Nie będzie dodatkowych obciążeń podatkowych dla najmu instytucjonalnego. Ministerstwo Finansów potwierdza, że nie prowadzi prac nad zapowiadanymi wcześniej nowymi obciążeniami.

Zapowiedzi objęcia najmu instytucjonalnego specjalnym podatkiem pojawiły się po informacjach prasowych o tym, że zagraniczne fundusze kupują całe bloki, a nawet osiedla. Zbiegło się to ze wzrostem cen czynszów. Dlatego też zaproponowano wprowadzenie nowego podatku, który miałby objąć dużych graczy. Padały różne pomysły - m.in. objęcia specjalną daniną zakupu od 5 czy 10 lokali w górę.
Sektor PRS (Private Rented Sector) próbował bronić się liczbami. A z nich wynika, że na ok. 15 mln mieszkań w Polsce w ramach najmu instytucjonalnego funkcjonuje 0,056 proc. lokali. Ogólną liczbę mieszkań wynajmowanych firma JLL szacuje w naszym kraju na 1,2 mln. Sektor PRS ma w tym 0,7 proc.
- Od 2015 r., a więc od momentu, w którym pojawił się w Polsce pierwszy fundusz inwestujący w mieszkania na wynajem, do teraz branża deweloperska wręczyła klucze do 780 tys. mieszkań klientom indywidualnym i do 8,5 tys. mieszkań kupionych przez fundusze (z czego ok. 2 tys. należy do państwowego PFR Nieruchomości - red.). Do końca 2024 r. fundusze odbiorą kolejnych 13 tys. lokali z 400 tys. zakontraktowanych ogółem. Te liczby najlepiej pokazują, że daleko im do tego, by rządziły polskim rynkiem najmu - mówi Konrad Płochocki, wiceprezes zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
- Cieszę się, że po przedstawieniu przez nas tych faktów uzyskaliśmy zapewnienie w Ministerstwie Aktywów Państwowych oraz w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, że nie będą wprowadzane rozwiązania, które zniechęcałyby do rozwoju segmentu PRS - dodaje.
Ministerstwo Finansów potwierdziło, że nie prowadzi prac nad sygnalizowanymi wcześniej dodatkowymi obciążeniami dla funduszy inwestujących w mieszkania.
„Wraz z Ministerstwem Rozwoju i Technologii prowadzimy analizy rynku mieszkaniowego pod kątem przygotowania stosownych narzędzi, w tym podatkowych, zapewniających większą dostępność mieszkań, w szczególności dla osób młodych” - dodaje wydział prasowy resortu.

Spowolnienie na rynku

Rezygnacja z nowego podatku ma być również spowodowana widocznym zahamowaniem sprzedaży nowych mieszkań. Oprocentowanie kredytów radykalnie wzrosło. Zdolność kredytowa Polaków jest coraz mniejsza. Na razie ceny mieszkań okazały się na ten spadek popytu dość odporne, ale branża deweloperska odczuwa wyraźne spowolnienie. To zaś przekłada się na mniejszą dostępność mieszkań na wynajem. Zwłaszcza że zapotrzebowanie na nie znacząco wzrosło w związku z falą uchodźców z Ukrainiy.
Wprowadzanie teraz - w sytuacji z jednej strony dużego popytu na lokale na wynajem, a z drugiej drastycznego spadku sprzedaży mieszkań - prawnych czy podatkowych barier z pewnością nie pomogłoby najemcom, za to zaszkodziłoby wielu branżom. Zaczynając od deweloperów, którzy w tym roku sprzedadzą o ok. 100 tys. mieszkań mniej niż w 2021 r. A jeszcze gorszego wyniku spodziewają się za rok 2023 r. Już dziś z dziesięciu ekip, które schodzą z budowy, dla czterech nie ma pracy. Ten spadek sprzedaży o 100 tys. mieszkań przełoży się, według PZFD, na likwidację 100 tys. miejsc pracy.
Poza budowlanką ludzie tracą pracę przy produkcji okien, ceramiki, materiałów budowlanych. Dotknie to też producentów mebli, sprzętu AGD, pośredników finansowych. W listopadzie dziesięć organizacji branżowych podpisało się pod apelem do rządu, by podjął działania, które zapobiegną tej katastrofie. Ich częścią ma być właśnie odstąpienie od pomysłów uderzających w sektor PRS, a także zapowiedzi wprowadzenia rozwiązań, które mają pomóc młodym w zakupie mieszkania.
Odstąpienie od planów obciążenia sektora PRS dodatkowymi opłatami przy pakietowym zakupie mieszkań czy podatkami pozytywnie ocenia dr Jacek Furga, prezes Centrum Prawa Bankowego i Informacji.
- W sytuacji tak dużego spadku popytu na rynku nieruchomości i wzrostu zapotrzebowania na wynajem rząd powinien pomagać i wspierać rozwiązania, dzięki którym mieszkań przybędzie. Już sama dyskusja tocząca się na ten temat od miesięcy i zapowiedzi wprowadzania dodatkowych opłat czy podatków dla funduszy inwestujących w mieszkania na wynajem odstraszają takich inwestorów - przekonuje.
- Zwłaszcza że sytuacja nie poprawi się ani za rok, ani za dwa. To może być kwestia dziesięciolecia. Tymczasem żeby osiągnąć średnią unijną, jeśli chodzi o liczbę lokali na mieszkańców, potrzebujemy 3,5 mln mieszkań. Pomóc w osiągnięciu tego celu mogłaby ulga podatkowa na wynajem. To z kolei mogłoby zachęcić do inwestowania w mieszkania osoby prywatne, które zamiast zachęcać, straszy się wprowadzeniem nowych podatków. A przypomnę tylko, że Polski Ład i tak już wprowadził rozwiązania podatkowe uderzające w wynajmujących - dodaje prezes Furga.

Berlin nie taki drogi

Oczywiście nie oznacza to, że nie należy się przyglądać wpływowi sektora PRS na rynek najmu w Polsce. Powinien to robić zwłaszcza Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Gdyby okazało się, że fundusze stają się zbyt silnym graczem, może pojawić się potrzeba interwencji. Na razie jednak jest to rynek bardzo rozdrobniony. Dominuje prywatny najem, a z danych udostępnionych przez Cushman & Wakefield wynika, że Polacy właśnie takiego wynajmującego preferują. Tylko 13 proc. chciałoby wynajmować mieszkanie od instytucji. Aż 25 proc. nie ma zdania na ten temat. Najważniejsze jednak dla wszystkich nie jest to, od kogo wynajmują, ale za ile.
Konrad Płochocki dodaje, że tak często wykorzystywany przez przeciwników segmentu PRS przykład Berlina w rzeczywistości dobrze świadczy o wpływie najmu instytucjonalnego.
- Jako najemcę ucieszyłoby mnie, gdyby mógł dziś wynająć w Warszawie czy Krakowie mieszkanie po cenach berlińskich. Mimo że tam fundusze mają 30 proc. w rynku najmu. Reszta mieszkań należy do miasta i osób indywidualnych - mówi wiceprezes PZFD.
- Prawdą jest, że mieszkania w stolicy Niemiec znacząco podrożały, ale odpowiada za to gwałtowny przyrost liczby mieszkańców, za którym nie nadążała podaż nowych lokali. Budowano tam po 12 tys. mieszkań rocznie, a dla zaspokojenia popytu potrzebne było 40 tys. W tym czasie w Warszawie, w której mieszka 1,7 mln osób, rocznie przybywało 24 tys. nowych lokali - dodaje.
ikona lupy />
Warszawa droższa od Berlina i Brukseli / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe