- Zmieniło się podejście samorządów, bardzo intensywnie zajmują się mieszkalnictwem - mówi w rozmowie z DGP Hanna Milewska-Wilk, analityczka rynku najmu, specjalistka ds. mieszkalnictwa, Instytut Rozwoju Miast i Regionów.
- Zmieniło się podejście samorządów, bardzo intensywnie zajmują się mieszkalnictwem - mówi w rozmowie z DGP Hanna Milewska-Wilk, analityczka rynku najmu, specjalistka ds. mieszkalnictwa, Instytut Rozwoju Miast i Regionów.
/>
Jak ocenia pani bilans polityki mieszkaniowej obecnej ekipy rządzącej od 2016 r. do dziś?
Zmieniło się podejście samorządów: wiedzą, że zasób mieszkaniowy jest gminie potrzebny, mają do tego coraz więcej form wsparcia i organizacji, żeby remontować, rewitalizować i budować. Skala może nie jest jeszcze duża, mieszkań nie przybywa w odczuwalnie szybkim tempie, ale są zmiany dotyczące postrzegania tych mieszkań, już nie zawsze komunalnych.
Co jest największym wyzwaniem, biorąc pod uwagę kontekst wojny w Ukrainie?
Wojna spowodowała napływ ludzi do Polski; reakcja Polaków i rządu - patrząc pod kątem mieszkalnictwa - jest wyjątkowa. Poza rynkiem najmu uruchomiliśmy wiele mieszkań, domów i nawet pokojów, do których przyjęliśmy uciekających przed wojną. Dach nad głową jest wyzwaniem, bo sami mamy z tym problem od lat, zarówno z liczbą mieszkań, jak i z ich jakością. Jednocześnie można mówić, że dostajemy bardzo silny impuls do szybkiego rozwijania całego sektora mieszkań na wynajem, zarówno rynkowego, jak i społecznego. W ciągu wakacji nie da się wybudować całego potrzebnego zasobu, jednak trwają już remonty, dostosowania różnych obiektów do tej pory niezamieszkanych, samorządy bardzo intensywnie zajmują się mieszkalnictwem.
Czy Mieszkanie plus mogło się udać?
Założenia programu opierały się na budowaniu, a to jest proces trwający co najmniej dwa lata. Już na początku zwracano uwagę, że nie do końca uwzględniono czas trwania różnych procesów, do tego nieco zmieniały się również założenia: czy to ma być najem, i to poniżej czynszów rynkowych, czy jednak dojście do własności, a budować mają instytucje rynkowe. Rola gmin początkowo była mała, teraz to się znacząco zmieniło i tu widać pozytywne efekty. Z mojego punktu widzenia w początkowych opracowaniach brakowało uwzględnienia kosztów utrzymania budynków i mieszkań, ewentualnej niewypłacalności najemców. Ten temat wybrzmiał w związku z pandemią, ale nadal gminy nie mają wielu narzędzi do efektywnego zarządzania swoim zasobem, choć np. podmioty rynkowe dostały umowę najmu instytucjonalnego.
Czy potrzebne jest większe zaangażowanie państwa, by zaspokoić potrzeby mieszkaniowe młodych Polaków, dla których kupno mieszkania na kredyt staje się niemal niedostępne? Czy może lukę tę wypełnią fundusze PRS - budujące na wynajem?
Zaangażowanie państwa jest potrzebne, ale na poziomie systemowej organizacji, przepisów, narzędzi wsparcia dla różnych podmiotów, które będą zajmować się budowaniem. Promocja najmu, ale i przepisy pozwalające spółdzielniom znów budować mieszkania lokatorskie, to dobra równowaga dla rynkowych podmiotów nastawionych na sprzedaż i kredyty. PRS to dobra droga do rozbudowy zasobów najmu rynkowego, ale pamiętać należy też o mieszkalnictwie z sektora „nie dla zysku”.
Jak ocenia pani ustawę o gwarantowanym kredycie mieszkaniowym, która ma umożliwić wzięcie kredytu osobom niemającym wkładu własnego? Niebawem wchodzi w życie.
Rzeczywistość zmieniła się od momentu pisania założeń do tej ustawy. Teraz problemem nie jest już kwestia wkładu, ale zdolność kredytowa. Ta ustawa to niestety kolejny instrument wspierający kredytobiorców. Mamy wśród młodych ludzi wielką potrzebę „pójścia na swoje”, samodzielności, w tym mieszkaniowej. Wsparcie kredytów to stosunkowo łatwy do wprowadzenia instrument, szybko daje efekty, ale niestety nie do końca wspiera tych, którzy nie mogą poradzić sobie na rynku. Dobrze byłoby pomyśleć o wszystkich, którym znacząco wzrosły opłaty za utrzymanie mieszkania i energię, i może uwzględnić to w wysokości dodatków mieszkaniowych.
Jak widzi pani przyszłość w obszarze mieszkalnictwa?
Polityką mieszkaniową nie zajmowaliśmy się od lat 90., dlatego teraz jest z tym problem. Mamy jednak sporo narzędzi prawnych i organizacyjnych, coraz więcej finansowania, a jeśli do tego uruchomią się fundusze unijne z kolejnej perspektywy, to będziemy mieli ogromne szanse na poprawę jakości zasobu, w którym już mieszkamy. Dla wielu młodych oczekiwanie może być nieco zbyt długie, jednak dyskusje sprzyjają znajdowaniu rozwiązań. Jestem optymistką.
Rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama