Tegoroczna pula na dotacje dla polskiej kinematografii skurczyła się o 20 mln zł. Powód: resort kultury przegrał wieloletni spór z TVN.
Finanse Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej podlegają ostatnio przepisowi Alfreda Hitchcocka na udany thriller: zaczęło się od trzęsienia ziemi pod koniec ubiegłego roku, a teraz napięcie rośnie.
Powołany dla wspierania rozwoju kinematografii instytut gros środków czerpie z 1,5-proc. daniny od przychodów kin, dystrybutorów, nadawców telewizyjnych oraz operatorów platform cyfrowych i telewizji kablowej. Z tego PISF dofinansowuje produkcję filmową, daje stypendia scenarzystom, wspiera festiwale, szkoły i kina. Wszystko w ramach programów operacyjnych. W 2018 r. przeznaczył na nie 172,7 mln zł. W 2019 r. zamierzał wydać 146,7 mln zł. Rzeczniczka PISF Monika Piętas-Kurek informuje jednak, że „wskutek osiągnięcia wyższych od planowanych przychodów” kwota ta wzrosła do 164,7 mln zł.
Jeszcze w lipcu ub.r. na 2020 r. przewidywano 147 mln zł. Ale w listopadzie zostało już tylko 126,7 mln zł. Co się stało? Jak informuje rzeczniczka, w lipcu robiono plany „przed otrzymaniem decyzji ministra o zobowiązaniu PISF do zwrotu nadpłaty TVN”. Według informacji DGP potwierdzonych przez TVN chodzi o 30,4 mln zł, co wraz z odsetkami daje 37,2 mln zł.
Część tej kwoty – ok. 17,5 mln zł – instytut uregulował w końcu ub.r., większość wpłacając na konto nadawcy, a 3,6 mln zł zaliczając mu na poczet daniny, którą inaczej TVN musiałby zapłacić za trzeci kwartał ub.r. Od tego czasu telewizja nie nalicza już odsetek. Podobnie – przez uznanie na poczet daniny za br. – zostanie spłacona w br. pozostała część zobowiązania.
To mniej bolesne niż gotówka, ale i tak uszczupla budżet PISF. – Pieniędzy będzie rzeczywiście mniej, niż mogłoby być, gdyby TVN normalnie wpłacał składki. Skutki będą więc zauważalne. I nie chodzi tylko o filmy, bo wszystkie programy operacyjne mają budżety mniejsze o 13,5 proc. – mówi dyrektor Śmigulski. – Z drugiej strony nie oznacza to, że instytut przestaje pełnić swoją misję wspierania i promocji polskiej kinematografii – zastrzega. – Przeznaczyliśmy już ok. 2 mln zł, w tym 700 tys. zł pochodzących ze wsparcia MKiDN, na kampanię oskarową „Bożego Ciała”. Poza tym, jeśli otrzymamy dotację z ministerstwa, sytuacja wróci do normy – zaznacza.
PISF poprosił resort o pomoc w spłaceniu TVN. Nie wiadomo, czy ją dostanie. – Staramy się także zwiększyć przychody, poprawiając ściągalność daniny poprzez zwrócenie się do Krajowej Administracji Skarbowej z prośbą o wsparcie – podkreśla Śmigulski.

Bez rezerwy

Okrojony budżet martwi przewodniczącego Rady PISF, Rafała Wieczyńskiego. – Moim zdaniem to duży problem dla środowiska – mówi Wieczyński. – Niektóre filmy nie powstaną, niektóre kina nie zmodernizują sprzętu, niektóre inicjatywy filmowe czy festiwale nie odbędą się, niektóre szkoły wyższe będą musiały ograniczyć działalność itd. Co roku wiele wydarzeń wymaga wsparcia instytutu, po to właśnie został utworzony. Taka sytuacja jak teraz w ogóle nie powinna mieć miejsca. Doszło do niej na skutek długotrwałego odmawiania informacji na temat kondycji finansowej instytutu. Rada od początku kadencji domagała się ich od dyrektora PISF. Bezskutecznie – podkreśla.
Ogromna nadpłata TVN zaskoczyła PISF jak hiszpańska inkwizycja w skeczach Monty Pythona. Tymczasem sprawa zaczęła się jeszcze w 2010 r. Telewizja była wtedy właścicielem platformy N i obliczyła, że płaci PISF za dużo, bo może składki operatora platformy zaliczyć na poczet tych obowiązujących nadawcę telewizyjnego. Ówczesna dyrektor instytutu, Agnieszka Odorowicz, nie uznała tej nadpłaty. Stwierdziła, że spółka kontrolująca może odliczyć od swojej daniny wpłaty spółki kontrolowanej tylko wtedy, gdy obie płacą z tego samego tytułu spośród wymienionych w art. 19 ust. 1–5 ustawy o kinematografii. Czyli np. obie są telewizjami lub platformami cyfrowymi.
TVN odwołał się do Ministerstwa Kultury, a gdy to nie pomogło, podał resort do sądu. W lutym 2016 r. wygrał w WSA, a po złożonej przez resort kasacji – w NSA.
Ten ostatni wyrok zapadł w październiku 2018 r. Dlaczego instytut nie utworzył wtedy rezerwy na zobowiązania wobec telewizji? – PISF nie był stroną tego postępowania, o wyroku dowiedziałem się dopiero na początku 2019 r. Co więcej, zgodnie z opinią prof. H. Izdebskiego nie było takiej konieczności, a nawet nie było to uzasadnione. Dlaczego natomiast nie utworzono rezerwy celowej w latach 2010–2015, gdy sprawa się zaczęła, to pytanie do moich poprzedniczek. Generalnie PISF utrzymuje dość wysoki poziom rezerw (np. na poczet przyszłego dofinansowania wstępnie rozpatrzonych wniosków – przyp. red.). Według biegłej, która w ub.r. badała nasze sprawozdanie za 2018 r., rezerwy były wręcz za duże – odpiera Radosław Śmigulski.
Agnieszka Odorowicz (dyrektor PISF w latach 2005–2015) zaznacza, że gdy zaczęła się sprawa z TVN, nie było podstaw prawnych do tworzenia rezerwy na ten cel. – PISF zawsze miał duże środki w rezerwach, około kilkudziesięciu milionów złotych. W pierwszej kolejności były przeznaczone na promesy dofinansowania nowych produkcji, ale wykorzystywano je też na inne cele – mówi kolejna szefowa PISF (2015–2017) Magdalena Sroka. – Po wyroku WSA było wiadomo, że ministerstwo pójdzie do wyższej instancji, więc w 2016 r. nie było sensu wiązać dodatkowych środków na ewentualną przegraną. Zwłaszcza że w kolejnym roku rezerwa i tak zostałaby rozwiązana i trzeba by ją tworzyć na nowo – uzasadnia Sroka.
– Nie uznając nadpłaty TVN już w 2010 r. i wiedząc o toczącym się w następnych latach sporze sądowym w kwestii interpretacji jej zasadności oraz podejmując działania ostrożnościowe, PISF mógł utworzyć rezerwę na zobowiązania wobec TVN – uważa wiceminister kultury Paweł Lewandowski. – Rezerwa jednak nie została utworzona, a sprawozdania finansowe za każdy rok obrotowy były badane przez biegłych rewidentów i oceniane jako prawidłowe – dodaje.

Kierownictwo bez winy

Do Rady PISF – w obecnym składzie działa od 2017 r. – hiobowa wieść o nadpłacie TVN dotarła dopiero pod koniec ub.r., z planem finansowym na rok 2020.
– Na posiedzeniu rady w grudniu dowiedzieliśmy się, że dyrektor PISF w marcu 2019 r., wiedząc już o wyroku NSA, nie poinformował również biegłej rewident o tej sprawie i wynikającym z niej ryzyku finansowym. O tym, że toczy się proces z TVN obciążony ryzykiem finansowym dla PISF, powinien był wiedzieć co najmniej od 8 stycznia 2018 r., kiedy swoją decyzją odmówił uznania roszczenia TVN na kwotę ponad 11 mln zł – relacjonuje Rafał Wieczyński. W efekcie rada negatywnie zaopiniowała plan finansowy i plan działalności PISF na rok 2020.
W uzasadnieniu stwierdziła m.in., że „duże prawdopodobieństwo” powstania zobowiązania wobec TVN można było zauważyć już po wyroku WSA, a po orzeczeniu NSA zaistniało ono „z całą pewnością”. – Można przypuszczać, że gdyby gospodarka finansowa była transparentna, rada dowiedziałaby się o nadchodzących kłopotach wcześniej. Można by wtedy podjąć kroki zaradcze, a przynajmniej przygotować na tę sytuację wszystkich, którzy liczą na wsparcie PISF. Tymczasem w trzeciej sesji przyznawania dofinansowań na filmy w 2019 r. nagle okazało się, że skurczyły się środki – mówi Wieczyński.
W trzeciej i ostatniej w ub.r. sesji na fabuły przyznano tylko 4,2 mln zł, podczas gdy poprzednie dwie sesje opiewały na 18,5 mln zł i 22,3 mln zł. – Na ten wynik największy wpływ miał przebieg drugiej sesji, w której swoje projekty złożył cały przekrój wielkich nazwisk, więc wydaliśmy więcej pieniędzy niż zwykle. Zobowiązanie wobec TVN w ub.r. uregulowaliśmy w większości z środków rezerwowych. Z budżetu na programy operacyjne poszło na ten cel tylko 7 mln zł, z czego ok. 4 mln zł dotyczyło finansowania filmów – wyjaśnia dyrektor PISF.
Rada niepokoi się też brakiem informacji o ewentualnych dalszych roszczeniach TVN lub innych płatników daniny na PISF. TVN uspokaja, że dla niego 37 mln zł kończy sprawę. – Teoretycznie z podobnym roszczeniem mógłby do nas teraz wystąpić Polsat. Na dzień dzisiejszy takich działań nie podjął – mówi Śmigulski. Podobną informację otrzymaliśmy od rzecznika prasowego stacji, Tomasza Matwiejczuka. Od marca 2016 r. członkiem zarządu Cyfrowego Polsatu odpowiedzialnym za produkcję filmową jest Agnieszka Odorowicz.
W grudniu ub.r. Rada PISF skierowała do ministra kultury wniosek „o podjęcie odpowiednich czynności nadzorczych w PISF”. – Mam nadzieję, że ministerstwo sprawdzi, czy doszło w tej sprawie do naruszenia prawa. W takim wypadku minister będzie mógł wyciągnąć konsekwencje personalne – mówi Rafał Wieczyński.
Wiceminister Paweł Lewandowski informuje nas jednak, że „w ocenie ministerstwa obecna sytuacja nie została zawiniona ani przez obecne, ani poprzednie kierownictwo tak instytutu, jak i ministerstwa”.
Zdaniem obecnego dyrektora PISF dokonana w 2010 r. interpretacja ustawy o kinematografii była słuszna. – Musimy jednak zadbać o to, by uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, dlatego PISF złożył do ministerstwa wniosek o nowelizację ustawy, która nie pozostawi już pola do dowolnej interpretacji tych przepisów – zaznacza Śmigulski. Resort kultury już pracuje nad taką nowelizacją.