Elon Musk wieszczy, że jest groźniejsza niż bomba atomowa, a Stephen Hawking uważa, że to ona zniszczy ludzkość. Mimo to największe firmy technologiczne inwestują miliardy dolarów, by być pierwszymi w tym wyścigu. Jesteśmy samobójcami?
Niedokończona bajka o wróblach” – tak Nick Bostrom, szwedzki filozof i współtwórca Humanity+, organizacji pozarządowej propagującej świadome i etyczne użycie technologii w celu usprawnienia ludzkiej wydajności, zaczyna książkę „Superinteligencja”. „Bajka...” to opowiastka o tym, jak stado wróbli wpada na pomysł, by oswoić silną, mądrą oraz zwinną sowę, która pomoże im budować gniazda, zadba o ich pisklaki, obroni przed kotem i jeszcze mądrze doradzi. Stado zachwyciło się pomysłem i wyruszyło w świat na poszukiwania pisklęcia lub choćby jaja drapieżnika. Tylko jeden Gderacz zaczął narzekać, że wróble nie znają tajników hodowli sów, więc na pewno sprowadzą na siebie zgubę. Sprowadziły? Nie wiadomo, bowiem bajka jest niedokończona. Jednak nie ma co się oszukiwać – to my będziemy musieli ją dopowiedzieć. Przed wyzwaniem oswojenia tego pisklaka nie uciekniemy. I co więcej – zadanie to nie jest odległą przyszłością.
Sztuczna inteligencja (SI) w 2017 r. była odmieniana przez wszystkie przypadki. A to Arabia Saudyjska przyznała obywatelstwo Sophii, algorytmowi zamkniętemu w ciele cyborga. A to współzałożyciel Google,a Brain Andrew Ng uruchomił nową spółkę Landing.ai, która ma wdrożyć sztuczną inteligencję do kontroli jakości produkcji w fabrykach. A to algorytmy stworzone przez jednego z inżynierów Google’a wspólnie z ekspertami NASA pomogły, dzięki analizie ogromnych ilości danych z teleskopu Keplera, w odkryciu nowych planet. A to firma analityczna Gartner podała, że rozwój SI do 2020 r. zlikwiduje 1,8 mln miejsc pracy, ale za to równolegle powstanie 2,3 mln nowych do obsługi sztucznej inteligencji.