Rysuje się kilka scenariuszy w sprawie przyszłości stacji. – Nie sądzę, by Amerykanie ulegli prawu kaduka, jedyny sposób zakneblowania TVN to przekupienie Discovery – mówi Jan Dworak, były przewodniczący KRRiT (2010–2016) i były prezes TVP (2004–2006).

Co się stało w Sejmie w środę wieczorem?
Sprawa TVN wywołała rządowe przesilenie daleko wykraczające poza sferę mediów. Lex TVN był elementem tej układanki. Jarosław Kaczyński postanowił sprawdzić, czy po wyrzuceniu z rządu Jarosława Gowina zachowa w Sejmie większość. Przetestował ją, jak widzieliśmy, ze zmiennym szczęściem i ze skandalem dotyczącym reasumpcji głosowania. Choć Prawo i Sprawiedliwość opanowało sytuację, zobaczyliśmy też, jak bardzo osłabiona jest większość rządowa.
Jan Dworak / Agencja Gazeta
Ale TVN to nie tylko żeton w grze, to jeden z jej celów. PiS chce osłabić kanał rzetelnie informujący opinię publiczną o tym, co się dzieje w kraju, przez utrudnianie mu życia, a jak się da, to być może i zlikwidować. Chociaż ja w możliwość likwidacji TVN nie wierzę.
To przyjrzyjmy się ustawie, którą przyjął Sejm. Podmioty z Europejskiego Obszaru Gospodarczego, które są zależne od firm spoza EOG, będą mogły posiadać najwyżej 49 proc. udziałów w koncesjonowanych mediach. Spółki medialne, które nie spełniają tego warunku, będą miały sześć miesięcy na dostosowanie. Jak się można dostosować?
Najprostszym i pewnie oczekiwanym przez PiS sposobem jest sprzedaż co najmniej 51 proc. własności jakiemuś inwestorowi, który byłby dobrze przez tę partię widziany. Wtedy doszłoby do tego, o czym mówił poseł Marek Suski, że „będziemy mieli jakiś tam wpływ na tę telewizję”.
Ale Discovery – amerykański właściciel TVN – może też znaleźć partnera z Europy Zachodniej, nawet niebranżowego, np. jakiś fundusz, któremu sprzeda część udziałów. Strony mogą się tak umówić, że firmą nadal będzie zarządzało obecne kierownictwo. Oczywiście to dla Discovery sytuacja niewygodna, bo bezpośrednia własność koncernu zostanie uszczuplona.
O trochę więcej niż o połowę.
Niekoniecznie aż tak, bo jeśli fundusz powierzy TVN lub Discovery zarządzanie jego częścią inwestycji, to będzie za to płacił, więc kwoty się prawie wyrównają. W grę wchodzi jeszcze jeden wariant: niepodporządkowanie się nowej ustawie i walka w arbitrażu o prawa nabyte. Discovery może przy tym liczyć na pomoc swoich władz, administracji prezydenta Joego Bidena, która jest wobec lex TVN bardzo krytyczna.
Departament Stanu USA po głosowaniu dał to jasno do zrozumienia. Cała sprawa zaczęła się od pata w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji w sprawie przedłużenia koncesji TVN24. Teraz firmujący nowelę poseł Marek Suski zapowiada zgłoszenie w Senacie poprawki, która wyłączy spod ograniczeń kanały satelitarne, kablowe i internetowe. TVN24 będzie uratowany?
Jeśli ta poprawka przejdzie, to na jakiś czas tak. Ale być może jest w tym drugie dno, jakiś haczyk. Sama zasada, żeby lżej regulować stacje, które nie korzystają z dobra rzadkiego, jakim są częstotliwości naziemne, jest właściwa. W tym kierunku idzie Unia Europejska.
I zgadza się to z propozycją przewodniczącego KRRiT Witolda Kołodziejskiego, który chciał ograniczyć koncesjonowanie do stacji naziemnych, a pozostałym wydawać zwykłe zezwolenia.
Tak. Istotą ustawy przeciw TVN są jednak obostrzenia dotyczące struktury własnościowej, o których mówiliśmy. Nie wykluczam więc, że poprawka posła Suskiego to podstęp. Haczyk może polegać na tym, że jeśli wydaje się koncesję na 10 lat, to ona obowiązuje przez 10 lat i bardzo trudno ją cofnąć. Natomiast zasady dla zezwolenia można tak określić, że nie tylko przyznanie, ale i odebranie go będzie łatwiejsze.
Pamiętajmy też, że lex TVN dotyczy własności stacji, a więc odnosi się do wszystkich kanałów tego nadawcy, choć to właśnie TVN24 stał się bezpośrednim powodem jego wprowadzenia i symbolem dla opinii publicznej. To zresztą zrozumiałe. Ludzie raczej nie wychodzą na ulice w obronie programów rozrywkowych, tylko walczą o dostęp do informacji.
No właśnie, w grę wchodzi więcej stacji, łącznie z czterema naziemnymi. Jeśli ustawa zacznie obowiązywać, a Discovery nie sprzeda większości udziałów, te telewizje zostaną wyłączone? Jak to w ogóle można przeprowadzić?
Jeśli Krajowa Rada uzna, że telewizja działa nielegalnie, bo np. Discovery nie pozbył się 51 proc. własności, to wtedy Urząd Komunikacji Elektronicznej może zarządzić wyłączenie nadajników naziemnych. To byłby krok drastyczny. Przy czym sama decyzja przewodniczącego KRRiT nie musi skutkować natychmiastową wykonalnością. TVN może się odwołać, a to potrwa. Ewentualne nadanie rygoru natychmiastowej wykonalności byłoby kolejnym skandalem. Takie środki stosuje się tylko w sytuacji istotnego zagrożenia, którego tu nie widać. To byłoby strasznie trudne do uzasadnienia. Chociaż jeśli ktoś jak Jarosław Kaczyński pali za sobą wszystkie mosty, to może oczekiwać od Krajowej Rady i takich rzeczy.
Jeśli nadawca straci duży TVN, który najwięcej zarabia na reklamach, to będzie w stanie utrzymać tak drogie przedsięwzięcie jak kanał informacyjny?
Myślę, że TVN nie dokłada do TVN24. Kanał ma reklamy, ale przede wszystkim pobiera opłaty od sieci kablowych i platform satelitarnych. Ten model pozwala mu dobrze funkcjonować i wspomaganie np. z zasobów większej anteny nie jest potrzebne. Oczywiście symbioza z TVN, a szczególnie z „Faktami”, wychodzi poza finanse, dotyczy programingu, archiwów itd. Na pewno więc byłby to problem.
A taki scenariusz: TVN bierze zagraniczną koncesję dla TVN24 i innych stacji satelitarnych, ustawa wchodzi w życie, Discovery nie pozbywa się udziałów?
Dla dużego TVN też może wystąpić o koncesję w innym państwie Unii.
Ale tylko satelitarną. Rezerwację częstotliwości w Polsce by stracił. A według panelu Nielsena ponad jedna trzecia gospodarstw domowych oglądających telewizję korzysta tylko z sygnału naziemnego.
Tak, i tutaj rzeczywiście TVN miałby kłopot, bo nadawanie naziemne zapewnia szersze dotarcie reklam do widzów, co oznacza więcej pieniędzy.
Poseł klubu PiS Marcin Ociepa powiedział w piątek, że mimo braku takiego zapisu w ustawie można podpisać „umowę dwustronną, która dopuści Amerykanów na zasadzie pewnego wyjątku do rynku medialnego w Polsce”. Czy taka umowa może „przebić” ustawę RTV, która kapitał spoza EOG wyklucza? To poważna propozycja czy raczej element negocjacji PiS z Amerykanami?
To niedorzeczne, umowy nie mogą naruszać ustawy. Chyba że poseł myślał o umowie międzyrządowej, która zyskała uprzednią zgodę parlamentu. Ale to jeszcze bardziej niedorzeczne, żeby regulować sprawę jednego podmiotu taką umową.
Teraz lex TVN pójdzie do izby wyższej. Co zrobią senatorowie?
Odrzucą ją. Takie są zapowiedzi marszałka Grodzkiego. Opozycja ma w Senacie kruchą, ale jak dotąd stabilną większość.
Ważne będzie też tempo prac. Senat zbiera się 8 września, jego stanowisko wróci do Sejmu, którego posiedzenie planowane jest tydzień później. Potem potrzebny będzie podpis prezydenta. A tymczasem koncesja TVN24 wygasa 26 września. Jeśli do tego czasu nie będzie nowelizacji ustawy, Krajowa Rada powinna rozstrzygnąć kwestię rekoncesji na podstawie obecnych przepisów. Tylko że od półtora roku jej to nie wychodzi. Jaki może być w tym scenariuszu dalszy rozwój wydarzeń?
Działania Krajowej Rady to anarchizowanie państwa. W sarmackim stylu. „Nie wykonam tego, co nakazuje prawo, bo to niezgodne z moim interesem, czy choćby z moimi przekonaniami”. Jak to inaczej nazwać? KRRiT straciła autorytet i myślę, że staje się obciążeniem dla obozu rządzącego.
W parlamencie czeka na rozpatrzenie sprawozdanie KRRiT za ubiegły rok. To okazja do poważnej debaty i możliwość powołania bardziej kompetentnego składu.
Co do rekoncesji – anarchia buduje scenariusze oparte na sile, mam nadzieję, że sile argumentów. Prawnicy będą mieli co robić. Brak odmowy zostanie pewnie uznany przez Discovery za domniemaną zgodę i TVN24 będzie dalej na antenie. Może już z koncesją czeską, holenderską czy irlandzką, a za to z roszczeniem o odszkodowanie od polskiego państwa.
Jeśli natomiast lex TVN zostanie podpisany przez prezydenta przed 26 września, to Discovery będzie miało pół roku na dostosowanie się, o czym mówiliśmy na początku. Dzień po publikacji, bez miesięcznego vacatio legis, wejdzie w życie poprawka posła Suskiego. Stanowi ona, że koncesje, które miałyby wygasnąć w czasie do dziewięciu miesięcy po podpisaniu ustawy, będą automatycznie przedłużone na siedem miesięcy – a postępowania KRRiT w sprawie ich przedłużenia zostaną zawieszone na siedem miesięcy. Dla TVN24 znaczyłoby to przedłużenie licencji do kwietnia 2022 r. Tylko co dalej?
Jeśli Discovery dostosuje strukturę własnościową, to sprawa jasna. Jeśli nie dostosuje, to w obrocie prawnym może pojawić się „prawomocne orzeczenie zakazujące nadawcy wykonywania działalności objętej koncesją” i wówczas, zgodnie z art. 35a ust. 2 ustawy o radiofonii i telewizji, KRRiT może podjąć decyzję o nieprzedłużeniu koncesji. Wyobraźni mi nie wystarcza, kto miałby wydać takie orzeczenie.
Snujemy czarne scenariusze, ale pan nie wierzy, że dojdzie do likwidacji TVN. Dlaczego?
Bo to poważna inwestycja amerykańska i nie sądzę, żeby Amerykanie poddali się presji stworzonej przez prawo kaduka posła Suskiego. Jedyny sposób zakneblowania TVN, usunięcia go z drogi partii rządzącej, to przekupienie Discovery. PiS próbuje do tego doprowadzić, z jednej strony stosując nękanie, a z drugiej – jak podejrzewam – składając atrakcyjne propozycje.
Oprócz TVN w nowelizacji pojawił się nowy wątek. Sejm przyjął poprawkę Konfederacji zmieniającą sposób powoływania członków KRRiT na wzór rzecznika praw obywatelskich oraz by kompetencje powoływania i odwoływania zarządów mediów publicznych wróciły do Krajowej Rady (dziś robi to Rada Mediów Narodowych). To odpolityczni władze TVP i radia?
Ta poprawka jest pisana na kolanie. Najpierw trzeba sprawdzić, czy jest zgodna z konstytucją. Mam co do tego wątpliwości. Konstytucja mówi, iż RPO jest powoływany przez Sejm za zgodą Senatu (art. 209). Członkowie rady inaczej – są powoływani przez Sejm, Senat i prezydenta (art. 214 konstytucji). Poprawka do ustawy z kolei stanowi, że członków rady będzie powoływał prezydent za zgodą obu izb i to na wniosek marszałka Sejmu lub grupy posłów. To zupełnie inna konstrukcja.
Nie można też nazwać tego odpolitycznieniem, bo nadal wyboru będą dokonywać ciała polityczne. To raczej próba zrównoważenia różnych wpływów. Prawdziwym odpolitycznieniem byłoby wpisanie do ustawy jasnych merytorycznych kwalifikacji kandydatów.
Tego, co PiS zrobił z mediami publicznymi, nie da się niestety odwrócić jednym przepisem. Budowa dobrych standardów wymaga czasu i wytrwałości, tylko ich likwidacja idzie szybko.
Rozmawiała Elżbieta Rutkowska