Nowoczesna firma bez komputera i oprogramowania jest jak kowal bez ręki – niczego nie zdziała. Ale przedsiębiorcy nie zdają sobie sprawy, że niektóre aplikacje mogą być źródłem poważnych kłopotów.
Specjalistyczne programy (np. do projektowania) są drogie i nie mają darmowych zamienników
/
Dziennik Gazeta Prawna
Teoretycznie sprawa wydaje się prosta – przedsiębiorstwo kupuje komputery i instaluje na nich oprogramowanie. Aby zaoszczędzić, często wykorzystuje aplikacje ściągnięte z internetu. Niewielu wnika przy tym w treść licencji dołączanych do każdego programu. Tymczasem to w nich zawarte są paragrafy określające sposób użytkowania softu. Warto o tym pamiętać, bo łamiąc warunki licencji, można stać się piratem. Treść licencji zazwyczaj przesądza, w jakich celach wolno używać oprogramowania, na ilu stanowiskach, na jakich
komputerach, a nawet przez kogo dokładnie (np. tylko przez pracowników naukowych).
Rodzinne zdjęcia obrobisz za darmo, firmowe już nie
Wśród ograniczeń licencyjnych bardzo często można się spotkać z zawężeniem uprawnień do korzystania z programu wyłącznie do celów domowych (niekomercyjnych). Niemniej w przypadku indywidualnych przedsiębiorców (którzy często używają swoich komputerów zarówno w celach osobistych, jak i służbowych) sprawa legalności takiego oprogramowania nie jest jednoznaczna. Decyduje o tym cel, do jakiego użyta zostanie dana
aplikacja. Jeśli np. edytor graficzny służy do obróbki rodzinnych zdjęć, to licencja nie zostaje złamana, jeśli jednak do stworzenia ulotki reklamowej – to już tak. Często twórcy darmowego programu pozwalają go wykorzystywać do celów komercyjnych, ale dopiero po uiszczeniu opłaty.
Zdarza się, że w przypadku oprogramowania typu Freeware licencja decyduje nie tylko o tym, kto, ale także w jaki sposób może go używać. Może się np. okazać, że autor programu do retuszu
zdjęć zabrania ich publikowania i rozpowszechniania w internecie bez względu na to, czy ma to cel prywatny, czy komercyjny.
Inny przykład ograniczeń to licencje typu OEM, przypisane do konkretnych komputerów. Oznaczone nimi oprogramowanie jest nierozerwalnie połączone z urządzeniem, na którym zostało zainstalowane. Nie wolno go przenosić na inne
komputery, odsprzedaż jest możliwa tylko wraz z urządzeniem.
Specyficznym rodzajem licencji opatrzone są programy typu Shareware. To najczęściej oprogramowanie, które jest rozpowszechniane za darmo, ale tylko do wypróbowania przez określony czas. Po ustalonym okresie program albo przestaje działać, albo nadal można z niego korzystać, tyle że zazwyczaj będzie to nielegalne – oznacza złamanie warunków licencji. Przedsiębiorca, który zignoruje takie zastrzeżenie i korzysta z aplikacji, chociaż minął już wyznaczony czas, także łamie
prawo. Pod względem prawnym niczym nie różni się to od używania pirackiej kopii płatnego programu.
System operacyjny – tanio albo dobrze
Nawet najlepszy komputer do niczego się nie przyda, jeżeli nie ma systemu operacyjnego. Teoretycznie istnieje darmowy system – Linux, którego można używać także w firmie, bez konieczności wnoszenia z tego tytułu dodatkowych opłat. Niemniej nie jest on tak uniwersalny jak Windows. Dlatego zdecydowana większość przedsiębiorstw decyduje się właśnie na produkt Microsoftu. Szczególnie że 80–90 proc. nowych komputerów ma już fabrycznie zainstalowany ten system. Zazwyczaj jest to wersja Windows 7 Home, niemniej – mimo nazwy – można ją wykorzystywać również komercyjnie. Samozatrudnionym powinna ona w zupełności wystarczyć, ale firmy dysponujące kilkoma komputerami powinny rozważyć zakup lepszych wersji – Professional lub Ultimate. Są one skierowane specjalnie do biznesu i oferują m.in. łatwiejszą i bezpieczną wymianę danych pomiędzy komputerami, zarządzanie firmową siecią, możliwość instalowania specjalnego oprogramowania biznesowego etc. Choć to oczywiście podnosi ich cenę – o ile wersję Home można kupić już za 150–200 zł, o tyle za Professional zapłacimy ok. 500 zł.
Pamiętać też trzeba, że na każdym komputerze musi być zainstalowany system z odrębną licencją, a więc wykluczona jest sytuacja, kiedy np. na pięciu maszynach mamy tego samego Windowsa. Niemniej można ograniczyć koszty, podpisując umowę grupową – zakupujemy wówczas odpowiednią liczbę licencji, ale instalujemy je na komputerach firmowych za pomocą jednego kodu. Zapłacimy przy tym mniej, niż gdyby przyszło nam kupować każdą licencję odrębnie.
Kto szuka, ten znajdzie. I sporo zaoszczędzi
Jest grupa programów komputerowych, których potrzebuje każda firma bez względu na to, w jakiej branży działa. Zaliczają się do niej m.in. antywirusy, programy do edycji plików tekstowych oraz grafiki. W ich wypadku trzeba szczególnie uważać na umowy licencyjne. Może się bowiem zdarzyć, że nawet płatnego programu nie będziemy mogli wykorzystywać w firmie. Tak jest m.in. z popularnym pakietem Office 2013. Wersję Home and Student wykorzystywać można wyłącznie w celach osobistych. Przygotowanie w takim programie np. oferty handlowej będzie już złamaniem prawa. Aby móc legalnie to robić, trzeba wykupić którąś z wyższych wersji – Home and Office lub Professional, a te kosztują odpowiednio 1200 i 2300 zł.
Nie oznacza to, że Office nie ma żadnej alternatywy. Firmy, które chcą zaoszczędzić, a nie potrzebują rozbudowanych narzędzi, mogą pracować np. na pakiecie Apache OpenOffice. Twórcy programu na jego oficjalnej stronie deklarują wprost: „Można go stosować legalnie bez żadnych opłat w domach, firmach, urzędach i szkołach”.
Darmowe lub tanie zamienniki mają również programy z pozostałych kategorii. Zanim jednak ich użyjemy, zawsze powinniśmy czytać umowy licencyjne. Bo np. słynnego Nortona AntiVirus 2013 można z powodzeniem zastąpić bezpłatną aplikacją Avira Free Antiwirus, ale już nie popularnym programem Avast! – ten w darmowej wersji jest bowiem przeznaczony wyłącznie do użytku prywatnego.
Z pomocą firmom poszukującym programów przychodzą serwisy internetowe, z których takie aplikacje można pobrać (np. DobreProgramy.pl, DarmoweProgramy.pl). Oferują one wyłącznie legalny soft i często informują, czy można go używać w firmach i jakie wiążą się z tym ograniczenia.
W najgorszej sytuacji znajdują się firmy, które potrzebują specjalistycznego oprogramowania, np. do projektowania. W tym wypadku tanich bądź bezpłatnych zamienników jest bardzo mało i nie zawsze spełniają wymagania, jakie się przed nimi stawia. Tymczasem ceny oryginałów liczone są w tysiącach złotych. Jak jednak wiadomo, kto nie inwestuje (i nie ryzykuje), ten nie je.
Do więzienia za nielegalny soft
Już samo ściągnięcie pirackiego programu (nawet bez jego instalacji) jest traktowane jako kradzież. Na podstawie art. 278 kodeksu karnego uzyskanie bez zgody osoby uprawnionej cudzego programu komputerowego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Także przepisy dotyczące paserstwa stosuje się odpowiednio do programów komputerowych. Mianowicie już za samo przyjęcie programu, o którym można przypuszczać, że jest piracki, grożą grzywna, ograniczenie wolności i dwa lata więzienia.
Zasady odpowiedzialności cywilnej są uregulowane w art. 79 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zgodnie z nimi twórca może domagać się dwukrotności, a w przypadku naruszenia zawinionego – trzykrotności należnego wynagrodzenia. Zazwyczaj w grę będzie wchodziła ta wyższa rekompensata – trudno bowiem udowodnić, że nie z naszej winy program znalazł się na twardym dysku komputera. Bardzo dotkliwy, zwłaszcza dla wizerunku przedsiębiorcy, może być obowiązek opublikowania w prasie ogłoszenia z przyznaniem się do naruszenia praw autorskich.