Ceny mieszkań rosną zazwyczaj w połowie roku. Najwyższe utrzymują się w okresie od sierpnia do końca września, co związane jest z rozpoczynającym się rokiem akademickim.
– Część klientów szuka mieszkań dla swoich dzieci, które wyjeżdżają na studia do innego miasta – tłumaczy Sławomir Wrzosek. – Niektóre osoby chcą nabyć wtedy nieruchomość w celach zarobkowych, czyli potem przeznaczyć ją pod wynajem.
Pod koniec roku sytuacja powinna się ustabilizować, a ceny mieszkań wrócą do poziomu z pierwszej połowy roku. Eksperci zajmujący się rynkiem nieruchomości przypominają bowiem, że podaż wciąż jest większa niż popyt. Szczególnie, jeśli chodzi o nowe mieszkania, sprzedawane na rynku pierwotnym. Jak mówi Sławomir Wrzosek, wielu klientów wciąż wstrzymuje się z zakupem, czekając na jeszcze niższe ceny. Mogą się jednak nie doczekać.
– Uważam, że obniżki nie mamy się co spodziewać, ale lekkiego wzrostu na pewno – prognozuje Sławomir Wrzosek.
M.in. dlatego, że stabilizuje się sytuacja gospodarcza. Spada bezrobocie. Inflacja jest na rekordowo niskim poziomie. Zwiększa się siła nabywcza pieniądza. Dla wielu osób nieruchomości stały się alternatywną formą inwestycji, co zacznie zapewne napędzać popyt. Prognozowanemu ożywieniu na rynku mieszkań sprzyjać też będą zapewne niedawne obniżki stóp procentowych. Mimo że wzrosły marże, to kredyty i tak są dużo tańsze niż kilka miesięcy temu.
– Ktoś, kto płacił we wrześniu 2012 roku raty na poziomie 2 tys. złotych, obecnie płaci 1560 złotych, więc to jest duża oszczędność w budżecie – mówi ekspert.
Jednocześnie zwiększa się dostępność kredytów, jak i zdolność kredytowa przyszłych kredytobiorców. Trudniej jest dzisiaj jedynie o zaciągnięcie pożyczki w obcej walucie, bo Komisja Nadzoru Finansowego zaostrzyła przepisy w tym zakresie.
– Jeżeli klient ma stałe źródło dochodu, jakiś minimalny wkład własny, to uważam, że bez większych problemów powinien otrzymać kredyt w złotówkach – twierdzi wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej.
Deweloperzy liczą na uruchomienie zapowiadanego przez rząd programu pomocowego "Mieszkanie dla Młodych". MdM ma być dla nich szansą na zwiększenie sprzedaży, tak jak wygaszony w ubiegłym roku programu "Rodzina na swoim".
– W ostatnim kwartale 2012 roku duża liczba Polaków, chcąc skorzystać z tego programu, składała wnioski kredytowe, które były realizowane już w 2013 roku – przypomina Sławomir Wrzosek.
Program "Mieszkanie dla Młodych" wystartuje prawdopodobnie 1 stycznia 2014 roku. Będzie adresowany do osób, które nie ukończyły 35. roku życia, bez względu na ich stan cywilny. Przyszli beneficjenci będą mogli liczyć na jednorazową, 10-proc. dopłatę państwa do mieszkania, zakupionego na rynku pierwotnym. Rodziny wielodzietne mogą otrzymać nawet dwukrotnie wyższy bonus.
Problemem mogą być limity. Zarówno te, dotyczące powierzchni, bo programem objęte będą mieszkania do 75 m2 włącznie, jak i limity cenowe.
– Na pewno część deweloperów będzie musiała dostosować ceny do limitów, jakie zaproponuje rząd – przewiduje Sławomir Wrzosek.
Takich problemów nie powinno być w Krakowie, Wrocławiu czy w Poznaniu, gdzie ceny metra kwadratowego powierzchni mieszkania nie są wygórowane.
– Co do Warszawy, ten limit cen jest nieproporcjonalny do obecnej sytuacji na rynku nieruchomości, więc na pewno osoby chcące nabyć tam nieruchomość będą musiały poszukać dewelopera bądź też oferty dedykowanej pod ten program – mówi ekspert.
Zdaniem Sławomira Wrzoska nie należy spodziewać się nagłego boomu, jeśli chodzi o tempo budowy nowych mieszkań. Tych wciąż nie brakuje, dlatego deweloperzy muszą najpierw wyzbyć się mieszkań, które mają w ofercie. Dopiero później rozpoczynać będą nowe inwestycje.