskarżyła Google o ograniczenie konkurencji ze strony innych producentów aplikacji mobilnych, oparte są na fałszywych przesłankach, ponieważ producenci urządzeń mobilnych z reguły instalują w nich oprócz przeglądarki Google i Chrome także aplikacje konkurencyjnych firm. Dodatkowo użytkownicy urządzeń mobilnych mogą samodzielnie zainstalować aplikacje innych firm.
"Android zwiększył możliwości wyboru, nie ograniczył ich" - wskazał Sundar Pichai.
Opinię szefów Google podziela Tarun Pathak, analityk z firmy badawczej Counterpoint. Pathak wskazuje, że większość użytkowników smartfonów opartych na systemie Android z przyzwyczajenia bądź z wygody nawet nie szuka aplikacji konkurencyjnych firm zamiast popularnych preinstalowanych aplikacji Google.
Dlatego ekspertów nie zdziwiła zapowiedź Google o odwołaniu się od decyzji KE.
Decyzja KE nie zrobiła wrażenia także na amerykańskich inwestorach - akcje Alphabet Inc. po jej ogłoszeniu w środę podczas sesji na giełdzie NASDAQ nawet nieznacznie (o 0,20 proc. o godz. 20 czasu polskiego) zyskały na wartości.