Przedsiębiorcy oferujący konsumentom ubezpieczenia z funduszem kapitałowym (UFK) doskonale sobie zdawali sprawę, że klienci na nich nie zarobią. I nie czuwali nawet, by obywatele stracili na nich możliwie najmniej. Takie wnioski płyną z raportu przedstawionego przez rzecznika finansowego Aleksandrę Wiktorow i z ostatnich działań Komisji Nadzoru Finansowego.
Zdaniem RF zakłady ubezpieczeń, banki czy agenci wiedzieli, że oferują niekorzystny dla konsumentów produkt, jedynie opakowany w ubezpieczenie. Przy wysokich opłatach pobieranych przez towarzystwo, nawet w razie trafionych inwestycji zarządzających funduszem, klient w najlepszym razie wychodził w perspektywie kilku lat na zero. Gdy zaś to dostrzegł i chciał wycofać zamrożone pieniądze, pobierano od niego horrendalnie wysoką opłatę likwidacyjną. Niekiedy nawet równą wartości wpłaconych środków.
Dbać o produkt
– Zarówno na etapie tworzenia produktu, w momencie ustalania taryfy składki, wyboru grupy docelowej klientów, jak i na etapie zawierania umów ubezpieczenia nie wszystko funkcjonowało prawidłowo – tłumaczy nam Łukasz Dajnowicz z KNF.
Jak wyjaśnia, system wynagradzania pośredników ubezpieczeniowych, szczególnie w przypadku produktów o charakterze inwestycyjnym, powodował ryzyko konfliktu interesów. Przy tym zakłady ubezpieczeń przerzucały na klientów, którzy przed terminem chcieli rozwiązać umowę, większość kosztów początkowych. Dlatego komisja w ostatnich dniach marca przekazała do ubezpieczycieli dwie rekomendacje. Jedna z nich poleca ubezpieczycielom wnikliwie badać potrzeby oraz wiedzę klientów, tak by uniknąć missellingu (oferowanie produktów kompletnie nieadekwatnych do potrzeb konsumenta). Druga zaś wskazuje, że zakłady muszą zarządzać produktem w pełnym cyklu jego życia. Co to oznacza? Otóż jak wskazuje Cezary Orłowski, główny specjalista w biurze rzecznika finansowego, do tej pory przedsiębiorcy nie analizowali historii sprzedanych polis, ani nie weryfikowali, jak sobie radzą na rynku. Nie dość więc, że konsument nie mógł zrezygnować z ubezpieczenia z UFK z powodu wysokiej opłaty rezygnacyjnej, to też z roku na rok na tym instrumencie tracił, bo zakład już nie dbał o to, by fundusz na siebie zarabiał. Teraz zadaniem biznesu będzie nie tylko sprzedać produkt, lecz także dbać o niego. KNF wskazuje np., że każdy zakład powinien opracować i wdrożyć zasady badania satysfakcji klientów, z którymi już zawarto umowy.
Badać wiedzę
Przez długi czas rzecznik finansowy krytykował brak działań nadzoru. Cezary Orłowski wskazuje dziś jednak, że rzecznik wiąże duże nadzieje szczególnie z rekomendacją KNF dotyczącą systemu zarządzania produktem.
Ale zbawienny dla konsumentów powinien być również zakaz missellingu, który od 17 kwietnia 2016 roku będzie wynikał wprost z ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (Dz.U. z 2015 r. poz. 1634).
– Naszym zdaniem adresatami ubezpieczeń z UFK powinny być co najwyżej osoby dysponujące wiedzą z zakresu działania rynków finansowych – twierdzi Aleksandra Wiktorow.
Tyle że określenie poziomu wiedzy, który pozwoli zaoferować klientowi produkt, może być skomplikowane. KNF zresztą sobie doskonale z tego zdaje sprawę, twierdząc, że z uwagi na wielość sposobów, jakimi zakład może zbadać potrzeby i wiedzę konsumentów, nadzór nie określa konkretnej metody. To zaś rodzi obawy, że rekomendacja dotycząca missellingu nie odniesie pożądanego skutku.
– Najlepszym dowodem, że to nie takie proste, niech będzie to, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w publikowanych przez siebie informacjach używał wymiennie pojęć ubezpieczenia z UFK oraz polisolokat. A to przecież dwa zupełnie różne produkty – wskazuje prawnik w jednym z zakładów ubezpieczeń.
I tu pojawia się otwarte pytanie: czy agent oferujący polisę powinien wymagać od potencjalnego nabywcy szczegółowej wiedzy na temat produktu (którą zweryfikuje np. podczas krótkiego testu), czy ogólnej, np. w postaci świadomości, że dane ubezpieczenie związane jest z ryzykiem utraty wpłaconych środków.