Wyrzucamy mniej odpadów wielkogabarytowych – jest to zauważalne w samorządowych statystykach. Choć sprzedaż detaliczna nie spada, to decyzje o większych zakupach Polacy mogli odłożyć na lepsze czasy – tłumaczą eksperci
Wyrzucamy mniej odpadów wielkogabarytowych – jest to zauważalne w samorządowych statystykach. Choć sprzedaż detaliczna nie spada, to decyzje o większych zakupach Polacy mogli odłożyć na lepsze czasy – tłumaczą eksperci
W związku z napływem do Polski uchodźców z Ukrainy zaczęto zadawać pytania o wydolność systemu gospodarowania odpadami. Dane za marzec i kwiecień pokazują jednak, że w wielu gminach odnotowano wręcz spadek odbieranych śmieci (rok do roku). Co ciekawe, wczesną wiosną znacząco mniej wyrzucaliśmy odpadów wielkogabarytowych. Choć miasta są ostrożne w ocenach tej sytuacji, to z samorządów płyną sygnały, że jest to efekt sytuacji gospodarczej. Potwierdzają to przedstawiciele branży. - Wiążemy to z trudniejszą sytuacją ekonomiczną gospodarstw domowych - o ile bowiem nie spada masa odpadów związanych z bieżącą konsumpcją, to już tych związanych z wydatkami ekstra jest mniej - mówi nam Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Przedwczesne obawy
Z danych przekazywanych przez Straż Graniczną wynika, że od 24 lutego (pierwszy dzień napaści Rosji na Ukrainę) do 24 maja ukraińsko-polską granicę przekroczyło blisko 3,6 mln uchodźców z Ukrainy. Szacuje się, że w Polsce pozostało ok. 1,7 mln z nich. Choć liczby te robią wrażenie, to nie wpłynęły one na zwiększenie ilości odpadów odbieranych w gminach w marcu i kwietniu. - W ciągu roku są okresowe wahania. Zawsze na początku roku odpadów jest mniej. To widać we wskaźnikach. W okolice Kalisza przyjechało sporo uchodźców z Ukrainy, natomiast wrośli oni w społeczeństwo, jest to mało zauważalny promil, który nie zmienił w znaczący sposób ani struktury, ani ilości odpadów - podkreśla Piotr Szewczyk, prezes zarządu Rady Przedstawicieli Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych.
Widać to w danych z poszczególnych miast (patrz infografika). Minimalny spadek śmieci odbieranych od mieszkańców odnotowano nawet w Przemyślu - mieście frontowym, jeśli chodzi o pomoc uchodźcom. - Sugeruje to, że tysiące uchodźców, którzy przewijają się przez Przemyśl, nie spowodowało wzrostu ilości odpadów w systemie gospodarowania odpadami komunalnymi - wskazują tamtejsi urzędnicy. Z kolei w Suwałkach zebrano blisko 200 ton mniej odpadów niż rok temu w analogicznym okresie. Niewielkie zmiany w odbiorze odpadów odnotowano w największych miastach. W Krakowie w marcu zebrano o 10 proc. więcej odpadów, ale jak podkreślają urzędnicy, co roku zakłada się wzrost o 3 proc. Dodatkowo w kwietniu wzrostu nie odnotowano. Na minimalny, bo 2-proc., wzrost wskazuje poznański magistrat. Jednocześnie urzędnicy dodają, że nie różni się on od tych obserwowanych w poprzednich miesiącach. - Sumarycznie w tych dwóch miesiącach z terenu całej Warszawy odebrano o ok. 2 proc. mniej odpadów - informuje natomiast stołeczny ratusz. Dlaczego mimo napływu uchodźców nie odnotowano wyraźnego wzrostu? - Przyczyny tego stanu rzeczy należy upatrywać m.in. w tym, że w ubiegłym roku w tym okresie odbierano zwiększone ilości odpadów w związku z pandemią i ograniczeniami z nią związanymi - odpowiadają urzędnicy z Lublina.
Wymianę mebli odłożyliśmy na później
Zauważalny jest jednak inny trend. We wszystkich tych miastach w marcu i kwietniu odebrano znacznie mniej odpadów wielkogabarytowych. - Nasi przedsiębiorcy zajmujący się odbiorem odpadów, w tym wielkogabarytowych, obserwują spadek masy tych odpadów w marcu i kwietniu - w zależności od lokalizacji - o kilka a nawet kilkanaście procent w stosunku do analogicznego okresu w roku ubiegłym. Wydaje się być to trend ogólnopolski, bo spadki obserwujemy w różnych lokalizacjach: Warszawa, Kraków czy Łomża - ocenia Karol Wójcik.
- Wystawianie gabarytów, wymiana mebli to jest coś, co ludzie robią, kiedy czują pieniądze w kieszeni. Teraz, ze względu na niepewną sytuację gospodarczą, te decyzje zostały odłożone. Wpływ na to ma również wzrost cen mebli, wzrost cen usług i materiałów budowlanych. To wszystko przekłada się na mniejszą ilość odbieranych gabarytów - tłumaczy Piotr Szewczyk.
Na trudną sytuację gospodarczą nakłada się niepewność związana z wojną w Ukrainie, co wprost przekłada się na nastroje konsumentów. - Jeżeli chodzi o większe zakupy, trzeba popatrzeć przede wszystkim na wskaźnik podawany przez GUS - nastroje konsumentów. Po wybuchu wojny spadły one do jeszcze niższego poziomu niż w kwietniu 2020 r., kiedy zaczynała się pandemia, a tamte odczyty były fatalne - wskazuje ekonomista Marek Zuber. Ekspert podkreśla, że choć sprzedaż detaliczna nie spada, również dzięki napływowi do Polski uchodźców z Ukrainy, to decyzje o większych zakupach Polacy mogli odłożyć na później. Wpływ na to ma również skokowe podnoszenie stóp procentowych przez NBP. - Nie mamy tutaj aż tak dużych zmian, jeśli chodzi o zdolność kredytową czy koszt kredytu, jak w przypadku kredytów hipotecznych - ale mimo wszystko jest drożej. Nie jest tak, że jak ktoś kupuje lodówkę, to płaci dwa razy więcej miesięcznie, niż płacił w połowie zeszłego roku, ale jednak ten koszt jest istotnie wyższy - mówi Zuber.
O ile w przypadku gabarytów liczby mówią same za siebie, trudniej uchwycić to przy odbiorze elektrośmieci. - PSZOK dostarczają elektrośmieci w różnych systemach, trudno to wyłapać. Działają też inne punkty zbierania, jest to system rozdrobniony, a nie zamknięty - tłumaczy Piotr Szewczyk.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama