Naczelny Sąd Administracyjny w marcu odrzucił skargę kasacyjną Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w sprawie budowy zamku w Stobnicy. Powodem miało być parodniowe spóźnienie z wniesieniem pisma. Jak jednak wynika z informacji DGP, w sprawie doszło do ogromnej pomyłki.

Przypomnijmy: zamek w Stobnicy to 15-kondygnacyjna budowla wznoszona przez spółkę D.J.T. w Puszczy Noteckiej na obszarze Natura 2000. Od kilku lat sprawa budzi spore kontrowersje. Jednym z wątków jest kwestia decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. Inwestor, starając się o wydanie pozwolenia na budowę, nie musiał jej uzyskiwać, gdyż zadeklarował, iż budowany przez niego obiekt mieszkalny będzie wynosił ok.1,7 ha. Dzięki temu mógł skorzystać z uproszczonej ścieżki przewidzianej w art. 118 ustawy o ochronie przyrody, w której - dla inwestycji poniżej 2 ha - wystarczyła ocena oddziaływania na obszar specjalnej ochrony ptaków w Puszczy Noteckiej i uzgodnienie warunków prowadzenia robót z RDOŚ.

Tymczasem - według ustaleń m.in. RDOŚ - zamek budowany przez D.J.T. zajmuje przestrzeń o wiele większą. Według szacunków biegłych, łączny obszar inwestycji to 2,5-3 ha. Przekroczenie dopuszczalnego progu powierzchni przekształconej stanowiło dla RDOŚ podstawę do uchylenia wcześniej wydanej przez siebie decyzji. Ostatecznie sprawa trafiła przed Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który co prawda potwierdził, że do przekroczenia progu doszło, ale stwierdził, że z formalnego punktu widzenia nie było przesłanki do wznowienia postępowania.

Skargę kasacyjną na wyrok WSA złożyły dwie instytucje - Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska i stowarzyszenie Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. W marcu 2024 r. doszło do rozstrzygnięcia. NSA oddalił skargę kasacyjną Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot, stwierdzając że nie ma ona „usprawiedliwionych podstaw”. Natomiast skargę GDOŚ odrzucił bez merytorycznego rozpatrzenia, ponieważ miała zostać wniesiona po terminie. Jak tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Rafał Stasikowski, powinno to nastąpić w ciągu 30 dni od daty doręczenia wyroku WSA, a więc do 26 czerwca 2020 r. Tymczasem GDOŚ wniósł skargę 1 lipca 2020 r.

Orzeczenie wywołało medialną burzę. „Pięć dni spóźnienia zadecydowało o tym, że Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił we wtorek skargę kasacyjną Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w sprawie budowy tak zwanego zamku w Stobnicy” – alarmował portal Money.pl. W reakcji na krytykę GDOŚ oświadczył, że osoby bezpośrednio odpowiedzialne za tę sytuację, także ówczesne kierownictwo, odeszły z pracy, a zatem nie można wyciągnąć wobec nich konsekwencji służbowych.

“Ludzie odpowiedzialni za to opóźnienie już nie pracują. Sprawdzimy czy była to zwykła nieudolność, czy świadome działanie. Ale zapewniam, że takie sytuacje nie mogą i nie będą miały miejsca” - zapowiadał w serwisie X Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska.

Problem w tym, że – jak wynika z ustaleń DGP – to nie GDOŚ jest winny zaistniałej sytuacji, lecz wymiar sprawiedliwości. Błąd polegał na nieprawidłowym obliczeniu 30-dniowego terminu. Wbrew temu, co twierdzi NSA, GDOŚ nie otrzymał odpisu wyroku I instancji 27 maja 2020 r., lecz dopiero 3 czerwca 2020 r. Potwierdza to biuro prawne GDOŚ w przesłanej do nas korespondencji, ale wynika to także wprost z nagłówka znajdującego się na stronie nr 2 skargi kasacyjnej. A to oznacza, że czas na wniesienie skargi nie upływał 26 czerwca 2020 r., lecz 3 lipca 2020 r. A zatem GDOŚ zmieścił się w terminie.

– Błąd był oczywisty i łatwy do wykrycia. Wynikał z faktu, że zwrotka zaadresowana do GDOŚ została naklejona na kopertę do Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot – i na odwrót. Sąd powinien się zorientować, bo nie zgadzały się pieczątki i podpisy od osób potwierdzających odbiór przesyłek – mówi nam nieoficjalnie osoba znająca kulisy sprawy. Podobnie wypowiada się Iwona Domaszewska z biura prawnego GDOŚ. – WSA nakleił zwrotkę adresowaną do innego uczestnika postępowania na kopertę adresowaną do GDOŚ, a na kopertę GDOŚ – zwrotkę do tego uczestnika postępowania – mówi DGP.

Gdy próbowaliśmy to zweryfikować w NSA, ten oświadczył, że jako dziennikarze nie mamy „statusu uprawniającego do dostępu do akt”. Nie dostaliśmy również odpowiedzi na nasze pytania. – Wydział Informacji Sądowej NSA nie może wypowiadać się na temat dat doręczeń odpisów orzeczeń sądowych stanowiących podstawę do obliczania terminu na wniesienie środka odwoławczego w sprawie – stwierdziła wiceprzewodnicząca wydziału sędzia Iwona Bogucka.

Eksperci nie mają jednak wątpliwości, kto ponosi odpowiedzialność. – Doszło do ogromnego błędu po stronie NSA. Odrzucenie skargi bez rzeczywistego powodu powoduje, że odbieramy komuś prawo do sądu, a tym samym sprawiedliwego wyroku. A to jedno z podstawowych praw, które musi być zagwarantowane – komentuje prof. Mariusz Bidziński z Uniwersytetu SWPS, ekspert od prawa administracyjnego i konstytucyjnego z kancelarii Chmaj i Partnerzy. I dodaje, że w tej sytuacji GDOŚ ma podstawy do złożenia skargi o wznowienie zakończonego postępowania. – Zgodnie z art. 273 prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi można złożyć taki wniosek, jeśli prawomocne orzeczenie jest niesłuszne, tzn. niezgodne ze stanem faktycznym sprawy. Należy przy tym wykazać bezpośredni związek pomiędzy zdarzeniem a treścią orzeczenia – mówi rozmówca DGP. – Bez względu na wynik końcowy błąd musi być naprawiony. Inaczej dojdzie do niezgodnego z prawem pozbawienia strony postępowania prawa do sądu. Takie działanie narusza nie tylko przepisy ppsa, ale także jest sprzeczne z Konstytucją RP – podkreśla prof. Mariusz Bidziński.

CAŁY MATERIAŁ DOTYCZĄCY HISTORII ZAMKU W STOBNICY W PIĄTKOWYM WYDANIU MAGAZYNU DGP