Konsumenci nie mają wcale do dyspozycji łatwiejszego narzędzia dochodzenia swoich praw w drodze grupowej
Czwartkowy wyrok Sądu Najwyższego (sygn. II CSK 768/14) pokazał, jak wątpliwym narzędziem z punktu widzenia klientów jest pozew grupowy. W założeniach miała to być prostsza i tańsza droga ochrony konsumentów przed działaniem przedsiębiorców masowo naruszających ich prawa. W efekcie postępowanie grupowe okazało się pułapką na klientów.
Czwartkowy wyrok Sądu Najwyższego (sygn. II CSK 768/14) pokazał, jak wątpliwym narzędziem z punktu widzenia klientów jest pozew grupowy. W założeniach miała to być prostsza i tańsza droga ochrony konsumentów przed działaniem przedsiębiorców masowo naruszających ich prawa. W efekcie postępowanie grupowe okazało się pułapką na klientów.
O co ten spór
W grudniu 2010 r. 1247 klientów mBanku złożyło pozew przeciw bankowi o dowolne podwyższanie oprocentowania. Sprawa toczy się więc już od ponad czterech lat, a wyrok SN oznacza, że będzie się toczyć jeszcze przez co najmniej dwa. W tym czasie wielu klientów mBanku wygrało już prawomocnie sprawy z tego samego tytułu w postępowaniach indywidualnych i odzyskało nadpłacone pieniądze. Ich postępowania toczyły się około dwóch lat i są już dawno zakończone.
Z prawnego punktu widzenia nie ulega wątpliwości, że klauzule pozwalające mBankowi na dowolną zmianę oprocentowania udzielonego kredytu rażąco naruszały interesy konsumenta i były sprzeczne z dobrymi obyczajami. Zarówno orzecznictwo europejskie, jak i polskie jednolicie uznają, że bank może zmieniać oprocentowanie udzielonego kredytu jedynie na skutek zmiany czynników obiektywnych, na przykład rynkowych stóp procentowych. Inaczej konsument nigdy nie wiedziałby, czy oprocentowanie jego kredytu nie wzrośnie – a jeśli tak, to o ile – i nie mógłby kontrolować zasadności zmiany tego postanowienia umowy. Tak przewidują przepisy dyrektywy Rady 93/13/EWG w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Takie jest też jednolite stanowisko polskich sądów, w tym zwłaszcza Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Sprawa klauzuli pozwalającej bankowi na dowolną zmianę oprocentowania jest więc z prawnego punktu widzenia oczywista: klauzula taka narusza interesy konsumenta i jest wobec niego bezskuteczna. Skoro tak, to bank nie miał podstaw do dokonywania zmian oprocentowania kredytu. W rezultacie kredyt powinien być spłacany w innej wysokości niż obliczana przez bank, a przez to powstała po stronie klienta nadpłata (jeżeli bank pobierał zbyt wysokie odsetki) lub niedopłata (jeżeli pobierał zbyt niskie).
Razem czy osobno?
Klienci, którzy występowali przeciwko mBankowi z powództwem indywidualnym, żądali zwrotu nadpłaconych pieniędzy i zwrot ten uzyskiwali. Inaczej jednak ma się sprawa z tymi z kredytobiorców, którzy zdecydowali się na pozew grupowy. Za nimi – i przed nimi – daleka droga do otrzymania zwrotu.
Co więcej, w ustnym uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia Sąd Najwyższy zawarł kilka zastanawiających stwierdzeń. Najwyraźniej zdaniem SN samo naruszenie przepisów o ochronie konsumentów to za mało. Trzeba bowiem ustalić wielkość szkody klientów, a także wykazać naruszenie obowiązków banku oraz ustalić inne fakty, np. jakie były koszty uzyskania kapitału kredytowego przez bank. SN uznał więc, że w postępowaniu grupowym należy wykazać wielkość szkody poniesionej przez kredytobiorcę, a nie ograniczyć się do samego stwierdzenia bezskuteczności poszczególnych zapisów umowy kredytowej. Na dodatek szkodom poniesionym przez klientów należy przeciwstawić ponoszone przez nich i bank ryzyko. I chociaż orzeczenie SN będzie można skomentować w pełni dopiero po opublikowaniu pisemnego uzasadnienia, to już teraz widać, że SN szuka wyważenia interesów przedsiębiorcy i konsumenta. Jest to niezgodne z zasadami ochrony konsumenta zawartymi w dyrektywie 93/13/EWG oraz w implementujących ją przepisach art. 3851 i następnych kodeksu cywilnego. Mówią one o bezskuteczności zapisów naruszających interesy konsumenta, nawet jeżeli uznanie takiego skutku wiązałoby się z istotną stratą po stronie przedsiębiorcy, i to nawet tego typu, że nie zawarłby on umowy na takich warunkach. Prawo europejskie przyjmuje jednak, że to na przedsiębiorcy ciąży obowiązek zgodnego z prawem przygotowywania umów w obrocie z konsumentami.
Takie stanowisko przyjmowały dotąd jednolicie sądy w postępowaniach indywidualnych, przyznając rację konsumentom. Orzeczenie SN pokazuje, że droga pozwu grupowego się nie sprawdziła, gdyż powodowie – zamiast uzyskać ochronę przed bezprawnym działaniem przedsiębiorcy – zostali postawieni przed znacznie wyższymi wymogami dowodowymi niż w postępowaniach indywidualnych.
Wygląda więc na to, że klienci zostali po raz drugi nabici. Najpierw w niezgodne z prawem zapisy umów kredytowych mBanku, a teraz w pozew grupowy, który nie prowadzi do zaspokojenia ich roszczeń. Powinna to być ważna nauczka dla innych klientów banków, którzy rozważają przystąpienie do pozwu grupowego. Wygląda na to, że wbrew intencjom ustawodawcy konsumenci pokrzywdzeni działaniami przedsiębiorcy nie mają wcale do dyspozycji łatwiejszego narzędzia dochodzenia swoich praw w drodze grupowej, lecz powinni korzystać ze sprawdzonej od lat drogi indywidualnej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama