W styczniu deweloperzy rozpoczęli budowę zaledwie 5817 lokali. To o jedną piątą mniej niż przed rokiem i najmniej od 2016 r. – podał GUS.

- Jednocześnie od grudnia mamy do czynienia z sukcesywnym wzrostem sprzedaży lokali - mówi Marcin Krasoń, ekspert rynku mieszkaniowego z Otodom Analytics. Jak tłumaczy, w styczniu na siedmiu największych rynkach kupiono 3,3 tys. mieszkań, o 2 proc. więcej niż w grudniu. W lutym ponad 4 tys. sprzedanych lokali będzie już oznaczać wzrost miesiąc do miesiąca o 20 proc. Wzrost jest widoczny też w porównaniu z ubiegłym rokiem. Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich, dodaje, że większy ruch panuje też w rezerwacjach.
Jednocześnie deweloperzy zapowiadają na 2023 r. rozpoczęcie budowy tylko 60-70 tys. mieszkań. Będzie ich o połowę mniej niż w ubiegłym roku i aż o 100 tys. mniej niż w 2021 r., co jest konsekwencją wcześniejszego spadku popytu, spowodowanego wzrostem stóp procentowych i gwałtownym ograniczeniem sprzedaży przez banki kredytów hipotecznych.
Mniej towaru na rynku przy rosnącym popycie to prosta recepta na podwyżki. Tym samym, jak zauważają eksperci, okres stabilizacji cen, widoczny od połowy 2022 r., mamy już za sobą.
- Nadchodzący spadek podaży oznacza ponowne odbicie cen, obecnie sprzedaje się więcej mieszkań, niż deweloperzy wprowadzają na rynek. Nowe lokale będą oferowane drożej niż mieszkania, które są dostępne obecnie - mówi Robert Chojnacki z serwisu Tabelaofert.pl.
Podwyżkom sprzyjać też będzie utrzymująca się wysoka inflacja. Jak tłumaczy Eyal Keltsh, prezes zarządu Grupy Robyg, ceny materiałów i wykonawstwa będą dalej rosły. Do tego na rynku brakuje gruntów, co też ma przełożenie na ceny.
Wzrost zainteresowania kupnem mieszkań może następować wraz z przewidywanym odblokowaniem rynku kredytów hipotecznych za sprawą ostatniej decyzji Komisji Nadzoru Finansowego łagodzącej warunki oceny zdolności kredytowej. Zgodnie z nią dla kredytów z tymczasowo stałą stopą procentową powinien być stosowany minimalny poziom bufora wynoszący 2,5 pkt proc., czyli o połowę mniejszy niż teraz. Banki już zapowiedziały zmiany. Do tego rząd planuje wprowadzić kredyt 2-proc. z dopłatą państwa na zakup pierwszego mieszkania dla osób do 45. roku życia. Wciąż też, jak wynika z danych NBP, Polacy mają dużo gotówki na depozytach bieżących i terminowych - ponad 1,1 bln zł. To tłumaczy wysokie zakupy przy niskiej akcji kredytowej - w styczniu banki udzieliły 6217 kredytów mieszkaniowych - najmniej od 13 lat.
Nasi rozmówcy twierdzą, że cenniki deweloperów poszybowały w górę. - Sprawdziliśmy, ile mieszkań od połowy grudnia do końca stycznia zmieniło cenę. Stało się tak w przypadku niemal dwóch na trzy mieszkania. Tych, które podrożały, było o 39 proc. więcej niż tych, które staniały. Najmniejsza różnica pomiędzy drożejącymi i taniejącymi mieszkaniami była w Warszawie i wyniosła 17 proc., czy w Katowicach - 18 proc. Średniej wielkości różnicę zaobserwowaliśmy w Krakowie o 35 proc., Gdańsku o 44 proc. i Wrocławiu o 50 proc., a najmocniej konkretne mieszkania podrożały w Poznaniu, gdzie było 77 proc. przewagi nad taniejącymi, i w Łodzi - o 84 proc. - wylicza Marcin Krasoń. Podkreśla przy tym, że zmiany cen z miesiąca na miesiąc nie są duże. W badanych siedmiu miastach o więcej niż 1 proc. potaniało 4 proc., a podrożało - 14 proc. mieszkań - tłumaczy.
Robert Chojnacki prognozuje, że w tym roku wzrost cen lokali dogoni inflację, ale inni rozmówcy studzą te przewidywania. Według nich nie powinien przekroczyć w sumie kilku procent, choć przyznają, że w ubiegłym roku prognozowali podwyżkę rzędu 7-9 proc. - Ostatecznie przekroczyła 10 proc. - mówi Konrad Płochocki. ©℗
Mieszkania budowane przez deweloperów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe