Parlament Europejski odrzucił w czwartek stanowisko komisji prawnej PE ws. reformy prawa autorskiego. Odrzucenie stanowiska komisji oznacza, że sprawa będzie ponownie dyskutowana na sesji plenarnej PE we wrześniu.
Nowa dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Jej projekt budzi sporo kontrowersji. Jego przeciwnicy ostrzegają przed "cenzurą w internecie" i końcem wolności w sieci. Natomiast zwolennicy wskazują, że zmiana prawa jest konieczna, by chronić twórców i dostosować przepisy do rzeczywistości.
"Projekt ten przewiduje m.in. przyznanie wydawcom prasy prawa pokrewnego, z jakiego od dawna korzystają inni producenci treści. Jesteśmy rozczarowani decyzją posłów do Parlamentu Europejskiego, także polskich europarlamentarzystów, z których wielu – wbrew wcześniejszym deklaracjom – opowiedziało się za odrzuceniem mandatu" - napisała w oświadczeniu przesłanym w piątek PAP Izba Wydawców Prasy.
Zdaniem izby "ulegając gwałtownej i w większości nieprawdziwej kampanii przeciwników dyrektywy, parlamentarzyści opowiedzieli się za modelami biznesowymi polegającymi na nieuprawnionym
wykorzystywaniu cudzej twórczości, w tym materiałów sfinansowanych przez wydawców prasy i stworzonych przez dziennikarzy".
"Tym samym poparli oni de facto gigantów technologicznych, głównie spoza Unii Europejskiej, co nie pozostanie bez wpływu na sytuację twórców, artystów, dziennikarzy, wydawców, producentów itd., którzy pozostają pozbawieni pełnej ochrony prawa autorskiego i prawa pokrewnego. Boleśnie odczują to zwłaszcza mniejsi wydawcy, w tym wydawcy prasy lokalnej, których nie stać na długie i kosztowne procesy w obronie swych praw" - ocenia izba.
Według niej uchwalenie przez Parlament Europejski i wdrożenie do krajowych systemów prawnych podstawowych zasad określonych w projekcie dyrektywy jest niezbędne. "Jesteśmy przekonani,
że nastąpi to w toku dalszych prac legislacyjnych. Jest to konieczne dla zachowania i rozwoju kultury krajów tworzących Unię Europejską. Leży także w dobrze pojętym interesie wszystkich
użytkowników internetu, których praw – wbrew krzykliwej i nieprawdziwej propagandzie – przygotowywana dyrektywa nie narusza" - podkreśliła izba.
Projekt przepisów, który zyskał akceptację komisji prawnej PE, ale już nie całego PE, przewiduje m.in., że platformy takie jak Google, YouTube czy Facebook, będą musiały systematycznie skanować udostępniane przez swoich użytkowników treści, takie jak wideo czy muzyka, pod kątem przestrzegania praw autorskich.
Obecnie serwisy internetowe nie mają obowiązku automatycznego kontrolowania treści zamieszczanych przez ich użytkowników, muszą natomiast bezzwłocznie usunąć lub zablokować materiał, jeśli podejrzewają, że jest on nielegalnego pochodzenia. KE zaproponowała zaostrzenie tych regulacji, by odgórnie zobligować administratorów serwisów do monitorowania aktywności klientów. Ma to chronić artystów, których utwory są powielane bez ich zgody, np. na YouTubie.
Projekt nowego prawa wskazuje też m.in., jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy (takie jak Facebook) płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały.
Dziś bowiem użytkownicy wrzucają linki, które wyświetlają się innym w formie zdjęcia i kilku zdań informacji, tworząc w ten sposób ruch dla platform. Na osi czasu zamieszczane są reklamy, jednak nie zyskują na tym autorzy udostępnianych materiałów (rzadko kto wchodzi za pośrednictwem linka na pierwotną stronę), a same platformy.
Artykuł 11 dyrektywy daje wydawcom prasy możliwości negocjowania licencji z platformami i agregatorami treści.
Komisja PE w swoim stanowisku zaproponowała m.in. wzmocnienie pozycji negocjacyjnej autorów i wykonawców. Chciała im umożliwić dochodzenie dodatkowego wynagrodzenia od strony wykorzystującej ich prawa, gdy pierwotnie ustalone wynagrodzenie jest "nieproporcjonalnie" niskie w porównaniu do korzyści wynikających z eksploatacji utworu.