Posłowie będą musieli wybrać: albo ułatwienia dla dwóch zagranicznych korporacji i gniew rodzimych małych przedsiębiorców, albo ograniczenie konkurencji na rynku kart płatniczych. Wybór wcale nie jest prosty.
ikona lupy />
Ekskluzywny plastik / Dziennik Gazeta Prawna
Kilka organizacji skupiających m.in. sklepikarzy i przedsiębiorców z branży turystycznej postuluje, aby Sejm nie przyjmował nowelizacji ustawy o usługach płatniczych. Po drugiej stronie barykady są dwie firmy oferujące w Polsce ekskluzywne karty: Diners Club oraz American Express.
– Brak nowelizacji nie tylko spowodowałby konieczność zakończenia przez nas działalności w Polsce, lecz także oznaczałby faktyczne wyeliminowanie z rynku niebankowych wydawców kart oraz zablokowanie wejścia na niego innym małym podmiotom – wskazuje Katarzyna Fatyga, dyrektor generalna Diners Club Polska.
Jak się dowiedzieliśmy, determinacja posłów, aby uchwalić nowe przepisy, jest duża. A głosowanie możliwe już dziś.
Kontrowersyjny przywilej
Projekt nowelizacji nawiązuje do unijnego rozporządzenia 2015/751, w którym określono restrykcyjne limity stawek opłaty interchange (0,2–0,3 proc. wartości transakcji). Już niebawem będą one dotyczyły także kart Diners Club i American Express. Firmy te chcą jednak pobierać prowizje znacznie wyższe, gdyż ich model biznesowy (oparty na systemach trójstronnych) znacząco różni się od działań potentatów na rynku, czyli MasterCard i Visa. Rozporządzenie przewiduje zaś możliwość 3,5-letniego zwolnienia firm działających tak, jak Diners Club i AmEx, z restrykcji. I właśnie taka ma być rola nowelizacji: w najbliższych latach część firm będzie co do zasady musiała stosować się do niskich stawek (Visa i MasterCard), zaś te zwolnione z uwagi na inny model biznesowy – nie. To rodzi bunt.
– Nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby niektóre firmy mogły narzucać wyższe stawki, niż wynika to z ogólnych przepisów – wskazuje wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Marcin Nowacki.
Jego zdaniem doprowadzi to do tego, że banki i instytucje płatnicze zaczną wykorzystywać nowe regulacje i de facto większość kart objętych będzie znacznie wyższą stawką interchange.
– To niemożliwe – uspokaja jednak Krystyna Skowrońska, przewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych.
Jak tłumaczy, gdy tylko dany przedsiębiorca zacznie mieć więcej niż 3 proc. udziałów w rynku, zacznie go obowiązywać niski, restrykcyjny limit.
– Tym samym naszym celem jest wyłącznie zachowanie konkurencyjności na rynku, tak aby ci najmniejsi z niego nie zniknęli – tłumaczy poseł Skowrońska.
To jednak przedstawicieli akceptantów nie przekonuje. Nie trafia do nich też argument podnoszony między innymi przez przedstawicieli Diners Club Polska, że przecież nikt nie zmusza żadnego przedsiębiorcy do akceptowania kart konkretnego podmiotu.
– To fikcja. Mali przedsiębiorcy nie mogą wybrzydzać i zgadzają się z reguły na wszystkie karty – zauważa prezes Nowacki i dodaje, że na zmianach najwięcej stracą niewielkie lokalne biznesy. Przedsiębiorcy szacują, że może chodzić o 100 mln zł na minusie.
Z tym się jednak nie zgadza dyrektor generalna Diners Club Polska Katarzyna Fatyga. Jej zdaniem narracja wskazująca, że akceptanci cokolwiek stracą, jest nieuczciwa. Trzymając się bowiem faktów, akceptanci mogą co najwyżej nie zyskać, gdyż obecnie restrykcyjne limity ekskluzywnych kart nie dotyczą. Zaczną obowiązywać, o ile Polska nie wprowadzi okresu przejściowego, od 9 grudnia 2015 r.
Lobbing czy odpowiedzialność
Spór między przedsiębiorcami byłby zapewne mniej zapalczywy, gdyby inaczej wyglądał proces legislacyjny. Ten jednak, jak twierdzą przedstawiciele akceptantów, pozostawia wiele do życzenia. Projekt nowelizacji jest procedowany jako poselski, przez co ominięto procedurę konsultacji publicznych. Dodatkowo – zdaniem niektórych – zastanawia, że wielu ważnych ustaw dla polskiego biznesu Sejm nie zdąży uchwalić, zaś zmiana ustawy o usługach płatniczych należy do absolutnie priorytetowych.
– Okazuje się, że dwie zagraniczne organizacje mają dobrych lobbystów – utyskuje Marcin Nowacki.
Te zarzuty jednak bulwersują Krystynę Skowrońską. Choć przyznaje ona, że projekt został przekształcony z ministerialnego w poselski, aby zdążyć przed wyborami.
– Tuż po wyborach nikt by się tym tematem nie interesował, a nowa regulacja musi wejść w życie przed grudniem – tłumaczy posłanka.
Dodaje, że mimo iż oficjalnie rzeczywiście konsultacje społeczne nie są przeprowadzane, to jako przewodnicząca sejmowej komisji zajmującej się projektem zaprasza na posiedzenia wszystkich zainteresowanych i pozwala im zabierać głos. Tak więc niczyja opinia nie jest pomijana.
– Jeśli ktoś uważa, że chcemy uderzyć w polski mały biznes, to jest mi bardzo przykro. Proszę sobie przypomnieć, z jaką determinacją walczyliśmy o obniżkę opłat interchange, co powinno polskim akceptantom przynieść wiele korzyści. Teraz tej determinacji, biorąc pod uwagę oskarżenia kierowane pod moim adresem, żałuję – konkluduje Krystyna Skowrońska.
Etap legislacyjny
Projekt przed III czytaniem